Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-04-2012, 20:43   #129
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Yasumrae o poranku rozstała się z ludzką kobietą, pozostawiając ją własnemu losowi. Według przekonań Druidki i tak uczyniła już wystarczająco wiele, by pomóc nieznajomej. Teraz zaś, powinna ona sobie radzić dalej sama, w końcu tak to w świecie bywało. Gdy Elfka odchodziła, spoglądała za nią para smutnych, błękitnych oczu...

~



Oddalając się w głąb swojego świata, dzika elfka poświęciła chwilę na rozmyślenie na temat losów poznanej całkiem niedawno dziewczyny. Nie skruszyło to jednak jej surowego serca które szeptało że postąpiła słusznie. Poczuła delikatne muśnięcie wilgoci, uderzające o policzek i gołe ramię. Uniosła wzrok w bezkresną zieloną przestrzeń przecinaną gdzieniegdzie drobnymi jarzącymi się szczelinami światła.

*tup*

*tup* *tup*

*tup* *tup* *tup* *tup*

Nagła ulewa uderzyła w nią nie przejmując się zaklęciami ochronnymi które rzuciła z rana na siebie i Sarchie. Ześlizgując się po tysiącach liści i igieł deszcz przyniósł ze sobą świerzy zapach puszczy w tej prastarej dziczy. Yasumrae uśmiechnęła się do siebie czując jak w niebie. Przetarła mokrą twarz i zatrzęsła już nieco przesiąkniętymi włosami. Nawet jej tygrysica nie wydawała się zmartwiona tym naturalnym, porannym prysznicem. Tam skąd pochodziła ulewy były znacznie częstsze. Moknące futro zjeżyło się nieco przypominając przez chwilę jeżozwierza, a elfka ani drgnęła rozchylając usta i z przymkniętymi oczami pijąc deszczówkę. Niedługo wszystko ucichło, poza delikatnym odgłosem kapania spływającej z liścia na liść wody gdy ulewa ustała. Elfka spojrzała na koci pyszczek jej towarzyszki który był nieco oklapły i przemokły, a małe kocie ślepka wpatrzyły się w nią. Sarchie doskonale wiedząc że jest obserwowana zaczęła swoją grę lekko, niby to przypadkiem ziewając, mruknęła coś kocio i podeszła bliżej robiąc uroczą, wierną minę. Yas nie mogła zignorować tej uroczej kociej manipulacji. Uklękła przed nią i złapała dłońmi za pyszczek po bokach przybliżając swoją twarz zaraz przed paszczę tygrysicy. Uśmiechnięta, rozpromieniona i wciąż mokra wpatrzyła się w te cudowne zwierzęce ślepka.


- Kto jest moim kochaniem? No kto? Kto jest moim największym szczęściem? – Mówiła wprost do Sarchie czułym i miękkim głosem kończąc pocałunkiem na jej kocim nosku. Tygrysica odwzajemniła się wyciągając swój wielki jęzor i liżąc elfkę po policzku na co Yas westchnęła tylko i przytuliła się mocno do mokrego i ciepłego futra.


W końcu Yasumrae wraz z tygrysicą udały się do Druidziego Gaju, gdzie Elfka miała zamiar spotkać się z Astharem, jej mentorem, i kimś na kształt kilkuletniego przyjaciela. Miała zamiar z nim porozmawiać na temat dziejących się w lesie wydarzeń, bowiem pojawienie się dużej liczby Orków oraz dziwacznych, może nawet i piekielnych stworów, zdecydowanie nie było naturalne. Wkroczyła więc całkiem spokojnie w gaj, ciesząc się pięknymi widokami.


Asthar dbał bowiem koleją rzeczy o miejsce, które tak bardzo kochał, pielęgnując je i doglądając przy każdej możliwej okazji. Sam, podobnie jak i ona, poruszał się po sporym terenie Wysokiego Lasu, tym razem jednak zdecydowanie wyczekiwał jej przybycia. Pozdrowił ją już z daleka uniesieniem dłoni, dokańczał jednak właśnie rozmowę z jakimś Centaurem. Ten ostatni, na widok Druidki, pozdrowił ją minimalnym skinieniem głowy.

Po wymianie kilku zdań z Druidem kopytny oddalił się już na dobre, a sam Asthar zwrócił do swych nowych gości.

- Witam cię Yasumrae, i ciebie również Sarchie - Powiedział, podchodząc – Miło was ponownie widzieć.


Elfka nie potrafiła ukryć uśmiechu który rozpostarł się na jej twarzy, wraz z drobnymi rumieńcami. Nie tylko dla tego że ucieszył ją widok Asthara w zdrowiu, czy jego pięknego gaju lecz gdzieś przez myśl przeszłą jej myśl że jest całkiem przystojnym, silnym mężczyzną, a jednak wciąż sam. Ciekawa była czemu zawsze utrzymywał ten pewien dystans do niej i czy wydaje mu się atrakcyjna. Wtedy też przez myśl przeszło jej pytanie czy może kogoś sobie już znalazł? Rączka dziewczyny mocniej przygłaskała tygrysicę po karku, a ta tylko wyrwała do przodu omijając druida jakby nigdy nie była tu gościem. Zatrzymała się subtelnie nad zbiornikiem wodnym i zaczęła chlipać wodę wyraźnie spragniona. Yasumrae westchnęła i stanęła przed druidem.

- Witaj Asthar, jak zwykle pięknie tu że aż szkoda ruszać dalej... - uśmiechnęła się troszkę bardziej.

- Piękno natury to coś, dla czego warto żyć, zawsze tak powtarzam - Położył dłoń na jej ramieniu z uśmiechem - Cieszę się, że jesteś, już chciałem wysłać posłańca - Pogłaskał kruka na swym ramieniu, a ptak odleciał na pobliskie drzewo. Wtedy też Asthar nieco spoważniał - Jestem nieco zaniepokojony...
Wraz z poważnym tematem, przyszły poważne myśli troszkę studząc do tej pory wesoły nastrój elfki.

- Nie tylko Ty. - Rzekła obracając się i skinęła głową na bok gdzie mogli usiąść już w tamtą stronę powoli idąc. Nachyliła się i dłonią otrzepała polanę miękkiego mchu, a gdy upewniła się że nie ma na niej tak żadnych żyjątek jak i nieprzyjaznych pośladkom drobin leśnych, usiadła. Taka była wada gołej pupy, wystarczył mały patyczek i już było nieprzyjemnie, z drugiej strony ubrania również były nieprzyjemne.
Elfka oparła dłonie na złączonych kolanach i uniosła wzrok na Asthara.

- W lesie nie dzieje się dobrze, zresztą na pewno słyszałeś. Na północy natknęłam się na mały obóz orków, których krew nie była czystym dziełem matki ziemi. - Yas uniosła lekko uszy i przez chwilę zmrużyła oczy próbując sobie przypomnieć ostatnie spotkanie. - Potem nieco dalej, natrafiłam na dziwne stworzenie, nigdy takiego jeszcze nie widziałam. Przypominało kobietę, ale z rąk wyrastały jej skrzydła, miała pazury i długie rogi. Wezwałam gryfy.. - Zawahała się. - ale nic sobie z ich ciosów nie robiła więc uciekłam.

- Centaury wspominały o podobnych zjawiskach... - Usiadł obok niej - Przypuszczam, iż stwory te posiadają domieszkę, lub i pochodzą z Demonicznych Otchłani, lub Piekieł. Jest ich z kolei coraz więcej w całym lesie... Jest jednak coś jeszcze, coś o wiele bardziej niepokojącego. Otrzymałem wieści, iż Orcza armia zaatakowała miasto Silverymoon, pokonując w jakiś tajemniczy sposób chroniące je bariery. W obecnej chwili miasto jest oblegane i toczą się tam ciężkie walki. Wszystko to wydaje mi się dosyć podejrzane, a iż dzieje się w tym samym czasie, jakoś przypadkiem chyba nie jest... - Druid przyglądał się znajdującej nieopodal Sarchie, w końcu jednak zwrócił wzrok na Elfkę, wpatrując w jej twarz. - To, co kochamy, jest zagrożone. Zielona plaga, jeśli się rozprzestrzeni, będzie praktycznie nie do powstrzymania.

- Co więc możemy zrobić? - Uchwyciła jego spojrzenie nieco zakłopotana.

- Prosiłbym cię o pewną przysługę... - Uśmiechnął się lekko - [i]Znając twą smykałkę do podróży, chciałbym byś sprawdziła jak wygląda sytuacja w Silverymoon. Wybierz się tam, rozejrzyj, zbierz informacje, może i odwiedź miasto, wypytaj co wiedzą.

-*Ehh* - westchnęła dotknięta tą prośbą. - Podróż przez dzicz byłaby banalna, ale przez miasto? Takie naprawdę duże miasto? Przecież wiesz że ja nigdy.. - urwała nerwowo, w zamyśleniu drapiąc się za swoim długim uchem. - Nie byłam w tych wielkich osadach, boję się, troszkę... - rzekła przez zęby zupełnie nie zawstydzona swym strachem, gdyż wstyd był głównie dziełem cywilizacji od której trzymała się z daleka.

- Nie zawsze można skryć się między drzewami... - Spojrzał na nią sympatycznie, po czym sięgnął do kieszeni i wyciągnął kilka orzechów, podając Elfce -Mam w mieście przyjaciela, może od niego się dowiesz co trzeba. Nie bój się jednak, Silverymoon jest o wiele inne, niż reszta miast. W nim jest nadal zielono, są drzewa i parki, nie będzie aż tak źle.

Yasumrae szybko wzięła orzeszki, przegryzając je jakby miała tym samym pozbyć się stresu i swoich obaw.

- Bardziej niż o widoki martwiłam się ludźmi, nie znam się na ich zwyczajach, a oni na moich. Dotychczas skutecznie się unikaliśmy.

- W tej chwili oni mają ważniejsze sprawy na głowie niż...twoje maniery - Asthar mrugnął do niej pojednawczo - Jak nie wyglądasz na Orka, to się czepiać nie będą...

- Powiedz to Tym którzy wyznaczyli za moją głowę nagrody. - Uśmiechnęła się z przekąsem. - Niektórzy nazywają mnie wiedźmą Wielkiego Lasu, inni obłąkanym ludożercą. Nie rozumieją jak to jest, nigdy nie pojmą. Nasze światy są zbyt różne.

- To prawda, różnimy się od pozostałych. Często nie potrafimy zrozumieć, osądzamy zbyt pochopnie, poprzez strach rozwija się zawiść. Ale musimy istnieć obok siebie, nauczyć się wspólnej egzystencji - Niespodziewanie pogłaskał ją po głowie - Wiem jednak, że podołasz. Potraktuj to jako kolejne wyzwanie na swej drodze, i przysługę dla mnie. Jesteś już potężną wyznawczynią natury Yasumrae, nawet jednak i ty, i ja, od czasu do czasu musimy się jeszcze czegoś nauczyć...

Druidka oparła się miękko o niego, kładąc głowę na ramieniu Asthara i wpatrując przed siebie.

- Pójdę... - Powiedziała nieco zamyślonym głosem i dopiero teraz można było dostrzec że przygląda się rozkosznie tarzającej plecami po trawie Sariche. - Boję się tylko o nią, jesteśmy nierozłączne, ale zawsze wymagam od niej więcej niż powinnam. Sarchie jeszcze nigdy nie była w mieście, nawet takim średnim..

- Bądźmy dobrej myśli... - Szepnął Druid - Sarchie jest mądrym zwierzakiem, powinnyście sobie obie poradzić bez problemu. A w razie czego zawsze możesz się ze mną skontaktować - Powiedział, po czym wyciągnął z kieszeni... zwykły kamień. Widząc jej spojrzenie, wyjaśnił:

- To magiczny kamień, pozwalający na rozmowę z posiadaczem podobnego - Na te słowa wyciągnął drugi.

Elfka obróciła kamień w palcach z zaciekawionym wzrokiem, po czym spojrzała po sobie nie do końca wiedząc gdzie by go schować. Nie posiadała ani żadnych kieszonek, ani sakiewek czy plecaka. Mruknęła w zamyśleniu, przez chwilę rozważając wrzucenie go do buta, nim wyobraziła sobie jakie mogłoby sprawić to niedogodności. Ostatecznie wrzuciła go do kołczanu i uśmiechnęła się sama do siebie na myśl ile kłopotów może sprawić coś tak małego.

- Powiedz mi, co u Ciebie? - Zapytała podpierając się rękoma z tyłu i wpatrując w oczy Asthara dość ciekawskim i wesołym wzrokiem.

Druid usiadł ze skrzyżowanymi nogami, opierając dłonie na swych kolanach. Jego wzrok prześliznął się po ciele Elfki, po czym Asthar uśmiechnął się.

- Rośniesz niczym dorodny Cienioczub. U mnie?... w sumie nic wielkiego, zwyczajne sprawy jak niemal co dzień, choć ostatnio coraz większa aktywność drzewca Turlanga przysparza nieco kłopotów... - wzruszył ramionami.

Na te słowa spojrzała po sobie, aż po czubki swoich butów które uniosła nieco w górę jakby sprawdzała jak daleko sięgają. Na widok jego wzroku, przez jej twarz przeszedł tajemniczy uśmieszek.

- Asthar, to jeszcze nie wiosna. - Uniosła spojrzenie do koron drzew z wesołym westchnieniem.

- Choć już niedaleko - Mężczyzna powstrzymywał się przed roześmianiem - Czuję to w kościach... - W końcu parsknął.

- Nie myślałeś, że pora poszukać sobie kobiety? Zapuścić korzenie? Nigdy nie widziałam Cię z żadną. - Zapytała Yas, całkiem zwyczajnym głosem.

- Jakoś tak się złożyło, iż nigdy nie poznałem tej jedynej... właściwie, podobnie jak ty, chyba nie umiem zapuścić owych korzeni - Uśmiechnął się nieco markotnie.

Atmosfera nieco się zepsuła, na co elfka przeciągnęła kilka włosów za ucho z lekkim poczuciem winy. Nie sądziła że prawda ta tak dotknie mężczyznę.

- Przepraszam, nie chciałam Ci dokuczyć. - Urwała na chwilę po czym spojrzała mówiąc dalej. - Może powinieneś odwiedzić inne kręgi druidzkie? Fakt że zbliża się wiosna byłby w tej sytuacji pomocny, nie sądzisz? - Mruknęła ciepłym głosem.

- Ty, ty, ty! - Pogroził jej nagle palcem - Mi będziesz rady dawać? - Uśmiechnął się, po czym pochylił nieco w przód, i klepnął ją dłonią w kolano - Do czegóż to już na tym świecie doszło...

Yas wywinęła oczami z uśmiechem, ukazując ząbki i strosząc swoje elfie uszy.

- Wiedziałam że to może obrócić się przeciw mnie. - Odparła rozbawionym głosem.

- Chodź, chciałbym ci coś pokazać - Powiedział nagle, mrużąc tajemniczo oczy. Wstał z mchu...Ona również wstała i dość zaciekawiona poszła za Astharem.
Poprowadził ją na około pobliskiego bajorka, ku gęstym krzakom, gdzie przykładając palec do ust, zsunął się w dosyć wysoką trawę. Przywołując ją za sobą, podczołgał się nieco w przód, odsłaniając kilka gałęzi, by Elfka mogła ujrzeć, co też Druid chciał jej pokazać...

Małe, zielone smoczątko, pluskające się w płyciźnie, i skaczące radośnie za przypadkowymi, przelatującymi muchami.

- Kruuuuuuu? - Popiskiwało sobie....

Yas szybko spojrzała na druida to znów na smoczątko z zaskoczoną miną. Przykucnęła nieco bliżej, zza traw przyglądając się małemu gadowi.

- Niesamowite, co ono tu robi? - Szepnęła za siebie, w kierunku Asthara.

- Znalazłem je - Szepnął Druid, powoli się już wycofując - To dosyć niezwykłe, by tak malutkie smoczątko samo wałęsało się po lesie.

Ona jeszcze chwilę się zapatrzyła, po czym dołączyła do druida, zrównując się krokiem.

- Trzeba oddać je matce, albo mogą być kłopoty.

- Wydaje mi się, że smoczyca nie żyje... a kłopoty będą tak czy inaczej - Podrapał się po głowie - To w końcu zielony smok...

- Racja, ale i one są potrzebne w naturze aby panowała równowaga. Co zamierzasz?

- My to wiemy... ale wielu uważa inaczej - Pokiwał głową - Zajmę się nim trochę a potem wypuszczę.

Yas zamyśliła się, przyglądając zbliżającej się powoli Sarchie nie zagadując na żaden nowy temat i powstała dość niezręczna cisza. Tyle że ta dla druidów nie była tak dotkliwa jak wśród mieszczuchów. Była czymś naturalnym bo czemu w zasadzie wiecznie trzeba o czymś gadać? Mogąc spędzić z kimś czas i czując się dobrze nawet gdy nie powie słowa było znakiem wyższej więzi. Po dłuższej chwili przerwał ją jednak Asthar:

- Mój przyjaciel w Silverymoon zwie się Waltumal Serpenthelm, zapamiętaj to miano. Odszukasz go, a pomoże w czym będziesz akurat potrzebująca - Mężczyzna pogłaskał po łbie łaszącą się do niego przez moment Sarchie.

- W takim razie chyba na mnie czas... Jak się nazywa smoczątko? – Zapytała znienacka.

- Nie nazwałem go jeszcze, może ty masz pomysł? - Asthar pokręcił głową.

- Wolę się nie mieszać w smocze sprawy - Klepnęła w biodro dłonią przywołując bliżej Sarchie.

Druid zamiast odpowiedzieć, po raz kolejny się do niej uśmiechnął. Spojrzał w niebo, po czym głęboko odetchnął.

- Zapowiada się ciekawy dzień... choć nadejdą chmury - Spojrzał ponownie na Yas. A poranne niebo pozostawało czyściutkie.

- Ty mówisz o ciekawym dniu? To ja będę wybierać się do oblężonego miasta szukać nieszczęścia. - Westchnęła, zatrzymując się przy nim.

- To mniej więcej miałem na myśli... - Uśmiechnął się.

Yasumrae nie spędziła wiele więcej czasu u Asthara. Po szybkiej kąpieli spowodowanej bardziej pośpiechem niż faktem iż ta była strasznie zimna czego zabezpieczona magią elfka i tak nie czuła, wyruszyła żegnając się z swoim mentorem. Życzyła mu jeszcze powodzenia w opiece nad zielonym, skrzydlatym gadem by jak zawsze wyruszyć w trasę. Myślami jednak wciąż błądziła przy jego słowach, zastanawiając się kiedy nastanie czas by dojrzeć do tego o czym sama mu mówiła. Do zapuszczenia korzeni, założenia rodziny i ograniczeniu tak kochanej przez nią wolności. Póki co elfka nie czuła by było jej to potrzebne, chcąc wykorzystać tyle ze swej młodości ile się da. Czasem tylko brak jej było towarzystwa kogoś więcej niż Sarchie, a myśl ta delikatnie niepokoiła perspektywą nieprzewidywalnych zmian o których wolała teraz nie myśleć.


.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 16-04-2012 o 20:56.
Kata jest offline