Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2012, 19:01   #31
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Kto nie ryzykuje ten nie zyskuje. Jeżeli trwoga cię ścięła to twoja sprawa. Bez tego czegoś gramy wszystko albo nic. Krasnoludy i elfy widzą w ciemności a jeżeli rozpalą ogień to do strzelania w nich i my nie potrzebujemy dnia. Tylko nie możemy ich zgubić pieszo wozu nie dogonimy. Rozdzielając się tracimy siły, Mierzwa, może walczyć, przynajmniej strzelać. Kuszę każdy chłop co świata poza pługiem nie widział obsłuży a moją mam tylko na pokaz. Jeżeli miałby więcej ludzi dlaczego nie uderzył całą siłą i nas wybił?
-Nie ma ich! Jeżeli odpuścimy to albo ucieknie, albo zwerbuje nowych i znów będzie nas nękał! Tylko szybkim celnym cięciem możemy pozbyć się problemu. Jeżeli są, elf w zwiadzie pojechał, ufam mu. Jeżeli mają konie to tylko zanim się na nie przesiądą mamy szanse, inaczej nasi zwiadowcy zanim do nas wrócą i tam trafimy to też tylko końskie łajno dla nas.
-Nim przejedziemy przez bród to pomyśli, że odpuściliśmy pościg, zwolni a my możemy i tak o wiele dłużej szybciej niż oni jechać, nie ryzykując zniszczenia wozu.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 19-04-2012, 03:13   #32
 
Cell's Avatar
 
Reputacja: 1 Cell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znanyCell nie jest za bardzo znany
Kobieta wielkimi oczami obserwowała z niedalekiej odległości pobojowisko, które pozostawili jej kompani po jatce. Teraz rozumiała jakim cudem ta dziwaczna hałastra potrafiła (z lekkim udziałem Bestii) zdemolować Ostermark do prochów i kamieni. Nie zdążyła przyjrzeć się walce, była zajęta jedyną myślą pałętającą się jej po głowie - ocalić wóz. Jedź przed siebie. Nie oglądaj się.
Nie oglądała się więc na trupy czy przeklinających cały świat wojowników.


W tej chwili jednak, gdy zatrzymała wóz i wykręciła głowę, mogła podziwiać barwny krajobraz, obficie upstrzony krwią rannych i poległych, przyprawiony dymem z płonącego wozu, dookoła którego zebrało się towarzystwo. Jedna z większych kałuż posoki pochodziła prosto od Kislevity, który po mocnym ciosie zachwiał się i padł na ziemię...
A napastnicy zwiali.


Nie zastanawiając się czemu jegomość w kapeluszu z szerokim rondem wydawał jej się dziwnie znajomy, spojrzała na ukrytego w pobliskich krzakach Corvina z Brutalem (BALERONEM!) i zagwizdała do niego na palcach. Pokazała ręką, żeby wracał do rzeki. Coś sądziła, że przyda się kolejna para rąk.


Zawróciła muły i pogoniła niczego nie świadome zwierzaki w stronę sceny rzezi. Wzrok utrzymywała na rannym kozaku, myśląc jakie rany mógł odnieść. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć, była przyzwyczajona do swojej pracy. Jednak tym razem w głębi serca poczuła lęk, że może nie dojechać na czas... i że się nie sprawdzi w oczach von Antary.


Rzuciła okiem także na oddalających się uciekinierów, a także na pościg, który ruszył za nimi. Starała się pospiesznie określić kierunek, gdzie zmierzali.


Dotarłszy do rzeki, zatrzymała muły i zgrabnie zeskoczyła z wozu. Zaraz, jak miał na imię...
- FELIX! - krzyknęła o najbliższego człowieka na drugim brzegu - Pilnuj wozu, trzymaj mocno lejce.
Sama, nie czekając na reakcję, odpięła ciężki plecak znad ramienia i wchodząc do nurtu, podniosła ponad głowę. Jej sprzęt był zbyt cenny, by ryzykować zamoczenie. Skrzywiła się, gdy poczuła wodę napływającą do buta, ale brnęła dalej. Widziała, że kozak poratował się eliksirem, a nawet zdążył się włączyć do ognistej konwersjacji, ale rana... Rana wciąż wyglądała na głęboką.


- Stój - powiedziała niskim głosem, wdrapując się na brzeg - Muszę Cię obejrzeć, człowieku.
Jak przypuszczała, Mierzwa protestował, ale Taliana, niewzruszona, ignorowała jego zapewnienia o dobrym stanie i bezceremonialnie sięgnęła do jego wierzchniego ubrania, szybko odkrywając zmasakrowaną klatkę piersiową mężczyzny. Spojrzała, co mogła zrobić. Wiedziała, że zależało im na czasie, więc ograniczyła się do ogólnego oczyszczenia rany i przewiązania bandaża wokół umięśnionego ciała. To powinno pomóc... Choć pewnie przyda się i szycie, na które przyjdzie jeszcze czas.


Podczas całej procedury Taliana uważnie słuchała gwałtownej rozmowy mężczyzn. Była sceptyczna co do pomysłu pogoni wozem, ale była też świadoma, że jej rolą nie było mądrzenie się bez pytania. Wykonywała co do niej należało... A myśli zdusiła pod maską jej twarzy.


Dalej słuchała rozmowy, gdy zauważyła trupy... I przyszła jej do głowy szalona myśl. Wciąż czuła się naga bez jakiejkolwiek osłony, a Ci, którzy leżą powykrzywiani... Nie będą już tego potrzebowali, prawda? Z ciekawości z wolna podeszła do ciała i przeszukała je, mając nadzieję, że jej towarzysze są tak zajęci rozmową, jak to jej się wydaje.
 
Cell jest offline  
Stary 20-04-2012, 00:52   #33
 
dambibi's Avatar
 
Reputacja: 1 dambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znanydambibi wkrótce będzie znany
Minęła chwila i kilka głębokich oddechów, zanim Lothar doszedł do siebie , wciąż trzymał w ręku broń i znajdował się w tej pozycji jeszcze przez moment. Chłodna woda jednak szybko przywróciła jego umysł do przejrzystego stanu. Lothar zawiódł się trochę , liczył że jednak kogoś trafi , tymczasem 1 pocisk minął przeciwnika , drugi natomiast ... ciężko powiedzieć.

Nie zamierzał wykłócać się z jegomościem , który przedstawił się jako Jager , reszta ekipy już zaczęła rzucać na niego psy , nie będzie dokładał do tego swoich 3 pensów. Najważniejsze teraz to uratowanie mułów , szybko więc pomógł w odwiązywaniu ich od płonącego wozu.Pomógł innym w wyciąganiu czegokolwiek z płonącego wozu, pozostało go się jakoś pozbyć. Nim ten się dopali Lothar zajrzał jeszcze na leżące ciała poległych przeciwników , rozglądając się za kulami do rusznicy , w końcu był dwie w plecy.
 
dambibi jest offline  
Stary 20-04-2012, 21:28   #34
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Po zakończonej walce mógł wreszcie opuścić krzaki. Oczywiście, wraz ze "swym" wiernym mułem-towarzyszem Brutalem.
Akurat zdążył dojść do reszty w chwili gdy Heinz się szarpał z jedynym ocalałym z karawany.
- Spokojnie, mości leśniku. Szkoda by było, by i on umarł. A tak właściwie kto to?
- Kacper. Kacper Jager - odparł ocalały.
- A, łowczy Magnusa. Miło poznać, choć w niezbyt sprzyjających okolicznościach... Dlaczego wyruszyliście wcześniej? I o co chodzi z tymi płomieniami?
- Łowca Czarownic, ten który przewodził napadowi mówił, że "ona spłonie". I my przy okazji - rzekł któryś z kompanów.
- Pewnie mu chodziło o to, że chce oczyścić ten klasztor ogniem. Poniekąd ma rację... Ale jeśli chcemy wykonać naszą misję będziemy musieli mu w tym przeszkodzić. - Po podzieleniu się tym spostrzeżeniem z uwagą wysłuchał planów reszty. Sam nie znał się zbyt dobrze na planowaniu... No, chyba że chodziło o planowanie jakowyś przekrętów albo kradzieży.

- To ja może porozmawiam z panem Kacprem... - Zaproponował, słysząc, że chcą go zagonić do pracy. Nie lubił pracy fizycznej. Nic dziwnego, że został złodziejem. - Może uda mi się czegoś ciekawego dowiedzieć.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 23-04-2012, 02:07   #35
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Wszyscy

Podczas gdy jedni gadali, inni od razu przystąpili do działania. Moperiol po opanowaniu wierzchowca ruszył w ślad za uciekającym wozem. To samo, tyle że pieszo uczynili Gislan i Leo. Reszta tylko odprowadziła ich wzrokiem.

Przy brodzie

Próby ratowania dobytku z płonącego wozu spełzły na niczym. Pożar zdążył się już rozprzestrzenić i ledwo dało się zbliżyć do pojazdu. Gottreimu do spółki z Elise udało się jakoś odciąć oszalałe zwierzęta od wozu, ale muły natychmiast rzuciły się do ucieczki. Nie były za szybkie, ale i tak ich złapanie i uspokojenie na tyle, żeby dało się je opatrzyć chwilę trwało. W tym czasie inni awanturnicy chwytając za koła zdołali wywrócić płonący wóz do rzeki. Usunięcie pojazdu całkowicie z drogi, tak aby dało się nią przejechać jedynym sprawnym wozem, trwało jeszcze chwile. Praktycznie każdy zaliczył przy tym jakieś oparzenia i nadpalone ubranie. Pomimo tego po kilkunastu minutach bród był znowu przejezdny. Przyszła pora na przeszukanie pobojowiska.

Ludzie łowcy w większości mieli na sobie jako tako połatane i poskładane skórzanie i inne lekkie pancerze. Jedynie u konnych wyglądało to trochę lepiej. W sensie, że części ich skórzni wyglądy jak z tego samego kompletu... Poszukujący kul i prochu Lothar od nich właśnie zaczął. Broń palną miało dwóch, ale jeden w trakcie walki spadł do rzeki i jego ekwipunek był na dnie. Przy drugim żołdak von Antary znalazł pistolet, trochę prochu i ze cztery kule. Broń wyglądała jakby była w ciągłym użyciu. Przy pozostałych trupach znaleźli cztery nadające się do użycia kusze, krótki łuk i trochę inne broni i ze dwie tarcze. Nic nadzwyczajnego. Złota praktycznie nie było, ale piesi mieli przy sobie sporo podłej, paskudnie śmierdzącej gorzały.

Przy Kristianie Albert znalazł księgę, traktat o naturze magii. Albert kojarzył te księgę ze swej nauki w kolegium. To była jedna z pierwszych pozycji, z jakimi trzeba było się zapoznać, na drodze do zostania Magistrem. Wiedza w niej zawarta była ważna, ale raczej powszechnie dostępna, podobnie jak sama księga. Przynajmniej dla ludzi jego profesji. Oprócz tego przy pomocniku czarodzieja były przybory do pisania, choć bez żadnych notatek i kilka drobiazgów. Co ciekawe Kiristian nie miał żadnych komponentów do zaklęć ani innych przedmiotów charakterystycznych dla adeptów wiedzy tajemnej.

W czasie kiedy oni przeszukiwali pobojowisko, Kacepr Jager zajmował się „swoimi” zabitymi. W końcu jednak przyszedł czas na rozmowę z Łowczym von Antary.

- Spóźniliście się. - zaczął nie zważając na zimne spojrzenia najemników - Byliśmy w Gladbach już od wczoraj, gotowi do drogi. Czekaliśmy na was. Czarodziej nam tak kazał, jeszcze zanim się rozdzieliśmy, dzień wcześniej. Bergman wrócił jednak pod wieczór i kazał nam ruszać dzisiaj, z samego rana, bez względu na to czy się pojawicie czy nie. Rozmawiał głównie ze swych człowiekiem, co tam ducha wyzionął, więc wiele więcej powiedzieć o nim nie mogę.

- We wsi robiło się gorąco. Musieliście tamtędy przechodzić, to wiecie jacy tam teraz ludzie są. Było gorzej. Ten bydlak, który nas zaatakował, Łowca Czarownic pierdolony, działał w tej okolicy już wcześniej. Miejscowi ludzie go znają. Słyszeli opowieści o jego wyczynach. Ponoć kilka dni drogi na północ stąd spalił całą wioskę, wraz mieszkańcami. Całą wieś, rozumiecie? Zagonił ludzi od stodoły, zaryglował i podpalił. Chwali się tym, jakby samego Imperatora uratował. Tamtym ludziom jakimś cudem udało się przetrać wojnę a ten bydlak oskarżył ich o układnie się z mutantami. Mieli jakoby korzystać pomocy jednych mutantów do walki z innymi odmieńcami. Ponoć jakiś odmieniec z ogonem i jego kumple mieli uratować ich wioskę, walcząc z takimi samy mutantami jak oni. Mutanci walczący z innymi mutantami, aby uratować normalnych, pobożnych ludzi, miarkujecie sobie? Prędzej uwierzę, że wasz muł jest zaklętym smokiem! -


Pogromcy Bestii z Ostermak popatrzyli po sobie, słysząc opis łowczego, ale nikt nie uznał za stosowne się odezwać.

- Ten cały Inkwizytor spotkał nas już wcześniej, ale wtedy był z nami Mistrz Bergman a on miał tylko trzech ludzi, więc skończyło się na gadaniu. Później jednak czarownik odjechał, opowiadając się ze swych planów jedynie swemu słudze a moi chłopcy donieśli mi, że ten kutas Inkwizytor zbiera ludzi. To dlatego czarownik potem kazał nam ruszać, nie czekając na „eskortę”. Chyba liczył, że zdołamy się przemknąć, zanim Łowca zbierze swój oddział. A może zwyczajnie nie chciał abyśmy spotkali się z nim w tej wiosce, żeby skurwysyn i tamtych wieśniaków nie spalił. Resztę już znacie.

- Ci tutaj, co nas zaatakowali to nie jedyni ludzie, tego chuja. Na pewno gdzieś ma zebrać się ich więcej. A może widać Inkwizytor uznał, że skoro nie ma z nami czarodzieja, to nie musi czekać. Nie wiem.

- Nie wiem gdzie jest teraz czarownik. Ostatnim razem widzieli my go wczoraj wieczorem. Nam się nie opowiadał, ale jego sługa, ten cały Kristian przekazywał nam tylko jego rozkazy. Ponoć Mistrz Bergman miał do nas dołączyć później. Gdzie i kiedy miało być to „później”, nie mam pojęcia. Zresztą, to jest taki człowiek, że strach na niego spojrzeć a co dopiero się odezwać. Jak go poznacie, to zboczycie. Ja tam wolałbym go już nie oglądać, choć wiem, że on z tych niby prawych czaromiotów. Ja tam jestem człek prosty i się nie znam, dla mnie oni wszyty tacy sami... Robię jeno co mi Wielmożny Pan von Antara każe.

- Nie wiem, co było na wozie, który porwał łowca. Czarodziej zabronił nam się do niego choćby zbliżać, ale kazał pilnować jak oka w głowie. Tak też żeśmy czynili. Tylko ten cały Kristian widział. On zajmował się mułami i powoził. My woleliśmy trzymać się z daleka, jak nas magik postraszył. Z takimi jak on się nie dyskutuje.

- Na pozostałych trzech wozach było kilka zamkniętych skrzyń, tośmy do nich nie zaglądali. Załadowaliśmy też tam trochę żywności i naftę. Całe mnóstwo nafty w dębowych beczkach. To jedna z nich musiała tak pierdyknąć na tamtym wozie. Mieliśmy szczęście, tam była tylko jedna beczka. Słyszałem, jak czarownik mówił do swojego pomagiera, że jak dotrą do klasztoru to będzie potrzebował jej bardzo dużo.

- Szlak dalej prowadzi przez las, aż do rozjazdu, ale tam to dopiero po zmroku można dotrzeć. Las tu jest raczej rzadki, w paru miejscach można i wozem między drzewami przejechać jakąś leśną śnieżką, więc cholera wie, gdzie ten skurwysyn mógł pojechać... -


Jager odpowiadał na pytanie, jednocześnie zajmując się swoimi poległymi towarzyszami.

- To były dobre chłopaki. Niektórych znałem od dziecka. Nie zostawię ich tu tak, aby leżeli na drodze. -

Kacper stwierdził, że oni mogą robić co chcą, ale on musi pochować swoich. Wszelkie próby odwiedzenia go od tego pomysłu spełzły na niczym. Miał do nich dołączyć później.

Zawartość obydwu ocalałych wozów była tak jak opisał im łowczy. Zawierały głównie beczki z naftą, choć nie były załadowane do pełna. Po stwierdzeniu czym jest przewożony ładunek, liczba chętnych na przejażdżkę wozem znacząco spadła. Jager po obejrzeniu uszkodzonego pojazdu, wydał wyrok, że ten już nie pojedzie. Po przeprowadzeniu sprawnego wozu na drugi brzeg, szybko przeładowali na niego ładunek z tego unieruchomionego. Po całej operacji był akurat załadowany „do pełna”.

Po tym wszystkim mogli w końcu ruszyć za grupą pościgową, co też uczynili, mimo niezadowolenia co poniektórych. Za sobą zostawili kopiącego wspólny grób Jagera.

Moperiol, Leo, Gislan

Początkowo elf znacznie wyprzedził podążających na piechotę krasnoluda i myśliwego, potem jednak i cel ich pościgu zwolnił, więc trójka goniących, znów się połączyła. Starali się trzymać w pewnej odległości od ściganego wozu, ale nie mogli mieć pewności, czy Łowca ich nie zauważył. Nie starał się też zacierać po sobie śladów, czy inaczej utrudniać im pościgu. Oni sami co jakiś czas zostawali znaki dla głównej grupy.

Posuwali się głównym traktem jakąś godzien drogi, po czym zauważyli, że ślady wozu skręciły w las. To nie było nic więcej, jak leśna ścieżka. Przeprawa tędy wozem, musiała nie należeć do łatwych a z pełnością bała niemożliwa do ukrycia. Podążali śladem jakiś pół godziny, kiedy usłyszeli z oddali jakieś głosy. Wiedzeni instynktem zeszli ze ścieżki i ostrożnie przekradli się między drzewami. Wkrótce dotarli do skraju lasu.

Przed sobą mieli widok na sporą polanę, malowniczo położoną nad niewielkim oczkiem wodnym. To miejsce na swoje obozowisko wybrał Łowca Czarownic. Ze swej kryjówki na skraju lasu, widzieli porwany wóz, zostawiony niedaleko wody. Plandeka wciąż zakrywała jego zawartość a muły nie były wyprzężone. Oprócz Łowcy i jego ocalałych z ataku ludzi, po obozie kręciło się jeszcze kilku ludzi. Na jego środku usypywali właśnie spory stos a sam Inkwizytor instruował ich, jak należy to robić.

Po paru minutach brzegiem stawu do obozu wkroczyła koleina grupa zbrojnych a niedługo potem, tą samą droga nadjechał odział konnych. Wszyscy zdawali się być ludźmi Łowcy, bo do niego pochodzili w pierwszej kolejności i on dalej wydawał im rozkazy. Razem na polanie zebrał się ze trzydziestu ludzi, ale Inkwizytor wydał kilka rozkazów i wszyscy jeźdźcy oddalili się z obozowiska, dalej podążając brzegiem jeziora.

W obozie zostało koło dwie dziesiątki zbrojnych i sam Łowca. Grupa konnych liczyła też koło dziesięciu osób. Większość pozostawionych na miejscu ludzi była zajęta przy stosie, ale część pilnowała wozu, kilku też lustrowało linie drzew wypatrując ewentualnego zagrożenia. Zwiadowcy musieli być bardzo ostrożni, aby ich nie zauważono. W końcu uznali, że widzieli dość i trzeba wysłać kogoś do głównej grupy. Wypadło na elfa, gdyż jako jedyny miał zdobycznego wierzchowca i dzięki temu poruszał się najszybciej.

Trakt, grupa przy wozie i Moperiol

„Pościg” szedł bez problemów, ale tempo nie było zbyt imponujące, ze względu na wyładowany po brzegi wóz. Na koźle mogło siedzieć dwie osoby, reszta musiała iść pieszo. . W tym przypadku ta dwójka to, powożąca elfka i kozak, który odczuwał dobroczynne działanie magli leczniczej. Mikstura wkrótce postawiła go na nogi, ale jeszcze nie był wciąż w pełni uleczony i co chwila krzywił się z bólu. Przynajmniej nie było efektów ubocznych. Na razie.

Moperiol dopadł ich praktycznie na rozwidleniu, zdając relacje z tego co widział na polanie. Znów trzeba było ustalić plan i podjąć działania. I znów w miarę szybko, po prace nad budową stosu, wyglądały na mające się ku końcowi...

Mapka 1
Mapka 2
 
malahaj jest offline  
Stary 23-04-2012, 21:12   #36
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Aleście się z tym cholernym wozem wybrali. - mruknął chłodno Vogel. - Mówiłem, że pewnie mają gdzieś tu obóz i żeby go nie brać, a zostawić przy strumieniu, szczególnie, że jest załadowany do pełna.
Milczał chwilę, zastanawiając się, co zrobić w takiej sytuacji.
- Dobra - odezwał się wreszcie - Po pierwsze trzeba wrócić tym gównem - wskazał ruchem głowy pojazd - do brodu. Tam trzeba go ustawić tak, żeby blokował przejście. Niech razem z tym drugim, ze zniszczoną osią, robi za barykadę.
Co do tych chujków w lesie, nie ma co bawićsię w bohaterów, za dużo ich. No i w każdej chwili mogą wrócić jeźdźcy. Nie, proponuję rozegrać to inaczej: otoczymy obóz, kryjąc się w lesie i ostrzelamy ich. Wystarczą jedna, dwie salwy, żeby ich zaskoczyć i rozproszyć, a przede wszystkim, by odwrócić uwagę od wozu, bo w tym samym czasie dwóch z nas powinno do niego dobiec, wziąć cokolwiek na nim jest i spierdalać do brodu. Jeśli ruszą za nami w pogoń, a pewnie ruszą, to tam, z barykadą z wozów, powinno udać nam się obronić nawet przeciwko wszystkim trzydziestu.
Wszystkim pasuje?
- potoczył wzrokiem po reszcie najemników.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline  
Stary 24-04-2012, 10:30   #37
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Przy brodzie szabrowanie ciał poległych ludzi łowcy zostawił innym. Sam zajął się usuwaniem wozu. Z pomocą kilku drużynników udało się tego dokonać i droga była wolna. Jager po raz kolejny potwierdził, że jest denerwującym dziwakiem i odmówił dalszej jazdy by pochować zabitych towarzyszy. Gottri uznał, że ze względu na okoliczności nie ma czasu na takie fanaberie. Nie oglądając się ruszył za wozem
Po około godzinie dotarli na miejsce. Widząc obóz wyraźnie zmarkotniał. Dla uspokojenia emocji swoich i psa pogładził Spąga po łebku.
- Już dobrze, dobrze, damy radę.
Sytuacja wyglądała na beznadziejną a przynajmniej na bardzo trudną. Na słowa Vogela pokręcił jednak głową.
- Cofać się do brodu? A co to da? Musimy jechać traktem. Póki nie ma jeźdźców proponuję ich ostrzelać. Wykorzystując zaskoczenie może uda się ich położyć tylu by szanse w walce wręcz się wyrównały. Nieobecność jeźdźców jest szansą którą musimy wykorzystać. Ja również mogę strzelać. Mam procę a parę kamieni też się znajdzie. Zanim do nas dobiegną połowa padnie. To jak drużyno?
 
Ulli jest offline  
Stary 24-04-2012, 11:14   #38
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Wolnym tempem ruszyli w pogoń. Gdy Moperiol do nich dotarł, informując o sytuacji musieli szybko podjąć decyzje. Vogel chciał ich przekonać do powrotu. Na szczęście nie wszyscy podzielali jego sposoby walki.

-Zgadzam się z Gottrim, na powrót nie ma czasu. Myślę, że w momencie gdy dotrzemy na polanę stos będzie gotowy, cokolwiek chcą tam palić. Musimy się pośpieszyć i uderzyć z lasu. Jeśli się uda, wciągniemy ich w walkę między drzewami, wtedy przewaga nie będzie tak ważna.
Ja w każdym razie idę ze Swensonem!
 
Luffy jest offline  
Stary 24-04-2012, 19:47   #39
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Mierzwa kiwał się na koźle, jakby nie do końca przytomnym wzrokiem wpatrując się w krągłości elfki. Raz po raz krzywił się też z bólu, gdy wóz pokonywał kolejną nierówność: a to wystający korzeń czy odłamek skały na rozmokłym gościńcu. Nie dziwota jednak: wszak drogi w Cesarstwie słynęły ze swej słabej jakości. Nie to co te w Kislevie. Nie wiedzieć jednak czemu, mimo trudów podróży kozak miał dobry humor.

Na pytanie elfki dlaczego szczerzy kły odparł wesoło:

- Się raduję ze specyfiku, który nabyłem, spiczastoucha. Gdybyś wiedziała co mi się ostatnio przydarzyło, gdy zażyłem innego magicznego wywaru kochana. Kuśka mi jak korzeń dębu z portek sterczała. Dwa dni z rzędu. A teraz nic, patrzę na Ciebie i nic, ha, ha!

Gdy dotarli wreszcie do rozstaju dróg, Kislevita wysłuchał relacji elfa. Wdał się następnie w dyskusję z koleżkami po fachu, gdy kolejno przedstawiali dobre propozycje:

- Jam jest prosty człek z Praag, nawykły do wojaczki, nie do grasantki po lasach - zaczął powoli.
- Ale coś mi się widzi, że ten przeklętnik, znaczy łowca diabłów i innych choróbsk... To ważna persona jest. Jego należałoby poskromić, pojmać lub obezwładnić. Z drugiej strony czarnoksięskie precjoza ważna sprawa. Dlatego po zastanowieniu popieram Gottriego i Felixa i atak póki konni się oddalili co nieco.

Podrapał się po wygolonym łbie, zakręcił wąsisko i ciągnął dalej:

- Jest nas wielu. Więcej niż ilość palców u moich rąk. Podzielmy się zadaniami. Ja... wybaczcie mi, że w pierwszej linii nie pójdę. Jestem gorączka, ale nie kiep. Znajdę się tedy wśród strzelców, ale wiedzcie, że celować będę w skurwysyna, który mnię poharatał. Macie na to moje kozackie słowo. Od czasu doktora Grassa nie lubię ludzi w kapeluszach, nie wiedzieć czemu - gębę mężczyzny przeciął brzydki grymas.


Gdy dojechali do leśnego oczka kozak od razu wybrał solidne drzewo i począł wdrapywać się na górę. Dopiął swego po krótkim trudzie, rany się nie otworzyły.
Dmuch umościł się na rozłożystej gałęzi dębu, gdzie był w miarę zasłonięty od ciekawskich oczu. Przygotował naręcze strzał i powoli, powolutku założył cięciwę na łęczysko.

Następnie począł badać teren i oczekiwał na atak towarzyszy na dole. Gdy jatka miała się zacząć Mierzwa chciał zdejmować po kolei napastników towarzyszy. Gdyby sprawy przybrały dla awanturników zły obrót, fortel miał jeden: spierdalać gdzie pieprz rośnie.

Dostrzegł w pewnym momencie łowcę wiedźm:

- Nie bój się gagatku, Tobie też szypów naszykuję - wymruczał do siebie.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 24-04-2012 o 19:55.
kymil jest offline  
Stary 25-04-2012, 08:29   #40
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Elf po przedstawieniu sytuacji grupie, która była przy wozie, miał zamiar ruszyć w dalszy zwiad. Nie był pewny, czy to nie jakiś niecny podstęp łowcy. W końcu, czy aż tak dobrze go śledzili, że nie spodziewał się ‘ogona’? Jak się mógł nie spodziewać, gdy zostawiał za sobą mnóstwo śladów. Tacy ludzie mieli plan, zawsze go mieli. A z armią jaką tam posiadał, dobry taktyk mógł zdziałać bardzo wiele. Może wbrew pozorom, to nie grupa pościgowa robiła zasadzkę. Możliwe, że właśnie w nią wpadała! Wszystkie swe obawy przekazał i ruszył dalej w zwiad.

Miał zamiar ostrożnie zbadać teren, objechać go, dokładnie. Nasłuchiwać, skradać się, szukać niebezpieczeństwa, jak prawdziwy zwiadowca. I w razie czego czym prędzej wrócić ostrzec pozostałych.

Dopiero, gdyby był pewnym, że teren jest ‘czysty’, a żadna zasadzka nieplanowana, wróciłby do grupy. Pozostawiłby konia w pobliżu grupy (gdzie poprzednio, tak by móc do niego szybko wrócić) i przygotowałby się do ataku. Jednakże poznając już zapał jego towarzyszy, pewnie atak rozpocznie się, zanim powróci ze swojego zwiadu. W takim wypadku jednak też się może przydać. Będzie na wierzchowcu i będzie w stanie ruszyć w ewentualny pościg.
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 28-04-2012 o 11:10.
AJT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:47.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172