Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-04-2012, 23:08   #2
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Kapitan Jared Faithfull przybywał do Haerdanu w stanie cokolwiek bachusowym. Bo tak się złożyło, że poprzedniej nocy popili sobie z załogą przy partyjce kości, która przeciągnęła się do późnych godzin. A w partyjce wpierw kapitan przegrał własny okręt do własnego chłopca okrętowego. Potem się odegrał, oskubał chłopca i kazał mu śpiewać piosenki w ramach dokładania do puli. Później Jared znów przegrał i sam musiał śpiewać. A na koniec wszyscy się pobili, porozrzucali żetony i nie wiedząc już, kto ile miał, zdecydowali się wrócić do wyjściowego stanu posiadania. Niemniej noc należało uznać za udaną.

Kapitan wtarabanił się na pomost i z miejsca musiał zmierzyć się kolejno z: własnym zmysłem równowagi, mewim guano i miejscowym przedstawicielem władzy skarbowej.

- Kto zapłaci za dokowanie tej łajby?! - padło pytanie z ust tego ostatniego. Dwumetrowa, barczysta sylwetka poborcy świadczyła, że w tej pracy ważniejsza od lotnego umysłu jest umiejętność stosowania przymusu niekoniecznie administracyjnego.

- Eee? - elokwentnie zripostował kapitan, przybierając przy tym minę cokolwiek tępą i bezmyślną. Przez chwilę obaj mierzyli się tępymi i bezmyślnymi spojrzeniami

- A kto zapłaci za moją kamizelkę? - odparł w końcu pytaniem na pytanie, wskazując palcem na obfajdany przyodziewek. Miał plan, a przynajmniej dobrze improwizował - Czy ty tu nie znasz nowego rozporządzenia o odptaszaniu portów?! Kim ty w ogóle…? Czy ty wiesz, z kim masz do czynienia?! Otóż jestem rewizorem nadintendentem przystani królewskich, wprost z portu Queens, przybyłym na kontrolę. Masz, czytaj!

Z zanadrza wydobył zwinięte pismo i pokazał dryblasowi. A z dokumentu wynikało, że…

„Ja, nadworny medyk sułtana Jamabadu, po wnikliwym badaniu zaświadczam, że posiadacz tego pisma jest całkowitym eunuchem i może przebywać w haremie…”

- Nie! Nie to! - Jared wydobył inną kartkę - To czytaj!

„Zaświadcza się, iż pan Jared Faithfull jest właścicielem i przełożonym portu w Queens wraz z wszelkimi magazynami, przystaniami…”

- Widzisz, chamie! I jeszcze to: list królewski z pieczęcią! Jestem tu w misji od króla, a ty jak mnie witasz! Broda nieogolona, kamizelka niedopięta, bajzel tu na redzie, o obowiązku odptaszania nie słyszałeś, bo i po co! Po mojej kontroli nie będzie tu takich niedopatrzeń. Zaraz posprzątać mi te zwoje lin! Czy drogi wodne mają wymaganą edyktami szerokość i oznaczenia? Dlaczego pomosty nieokurzone? Kto tu odpowiada za…? Nie, tak być nie może! Moi referenci się tym zajmą. Ej tam! - machnął ręką w stronę swego okrętu - Złazić mi tutaj! Porządki robimy!

Z trapu wytoczyli się załoganci - banda drabów o zakazanych gębach, bladych tatuażach, niektórzy z opaskami na oku, drewnianymi nogami, papugami na ramionach. Ta barwna kompania dla kontrastu niosła miotły, szczotki i wiadra z wodą.

- Ty tam, myjesz pomosty - rozkazywał Faithfull - Ty zgarnij mi te śmieci, I niech te skrzynki tak nie leżą w przejściu! Ktoś zajmie się tymi ptakami?!

Piraci zaczęli krzątać się po redzie, sprzątać, odkurzać, przestawiać rzeczy z miejsca na miejsce. Biedny poborca, przesunięty gdzieś w kąt, osaczony pytaniami, otoczony wrzawą, zagoniony do wyłapywania mew, z niedowierzaniem patrzył na chaos generowany przez „nadintendenta” i jego „referentów”. A tymczasem referenci w trakcie sprzątania przejrzeli co ciekawszą zawartość zgromadzonych w porcie skrzyń, załadowali je na swój okręt i wkrótce - odpłynęli.

A gdzie wtedy był Jared? Już daleko. Szedł ulicami Haerdanu, popijając gorzałkę z butelki i podrzucając sakiewkę podwędzoną w zamieszaniu poborcy. Sakiewka sakiewką, ale mewia kupa na kamizelce to ciągle problem. Może jak oblać gorzałką, to zejdzie?

Gdy tak sobie dreptał lekkim wężykiem, zajęty ważkimi przemyśleniami, ktoś podążał za nim. Przyczajony wróg? Mściwa nemezis? A nie, to tylko chłopiec okrętowy zdecydował się, że lepiej pójdzie za kapitanem i przypilnuje, by Faithfull nie wpakował się w jakąś kabałę (a przynajmniej w gorszą kabałę niż zwykle).

No to - do króla!
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline