Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2012, 13:38   #91
Cas
 
Cas's Avatar
 
Reputacja: 1 Cas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodzeCas jest na bardzo dobrej drodze
Ołtarz? Czaszki? Ślepy Japończyk? Pająki?

W pierwszym odruchu chciał rzucić czaszką w krzaki i napluć na to dziwaczne znalezisko. Choćby i po to by pokazać całemu światu jak twardo stąpa po ziemi. Ostatecznie był lekarzem, naukowcem, doskonale rozumiał, że wszystko musiało mieć jakieś logiczne wytłumaczenie. Katastrofa, stres i zasadzki Japończyków sprawiły, że wyobraźnia zaczęła produkować te niestworzone obrazy. Tak, to tłumaczyło wszystko.

Gdyby tylko wmawianie sobie tego wystarczyło ...

Zamknął oczy i potrząsnął głową. Niezbyt pomogło, ale tylko tyle potrzebował. W tej jednej krótkiej chwili, w której był wolny od wszelkiej myśli. Zdołał skupić całą swoją uwagę na Selbym. Sierżant był w dobrym stanie. Przynajmniej na tyle dobrym, by mógł zabrać go z dala od tego miejsca. Dopiero teraz przypomniał sobie o wymianie ognia. Nawet jeśli wystrzały ucichły, istniało spore prawdopodobieństwo, że są tam ludzie potrzebujący jego pomocy bardziej niż Barrow.

Stracił tu w dole już dość czasu. Dlatego chwycił sierżanta i poderwał do góry, przerzucając jednocześnie przez ramię. Taszczenie bezwładnego ciała zdecydowanie nie należało do najprzyjemniejszych doświadczeń, ale i to niejednokrotnie przyszło mu robić na polu walki.

Niestety kiedy dotarł pod nasyp, na szczycie którego czekał na niego Boone, uznał że próba samodzielnego wniesienia go na plecach, mogłaby skończyć się tragicznie ... dla nich obu. Delikatnie ułożył ciało sierżanta na ziemi i wyciągnął swój nóż. Z okolicznych drzew zwisała masa najróżniejszych lian. Doświadczenie Blackwooda pozwoliło mu natomiast bez problemu ocenić, które nadają się do utrzymania ciężaru dorosłego mężczyzny. Po kwadransie miał już przygotowany spory kawałek prowizorycznego sznura. Jedną jego część przywiązał do kamienia, który znalazł w okolicy. Ułożył ręce i dość głośno zahukał. Wolał to od krzyku. Sowa jakkolwiek nie pasowałaby do tropikalnej wyspy, na pewno zwróci uwagę mniejszej ilości Japońców czających się w okolicy niż ludzki głos.

Na szczęście kapral zareagował na sygnał. Blackjack cisnął w jego kierunku trzymany kamień, obserwując jednocześnie ciągnącą się za nim linę. Odetchnął z ulgą kiedy zdał sobie sprawę, że dobrze ocenił odległość. Lian starczyło więc jeszcze na przygotowanie specyficznej uprzęży. Kiedy skończył zacisnął tylko zęby i rozpoczął swój mozolny marsz ku górze.

Wspinaczka pochłonęła dobrych kilkanaście minut. Osiągając szczyt od razu przykląkł, dysząc, a raczej charcząc jakby zaraz miał zejść. Dopiero kiedy zdołał ustabilizować oddech, podniósł głowę i spojrzał na snajpera.

- Melduję wykonanie zadania Sir - wypowiedział powoli, nie odmawiając sobie kilku przerw na wykonanie niekontrolowanych wdechów i wydechów. - Sierżant jest stabilny, sugerowałbym więc spierdalać stąd ile sił w nogach.
 
Cas jest offline