Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-04-2012, 19:17   #151
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Ból, szok, zamieszanie i potężne ciosy obudziły Knuta. Żołnierz, choć ranny i otumaniony snem, reagował błyskawicznie. W ciasnym pomieszczeniu pochwycił pierwszą rzecz, jaką miał pod ręką - nie ważne: stołek, świecznik, czy tasak. I walił. Na oślep. Szybko, mocno. Wiedział, że nawet jeśli demon jest niezniszczalny, to szaleńcze razy powstrzymają go przed kolejnymi ciosami. Ataki przynosiły takie same skutki, jak te wieczora wcześniej. Demon rozpływał się przy każdym z nich. Bestia jednak nie miała czasu, by skutecznie skontrować i zaatakować swymi pazurami. Knut szedł ostro do przodu. Natarciem chciał wypchnąć demona przez drzwi - przeleciał przez niego na wylot i sam wypadł na korytarz. Do pokoju wpadło światło z lamp umieszczonych na korytarzu. Demon nie podążył za strilandczykiem. Zniknął.

- Felczera! - wydarł się Szłomnik, odrzucając broń i patrząc na poharatany brzuch.

Swym wrzaskiem zbudził wszystkich śpiących w karczmie. O kogoś, kto fachowo mógłby go tu zszyć było trudno.

- Do Gerdy, eee... Grety - powiedział - Albo po Berta z więzienia, on umie rany szyć.

Felczer wkrótce się znalazł. Pozostało zawierzyć mu swój los.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 12-04-2012, 10:35   #152
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Ponowny atak demonów, choć za pewne nie wypełniły swojego zadania, nie nastąpił. Poza Detlefem i Arabellą, resztą spędziła dużą cześć pozostałej nocy na medycznej opiece. Knut, o własnych siłach dotarł do Grety. Zebedeusz, gdy tylko demon zniknął, z trudem wyczołgał się z pokoju, gdzie został odnaleziony i również zaprowadzony do miejscowej cyruliczki. Albert musiał sam się zająć sobą, a raczej ciężej rannym Erykiem. Było mu ciężko to zrobić, nie miał ani narzędzi, ani medykamentów. Jednak koniec, końców z samego rana Eryk jeszcze dychał, ciężko, ale dychał.

Knut z Zebedeuszem spędzili resztę nocy w łóżkach niedaleko łowcy. Tamten był przytomny, maści i mikstury Grety przynosiły efekty. Tak samo jak w przypadku nowych rannych. Zebedeusz przedstawił Ludwigowi co zaszło, Knut tylko dopowiadał, że to te same ‘dziady’ co dzień wcześniej próbowali unicestwić. Zaniepokojony Łowca nie miał pojęcia skąd się one wzięły w Heisenburgu, wcześniej nie było tu żadnego problemu z przybyszami z domeny Chaosu. Przypuszczał, że intensywność ich występowania nasiliła się ze względu na przyjazd elektorki. A nocny atak, akurat na nich, musiał świadczyć iż nadepnęli komuś na odcisk. Wypytał ich dokładnie o wydarzenia, odkąd przybyli, jednak nie znalazł żadnego rozwiązania. Wiedział jednak, że mimo iż jest ciężko ranny, musi rano wstać i również zabezpieczać przyjazd Elektorki.

***

Od samego świtu wioska na nowo ożyła. Wszyscy się krzątali, jakby zapominając o wydarzeniach wcześniejszego dnia. Ważniejsze były teraz dla nich przygotowania do najważniejszego, od bardzo, bardzo dawna, dnia. Wioska nabierała kolorów, powoli była cała ozdabiana w lampiony i kwiaty. Niektórzy po cichu podśpiewywali. Tylko bohaterowie i Łowca mieli morowe miny.

Knut z rana zjawił się w strażnicy. Czuł się dużo lepiej, po opatrzeniu przez Gretę, ból był niewielki. Za zadanie dostał zrobienie dokładnego obchodu i takowy wykonał. Nie było nic podejrzanego. Poza tłumem zebranym w mieście i gwarem związanym z przygotowywaniami, nic nadzwyczajnego. Poza murami również cisza i spokój. Gdy wrócił widział wtaczane na rynek wielkie beczki z winem. Miały tam stać w trakcie święta, by wszyscy mieli do nich spokojny dostęp i mogli radować się z przyjazdu ważnego gościa.

Gdy wrócił do strażnicy, kapitan był już przywdziany w galowy mundur. Tak jak i jego najbliżsi pomocnicy. Dwóch z nich trzymało zdobioną skrzynię, dodatkowo wyścieloną bogatym materiałem. W środku znajdowały się równie bogate butelki z miejscowym trunkiem najlepszej jakości. W strażnicy, jak i na zewnątrz wszyscy byli podnieceni zbliżającą się wielkimi krokami wizytą.

Było już popołudnie, praktycznie wszystko już było gotowe, wszyscy zbierali się na ryneczku. Burmistrz już czekał, a zaraz do niego miała dojść straż z prezentem. Wszyscy wyczekiwali na przyjazd. Gdzieś też krzątał się Łowca z pomocnikami, wypatrując zagrożenia.

***

W strażnicy, z więźniami, został jeden strażnik. Albert zauważył, że stan Eryka się pogorszył. Dostał dreszczy i bardzo wysokiej gorączki.
 
AJT jest offline  
Stary 12-04-2012, 19:48   #153
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Szłomnik krążył po wiosce, rozglądając się bacznie. Czuł się źle. Świeża rana doskwierała. Świadomość, że w śledztwie nie posunęli się daleko i prawdopodobni zamachowcy wciąż mają przewagę deprymowała. A nade wszystko wnerwiał go nowy, wissenlandzki mundur. Rajtki piły w dupę, ozdóbki jak u cyrkowca, do tego kolor biało-szary - Knut miał wrażenie, że jak gdzieś przysiądzie, to się zaraz uświni. Zatęsknił do swej prostej, zielonej kurtki stirlandzkiego piechura - może biednej, ale jak praktycznej.

Lustrował okolicę za czymś... za kimś podejrzanym. Czyli właściwie za czym? Zamaskowanym jegomościem w czarnym kapturze, skradającym się na palcach ze sztyletem w ręku? Tak z pewnością nie wyglądał zamachowiec. Jak mógł wyglądać? Zachowywać się nerwowo, niecodziennie? Tylko wszyscy zaraz się tu popiją i będą zachowywali niecodziennie. A może powinien wypatrywać kogoś nienaturalnie skupionego, spokojnego, nie biorącego udziału w zabawie?

Wtedy Knut zauważył przygotowane dla elektorki wino. Coś mu się przypomniało. Cholera, że też Berta tu nie było, on by się w tym połapał. Co robić? Odszukał w tłumie Detlefa i zagaił:

- Ej, co mówił ten nizioł, co wziął i umarł? Że elektorka, wino i latarnia, nie? Może ktoś chce elektorkę otruć... albo, że zamach będzie w latarni. Rozumisz coś z tego?

Żołnierz rwał się do działania. Nie wiedział, jak działać, ale bardzo nie w smak mu była bezradność.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
Stary 12-04-2012, 20:40   #154
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Zanim Albert zasnął myślał długo. Nad tym co zrobił. Przecież podał się za kogoś kim nie jest. W dodatku tym kimś miał być sługa Sigmara. Czy aby Patron Imperium nie gniewa się za to? Pewnie nie ochronił go przed demonem właśnie przez to. Ten ból to kara. Musiał przeprosić Sigmara za swoją zuchwałość. Po prostu musiał.

Albert wstał z zimnych kamieni celi. Na czymś co przypominało posłanie z siana posadził Eryka. Było mu zimno. Nie wyspał się. W dodatku kilkukrotnie budził się w nocy zlany potem. Tak jakby sam Morr podnosił jego głowę ostrzegając przed następnym pojawieniem się demonów. Na szczęście nic takiego się nie działo.

Trzeba było go zanieść do lekarza, albo w jakiś sposób pozwolić Albertowi opatrzyć współwięźnia. Nie wiedział jak to zrobić bez jakichkolwiek leków czy czystych opatrunków. Chodził przez chwilę po celi, nie wiedział co począć. Jest już ranek, może strażnik się zmienił.

- Hej tam! Mości strażniku! Pilnie trzeba tu doktora! On jest chory! Ledwo dycha, te tortury wczoraj go wykończyły! On umrze do jutra bez lekarza! Profesora! No cyrulika choćby! - zawołał. Nie mógł pozwolić, aby umarł. Po prostu ten człowiek nic nie zawinił. Po prostu był w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 16-04-2012, 09:57   #155
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
A jednak okazało się, że gospoda nie jest cicha i spokojna. Ładnych parę godzin trwało doprowadzenie wszystkiego do porządku. A spróbuj tu na dodatek wytłumaczyć karczmarzowi, skąd się wzięły rany, które omal nie doprowadziły do śmierci tak Zebedeusza, jak i Knuta. Jeden i drugi miał szczęście, że wśród mieszkańców wioski był ktoś taki, jak Greta. Z drugiej strony... Logicznie biorąc to właśnie ona powinna stać na czele miejscowych kultystów. Zawsze na miejscu, zawsze pomocna, idealna maska dla kogoś, kto prowadzi interesy niemile widziane przez prawo.
Skrzywił się, skojarzywszy słowo ‘maska’ z nieświętej pamięci Melissandrą, a potem położył się, chcąc złapać choćby kilka chwil snu.

Rano wybrał się ponownie do Grety. Ciekaw był, jak się czuje łowca i czy będzie w stanie dopilnować wszystkiego, co trzeba. A dokładniej - czy jest w stanie wykryć kultystów, którzy (według Detlefa przynajmniej) szykują się z swą akcją akurat na przyjazd Jej Wysokości Elektorki.
Łowca (zdaniem Detlefa) nie nadawał się do walki z demonami, czy nawet do uniżonego witania takiej persony jak Elektorka, ale ambicja nie pozwoliła mu pozostać w łóżku. A może poczucie obowiązku? W każdym razie Kreibich zwlókł się z łoża boleści. Chociaż widać było, że sił mu brak, wraz ze swymi ludźmi pilnował porządku w wiosce.
Sugerując się podpowiedziami Detlefa sprawdził, czy stojące na rynku beczki zawierają wino (a nie na przykład jakąś truciznę czy coś wybuchowego). Posunął się nawet dalej - nakłonił (ponownie za namową Detlefa) latarnika, by ten zapalił pochodnię mającą odpędzać nieumarłych. To (taką nadzieję miał Detlef) powinno wystarczyć, by przepłoszyć trzy demony, które ostatnio grasowały po wiosce i w które wreszcie raczył uwierzyć Kreibich.
A potem pozostało dość czasu by w ramach przygotowań doprowadzić strój do idealnego stanu. W końcu nie wypadało witać elektorki w zakurzonych butach.
 
Kerm jest offline  
Stary 16-04-2012, 13:38   #156
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz obudził się rankiem. Czuł się obolały i zmęczony. Wydarzenia minionej nocy sprawiły, że młody żak ostudził swój zapał w poszukiwaniach skrzynki. Wiedział jednak, że ... a właściwie to nie wiedział niczego. Pytania bez odpowiedzi, nowe pytania które się pojawiały sprawiały że Zebedeusz nie za bardzo wiedział od której strony podejść temat.

Sprawa Alberta wydawała się być w miarę załatwiona, choć przeczuwał że jeśli łowca wyzdrowieje nie pójdzie już tak łatwo. Komplikacje, same komplikacje a jeszcze Bell.. Mała, słodka Bell. Zebedeusz liczył że przyjdzie go odwiedzić lecz tylko rozczarował się.


Zebedeusz postanowił udać się więc do swojego pokoju w karczmie by przebrać się. Nie chciał wyglądać jak żebrak, gdy przyjedzie elektorka. Czuł jednak się słabo lecz Bogowie mu sprzyjali. Dostrzegł Gretę, którą obdarzył jednym ze swoich cudownych uśmiechów. Poczekał aż podejdzie i rzekł:
- Pani, czy mógłbym prosić Cię o przysługę ?
- Oczywiście, lepiej się czujesz? Pomagają me lekarstwa? - zapytała zatroskana
Zebedeusz spojrzał kobiecie w oczy i rzekł:
- Tak, tylko chciałbym udać się do swojego pokoju w karczmie a nie mam pewności czy starczy mi sił - rzekł - wesprzesz mnie swoim ramieniem Pani ?
Wątłe ci one jest, ale zawsze pomocne - rzekła z uśiechem. - Chodźmy zatem.
Tak więc Zebedeusz powoli wstał co jakiś czas wspierając się na dziewczynie. Faktem było że nie potrzebował jej, ale miał plan. Tak więc szli początkowo w milczeniu, którą to przerwał żak:
- Widzę że dziś wszyscy jak w ukropie są.. Przyjazd elektorki to musi być nie lada wydarzenie, prawda?
- Wielkie. Aż serce do gardła teraz ze strachu podchodzi. Tyle wydarzeń złych w jeden wieczór i jedną noc, ile tu przez długi, długi czas nie było. Oby teraz było już spokojnie, a ten piękny dzień niezagrożony - westchnęła.
- Faktycznie. Powiedz mi Greto jak to się stało że taka piękna kobieta nie ma męża ? - zapytał wprost
- Najwidoczniej odpowiedni się jeszcze nie znalazł. A i potrzebować, żadnego nie potrzebowałam. Potrafię o siebie sama zadbać - uśmiechnęła się.
Zebedeusz z zaciekawieniem przyglądał się Grecie, próbując ją rozszyfrować. Wiedział że stąpa po cienkiej linii lecz musiał zaryzykować.
[i]- Wiesz rozumiem Cię. Nie łatwo poznać kogoś kto umiałby patrzeć na nas tak jak chcemy by na nas patrzono, doceniał nas tak jak chcemy by nas doceniano i umiał dostrzec w nas to coś.. to piękno wewnętrzne. Wiesz jak to jest Greto.. - nie do kończył licząc, że Greta sama do kończy za niego
Dziewczyna zamyśliła się wyraźnie i chwilę trwało nim się odezwała - Dokładnie, lepiej bym tego nie ujęła Zebedeuszu. A u Ciebie Zebedeuszu, gdzie Twoja pani?
Zebedeusz oczekiwał na to pytanie:
- Jeszcze nie spotkałem tej, której chciałbym oddać me serce, ciało i duszę. Kobietę, za którą poszedł bym w ogniem i wyobraź sobie że właśnie tego szukam.. a tak to tylko miłostki, nic nie znaczące się trafiają.
- A panna Arabella? - zapytała, a w jej głosie dało się wyryć nutkę zazdrości.
- Bell.. właściwie to poznałem ją nie dawno.. Za wcześnie by coś więcej powiedzieć, poza tym przyznam Ci się, że tak naprawdę to bym doszedł ale chciałem.. Cię poznać i porozmawiać w cztery oczy. - rzekł słodko, biorąc Gretę pod ramię
Zebedeusz postanowił udać się więc do swojego pokoju w karczmie by przebrać się. Nie chciał wyglądać jak żebrak, gdy przyjedzie elektorka. Czuł jednak się słabo lecz Bogowie mu sprzyjali. Dostrzegł Gretę, którą obdarzył jednym ze swoich cudownych uśmiechów. Poczekał aż podejdzie i rzekł:
- Pani, czy mógłbym prosić Cię o przysługę ?
- Oczywiście, lepiej się czujesz? Pomagają me lekarstwa? - zapytała zatroskana
Zebedeusz spojrzał kobiecie w oczy i rzekł:
- Tak, tylko chciałbym udać się do swojego pokoju w karczmie a nie mam pewności czy starczy mi sił - rzekł - wesprzesz mnie swoim ramieniem Pani ?
Wątłe ci one jest, ale zawsze pomocne - rzekła z uśiechem. - Chodźmy zatem.
Tak więc Zebedeusz powoli wstał co jakiś czas wspierając się na dziewczynie. Faktem było że nie potrzebował jej, ale miał plan. Tak więc szli początkowo w milczeniu, którą to przerwał żak:
- Widzę że dziś wszyscy jak w ukropie są.. Przyjazd elektorki to musi być nie lada wydarzenie, prawda?
- Wielkie. Aż serce do gardła teraz ze strachu podchodzi. Tyle wydarzeń złych w jeden wieczór i jedną noc, ile tu przez długi, długi czas nie było. Oby teraz było już spokojnie, a ten piękny dzień niezagrożony - westchnęła.
- Faktycznie. Powiedz mi Greto jak to się stało że taka piękna kobieta nie ma męża ? - zapytał wprost
- Najwidoczniej odpowiedni się jeszcze nie znalazł. A i potrzebować, żadnego nie potrzebowałam. Potrafię o siebie sama zadbać - uśmiechnęła się.
Zebedeusz z zaciekawieniem przyglądał się Grecie, próbując ją rozszyfrować. Wiedział że stąpa po cienkiej linii lecz musiał zaryzykować.
- Wiesz rozumiem Cię. Nie łatwo poznać kogoś kto umiałby patrzeć na nas tak jak chcemy by na nas patrzono, doceniał nas tak jak chcemy by nas doceniano i umiał dostrzec w nas to coś.. to piękno wewnętrzne. Wiesz jak to jest Greto.. - nie do kończył licząc, że Greta sama do kończy za niego
Dziewczyna zamyśliła się wyraźnie i chwilę trwało nim się odezwała - Dokładnie, lepiej bym tego nie ujęła Zebedeuszu. A u Ciebie Zebedeuszu, gdzie Twoja pani?

Zebedeusz oczekiwał na to pytanie:
- Jeszcze nie spotkałem tej, której chciałbym oddać me serce, ciało i duszę. Kobietę, za którą poszedł bym w ogniem i wyobraź sobie że właśnie tego szukam.. a tak to tylko miłostki, nic nie znaczące się trafiają.

- A panna Arabella? - zapytała, a w jej głosie dało się wyryć nutkę zazdrości.
- Bell.. właściwie to poznałem ją nie dawno.. Za wcześnie by coś więcej powiedzieć, poza tym przyznam Ci się, że tak naprawdę to bym doszedł ale chciałem.. Cię poznać i porozmawiać w cztery oczy. - rzekł słodko, biorąc Gretę pod ramię
- Nie wyglądaliście na świeżo poznanych... - ton pozostawał zazdrosny - chyba, że tak szybko znajomości nowe zawierasz. Miło mi z zainteresowania Twojego. Pochlebiasz mi, ale nie traktuj mnie proszę, jak samotną pannę ze wsi, szczęśliwą ze spotkania nowego mężczyzny.

Zebedeusz podrapał się po głowie i rzekł:
- Widzisz..pozory mogą mylić. Arabellę poznalem bardzo nie dawno Greto, choć nie sądzę by traktowała mnie inaczej niż jak przyszywanego brata - uśmiechnął się
- Nawet nie pomyślałem o Tobie w ten sposób. Powiedz mi całe życie tutaj spędziłaś ?
- Większość - poza naukami medycznymi - Teraz osiedliłam się tu i jako jedyny cyrulik w okolicy nie narzekam ni na zajęcie, ni na życie.

Szli tak powoli rozmawiając aż w końcu dotarli do karczmy. Zebedeusz wszedł do środka wraz z kobietą i zapytał:
- Wejdziesz może czy nie możesz zostać ?
- Zebeduszu, wiele przygotowań przede mną. A i zmęczona niezmiernie jestem. Gdy się uspokoi na pewno! Może nawet jutro, jak się wyśpimy wszyscy porządnie.

- Rozumiem. Szkoda.. bo zapewne dziś wieczorem stąd wyjadę ale nie kłopocz się Pani. Nie możesz zostać, wiadomo.. praca, obowiązki. Ja niestety muszę się doprowadzić do porządku. Dziękuje za troskę .. - Zebedeusz wziął jej dłoń i pocałował ją po czym pocałował ją także w policzek
Po tym skierował się ku swojemu pokojowi. Powoli. Spokojnie.

- Wracaj do zdrowia Zebedeuszu i uważaj na siebie. A może też jeszcze zmienisz zdanie i zostaniesz dłużej... - odpowiedziała zarumieniona.

Zebedeusz nie tracił czasu; wziął kąpiel i przebrał się w czyste ciuchy. Wyruszył więc na plac wędrując sobie bocznymi uliczkami, zaułkami. Liczył, że trafi na coś.. na coś co mogło by go zainteresować. Niestety nic się takiego nie stało więc wrócił do karczmy. Chciał mieć na oku karczmarza..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 16-04-2012 o 13:58.
valtharys jest offline  
Stary 17-04-2012, 10:40   #157
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Albert ***

Tym razem strażnik usłuchał wezwania Alberta. Był to inny chłopak, niż ten strzegący go w nocy. Podbiegł do celi i zauważywszy z dalsza, że Eryk rzeczywiście mocno dycha i jest zalany potem, począł nerwowo otwierać zamek. Po chwili był już w środku. Nie wyglądał na roztargnionego i z pewnością też tak się nie zachowywał. Był sam, a wkroczył do celi, w której było już dwóch więźniów…


*** Elektorka ***

W końcu całe wioska była już gotowa na przyjazd znamienitego gościa. Z minuty na minutę na rynku było coraz więcej ludzi. Wszyscy ubrani w najprzedniejsze ciuchy. Wystroili się też i bohaterowie, najlepiej jak mogli, tylko Knut był niezadowolony ze swojego nowego wdzianka. No i Albert, jednak ten okazji, by przebrać się nie miał. Wszyscy byli już w centrum, niziołek Thomas, Greta, Robert inni. Brakowało krasnoluda Nargonda, ale ten pilnował swojej wieży, na której zapłonął płomień. Jeśli tylko opowieść, o której słyszeli i w którą wierzyli była prawdziwa, to mogli być spokojni o obecność, a właściwie nieobecność cienistych demonów.

Nastała też i wyczekiwana chwila. Elektorka przybyła pod wieczór. Wszyscy świętowali, dodatkowego nastroju dodawało świecące z oddali światło z wieży. Wszyscy rozkoszowali się miejscowym winem, popijając je z beczek. Księżna, w obstawie swojej straży, wjechała jedną z bram, zatrzymując się na głównym placu. Tu nastąpiło wręczenie darów przez burmistrza w obstawie Heisenburskiej straży. Księżna podziękowała za piękną skrzynię i z pewnością smakowite wina. Pobyt w wiosce był jednak niezmiernie krótki, zbyt krótki jak dla miejscowej ludności. Ale cóż mieli zrobić, elektorka plan wizyty swój miała. Po chwili wyjechała drugą bramą i ruszyła w kierunku wieży, za nią podążyła dodatkowa obstawa w postaci straży Heisenburskiej, oraz tłum.

Gdy dotarli pod wieżę, elektorka wysiadła, wyjmując wcześniej jedno z win znajdujących się w skrzyni. Została przywitana przez Nargonda i zaprowadzona na szczyt, z którego miała obejrzeć swoje włości. Z tego miejsca miała też wznieść toast, do otaczającego ją miejscowego ludu.

Było spokojnie, bez żadnych niespodziewanych wydarzeń, wszystko odbywało się tak, jak było zaplanowane. Nie było demonów, nie było i zamachowców.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 19-04-2012 o 17:06.
AJT jest offline  
Stary 21-04-2012, 12:56   #158
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Co jeszcze mogli wymyślić kultyści, tego sobie Konrad z kolei nie potrafił wyobrazić. Jeśli w winie jest trucizna i elektorka ją wypije, to Detlef niewiele mógł na to poradzić. Miał co prawda w zanadrzu dwie otrzymane od Grety odtrutki, ale jego wiara w ich skuteczność była znikoma. W dodatku nie sądził, by zamachowcy posłużyli się czymś prymitywnym. Detlef użyłby Sercoboju na przykład. Czemu tamci mieliby być mnie rozsądni?
Pozostawały jeszcze demony i osobisty można by rzec atak. Gdyby nagle się pojawiły demony, to zapewne Kreibich, wspomagany siłą pochodni, jakoś da sobie radę. Detlef nie musiałby, zapewne, nawet kiwnąć palcem, co byłoby nader korzystne, biorąc pod uwagę nieprzyjemny fakt, że żadnego z nich nie udało się nawet zranić zwykłą bronią.
Prawdę mówiąc wykazanie się przed obliczem elektorki stanowiłoby niezły krok po szczeblach drabiny kariery. W górę oczywiście.
Detlef nie miałby nic przeciwko odrobinie sławy, ale gdyby do wyjazdu księżnej nic się nie stało, też by to przeżył.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-04-2012, 13:11   #159
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Elektorka ruszyła, za Nargondem i burmistrzem, na wieżę. Za nią podążyła dwójka gwardzistów. Tłum wiwatował, bawił się, świętował. Nic się poza tym nadzwyczajnego nie działo.

No może poza jedną sytuacją, Zebedeusz, który odszedł nieco od gapiów i oparł się o jedno z drzew. Nagle zasłabł i wpadł w konwulsje. Jego umysł w jednym momencie nawiedziło tysiące myśli i wizji. Zemdlał. Gdy odzyskał przytomność, Księżna była już na szczycie wieży. Żak powstał, najwyraźniej w szoku, wypowiedział kilka niezrozumiałych słów, po czym cała sytuacja się powtórzyła. Padł bezsilnie na ziemię. Arabella obserwowała całe to zajście i w tym momencie skupiła większość swej uwagi na młodym żaku, próbując mu pomóc. Pozostałych członków drużyny, również mogło to zaniepokoić. Najwidoczniej młody żak, ciężko przeżywał ostatnie wydarzenia. Śmierć Melissandry, atak demonów, niemożność poradzenia sobie z zadaniem. Wyglądało, jakby wszystko zaczęło się nagle uzewnętrzniać.

W międzyczasie Elektorka przelała już wino do zdobionego kielicha. Podniosła go w górę, po czym wzniosła toast. Parę minut trwało, jak obserwowała swoje włości. Były one okryte już wieczornym mrokiem, ale wciąż możliwe do podziwiania. Nie trwało to jednak długo i po momencie zbierała się już w drogę powrotną znikając przed tłumem ze szczytu wieży.

Po bardzo krótkiej chwili przez dolne drzwi wybiegło dwóch strażników z okrzykami
- Z drogi! Rozejść się! Ruszać się! – krzyczeli, a na rękach trzymali omdlałą Elektorkę.
- Medyka, prędko do wozu! – zawołali.
Tłum wpadł w niemałe poruszenie i panikę, nikt nie miał pojęcia co się stało. Gwardzistów i strażników było zdecydowanie zbyt mało, by nad wszystkimi zapanować.
 
AJT jest offline  
Stary 21-04-2012, 18:11   #160
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Co robić? Co robić? O żesz, wiejski głupcze, chciało ci się bawić w intrygi, no to masz intrygę. A skoro ochrona elektorki się nie udała, należało przynajmniej zabezpieczyć skrzynię... i własną opinię.

- Chodźta za mną - Knut machnął ręką na drużynę.

I pobiegł wprost do wozu hrabiny.

- To wino zatrute! Mus, że zatrute! Wszystko trzeba zarekwirować i przebadać.

Tak krzycząc, dorwał się do skrzyni z winem i zaczął ją opróżniać. Gdy już w jego dłoniach znalazły się wszystkie butelki, ciepnął skrzynkę gdzieś w błoto - tak, by towarzysze mogli ją w chaosie zabrać. Sam zaś zamierzał spędzić resztę nocy na pilnowaniu zatrutego wina, wykonywaniu poleceń kapitana i byciu bardzo przydatnym dla sprawy heisenburskiej.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.
JanPolak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172