Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2012, 18:11   #106
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
- Corella Swordhand, służka Lathandera, z jego zbrojnego ramienia... - Przedstawiła się Paladynka nadchodzącemu mężczyźnie, wyciągając nawet na powitanie dłoń. Dziwne jednak było, iż Kapłan tak sam tu w mieście jeszcze istniał, oraz dziwne było spojrzenie Evelyn...
-Miło poznać cię Corello. Cóż więc robiłyście w katakumbach i jakim cudem się tam znalazłyście? Wszak jest tylko jedno wejście do nich, tym którym żeście weszły- rzekł kapłan miłym dla ucha, ciepłym tonem głosu i uścisnął dłoń paladynki.
- Właściwie to zwiedzałyśmy ratusz, a tam znalazłyśmy się jakby przypadkiem - Odparła Corella nieeeeeeeeemal zgodnie z prawdą - A co ty tu porabiasz Matthiasie, sam w tym przeklętym mieście, jakim cudem przeżyłeś wszystkie potworności jakie się tu dzieją?
- Z woli mego boga jak przypuszczam. I trochę dzięki temu, że nieumarli unikają niektórych miejsc w świątyni, bojąc się do nich podejść.- rzekł w odpowiedzi mężczyzna i znów skupił swe spojrzenie na paladynce.-A co robiłyście w ratuszu i gdzie jest ta biedna Lialda?

Evelyn usiadła na jednej z ław które znajdowały się w świątyni i słuchała rozmowy paladynki z kapłanem. Miała nadzieję, że jest on nieświadomy tego, że Viltis odkrył jego prawdziwe oblicze, a równocześnie zastanawiała się czy to iż paladynka jest jego nieświadoma również jest dla nich dobre czy raczej niezbyt. Korzystała z tego że chwile może odpocząć jednak w skupieniu słuchała wymiany "uprzejmości" a równocześnie w myślach rozmawiała ze smokiem. " Uważaj na niego, na to co robi..." Słysząc jednak jego ostatnie słowa spytała, tak jakby od niechcenia:
- Dlaczego mówisz "biedna Lialda"?
- Nie masz przypadkiem brata bliźniaka? - zaciekawił się Vitlis. - Bo spotkaliśmy tutaj wcześniej, wyglądał identycznie jak Ty. - mówiąc to uśmiechnął się szeroko prezentując ostre kły. - Ale w odróżnieniu od ciebie współpracował z tymi, którzy wprowadzili zamęt do tego miasta. - Nie przestając mówić podchodził starając się oflankować kapłana.
-Skoro nie jest z wami to pewnie zginęła biedaczka.-odparł smutnym tonem kapłan, po czym spoglądając na smokowatego spytał.-Przecież spotkaliśmy się tylko raz. A potem wy gdzieś znikliście.
- A tam zaraz zniknęliśmy. Kręciliśmy się tu i ówdzie. Poznawaliśmy miasto i jego mieszkańców - Nie przestając się uśmiechać Vitlis zbliżał się do kapłana. - A co Ty ciekawego porabiałeś?

Evelyn postanowiła oszukać kapłana więc rzekła wcinając się w słowa Viltisa:
- Ja z Viltisem niechcący wpadliśmy na ścianę a potem trafiliśmy do jakiś tunelów. Lialda zaś została tutaj. Nie widziałeś jej? Co mogło jej się tu przytrafić, wszak została w tym bezpiecznym miejscu co je nam pokazałeś.
-Musiała je opuścić.- stwierdził kapłan ignorując w ogóle pytanie Viltisa.-Gdy wróciłem z modłów już jej nie było. A do tuneli lepiej się nie zapuszczać.- Matthias spoglądał na Evelyn zupełnie ignorując jej eidolona.-Tam jest niebezpiecznie odkąd zaczęło się to wszystko.
- Taaaaaak, ty zapewne wiesz wiele o tym wszystkim. Mam rację? - spytała go z niewinnym uśmiechem wykwitającym na ustach przyzywaczka.
-Nie aż tak...wiele.-westchnął teatralnie kapłan.

Przysłuchująca się nagłej wymianie zdań Corella, odniosła słusznie wrażenie, iż jakoś Evelyn i Matthias nie przypadli sobie do gustu. Cała sprawa zaś zaczęła dla Paladynki wyglądać nieco podejrzanie, zwłaszcza, gdy Kapłan upierał się przy fakcie, iż Lialda miała jakoby być już martwa. Dziwne, naprawdę dziwne podejście...
- Zapewne jednak więcej od nas... może się z nami podzielisz swą wiedzą. Tym razem nigdzie się nam nie spieszy. - odparła mu Evelyn siadając wygodniej na ławie.
- Zostawić was może samych? - Spytała nagle paladynka - Bo wyglądacie mi na dobrych znajomych... - Dodała z leciuteńkim przekąsem.
- Jak masz chęć... - odrzekła jej na to przyzwaczka nie spuszczając oka z kapłana i nie wiedząc jak paladynka zareaguje na to, że wraz ze smokiem zaatakuje mężczyznę dodała jakby w ramach zachęty:
- Świątynia duża, zapewne kryje w sobie wiele ciekawych tajemnic. Prawda Matthiasie? - patrząc na mężczyznę widziała również przesuwającego się Viltisa i... czekała.
-Bardzo stara, z tego co słyszałem. Sam nie znam wszystkich jej sekretów. Znalazłyście coś.. ciekawego w katakumbach?-spytał kapłan obserwując Evelyn.
- Niezbyt, zaś niestety połamałam nogi przez swą nieostrożność - rzekła mu na to przyzywaczka prostując nogi, aby przyciągnąć wzrok kapłana do nich.

Matthias podszedł do Evelyn i spytał.-Cóż to się stało?
Kucnął i położył na jej nogach modląc się cicho. Gorąco rozeszło się z jego dłoni, przenikając przez skórę, ciało i kości... Uzdrawiając nogi Evelyn.
Vitlis dał się zaskoczyć i pozwolił by kapłan podszedł do Evelyn. Zamarł wpatrując się w jego poczynania i ponad jego głową spojrzał w oczy swej pani pytając się co robić.
Czarnowłosa zerknęła nad głową kapłana w stronę smoka i przesłała mu w myślach: " Huknij go w głowę póki jest zajęty, zwiążemy go i przepytamy co wie." Była wdzięczna kapłanowi za pomoc, ale pamiętała co Viltis podsłuchał kiedy mężczyzna spotkał się ze swoimi "panami" i co obiecał zrobić z nią i z Lilią. Nie ufała mu i chciała wykorzystać okazję, że nie zwraca on uwagi na smoka.
Corella wpatrywała się w Kapłana niosącego pomoc z miłym dla oka uśmiechem. Była bardzo zadowolona, iż znalazł się ktoś, kto potrafił pomóc. Mężczyzna jej nie przypadł do gustu, jednak skoro pomagał...

Viltis gdy tylko uzyskał potwierdzenie ruszył do ataku. Napiął się i wstrzymując oddech by nawet szmer go nie zdradził, ruszył najciszej jak potrafił w stronę kapłana. Te parę kroków wydawało mu się wiecznością, lecz zajęty leczeniem Matthias nie zwrócił uwagi na skradającego się Vitlisa. Nie dostrzegł też spadającego na jego głowę potężnego uderzenia smoczym ogonem.
Uderzenie trafiło w głowę kapłana, ale efekt... nie był zadowalający. Matthias pocierając uderzone miejsce stanął i rzekł.-Więc, nie bawimy się w maskaradę, tak? Dobrze. Ta z was, która odda mi czaszkę ujdzie z życiem. Druga zginie?
Po czym jego ciało zaczęło się wybrzuszać i pęcznieć. Zupełnie jakby skóra się na nim gotowała. Skulił się, jego strój i oparł, ale nieludzkie ciało z niego zaczęło się wynurzać.


Gąbczasty tułów zrobiony ze ściśniętej pleśni w którą wrośnięte były setki oczu. Z ciała stwora rozlewał się czarny śmierdzący śluz, podobnie jak z rogatej czaszki na końcu długiej wężowatej szyi, porośniętej w oczodołach kryształkami. Stwór poruszał się na kilku długich mackach porośniętych na końcu kolcami. Trudno było sobie wyobrazić świat z której mogła pochodzić tak paskudna abominacja.-Decydujcie się szybciej. Pierwsza żyje, druga ginie.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline