Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2012, 13:38   #156
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz obudził się rankiem. Czuł się obolały i zmęczony. Wydarzenia minionej nocy sprawiły, że młody żak ostudził swój zapał w poszukiwaniach skrzynki. Wiedział jednak, że ... a właściwie to nie wiedział niczego. Pytania bez odpowiedzi, nowe pytania które się pojawiały sprawiały że Zebedeusz nie za bardzo wiedział od której strony podejść temat.

Sprawa Alberta wydawała się być w miarę załatwiona, choć przeczuwał że jeśli łowca wyzdrowieje nie pójdzie już tak łatwo. Komplikacje, same komplikacje a jeszcze Bell.. Mała, słodka Bell. Zebedeusz liczył że przyjdzie go odwiedzić lecz tylko rozczarował się.


Zebedeusz postanowił udać się więc do swojego pokoju w karczmie by przebrać się. Nie chciał wyglądać jak żebrak, gdy przyjedzie elektorka. Czuł jednak się słabo lecz Bogowie mu sprzyjali. Dostrzegł Gretę, którą obdarzył jednym ze swoich cudownych uśmiechów. Poczekał aż podejdzie i rzekł:
- Pani, czy mógłbym prosić Cię o przysługę ?
- Oczywiście, lepiej się czujesz? Pomagają me lekarstwa? - zapytała zatroskana
Zebedeusz spojrzał kobiecie w oczy i rzekł:
- Tak, tylko chciałbym udać się do swojego pokoju w karczmie a nie mam pewności czy starczy mi sił - rzekł - wesprzesz mnie swoim ramieniem Pani ?
Wątłe ci one jest, ale zawsze pomocne - rzekła z uśiechem. - Chodźmy zatem.
Tak więc Zebedeusz powoli wstał co jakiś czas wspierając się na dziewczynie. Faktem było że nie potrzebował jej, ale miał plan. Tak więc szli początkowo w milczeniu, którą to przerwał żak:
- Widzę że dziś wszyscy jak w ukropie są.. Przyjazd elektorki to musi być nie lada wydarzenie, prawda?
- Wielkie. Aż serce do gardła teraz ze strachu podchodzi. Tyle wydarzeń złych w jeden wieczór i jedną noc, ile tu przez długi, długi czas nie było. Oby teraz było już spokojnie, a ten piękny dzień niezagrożony - westchnęła.
- Faktycznie. Powiedz mi Greto jak to się stało że taka piękna kobieta nie ma męża ? - zapytał wprost
- Najwidoczniej odpowiedni się jeszcze nie znalazł. A i potrzebować, żadnego nie potrzebowałam. Potrafię o siebie sama zadbać - uśmiechnęła się.
Zebedeusz z zaciekawieniem przyglądał się Grecie, próbując ją rozszyfrować. Wiedział że stąpa po cienkiej linii lecz musiał zaryzykować.
[i]- Wiesz rozumiem Cię. Nie łatwo poznać kogoś kto umiałby patrzeć na nas tak jak chcemy by na nas patrzono, doceniał nas tak jak chcemy by nas doceniano i umiał dostrzec w nas to coś.. to piękno wewnętrzne. Wiesz jak to jest Greto.. - nie do kończył licząc, że Greta sama do kończy za niego
Dziewczyna zamyśliła się wyraźnie i chwilę trwało nim się odezwała - Dokładnie, lepiej bym tego nie ujęła Zebedeuszu. A u Ciebie Zebedeuszu, gdzie Twoja pani?
Zebedeusz oczekiwał na to pytanie:
- Jeszcze nie spotkałem tej, której chciałbym oddać me serce, ciało i duszę. Kobietę, za którą poszedł bym w ogniem i wyobraź sobie że właśnie tego szukam.. a tak to tylko miłostki, nic nie znaczące się trafiają.
- A panna Arabella? - zapytała, a w jej głosie dało się wyryć nutkę zazdrości.
- Bell.. właściwie to poznałem ją nie dawno.. Za wcześnie by coś więcej powiedzieć, poza tym przyznam Ci się, że tak naprawdę to bym doszedł ale chciałem.. Cię poznać i porozmawiać w cztery oczy. - rzekł słodko, biorąc Gretę pod ramię
Zebedeusz postanowił udać się więc do swojego pokoju w karczmie by przebrać się. Nie chciał wyglądać jak żebrak, gdy przyjedzie elektorka. Czuł jednak się słabo lecz Bogowie mu sprzyjali. Dostrzegł Gretę, którą obdarzył jednym ze swoich cudownych uśmiechów. Poczekał aż podejdzie i rzekł:
- Pani, czy mógłbym prosić Cię o przysługę ?
- Oczywiście, lepiej się czujesz? Pomagają me lekarstwa? - zapytała zatroskana
Zebedeusz spojrzał kobiecie w oczy i rzekł:
- Tak, tylko chciałbym udać się do swojego pokoju w karczmie a nie mam pewności czy starczy mi sił - rzekł - wesprzesz mnie swoim ramieniem Pani ?
Wątłe ci one jest, ale zawsze pomocne - rzekła z uśiechem. - Chodźmy zatem.
Tak więc Zebedeusz powoli wstał co jakiś czas wspierając się na dziewczynie. Faktem było że nie potrzebował jej, ale miał plan. Tak więc szli początkowo w milczeniu, którą to przerwał żak:
- Widzę że dziś wszyscy jak w ukropie są.. Przyjazd elektorki to musi być nie lada wydarzenie, prawda?
- Wielkie. Aż serce do gardła teraz ze strachu podchodzi. Tyle wydarzeń złych w jeden wieczór i jedną noc, ile tu przez długi, długi czas nie było. Oby teraz było już spokojnie, a ten piękny dzień niezagrożony - westchnęła.
- Faktycznie. Powiedz mi Greto jak to się stało że taka piękna kobieta nie ma męża ? - zapytał wprost
- Najwidoczniej odpowiedni się jeszcze nie znalazł. A i potrzebować, żadnego nie potrzebowałam. Potrafię o siebie sama zadbać - uśmiechnęła się.
Zebedeusz z zaciekawieniem przyglądał się Grecie, próbując ją rozszyfrować. Wiedział że stąpa po cienkiej linii lecz musiał zaryzykować.
- Wiesz rozumiem Cię. Nie łatwo poznać kogoś kto umiałby patrzeć na nas tak jak chcemy by na nas patrzono, doceniał nas tak jak chcemy by nas doceniano i umiał dostrzec w nas to coś.. to piękno wewnętrzne. Wiesz jak to jest Greto.. - nie do kończył licząc, że Greta sama do kończy za niego
Dziewczyna zamyśliła się wyraźnie i chwilę trwało nim się odezwała - Dokładnie, lepiej bym tego nie ujęła Zebedeuszu. A u Ciebie Zebedeuszu, gdzie Twoja pani?

Zebedeusz oczekiwał na to pytanie:
- Jeszcze nie spotkałem tej, której chciałbym oddać me serce, ciało i duszę. Kobietę, za którą poszedł bym w ogniem i wyobraź sobie że właśnie tego szukam.. a tak to tylko miłostki, nic nie znaczące się trafiają.

- A panna Arabella? - zapytała, a w jej głosie dało się wyryć nutkę zazdrości.
- Bell.. właściwie to poznałem ją nie dawno.. Za wcześnie by coś więcej powiedzieć, poza tym przyznam Ci się, że tak naprawdę to bym doszedł ale chciałem.. Cię poznać i porozmawiać w cztery oczy. - rzekł słodko, biorąc Gretę pod ramię
- Nie wyglądaliście na świeżo poznanych... - ton pozostawał zazdrosny - chyba, że tak szybko znajomości nowe zawierasz. Miło mi z zainteresowania Twojego. Pochlebiasz mi, ale nie traktuj mnie proszę, jak samotną pannę ze wsi, szczęśliwą ze spotkania nowego mężczyzny.

Zebedeusz podrapał się po głowie i rzekł:
- Widzisz..pozory mogą mylić. Arabellę poznalem bardzo nie dawno Greto, choć nie sądzę by traktowała mnie inaczej niż jak przyszywanego brata - uśmiechnął się
- Nawet nie pomyślałem o Tobie w ten sposób. Powiedz mi całe życie tutaj spędziłaś ?
- Większość - poza naukami medycznymi - Teraz osiedliłam się tu i jako jedyny cyrulik w okolicy nie narzekam ni na zajęcie, ni na życie.

Szli tak powoli rozmawiając aż w końcu dotarli do karczmy. Zebedeusz wszedł do środka wraz z kobietą i zapytał:
- Wejdziesz może czy nie możesz zostać ?
- Zebeduszu, wiele przygotowań przede mną. A i zmęczona niezmiernie jestem. Gdy się uspokoi na pewno! Może nawet jutro, jak się wyśpimy wszyscy porządnie.

- Rozumiem. Szkoda.. bo zapewne dziś wieczorem stąd wyjadę ale nie kłopocz się Pani. Nie możesz zostać, wiadomo.. praca, obowiązki. Ja niestety muszę się doprowadzić do porządku. Dziękuje za troskę .. - Zebedeusz wziął jej dłoń i pocałował ją po czym pocałował ją także w policzek
Po tym skierował się ku swojemu pokojowi. Powoli. Spokojnie.

- Wracaj do zdrowia Zebedeuszu i uważaj na siebie. A może też jeszcze zmienisz zdanie i zostaniesz dłużej... - odpowiedziała zarumieniona.

Zebedeusz nie tracił czasu; wziął kąpiel i przebrał się w czyste ciuchy. Wyruszył więc na plac wędrując sobie bocznymi uliczkami, zaułkami. Liczył, że trafi na coś.. na coś co mogło by go zainteresować. Niestety nic się takiego nie stało więc wrócił do karczmy. Chciał mieć na oku karczmarza..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 16-04-2012 o 13:58.
valtharys jest offline