- Nie myśmy się spóźnili, tylko wy ruszyliście za wcześnie. - odpowiedział zimno Vogel, przeszukując przydupasa czarownika, zabierając wszystko, co mogło okazać się wartościowe lub przydatne. - Głową z dupą na miejsca się pozamienaliście, że opuściliście wiochę bez nas? Zresztą nieważne, teraz to już nie ma znaczenia, trzeba posprzątać po was ten burdel.
Wstał i rozejrzał się po pobojowisku, uważnie je lustrując.
Jego towarzysze bezładnie wzięli się do czegoś, co chyba było próbą ogarnięcia pieprznika, jaki zostawili im w prezencie napastnicy. - Hola, spokojnie, kamraci! - przemówił donośnym głosem do rozbieganej zbieraniny. - Musimy się jakoś zorganizować, jeśli ta wyprawa ma nie skończyć się tutaj. Najpierw najważniejsze, czyli ci złodzieje. Trzeba ich wyśledzić. Towarzysze krasnolud i elf wkroczyli na dobrą drogę, ale przydałoby się, by ktoś jeszcze z nimi poszedł, najlepiej obyty z lasem i tropieniem śladów. Ty - wskazał Heinza - mi na takiego wyglądasz, ale pewien nie jestem. Znasz się na tym? Jeśli tak, ruszaj z nimi. Śledźcie ich, a jeśli gdzieś się zatrzymają, niech jeden z was kopnie się z powrotem. My powinniśmy być już w drodze.
Teraz ten syf tutaj. Widzę, że niektórzy już zaczęli szaber płonącego wozu, dobrze, choć nie sądzę, by wiele dało się z niego odzyskać po tym pierdolnięciu. Proponuję więc przerowadzić ocalałe muły na naszą stronę, a wehikuł zostawić, by spokojnie się dopalił, potem go porąbiemy albo zepchniemy z brodu.
Wóz po drugiej stronie trzeba przepatrzeć i zabrać wszystko, co użyteczne na ten brzeg.
Na wóz, który tak gracko wywiodła z bitki elfka załadujmy rannych i zostawmy ich pod opieką kogoś, kto zdoła się nimi zająć. Kto się tego podejmie?
Reszta z nas powinna ruszyć w drogę. Pójdziemy lasem, wzdłuż traktu, póki nie spotkamy się z którymś ze zwiadowców. Jeśli nie zdążymy do, dajmy na to zachodu słońca, wrócimy tutaj i rozbijemy obóz. I pogawędzimy sobie z panem Spóźnialskim, bo co nieco trzeba wyjaśnić. - rzucił wymowne spojrzenie Jegerowi. - Wszystkim styka? To do roboty.
To powiedziawszy, ruszył przez bród na drugą stronę i zabrał się do przetrząsania pozostałego wozu.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |