Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2012, 22:23   #15
necron1501
 
necron1501's Avatar
 
Reputacja: 1 necron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodzenecron1501 jest na bardzo dobrej drodze
Chłopak rozejrzał się wkoło nie potrafiąc ukryć swojego zdumienia. Znajdował się na powrót w mieszkaniu, co lepsze, wszystko wyglądało jakby było w normie. Zupełnie, jakby cofnął się w czasie lub to co widział było dopiero przyszłymi wydarzeniami. Aaron przyklęknął na podłogę chwytając się za głowę. Spokój, tylko spokój i racjonalne myślenie pozwoli mu ogarnąć sytuację. Rozejrzał się raz jeszcze chcąc się upewnić, czy to co widzi, jest realne. Uszczypnął się nawet lekko w rękę. Nic. Normalna rzeczywistość, która nie powinna mieć już miejsca. Czując na sobie zaniepokojone spojrzenie matki zamknął na chwilę oczy, po czym wyrecytował, spokojnym i opanowanym już głosem:

„Przysłońcie wzrok, zabierzcie dech
Niech węzłów swych użyczy śmierć.”

Nabrał oddechu i przyglądając się uważnie twarzy rozmówczyni, zapytał:
- Co mi odpowiesz? – Jednocześnie podniósł się powoli z ziemi.
Brigid zmrużyła oczy wpatrując się w Aarona. Zdał sobie sprawę, że zrobił na niej wrażenie.
- Gdzie to usłyszałeś? Co się dzieje? - Kobieta cofnęła się od niego o krok. W jej oczach aż nazbyt wyraźnie można było dostrzec dwa tańczące płomienie. W zasadzie w całym pokoju temperatura zdawała się rosnąć z każdą chwilą.
To nie może wróżyć niczego dobrego, skoro nawet bogini została poruszona, zwykłym, prostym cytatem.
- Widziałem przyszłość- zaczął powoli, podchodząc do okna, otwierając je na oścież. Oparł się o parapet. - Nie wiem jak to jest możliwe. Po tym jak opuścisz pokój, rozmawiałem z dziewczyną – poczuł nagłą potrzebę nawiązania kolejnego kontaktu wzrokowego. Jeśli coś się ma wydarzyć, chce być na to przygotowanym. - Okazało się, że te cztery dzieła, zostały wywołane przez audycję w radiu, Alice wysłuchała jej i nagle opanował ją ogień inspiracji. Chcąc to sprawdzić, włączyłem tą stację. Wtedy nagle ogarnęła mnie ciemność, strach i niesamowity ból. Gdy się obudziłem, jej już nie było – zrobił przerwę na dłuższy oddech. Teraz przechodzi do najgorszej części. Czegoś, co zrobiło na nim jako studencie medycyny, największe wrażenie. Oblizał nerwowo usta, po czym kontynuował.
- Całe miasto było nieprzytomne… – zabrzmiało to cholernie dramatycznie, nie miał jednak na to wpływu. Przymknął na chwilę oczy, przypominając sobie ten krajobraz pełen ciał. Lekko się wzdrygnął, po czym dokończył:
- Ruszyłem do budynku w którym znajduje się placówka radia. Wtedy wróciłem tutaj.-
- Przyszłość? - Wszystko wróciło do normy, łącznie z tym blaskiem w jej oczach. - Zdajesz sobie sprawę, że to niemożliwe? Podróże w czasie to sztuka, której nie byłbyś w stanie pojąć, choćbyś i poświęcił jej całe swoje życie. Nawet dla nas to tak naprawdę niemożliwe. Te słowa, które wcześniej wypowiedziałeś to fragment starego celtyckiego zaklęcia. Służy związaniu ofiary z miejscem, przedmiotem, przy odpowiednich umiejętnościach nawet konkretnym momentem w czasie. To nie wróży niczego dobrego.

- Brigid, co mogę Ci powiedzieć? Nie wiem, może to była wizja, przeczucie, które skrystalizowało się w postaci pewnego rodzaju snu? - mówiąc to Aaron podszedł do komputera w celu pokazaniu ostatnio odwiedzanej strony. Czując ukłucia niepokoju, wklepał adres strony. Jego oczom ukazał się błąd związany z brakiem takowej witryny. Podczas gdy on walczył z laptopem klnąc z cicha, Brigid sprawdzała stan malarki.
Widząc bezsens swoich walk, poderwał się i doskoczył do radia. Nastawiając je na wcześnie odsłuchaną stację, odezwał się do mamy. Czuł ogarniające go zwątpienie? Czy on wariował, może to wszystko wymysł jego mózgu?

- Nie wiem jak to jest możliwe – zaczął, drżącym głosem. Czyżby coś było z nim nie tak? - Przed chwilą ta strona tu była. Radio nazywa się V.I.D, czy Ci to coś mówi? – złapał się za głowę. Miał mętlik w głowie, nie był pewien, co w tym momencie jest rzeczywistością. Może to co właśnie się dzieje, to urojenie, które doświadcza siedząc w samochodzie? - Motywami przewodnimi witryny były: wężo podobna istota, na kształt smoka. Do tego kruk oraz kocioł – przerwał próbując sobie przypomnieć resztę. A może dawał czas głowie na ubzduranie sobie kolejnych nierzeczywistych wspomnień, w końcu nigdy nie miał problemów z pamięcią. Ba! Po spotkaniu z Brigid, niczego nie zapominał. Niezależnie od sytuacji, czy czasu jakim poświęcał na studiowanie materiału. Kontynuował niepewnie. Najbardziej zaskakujący znak.
- Również był tam twój krzyż. Lecz był on przecięty na pół... Brigid, zaczynam się gubić – wyraził na głos to, co właśnie czuł. Matka zdała sobie chyba sprawę ze stanu duchowego podopiecznego, bowiem podeszła do niego i chwytając go za ramiona, potrząsnęła nim. Jak na jego gust, za lekko. Potrzebował czegoś mocniejszego. Ciekawe czy Alice ma alkohol w domu? Pobrzmiewające trzaski, które słyszał w tle, jedynie go dobijały.

- Ktokolwiek rzucił na ciebie ten czar, nieumyślnie związał nim również mnie i Alice. Fakt, że wszyscy tu teraz jesteśmy oznacza, że tylko ty jesteś w stanie je przełamać. Zapomnij o tym co robiłeś poprzednio. Do tej pory powinieneś już wiedzieć, że to do niczego nie prowadzi. Teraz spójrz mi w oczy i obym nie dostrzegła choćby cienia strachu. Jesteś gotów chłopcze?
Aaron zawahał się. Znał odpowiedź, nie wyobrażał sobie, aby mógł udzielić innej. Nie mógł jednak wątpić, kiedy taka istota pokłada w nim wiarę.
- Tak matko, jestem gotów. Co mam robić? Jak mam go przełamać?
- Skoncentruj się - położyła dłoń na jego głowie. - Wsłuchaj się dobrze w me słowa i zapamiętaj dźwięk mego głosu. Minie sporo czasu nim ponownie się zobaczymy. Niech choć tyle ci o mnie przypomina – Gdy ostatnie słowa rozeszły się po pokoju, od postaci kobiety zaczęły wydobywać się płomienie, które powoli wypełzły na powierzchnię. Otuliły ich obojgu. Camfrey nie czuł jednak nieznośnego gorąca, czy palącego żaru. Wszystkie zmartwienia, troski i wahania odpłynęły w niebyt, jakby spalone przez płomień. Wszystkie emocje jakie teraz odczuwał, to spokój i miłość płynącą od mamy. Wiedział, że jest to jedynie chwila, która zaraz minie. Lecz chciał zapamiętać ten moment na jak najdłużej. Miał wrażenie, że zbyt szybko się taka sytuacja nie powtórzy.

- Wyślę cię do odległego miejsca, gdzie czas jest symbolem wszelkiego zła, gdzie to zło nosi imię Zrvan. Tam znajdziesz odpowiedź na swe pytania, sposób na zdjęcie tej klątwy i jeśli los się do ciebie uśmiechnie, wsławisz się czynami, które uczynią mnie dumną.

Brigid zbliżyła się i złożyła pocałunek na czole Aarona.
- Do szybkiego zobaczenia.

Nagle ogarnęła go niesamowicie intensywne światło. Patrzenie w kierunku Słońca nie mogło się z nim równać. Blask nie był jednakże oślepiający, Chłopak bez problemu miał oczy otwarte, jasność go nie raziła. Kiedy zwątpił co ma robić dalej i zaczął się obracać lub miał takie wrażenie, że wykonuje jakikolwiek ruch, ujrzał niewielki ciemny punkt. Ten zaczął błyskawicznie rosnąć. Nie minęła chwila, gdy ujrzał pierwsze szczegóły. Zupełnie jakby się teleportował, a przynajmniej tak to wyglądało na filmach sci-fi, pojawił się przed gigantycznymi drzwiami. Wyraźny, arabski styl. Po chwili uzmysłowił sobie, że mają one znamienny wpływ z architektury Marokańskiej. Co ciekawe jednak, drzwi były wolno stojące, jedynie one, bez żadnej zabudowy. Aaron obszedł je dookoła, lecz tak jak się spodziewał, były identyczne z obu stron, nawet po dokładniejszych oględzinach. Gdy spojrzał w dół na swoje stopy, wyglądało jakoby chodził po niewidzialnej powierzchni – świetle w którym się początkowo znajdował. O tak, jeśli wyjdzie z tego cało, wybierze się do psychologa.



Ta cała sceneria i przeszłe wydarzenia powodowały, że na nowo zaczął czuć się niczym wariat o zajebiście dużej wyobraźni, a mama powtarzała aby nie oglądał tyle bajek. Śmiejąc się z własnego, kiepskiego dowcipu, podszedł do drzwi i obejrzał je dokładnie. Kto wie, może mu się to kiedyś przyda. Pewnym był, że jeśli kiedykolwiek jeszcze spotka podobnie wyglądające, zniszczy je. Biorąc dwa głębokie hausty powietrza, uregulował oddech. Następnie podszedł do drzwi i pchnął oba skrzydła…
 

Ostatnio edytowane przez necron1501 : 20-04-2012 o 12:47.
necron1501 jest offline