Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2012, 03:13   #32
Cell
 
Cell's Avatar
 
Reputacja: 1 Cell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znany
Kobieta wielkimi oczami obserwowała z niedalekiej odległości pobojowisko, które pozostawili jej kompani po jatce. Teraz rozumiała jakim cudem ta dziwaczna hałastra potrafiła (z lekkim udziałem Bestii) zdemolować Ostermark do prochów i kamieni. Nie zdążyła przyjrzeć się walce, była zajęta jedyną myślą pałętającą się jej po głowie - ocalić wóz. Jedź przed siebie. Nie oglądaj się.
Nie oglądała się więc na trupy czy przeklinających cały świat wojowników.


W tej chwili jednak, gdy zatrzymała wóz i wykręciła głowę, mogła podziwiać barwny krajobraz, obficie upstrzony krwią rannych i poległych, przyprawiony dymem z płonącego wozu, dookoła którego zebrało się towarzystwo. Jedna z większych kałuż posoki pochodziła prosto od Kislevity, który po mocnym ciosie zachwiał się i padł na ziemię...
A napastnicy zwiali.


Nie zastanawiając się czemu jegomość w kapeluszu z szerokim rondem wydawał jej się dziwnie znajomy, spojrzała na ukrytego w pobliskich krzakach Corvina z Brutalem (BALERONEM!) i zagwizdała do niego na palcach. Pokazała ręką, żeby wracał do rzeki. Coś sądziła, że przyda się kolejna para rąk.


Zawróciła muły i pogoniła niczego nie świadome zwierzaki w stronę sceny rzezi. Wzrok utrzymywała na rannym kozaku, myśląc jakie rany mógł odnieść. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, była przyzwyczajona do swojej pracy. Jednak tym razem w głębi serca poczuła lęk, że może nie dojechać na czas... i że się nie sprawdzi w oczach von Antary.


Rzuciła okiem także na oddalających się uciekinierów, a także na pościg, który ruszył za nimi. Starała się pospiesznie określić kierunek, gdzie zmierzali.


Dotarłszy do rzeki, zatrzymała muły i zgrabnie zeskoczyła z wozu. Zaraz, jak miał na imię...
- FELIX! - krzyknęła o najbliższego człowieka na drugim brzegu - Pilnuj wozu, trzymaj mocno lejce.
Sama, nie czekając na reakcję, odpięła ciężki plecak znad ramienia i wchodząc do nurtu, podniosła ponad głowę. Jej sprzęt był zbyt cenny, by ryzykować zamoczenie. Skrzywiła się, gdy poczuła wodę napływającą do buta, ale brnęła dalej. Widziała, że kozak poratował się eliksirem, a nawet zdążył się włączyć do ognistej konwersjacji, ale rana... Rana wciąż wyglądała na głęboką.


- Stój - powiedziała niskim głosem, wdrapując się na brzeg - Muszę Cię obejrzeć, człowieku.
Jak przypuszczała, Mierzwa protestował, ale Taliana, niewzruszona, ignorowała jego zapewnienia o dobrym stanie i bezceremonialnie sięgnęła do jego wierzchniego ubrania, szybko odkrywając zmasakrowaną klatkę piersiową mężczyzny. Spojrzała, co mogła zrobić. Wiedziała, że zależało im na czasie, więc ograniczyła się do ogólnego oczyszczenia rany i przewiązania bandaża wokół umięśnionego ciała. To powinno pomóc... Choć pewnie przyda się i szycie, na które przyjdzie jeszcze czas.


Podczas całej procedury Taliana uważnie słuchała gwałtownej rozmowy mężczyzn. Była sceptyczna co do pomysłu pogoni wozem, ale była też świadoma, że jej rolą nie było mądrzenie się bez pytania. Wykonywała co do niej należało... A myśli zdusiła pod maską jej twarzy.


Dalej słuchała rozmowy, gdy zauważyła trupy... I przyszła jej do głowy szalona myśl. Wciąż czuła się naga bez jakiejkolwiek osłony, a Ci, którzy leżą powykrzywiani... Nie będą już tego potrzebowali, prawda? Z ciekawości z wolna podeszła do ciała i przeszukała je, mając nadzieję, że jej towarzysze są tak zajęci rozmową, jak to jej się wydaje.
 
Cell jest offline