Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2012, 06:31   #136
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Someone started all this. And I'm gonna find them.

„Co ty na to, Tom?” – odbiło się w myślach Boyla jak echo.

Przyjrzał się lustrującym go bacznie agentom. Aparatura zaczynała go irytować bardziej od tych ludzi.

- Wszystkie postawione zarzuty są nieprawdziwe a zeznania świadków są fałszywe i niezgodne z prawdą. Tyle mam wam do powiedzenia na tę bajkę, chyba, ze macie jakieś konkretne pytania. - odpowiedział patrząc obu agentom prosto w oczy i pokręcił pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Póki co zaczniemy od takiego...- uaktywnił się wąsaty po chwili milczenia - ...jaki miałby być powód, dla którego prawie dziesięciu świadków sprzysięga się, jak utrzymujesz, przeciwko tobie. To twoi wrogowie? Jesteś im co winien, a może oni tobie? Coś jeszcze innego?
- Myślę, że to jest pytanie do nich. Ja nie mam motywu do zabijania żadnego dyplomaty. Nie jestem terrorystą. - powiedział poważnie i stanowczo. - Już powiedziałem, że w machlojki zamieszana jest szajka hotelowa. To jest przecież oczywiste, a napad na mnie i odebranie przedmiotów układanką do tego. Chcecie, żebym ja za was przeprowadził śledztwo? Jak macie niezbite dowody i chcecie się ze mną spotkać w sądzie to proszę bardzo. Ale za czas internowania w Guantanamo Bay to wy bekniecie. Oficjalnie czy nieoficjalnie.
- Nie, to pytanie do ciebie. Nie pytałem o twój motyw do zabijania dyplomaty. Pytałem, dlaczego akurat ta...szajka...miałaby za cel obrać sobie akurat Toma Boyla. Ślepy los? Przypadek?
- Pracując w agencji wierzysz w takie rzeczy? Oczywiście, że to ma podwójne dno. Jakie? Ja nie wiem. – wycedził powoli.
- Czyli utrzymujesz, że cały ten spisek o którym nam mówisz wymierzony w twoją osobę...- przerzucił jakieś papierzyska - ...że w żaden sposób nie domyślasz się, jakoby miałby mieć związek z jakimś twoim działaniem, akcją, przeszłością...Nie znałeś wcześniej żadnej z osób która przeciwko tobie zeznaje, tak?
- Nie znałem. Osoby są podstawione. A ktoś kto za tym stoi wie co robi, albo tak mu się wydaje i ma duże możliwości. Bardzo wysokie. – zrobił teatralny ruch ręką kreśląc w powietrzu półkole.
- Kto to może być według ciebie? - weszła mu prawie w słowo kobieta.
- A mało to mam wrogów na świecie? – Boyle wzruszył ramionami.
- Śmiało. Jakbyś miał wskazać dwóch-trzech najbardziej prawdopodobnych do takiej prowokacji? – drążyła temat przekrzywiając lekko głowę na bok, lecz nie odrywając od niego wzroku.
- Każdy rząd świata i każda organizacja terrorystyczna. – powiedział Tom tym razem śmiertelnie poważnie.
- Wiesz dobrze Tom, że to nie ich metody, więc przestań mydlić nam oczy jakbyśmy byli w przedszkolu. - żachnął się na boczek czesany - Oni po prostu palnęliby ci prosto w łeb. Albo twój samochód wyleciałby w powietrze. Dlaczego mieliby bawić się w podrzucanie ci trupa do samochodu?
- Też chciałbym to wiedzieć. Może żywy jestem bardzo do czegoś potrzebny a to ma na celu coś innego. - wzruszył ramionami. - Równie dobrze to może być wasza prowokacja albo... albo niefortunny zbieg nieprawdopodobnych wydarzeń.
- Nie ułatwiasz, Tom. - westchnęła kobieta, odsuwając się ze zgrzytem na krześle - A powinieneś. Sam wiesz, jak brzmi “niefortunny zbieg nieprawdopodobnych wydarzeń” w sądzie...
- O sąd się nie martwię. Wolę przeżyć do niego śledztwo. – podskoczyła brew Boyla.
- Chcemy Ci pomóc. - ciągnęła kobieta - Ale popatrz sam. Zeznania kupy świadków. Twoja broń, twoje odciski.
- Jasne. - wtrącił się Boyle - Róbcie swoją robotę. Póki co macie garść zeznań bez weryfikacji i dokładnego śledztwa. Moje odciski? W świetle tego ze byłem w hotelu i skradziono mi broń i telefon? Ta rozmowa jest bez sensu.
- To ty twierdzisz, że cię okradziono. - odezwał się agent - Dwóch innych obywateli US zeznało co innego. Posprzeczaliście się, mało ich nie wykończyłeś. Jednemu zdążyłeś złamać rękę, machałeś w wozie gnatem...Twierdzą, że ledwo zdążyli uciec.
- Więc musicie odpowiedzieć sobie na pytanie w co macie wierzyć sami. Ja wam w tym nie pomogę. A telefon pewnie mi wypadł tak samo jak broń. Ta rozmowa do niczego was nie zaprowadzi. - wzruszył ramionami. - Macie moje zeznania. Dywagacje zostawcie sobie.
- Pozwól, że to my zdecydujemy w co uwierzyć. Na razie siedzisz na kupie gówna i nie chcesz powiedzieć nic.
- Już wam wszystko powiedziałem i niczego nie ukrywam. – powiedział dobitnie.
- Odwołując się do twojego niedawnego zdania...- powiedział facet, ale Tom wszedł mu w słowo.
- Tego, że wielu może chcieć mi zaszkodzić? To jasne a nawet jeśli nie bezpośrednio mi to wiecie komu, zresztą powiedziałem, że za tym kryje się o wiele więcej niż widać na pierwszy rzut oka. Ja odpowiedzi na wasze pytania kto to zrobił i dlaczego - nie mam, choć wskazałem na grupę ludzi. Wasi świadkowie kłamią i pracują dla tych samych którzy twierdzą, że to ja ich napadłem. To chcecie wałkować? Co ja jestem płatnym mordercą i na dodatek partaczem, który wciągałby do tego służbę hotelową? - zaśmiał się. - W nocy gdy wygrałem dwa miliony dolarów od złodziei? – jego palce powędrował do czoła lecz tyko potarł skroń powstrzymując się od wystukania opuszkiem palca kilku klepek.
- Odwołując się do twojego niedawnego zdania...- uśmiechnął się agent, czekając cierpliwie aż Tom wyrzuci z siebie ostatnie zdanie - Właściwie pytania. Pracując w agencji wierzysz w takie rzeczy, pytałeś. Właśnie dlatego że pracuję i wiem, jaki jest twój fach...właśnie dlatego wiem, że wiesz więcej niż mówisz.
Boyle odpowiedział mu przeciągłym spojrzeniem biorąc głęboki oddech.
- Mój klient złożył już deklaracje, o które chodziło. - wtrącił się adwokat - Proszę więc rozpocząć nowe wątki przesłuchania, bo jak wielokrotnie zaznaczył Pan Boyle, w poruszanych kwestiach nie zmieni swojego stanowiska. Niezwłocznie po przesłuchaniu wystąpię o wgląd do ekspertyz z aparatury rejestrującej. Jestem przekonany że potwierdzi ona fakt, że mój klient mówi prawdę.

Obaj agenci spojrzeli na niego jak na pozostawione w kącie niechciane gówno.
- Na razie nie będzie więcej pytań, kończymy sesję. - odezwała się spokojnie kobieta - Oczywiście zajmiemy się nagraniami, potem wiarygodnością świadków, oraz tropami które nam pozostawiłeś, Tom. A ty się zastanów przed snem, co jeszcze o tych tajemniczych wrogach, o których wspomniałeś, możesz nam uściślić. Im lepiej nam pomożesz, tym szybciej się to skończy.
Wstali oboje.
- Jeśli pan sobie życzy Boyle, ma pan teraz tyle czasu na swobodną rozmowę ze swoim obrońcą, ile potrzeba. - zebrał swoje papiery oraz zdjęcia wąsaty.
Po chwili stukot obcasów agentki zacichł, i Tom został w pomieszczeniu tylko z prawnikiem.

To, że w pomieszczeniu nie było nikogo wcale nie znaczyło, że byli sami. Choć oficjalnie nie mogliby użyć żadnych zdobytych w ten sposób materiałów przeciw niemu w sądzie, to i tak wiedział, że to co sobie myślą jest nieistotne. Bardziej chyba psom z FBI zależało na tym, co wie Boyle. A żeby się tego dowiedzieć, to chyba musieliby zaszczepić mu incepcję, aby sam wpadł na to, by się przed nimi zwierzać. Prawnikowi tez nie ufał. Skoro sam sobie nie ufał jako zawodowy hazardzista, to „lista zaufania” Toma była nad wyraz krótka, bo widniał na niej sam tytuł.

- Rozumiem, że po zapoznaniu się z materiałem dowodowym do sprawy przedstawisz mi linię obrony? - powiedział Tom do adwokata zerkając na zegarek. - Chcę mieć na bieżąco wgląd w zgromadzone dowody linii oskarżenia jak sprawa trafi do sądu.
- Jasne. - odparł papuga - Spokojnie, Tom. Liczę na to, że nawet do tego nie dojdzie...Rzecz jasna jesteś czysty, więc jedynym problemem pozostaje czas.
Popatrzył na ścianę.
- Nie będę ci ściemniał. Jest gorąco. Chińczycy naciskają, chcą czyjejś głowy. Fedsi nie mogą pozwolić sobie na wypuszczenie póki co jedynego podejrzanego, na dodatek wiedząc kim jest... Wyciągniemy cię z tego, ale to może potrwać. Musisz się na to przygotować...
- Sure. – Tom zgarnął ze stołu papierosy adwokata. – Chyba wrócę do palenia.










Papuga wrócił dnia drugiego. Trzeciego. Czwartego. Piątego. Szóstego. Tom zaczynal mieć tego dosyć, choć ani nie był dalej przesłuchiwany, a Paragraf za każdym razem był coraz bardziej optymistyczny. Zaczynało toczyć się z górki.

Raczej spokojnie znosił odosobnienie. Miał dużo czasu na myślenie. Za dużo. Zdecydowanie za dużo. Najbardziej chyba jednak brakowało mu szeleszczącej pościeli czystego posłania w towarzystwie ciepłego, nagiego ciała z długimi nogami, długimi włosami i długimi rzęsami... Mogłaby nawet długo mówić. Hell yea, jadaczka mogłaby się jej nawet nie zamykać...

Zamiast tego otworzyły się drzwi przerywając Boylowe wpatrywanie się w sufit, kiedy leżał ze splecionymi rękoma brzuszku. Apetyt stracił od tego całego szamba w jakim się teraz kąpał, to i zgubił na pewno ze cztery, pięć funtów.

W drzwiach stanęło dwóch młodych, jakby agentka Smith i w boczek czesany zniżyć się do takiego poziomu nie mogli, aby po niego osobiście swe efbijajowskie cztery litery do basementu sprowadzić na nogach.

Tom usiadł na całkiem wygodnej pryczy i wsunął białe skarpetki w pomarańczowe tenisówki. Takiego samego koloru wdzianko odbiło się od blaszanego lusterka nad umywalką, gdy przechodził powoli przez celę do wyjścia.

Młodzi mężczyźni idealnie ogolonych kwadratowych szczekach przerastali go niemal o głowę. Komandosi w gajerkach zawsze wyglądają tak samo, pomyślał poprawiając swój wesołego koloru mundurek.

- Gentlemen. – kiwnął głową wchodząc między nich.

I poszli razem na górę.
 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 19-04-2012 o 06:44. Powód: niektóre literówki
Campo Viejo jest offline