Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2012, 11:54   #14
Cas
 
Cas's Avatar
 
Reputacja: 1 Cas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodze


Kevin J. McGregor
- Boston, USA -


Czas płynął, on zaś po prostu stał, nadal wpatrując się w piach, w który zmieniła się martwa kobra. Powoli zaczął sobie uświadamiać co tak naprawdę miał na myśli Ozyrys, kiedy opowiadał mu o trwającej wojnie. Te wszystkie, momentami już wręcz męczące, ostrzeżenia. Do tej pory nawet rozbijanie oddanych tytanom sekt, mimo wszystko bardziej przypominało pracę agenta. Ta bestia to był już zupełnie inny wymiar. Powoli zaczynało do niego docierać ku jakim wyzwaniom rzuca go jego dziedzictwo. Niezbyt przyjemnie uczucie. Zacisnął zęby i odsunął niechciane myśli na dalszy plan. Aktualnie miał ważniejsze sprawy na głowie.

Chwili spokoju, która zapanowała po tym jak ucichły strzały nie dane było trwać zbyt długo. Wyraźny trzask od razu zwrócił uwagę Kevina. Niedługo potem kolejne i kolejne. Zaczął rozglądać się po okolicy spodziewając kolejnego ataku, ten jednak nie nadszedł. Dopiero wtedy przypomniał sobie o stojącym za jego plecami monumencie. Odwrócił się, tylko po to by zdać sobie sprawę, że po sfinksie nie ma śladu. Olbrzymi kawałek kamienia najzwyczajniej w świecie zniknął, pozostawiając po sobie tylko masywny podest.

Dopiero po chwili dostrzegł wyłaniającą się zza niego bestię. Wpierw bujną grzywę, związaną w grube warkocze. Niedługo potem zaś tułów i potężne skrzydła, które rozpostarły się niemal w tym samym momencie kiedy je dostrzegł. Przypomniał sobie wszystko co przeczytał ledwie kilka godzin wcześniej. Hybryda człowieka oraz lwa i w istocie to drugie było szczególnie wyraźne. Z każdym krokiem Kevin mógł przysiąc, że widzi łowcę skradającą się ku swej ofierze. Nie patrzył na niego, ale z całą pewnością czuł jego obecność. Sfinks zatrzymał się jakiś metr od McGregora i postanowił zaprezentować się w całej okazałości.


Widok był bardziej niż niesamowity. Majestat bestii zmąciło jednak uczucie zagrożenia. Syn Ozyrysa już miał unieść broń, wtedy też przypomniał sobie ostrzeżenie Bastet i ostatecznie zrezygnował. Wolał nie prowokować bestii. Ta jeszcze przez moment wpatrywała się w osobę odpowiedzialną za jej przebudzenie i dopiero wtedy przemówiła.

- Nosisz na sobie znajomą woń. W twym wnętrzu kryje się jednak coś obcego - brzmiał specyficznie. Zupełnie jakby w tym samym momencie każde słowo wypowiadał cały tłum, a nie tylko jedna istota. - Interesujące, choć nieistotne. Jesteś gotów?

Kevin nadal trochę oszołomiony zdobył się tylko na oszczędne skinięcie głową. Z reakcji sfinksa można było jednak wywnioskować, że to wszystko czego potrzebował.

- Dobrze więc. Oto zagadka ...

Przed wiekami żył egipski kupiec. Bogaty ponad wyobrażenie i znany w całym świecie. Bogowie pobłogosławili go czwórką synów, on zaś uczynił z nich kupców na swe podobieństwo i wysłał w cztery różne strony świata.
Pierwszego na północ, gdzie za morzem odnalazł Stary Ląd.
Drugiego na zachód, by szukał bogactw pośród ludów pustyni.
Trzeciego na południe, ku Czarnemu Lądowi.
Czwartego zaś na wschód, w poszukiwaniach sekretów Dalekiego Wschodu.

Minęło wiele lat i przyszedł czas, gdy wszyscy jego synowie zmarli. Życzeniem ojca było więc, by pochować ich ciała w Egipcie. Choć całe swe życie spędzili daleko od domu i przyjęli innych bogów, nie odmówiono im należnego pochówku w rodzinnym grobowcu.
Zrozpaczony ojciec chciał do nich dołączyć. Jednak gdy przybył do świątyni, by prosić o podobną posługę, kapłani zmuszeni byli mu odmówić.

Dlaczego?
 
Cas jest offline