Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2012, 22:42   #16
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
***
Velprintalar, Pod Szmaragdowym Gryfem

***


Wydawać się mogło, że godzina to w istocie sporo czasu. Ta minęła jednak poszukiwaczom przygód niesłychanie szybko, po zakończeniu wstępnych rozmów poproszeni zostali przez starszego szpiega o opuszczenie pokoju i powrócenie o wyznaczonej godzinie, co da im chwilę spokoju na zorganizowanie ekwipunku i wszystkiego potrzebnego włącznie z mapami i złotem na opłacenie przewodnika. Jak już wspomniałem... Godzina śmignęła wręcz błyskawicznie, przyszli bohaterowie ledwo zdążyli pozałatwiać swoje interesy, gdy trzeba było wracać i szykować się do wymarszu. Na zewnątrz zaczął zapadać już zmrok i wkrótce też właściciele co większych przybytków zaczęli zapalać na zewnątrz światła, pozostali rozświetlali mrok bladymi światełkami bijącymi z wnętrza ich domów. Dwójka szpiegów nie ruszyła się nawet na krok z pokoju na piętrze, jeżeli ktoś został przeczekać przerwę w tawernie, widział że co jakiś czas wchodzi ktoś z wielkimi pakunkami na plecach, wnosząc je na górę. Tak więc narada została wznowiona...

- Psia mać, co prawda miałem nadzieję że będzie was szóstka, ale i w pięciu sobie poradzicie. Ten elfi kurwi syn nie osiągnie już w Velprintalar absolutnie nic - zaczął dość mało przyjaźnie szpieg w okularach, przy okazji bardzo ładnie obrazując mechanikę współpracowania z siłami specjalnymi: możesz się zgodzić albo możesz się zgodzić, nie było innego wyjścia i prawdopodobnie dlatego też Corrik nie zadał sobie trudu skonsultowania się z kimkolwiek odnośnie ewentualnego zarobku lub korzyści materialnych.
- Tak, wiedziałem że o czymś zapomniałem wcześniej ale w sumie żadne z was nie zadało sobie trudu zapytania się. Nie narażacie karków za darmo oczywiście, jeżeli uda wam się odwrócić ten cały bajzel i pomóc nam w sytuacji z Simbul, to oczywiście obsypiemy was złotem, a to rzecz jasna nie wszystko. Nie wnikam w motywacje żadnego z was, ale każdemu spróbuję dogodzić osobno... Informacje - tutaj przerwał i spojrzał na Erianne - przywileje tak w mieście, jak i poza nim, doskonała reputacja w całym Aglarondzie - tym razem jego wzrok przeniósł się po kolei na Ragnara, Stragosa i Saretha - oraz oczywiście magiczne artefakty - oraz na Claudię - wszystko to znajduje się w zasięgu nie tyle może moim, co już na pewno Simbul, która jak zapewne wiecie bardzo troszczy się o osoby jej bliskie i zaufane. Mam nadzieję, że to póki co zaspokoi wasz niepokój, teraz co do sprzętu o który prosiliście...
Na stole leżała wielka sterta narzędzi, worków, różnego rodzaju pierdół i gadżetów, o które część z bohaterów prosiła przed wyruszeniem.
- Sprzęt należy oczywiście do was, rozdzielcie go po sobie już sami, w godzinę udało mi się ściągnąć dla was trzy liny, po trzydzieści metrów każda, konopne oczywiście. Dwa namioty, pięć łopat i kilofów, trzy zestawy wspinaczkowe, w cholerę racji żywnościowych... Na oko starczy wam to na tydzień. Oprócz tego dwie pochodnie, dwie lampy naftowe i trochę nafty do zasilenia tego, sześć bukłaków, koców i worków, dla pani Rind dwie zmiany ubrań, mam nadzieję trafiłem z rozmiarem, mydło, herbata, garnki i czajnik, sztućce, jasna cholera jedziecie na biwak? - Zapytał sam siebie, wyliczając leżące na stole urządzenia - a, aha jeszcze dla pani Rind słoik miodu - mówiąc to spojrzał na rudzielca z nad okularów przyjmując w wyrazie twarzy ciepły, ojcowski uśmiech. No cóż, może jego dzieci też lubiły herbatę z miodem, o ile je miał.

- To chyba wszystko, Ur mógłbyś... Co to na skurwiałe dzieci Bhaala jest!? - Krzyknął Corrik automatycznie dobywając z pod płaszcza krótkiego, zakrzywionego ostrza i ręcznej kuszy. Zebrani jeszcze przez chwilę nie wiedzieli co się dokładnie stało, ci co bardziej spostrzegawczy dostrzegli na rozdartym o kant kilofa rękawie coś na wzór biegnącego przez przedramię tatuażu. Ci bardziej spostrzegawczy i do tego inteligentni mieli nawet szansę skojarzyć tatuaż z tymi funkcjonującymi w Thay, skąd już była bardzo prosta droga dedukcji, odnośnie afilacji czarnowłosego agenta.
- Sukinsynu... A ja się kurwa zastanawiałem, gdzie ciekła moja siatka informacyjna. Jeszcze mi powiedz, że to ty podrzuciłeś dokumenty z pierdolonymi, Thayskimi zaklęciami co!? - Corrik już nie krzyczał, teraz mówił ciszej, bardzo stanowczo i zupełnie bez emocji, ręczna kusza błądziła w jego dłoni, poszukując gardła zdrajcy, miecz zaś gotowy był do błyskawicznego pchnięcia. Wszystko rozegrało się zbyt szybko, by ktokolwiek miał czas na to zareagować. Młodszy, szybszy i zdecydowanie zwinniejszy Urt wystrzelił przed siebie schodząc ze stójki do półprzysiadu, w jego dłoni właściwie znikąd pojawiło się dziwaczne, poznaczone wieloma zadziorami, sztyletopodobne ostrze. Przez sekundę można było nawet mieć wrażenie, że szpieg przeteleportował się dokładnie przed Corrika, na wysokości jego brzucha i wbił klingę sztyletu aż po jelec. Ukradkiem spojrzał na resztę zebranych, widząc że i część z nich bynajmniej mu nie odpuści (no, biorąc pod uwagę że dwójka z nich była Strażnikami Simbul...).
- Milton, Nessa! - Krzyknął, po czym samemu rozpędził się i wyskoczył przez zamknięte okno, roztrzaskując je na kawałeczki. Grupa awanturników usłyszała łomot karczmarza wrzucanego za szynk i ciężkie odgłosy kilku osób biegnących po schodach. Drzwi otwarły się z łoskotem uderzając w ścianę, zaś do wewnątrz wdarła się piątka napastników. Całe szczęście grupa zebrana w środku zdołała już otrząsnąć się z początkowego szoku i teraz była w pełni gotowości do wyeliminowania pomagierów zdrajcy. Starszy szpieg odczołgał się na bok, pod ścianę starając się tamować krwawienie.
- Kurwa jego mać, magia utrudniająca leczenie. Hej, nie zajmujcie się tymi najemnikami, niech jedno z was, najszybsze sugerowałbym... Ściga tego sukinkota! - Krzyknął starając się zagłuszyć szczęk płyt pancerza i łomot wpadających do sali najemników. Po symbolach na zbrojach i tarczach sądząc, do wewnątrz właśnie zwaliła się pozostała piątka Czerwonego Ogara (którego jednego z przedstawicieli Stragos miał już przyjemność poznać rano). Prawdę mówiąc nie było czasu przyglądać im się dokładnie, bo ci już dobywali broni i szykowali się do zatrzymania pościgu, na pierwszy rzut oka rozróżnić można było trzech mężczyzn i dwie kobiety... Zdecydowanie nie nastawionych pokojowo do życia, zwłaszcza cudzego.


A co? Nie spodziewaliście się, że już na początku wrzucę Was w wir walki, co? Mechanika pojedynku zaraz pojawi się w komentarzach.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline