Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2012, 14:33   #213
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Immaterium
mezosfera rzutu na rzeczywistość, Nowy Korynt

Zdradzieckie Ścierwo

[Muzyka]

Udręczona rzeczywistość w systemie Albitern rozerwana została raz jeszcze.

Z chaosu i destrukcji opadającego behemota wniknęli do pozbawionej półdźwięcznego rumoru i oślepiającej jasności sfery, w której natychmiast z miejsce gorejących podmuchów z dołu na wskroś przenikały ich smutek, żal, radość, spełnienie, żądza i tysiące innych doznań i uczuć, w sposób w jaki wiatr przewiewa śmiertelnych powodując drżenie, pozostając...

Nie było jednak pustki - to pływy zewnętrzne. Natychmiast wystawieni zostali na mutatywne i niszczycielskie - dla śmiertelnej duszy - promieniowanie, efekt uboczny... rozkładu. Zarazy.
Plagi. Magos Straży Śmierci znał ją, tę plagę... Mogła oznaczać tylko...
...byli tu?

Rój owadów nieistnienia wydawał się groteskowymi karykaturami, gdy w locie muchy mnożyły się niczym bakterie, o dziwacznych kształtach, przegniwszy i powstając z rozpuszczonych resztek jak feniksy z ognia, w parodii i karykaturze. Ich wielofasetkowe oczy pękały jak ropienie, przesycone energią Osnowy. Działały jak choroba posilająca się silnym i słabym nosicielem.
Silnym w ciele, słabym w odporności. Najlepszym z możliwych - pogodzonym z losem, cieszącym się nim.

Osnowa promieniowała czcią dla Ojca Wszystkiej Śmierci.

Ja rozciągnięty na całą planetę całun, widoczny z zewnątrz, jak rozgrzany do białości metal, który samoistnie rzuca światło. A pod spodem sam jeden Strateg wyczuwał gotowość. Intrygę.
Kłamstwa i wiernych i potęgę bytów, obserwujących ich poruszenie, jak gwałtowne wskoczenie do ciemnej wody. Znał ten nieprzenikniony wzrok z daleka, mógł oznaczać tylko...
...byli tu?

Weszli w Osnowę jak w płaski obraz, chwilowo skonfundowani z powodu nowego bogactwa barw, z braku lepszego określenia. Byli w rzeczywistości o tyle pełniejszej, głębszej. A jednak wydała im się płaska, na tak silny natrafili pływ.

Pływ w Osnowie. Oślepiający błysk ciemności zmieniającej odcienie, zabarwionej czerwienią, pochłaniającej światło widocznego w dali Astronomicanu. Pulsująca ciemność również była daleko, ale ale rozszerzając się i kurcząc, z każdą chwilą mikroskopijnie większa, a teraz widziana wielkości nieodległej planety, wydawała się przemieszczać w ich stronę - by pochłonąć system Albitern. Wszystko po drodze. Wszystko za nim.

Zrozumienie napłynęło, gdy ciemność zniknęła i się pojawiła, jak po mrugnięciu. To było Oko Grozy.

Z synestezyjnej obserwacji, gdyż ciemności doznawali jak gdyby wdychać opary cielesnego przedmiotu o cierpkim posmaku, wyrwało ich zatrzęsienie poza granicami rojowiska much. Parli przed siebie, ale przed nimi Osnowa była coraz... gęstsza. Nie zwyczajowo, bardziej lepka, a właśnie gęsta. Febris i Strateg nadnaturalnym przeczuciem półśmiertelnych istot zdawali sobie sprawę z wielokolorowych plam światła przemieszczających się równolegle do fali przypominającej płyny ustrojowe, a stanowiącej esencje wszelkich sług Nurgle'a. Nienawistne oczy były w nich wpatrzone - we wszystkich.
Zasłona działała sprawnie, ale za sobą w tunelu rzeczywistości siłą woli rozepchniętym w Osnowie i utrzymanym barierą woli, łowcy spoza czasu postrzegali ścieżkę śmiertelników.

Pokonali już połowę głębokości dzielącej ich od planety, bardziej niż idąc czy płynąc materializując się w kolejnym odcinku podróży w którym ich umysły odnalazły wolny punkt, niepchnięty pływami Osnowy które zniweczyłyby ich wysiłki ustanowienia przyczółku, wokół którego utworzyliby kolejną sferę rzeczywistości, a następnie w której stworzyliby się, zapadając równocześnie w poprzednim. Tak postrzegała to ich percepcja, choć wiedzieli, że ciała po prostu prą przed siebie, trzymane w tunelu rzeczywistości, na którym ze wszystkich stron nacierał delikatny dotyk, który przeniknąć chciała woń rzezi - rzeczywistość, którą wygryzały szczury rozkładu.

Czas mógł być relatywny, ale musieli się spieszyć.

Nienaturalne byty, nie tylko demony, utworzył stały mur okalający ich. Jednak ich współpracująca wola, wyznawców dwóch znienawidzonych sobie bogów, zaprzysięgłych wrogów, wyszukiwała swych własnych oponentów i rozrywała wszystko co stanęło im na drodze, by kształty się przeformowały w pewnym oddaleniu, tam, gdzie je pozostawili zanim ruszyli naprzód.

Wszystkie przejawy świadomości ich otaczające były poruszone, niespokojne, drażnione, kuszone. Zachowywały się nieprzewidywalnie, na swój metaprzewidywalny sposób. W chaosie dostrzegalny był nie porządek, ale tendencja. Oszalałe szaleństwo wierciło się w dźwięku i agresywnie pulsowało, jak gdyby natrafiając na rzeczywistość - z jednej strony powstrzymującą ich, z drugiej tak imperatywnie wzywającą, zmuszająca do próby wdarcia się, odbierając niepoliczalności indywidualne namiastki rozumu i przeistaczając w siłę natury. Czarnoksiężnikom natychmiast zrodzić się musiało pytanie: jak to możliwe, że przy obecności jakichkolwiek psioników na planecie nie doszło jeszcze do demonicznej inkursji?

Z drugiej strony, wszelkie Widzące dusze musiały być tak słodko udręczone, może i koszmarami na jawie... To mogło tylko drażnić demony bardziej, posmak soczystej esencji człowieczeństwa, zapraszający jako potencjalna brama. Spiralnie napędzający się proces, który dawał siłę obu stronom aż ta ludzka przestanie istnieć, przeszedłszy na ich własną. Planeta wyglądała na zgubioną, skazaną. Od nienasyconej mocy, nierealnego majestatu nieskrywającego się wszechojca i zalegającej sieci intryg Pana Zmian Osnowa gotowała się, bulgotała do wewnątrz - nie jak woda na powierzchnię. Powierzchnia - Materium na Nowym Koryncie - była jeszczeniedostępna. Ciśnienie powstawało jak w procesie fizycznym, gdy siły zewnętrzne gnały istoty na planetę, a ta opierała się ich obecności.

Jak?

Nowy Korynt mrugnął.

Ciemność trwająca niemożliwą do przybliżenia dla najlepszych adeptów Imperium część sekundy wydawała się opadać na ich oczy, na ich nadnaturalny wzrok, pozostawiając słuch, węch, dotyk. Zniknęła zanim naprawdę zorientowali się, że się pojawiła. Ich korytarz rzeczywistości zawalił się i pojawił natychmiast ponownie, z faktu, że nie zmienili swej woli i myśli, a zorientowali o wydarzeniu w chwilę po nim. Rzeczywistość dookoła nich zapadła się nieco, a przez ich umysły przemknęła natarczywa, nienaturalna panika, ustępując po chwili. Przez chwilę czuli się jakby...
...wygaszono ich dusze.

Byty dookoła nie zaatakowały, nie wykorzystały chwili słabości. Zamiast tego słyszeli przez chwilę rzeczywistymi uszami dźwięki wyrywające poczytalność, a nacisk na rzeczywistość również na tę przezorną chwilę zelżał. Istoty reagowały jak zwierzęcej furii i panice, inne zniknęły zupełnie, jakby chcąc przeanalizować sytuację, nie dając po sobie wyrazu. Pływy Osnowy zmieniły się drastycznie - wszystkie postępowały jeszcze jakąś nasycającą się coraz bardziej barwę (bo czas nie miał tu znaczenia) od Koryntu. Korytarz rzeczywistości za nimi runął, odcięty siłą woli psioników, pozostawiając ich oraz Axisgula zamkniętych w sferze.

Oczywiście, że podróż przez Osnowę była ekstremalnie niebezpieczna. Oczywiście, że ich dusze wydawały z siebie resztki władzy nad Osnową, by dotrzeć na planetę, ale jeszcze coś się wydarzyło - coś, co ich zatrzymało. Wszystkie byty naparły ponownie na nich. Dalsze przedzieranie się przez nierzeczywistość z wykorzystaniem wyłącznie nadwyrężonej siły woli nie wchodziło w grę - musieli jakoś odciążyć własną esencję chęci przetrwania i realizacji celu, lub mogli w pewnym momencie zostać gdzie są, nieskłonni postępować naprzód...
 
-2- jest offline