Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-04-2012, 20:13   #102
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację
- Dobra, panowie i panie - zaczął Jacek gdy już zebrał w kupę Morrisa, Michała z jakąś nieznajomą oraz Natalisa z kapelanem, a także Marcina.
- Morris. Strzelałeś. Jesteś w stanie określic czy trafiłeś?
- Chyba szyba pękła, ale czy kogoś trafiłem to nie wiem.
- CO tu się w ogóle dzieje? Zombiaki zaatakowały? - zdyszany Michał z rudowłosą towarzyszką dopiero co dobiegli do grupy i nie mieli pełnego obrazu zdarzeń.
- A tak w ogóle to jest Marta. - przedstawił szybko swoję przyjaciółkę.
- Fala trupów, dwie ofiary. Żołnierze załatwili sprawę, ale jakieś bydlaki ukradły nam brykę z Basią w środku. Szczerze to, po rycersku, ruszyłbym w pościg by odbić ich, ale nie widzę tu celowości. Jeśli kiedyś spotkam tego skurwiela to skopie go tak, że ledwo będzie w stanie się odczołgać. Niestety chyba zostaje nam czekać. Basia miała broń. Jedyna szansa jest taka, że to ona przejmie kontrolę nad sytuacją i sama wróci.
Michał odruchowo przycisnął do siebie mocniej Martę. Nie chciał jej stracić, nie kiedy zaczął odzyskiwać dzięki niej nadzieję na lepsze jutro. Lepsze gówniane jutro.
- I tak po prostu ją zostawimy? Mamy wóz, powinniśmy za nią jechać.
- Znasz się na tropieniu samochodów? Ja nie. Jeśli koleś nie chciał być znaleziony to nie mamy fizycznej możliwości go znaleźć. Zbyt wiele zjazdów po drodze. Ba... przecież wcale nie musi się trzymać betonowanej drogi. Na prawdę czarno to widzę. Jeśli w tamtą stronę jest niedaleko jakiś zajazd, czy miejsce gdzie, z dużym prawdopodobieństwem, mógł się kierować to wierz mi, będę pierwszym który tam się skieruje, ale szukać na oślep kogoś z samochodem...
Natalis, klepnął w ramię Marcina.
- Jestem starszy stopniem, więc pozwól, że poproszę Cię o coś. Przynieś mi wszelkie mapy okolicy, jakie posiadasz. Zobaczymy jak długa jest ta szosa. Pójdę z Mroźnym jej poszukać, wy przez ten czas zabezpieczcie bazę pod względem zapasów - wyciągnął z kamizelki, pogiętego papierosa którego odpalił, po czym ściszył głos, praktycznie szepcząc do Marcina - I, słyszałem od ludzi, kiedy wy byliście zajęci sobą, że ten Rostowski, wami rządzi. Dlaczego? - spojrzał z niedowierzaniem, gotów zrobić z tego powodu grandę.
Przynajmniej tak było można wywnioskować z jego twarzy.
Śniadecki kiwnął tylko głową, na znak zrozumienia. Nie zasalutował, ale wyprostował się(bo i prośba nie była poleceniem), szanował bowiem kaprala, wydawał mu się równym gościem.
- Rostocki? Ma jedzenie. Ma wszystko, czego tylko potrzebujemy. A ludzie w obawie przed zakręceniem kurka wybrali go na przywódcę, chociaż mnie się to za bardzo nie podoba. Nie ufam mu... Ale lepiej pójdę już po te mapy.
To mówiąc, zasalutował i odwróciwszy się na pięcie, ruszył w poszukiwaniu map.

Map było całkiem sporo - na dobrą sprawę każdy miał swoją(w końcu jakoś musieli znaleźć to miejsce). Chociaż w większości się dublowały(nawet i kilkakrotnie), wśród nich znajdowały się perełki. Były i dokładne plany miasta i okolic, były też odręcznie narysowane, składające się z kilku kresek. Były jednak i takie, na których zaznaczono większe skupiska. Marcin nie był wybredny - pożyczał wszystkie mapy, jakie tylko udało mu się znaleźć. Z tym znaleziskiem wrócił do kapitana.
- Prosz. Wszystko, co udało mi się znaleźć - powiedział, wręczając mu plik papierów.
Natalis zaczął oglądać mapy, rzucając za Morrisem nieprzychylne spojrzenie. Ale na pewno go nie zawoła.
- Ilu ludzi masz pod ręką? - spytał po pewnym czasie, śledząc palcem szosę niedaleko bazy, aż do końca mapy, potem zaczął szukać mapy w większej skali.
- Co to za miejsca? - zapytał po pewnym czasie, wskazując jakiś punkt na mapie, wyglądało to na jakiś kompleks budynków przy drodze.


***


Przyglądał się jak oni naradzają się co robić. Pokręcił głową, nie będzie słuchać Natalisa. Dlatego ścisnął AK w rękach i stanowczym krokiem ruszył w kierunku którego odjechał samochód. Wisiało mu to, że może zginąć, i tak nic go tu nie trzymało.
- Morris. - zatrzymał go Jacek - Powiedz mi, ile samochód może przejechać na pięciu litrach paliwa?
- Zależy od silnika. Ale z reguły niewiele. Nie wiem, kilometr może jak ma dużo szczęścia i mało palący silnik.
Były kierowca słysząc tą tezę wybuchnął śmiechem.
- Wybacz stary, ale pierdolisz od rzeczy...
- Sądzisz, że ludzie płacili by dwadzieścia pięć złoty, by przejechać kilometr?
- Brawo.
- Nie wiem.
- Samochód osobowy pali koło siedmiu litrów na sto kilometrów. Teraz już trochę się zależał, ale jestem przekonany, że bez problemu przejedzie conajmniej pięćdziesiąt kilometrów. Człowiek jest w stanie, na długich dystansach iść z prędkością koło trzech do pięciu kilometrów na godzinę. Czyli zajęło by ci dwadzieścia godzin, by dojść tam i spowrotem, przyjmując, że utrzymasz szybkie tempo, nie będziesz się męczył, nie zgłodniejesz, nie zachce ci się pić, utrzymasz wysokie morale i nie spotkasz po drodze zombiaków. Już nawet nie liczę tego, że nie masz zielonego pojęcia ani jak daleko ciągnie się ta trasa, ani gdzie ten bydlak pojechał. Będzie rozwidlenie, on pojechał w prawo, ty zgadniesz, że w lewo i co wtedy? Przejdziesz te kilkadziesiąt kilometrów by w końcu dojść do wniosku, że pojechał w innym kierunku? A jeśli będzie dziesięć takich rozwidleń? Albo dwadzieścia? Rozumiem cię, jak powiedziałem na początku rozmowy, najchętniej bym ‘po rycersku ruszył w pościg’, ale logika jest bezlitosna, a sztywniaki jeszcze bardziej.
- Jacek ma rację. Ale mając mapy jesteśmy w stanie przynajmniej w pewnym stopniu zawęzić pole poszukiwań. Jeżeli zdawał sobie sprawę z niskiej ilości benzyny, to musi kierować się w stronę stacji paliw. Jeśli nie wiedział o tym, to stanie na środku drogi i nie ruszy już auta. Wówczas będzie się kierował do najbliższego punktu gdzie będzie mógł znaleźć schronienie. Oczywiście zakładam, że gość zna dobrze okolicę i wie gdzie ma się kierować. Jeśli nie wie - to po ptokach. Nie ma co wychodzić. - przerwał na chwilę dając wszystkim czas na przeanalizowanie swoich słów.
- I podstawowe pytanie. Czy akcja ratunkowa nie będzie zbyt niebezpieczna. O ile uda nam się uniknąć ugryzienia, to może się okazać że kilka godzin po naszym powrocie będziemy mieć wielką grupę nieproszonych gości. A nie mamy się jak tutaj bronić.
- Ta dwójka nie działała racjolanie. Ich zachowanie napędzał strach, nie logika. Starali się ratować życie, nawet kosztem innych. Nie doszukiwałbym się rozsądku w zachowaniu panikującego. Ale może na mapie będzie coś co sprawi, że akcja ratownicza nabierze sensownych szans powodzenia.
- Bez mapy nie ma co podejmować decyzji. Jeśli nie znajdziemy punktu, do którego oni mogli się skierować. W przeciwnym przypadku nie wydaje mi się, żeby to miało sens.
Jacek tylko przytaknął, całkowicie się zgadzał z Michałem
Marek pokręcił tylko głową. Jednak postanowił poczekać.
 
Arvelus jest offline