Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-04-2012, 22:25   #6
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Podróż nie należała do najprzyjemniejszych, jakie chłopak odbył. Z Nordheim do Haerdanu był kawał drogi, a zarówno Aemrys jak i posłaniec mu towarzyszący uważali, że im szybciej staną przed obliczem króla, tym lepiej. Mimo to, minęło kilka dni, zanim ich oczom ukazały się mury miasta. Cień przyjrzał się im, próbując stłamsić dziwne uczucie w nim narastające. Jeszcze przed opuszczeniem Nordheim czuł odrobinę radości na myśl o powrocie do swego rodzinnego miasta, jednak z każdym dniem, z którym się do niego przybliżał, jego uczucia coraz bardziej mieszały się ze sobą, doprowadzając go do niemałej rozterki. Z jednej strony pragnął przekroczyć bramy i wspomóc króla. Z drugiej, nie był pewien, czy był gotów na powrót do tego miejsca. Opuścił je z dobrych powodów dwa i pół roku temu, nie wracając do niego nawet myślami. Oto jednak znajdował się tutaj z powrotem, nerwowo ściskając wodze swego wierzchowca, skracającego odległość pomiędzy nim, a Haerdanem. Posłaniec nie odzywał się ani słowem, a Aemrys był mu za to wdzięczny. Należał do owego grona istot, dla których zbyt dużo niepotrzebnych słów było jedynie marnotrawieniem oddechu. Zaklął pod nosem, na tyle cicho, by umknęło to jego kompanowi podróży. Im szybciej będę miał to za sobą, tym lepiej. Wbił pięty w boki konia, podrywając go do galopu, nie spuszczając wzroku z murów, które rosły z każdą chwilą.

~*~

Nic się nie zmieniło, pomyślał. I miał rację. Miasto nadal było zatłoczone i bogate w zgiełk, co powoli doprowadzało go do szaleństwa. Zbyt dużo czasu spędził na dalekiej północy, odzwyczajając się od wielkich i gwarnych miast. Zmuszony do pozostawienia wierzchowca przed bramą, co i rusz był potrącany przez mieszkańców. Przełykał przekleństwa, przedzierając się przez tłum samotnie, ponieważ jak to królewski posłaniec określił: „zamek nie jest trudny do znalezienia”. Pech chciał, że droga do niego wiodła przez rynek, który pękał w szwach. Wzdychając, Aemrys zaczął przeprawiać się przez tłum, sporadycznie pomagając sobie łokciami i cichymi przekleństwami. Będąc w połowie drogi, kątem oka uchwycił śmigające w powietrzu ostrza. Zaintrygowany, zatrzymał się i obrócił w tamtą stronę. Na podwyższeniu stał kolorowo ubrany mężczyzna, zręcznie żonglujący sześcioma sztyletami na raz. Cień poczuł, jak na jego usta mimowolnie wkradł się uśmiech, który zniknął wraz z bólem w jego żebrach. Zanim jednak zdążył znaleźć właściciela łokcia, poczuł jak z dłoni wymyka mu się koperta, gwarantująca wstęp na zamek. Nie myśląc, rzucił się za nią, próbując ją odzyskać. Zajęło mu to dobre pięć minut, obfite w obrywanie cudzymi łokciami i klątwami. Raz czy dwa poczuł czyiś but na swej dłoni, zagryzając wargi z bólu. W końcu jednak klęknął i chwycił kopertę, jednocześnie czując czyjeś kolano boleśnie wbite w jego ramię. Ignorując zimne i mokre szpilki wbijające się w jego własne, podniósł się i krytycznym okiem ogarnął zaproszenie. Westchnął na myśl, że dostanie się do zamku właśnie stało się trudniejsze.

~*~

- Kimże jesteś i czego chcesz od króla? - usłyszał, kiedy stanął przy bramie prowadzącej do królewskiego pałacu.
No tak, próżno było liczyć na bycie traktowanym poważnie, kiedy jego płaszcz i pancerz pokrywał brud, woda, pył i bogowie wiedzą co jeszcze. Unosząc list do oczu strażnika, upewnił się, że pieczęć króla jest dobrze widoczna i miał nadzieję, że był on na tyle głupi, by to wystarczyło.
- Sprawy korony, król mnie oczekuje. Koronowane głowy ciężko znoszą spóźnialskich gości. - Rzucił jeszcze z uśmiechem, obdarzając gwardzistę chłodnym spojrzeniem niezwykle jasnych oczu.
 
Aro jest offline