Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-04-2012, 18:25   #107
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Viltis zastygł na moment. Choć zaskoczony odpornością kapłana na cios, był gotowy go powtórzyć. Jednak metamorfoza była czymś, czego się nie spodziewał. Bezradnie obserwował przepoczwarzającego się przeciwnika. Dopiero słowa Matthiasa przerwały ten stan zawieszenia. Jest blisko... zbyt blisko Evelyn. Błysnęło mu w głowie i by odciągnąć uwagę potwora od swej pani ze wszystkich swoich sił zacisnął zęby na jednej z macek i szarpnął.
Evelyn zaś widząc jak kapłan się przeobraża nie zastanawiała się długo. Przymknęła na chwilę oczy i skupiając się wymruczała zaklęcie przywołując Viltisowi wsparcie w postaci pojawiających się jeden za drugim wilków. Trzy warczące wilki rzuciły się by rozszarpać stwora, którego już atakował smok.

Paladynka w osłupieniu przypatrywała się niespodziewanie rozgrywanymi przed nią wydarzeniami, aż otwierając lekko usta. Smok zaatakował niosącego pomoc Kapłana, ten nic sobie z tego nie robiąc zaczął nagle pęcznieć, aż w końcu pękł, przeobrażając się w dziwaczne monstrum. Wszystko to było naprawdę niespodziewane, może i nawet szokujące... w każdym zaś bądź razie było... nie na miejscu. Nie Kapłan, nie w świątyni. Z drugiej jednak strony, co w tym przeklętym mieście było jeszcze normalne?
Przyzywaczka nie tracąc czasu rzuciła na siebie niewidzialność. Następnie odsunęła się dalej i skupiła się na przyciągnięciu księgi, którą upuścił kapłan przeobrażając się w odrażającego stwora.
- Nikt tu nie będzie niczego wybierał! - Krzyknęła w końcu, odzyskując wyrwę i możliwość działania - Zginiesz marnie podła kreaturo! - Corella dobyła miecza, po czym zaczęła obchodzić to coś, starając się uzyskać przewagę w potyczce dzięki pojawieniu się wilków. Nie miała jednak zamiaru atakować od tyłu, co to to nie, do aż tak brudnych zagrywek się nie chciała posunąć.
Macki poruszyły się gwałtownie, podobnie jak ów stwór. Przesunął się błyskawicznie unikając paszcz wilków.-No chyba sobie żartujecie. Powinnyście brać tę walkę na poważnie.
Sam stwór poruszając się błyskawicznie, jak kupę śluzu z oczkami, zaatakował. Pokryta kolcami macka uderzyła w pysk Vitlisa, mocno go raniąc, kolejna rozszarpała brzuch wilkowi zabijając go na miejscu.
Mimo dziwacznego wyglądu, kapłan był śmiertelnie groźny.
Paladynka zaatakowała mieczem i chybiła. Ostrze przecięło powietrze tuż obok potwora, który błyskawicznie odsunął się od łuku jakie zakreślało jej ostrze w powietrzu.
- ”Może wygląda pokracznie, ale rusza się wyjątkowo szybko” - Przemknęło przez głowę Corelli, szykującej się do kolejnego ciosu, tym razem jednak, nim go wyprowadziła, po raz kolejny użyła jednego ze swych atutów, wyjątkowo skutecznych przeciw wszelkim siłom nieczystym...
Atak paladynki wreszcie dosięgnął stwora, szybkie pchnięcie sprawiło że z rany trysnęła smolista posoka.
Niemniej to nie zmartwiło stwora. Nie wyglądało na to by się przejął tą raną. Za to zaatakował. Jedna macka przebiła wilka, druga niemalże dosięgła Viltisa. Trzecia raniła ostatniego wilka, który upadł na ziemię wijąc się z bólu. Bowiem jego ciało zaczęła porastać jakaś pleśń.
W kierunku paladynki czaszka splunęła mazią, która trafiła w tułów Corelli, co więcej maź ożyła i próbowała ją opleść!

Wyglądało to źle, bardzo źle. Wszyscy razem zdawali się nie stanowić żadnego zagrożenia dla przeobrażonego kapłana i w zastraszającym tempie ponosili coraz większe straty. Vitlis dostrzegł jak Evelyn przejęła księgę i zrozumiał, że teraz to jest najważniejsze. Miał nadzieję, że jeśli udałoby mu się choć na chwilę zająć sobą potwora, to Evelyn i Corella miałyby szansę umknąć z artefaktami. Niestety ten strzęp nadziei i tak zbladł, gdy się okazało, że paladynka może zostać unieruchomiona przez próbującą ją opętać maź.
Evelyn schowała pospiesznie księgę, którą przyciągnęła i wyjęła zwój do którego dołączony był kamyk naładowany czarem szmaragdowego wybuchu. Ciskając nim z zaciśniętymi zębami czekała na efekt jego działania.
Wybuch szmaragdowego blasku który emanował z kryształu jednocześnie niszcząc go, objął zarówno pokraczną bestię, jak i śluz pożerający Corellę. I na oba stwory miał wpływ. Choć przyzywaczce z trudem udało się przełamać wrodzą odporność “kapłana” na magię.
Paladynka zaczęła nagle “tańcować” pokryta dziwnym śluzem, krzycząc z bólu, wywołanego oparzeniami, jakie jej zadawał. Nie widząc innej możliwości, zaczęła podskakiwać, a nawet trzaskać dłonią w draństwo na swoim torsie. Chociaż dobre to, iż miała na sobie koszulkę kolczą od Evelyn...
Oszołomiony czarem śluzowy potwór spłynął po paladynce w dół na podłogę, wypalając w niej ślad. Corella zauważyła, że takich śladów było w świątyni znacznie więcej. Niewątpliwie kapłan pokazał już kilka razy swe “prawdziwe oblicze”. Poparzenia nadal nieco bolały, ale najważniejsze że Corella była wolna.
Evelyn przekazała w myślach przesłanie Viltisowi: "Czas na nas. Zwiewamy stąd!" Po czym korzystając z tego że nadal jest niewidzialna podbiegła do paladynki. Chwyciła ją za rękę, niczym dzieci bawiące się w "babciu babciu, kogo widzicie?" (kiedy to jedno z nich stoi skamieniałe a reszta ucieka) i pociągnęła za sobą mówiąc równocześnie:
- Nic tu po nas... najwyższy czas by stąd wiać. - nie chciała bowiem by Corella sobie pomyślała, że ciągnie ją jakaś siła nieczysta przywołana przez zmutowanego kapłana.

Blada Corella wpatrywała się w pustkę, starając nieudolnie dostrzec niewidzialną Evelyn. Paladynka była całkiem nieźle pokaleczona, nie tylko z obecnej walki, ale i poprzedniej, a wszelkie moce lecznicze były już poza jej zasięgiem. Pożyczona od koleżanki koszulka kolcza była obecnie nadpalona kwasem, który poranił i tors panny Swordhand, przy każdym ruchu wywołując fale bólu...cierpiała. Cierpiały jej pewne kobiece atuty. Do tego jeszcze poparzona dłoń, a nawet i uda, wcześniej już poranione przez namolne, ożywione dłonie. Nie wspominając o fakcie, że i w tamtych miejscach również ucierpiał materiał jej ubioru.
- Chodźmy - Powiedziała, dając się prowadzić Evelyn...


Przyzywaczka zaś nie tracąc czasu pociągnęła dziewczynę do drzwi prowadzących do wyjścia ze świątyni. Pamiętała bowiem, że katakumby, które miały co prawda bliżej mogły okazać się dla nich zamkniętą pułapką bez wyjścia. Schody w górę, które wcześniej zwiedzał Viltis otwierały im drogę do łażących tam dziwacznych pająkowatych potworów, zapewne popleczników tego tu parszywego stwora, zaś tunel, którym uciekły ostatnio z Lilią tym razem był zablokowany przez Viltisa. Zresztą on również przecież był zamieszkany przez nie wiadomo jakie dziwolągi. Tak więc dziewczyna ciągnęła obolałą, poparzoną i... posłuszną paladynkę za sobą w stronę jedynego wyjścia jakie według niej nadawało się do ucieczki... wrót świątyni.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline