Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2012, 16:59   #85
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Przykucnął i rozglądnął się szybko. Niezbyt dobra, wymuszona pozycja nie dawała wielkiego pola manewru a co więcej pole widzenia nie było dobre wliczając w to padający ciągle deszcz. Rozwinął pociętą siatkę maskującą przyglądając się czy nie ma w niej jakiś włochatych ośmionożnych niespodzianek. W sumie może trzeba było wziąć jednego robala i dać szansę Blackjackowi oglądnąć go dokładnie. Medyka zawsze miał za takiego co na paru dziwnych rzeczach się zna. Trudno.
Skrył się i znieruchomiał obserwując dół rozpadliny, gdzie doc pochylał się nad sierżantem. Cholera ciągle się nie ruszał. Spoglądał w kierunku skąd wcześniej słyszeli palbę japońskich karabinów, teraz zamierającą wyraźnie. Sanders i chłopaki skopali im dupska? Przecież było ich tylko kilku, drużyna najwyżej sądząc po częstotliwości ognia, nawet pewnie nie to. Nie wierzył że chłopaki im się dali.
Nagle po drugiej stronie zbocza ją zauważył. Spokojny, miarowy ruch lufy w jej kierunku, wypolerowane drewno kolby dotykające policzka. Celownik zatrzymał się jednak, kiedy dobiegł go dźwięk jakiego nigdy wcześniej nie słyszał. Klekotliwy, urwany nagle, a jednak wywołujący dreszcz w dole pleców. Żadnych gwałtownych ruchów. Powoli odwrócił głowę i spojrzał, ale kiedy zobaczył tylko zielony labirynt i wrócił znowu do ruchu po drugiej stronie jaru. Tam również już jej nie było. Meggy. To była ona. Na pewno. Tam, wyszła zza tego zbutwiałego pnia. Na pewno.

Zamrugał oczami i spojrzał znowu. Nikogo. Doc mozolący się nad Burrowem, zejśc i mu pomóc? Nie, jak będzie trzeba to kiwnie na niego. Dźwięki kropel, tych ciężkich spadających z wyższych rozłożystych liści. Przestawało padać, kropiło wodą która zbierała się na palmach. Inaczej. To była ona, prawda?
 
Harard jest offline