Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2012, 13:43   #20
Velg
Konto usunięte
 
Velg's Avatar
 
Reputacja: 1 Velg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetnyVelg jest po prostu świetny
- Ama, bądź ostrożna! - krzyczał jej ponad głowami ludzi – Nie wpadnij w jakąś kabałę! - dodawał...

A ona – jak zwykle – tylko się uśmiechała i odkrzykiwała, że jest dorosła. I że się przecież nie zgubi w tłumie. Zupełnie jak każdy brat oraz każda siostra. Zupełnie zwyczajne było też to, że chwilę później Awi – w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku – zajął się swoimi sprawami, a Amaltea wpakowała się w niezłe tarapaty.

Trochę jeszcze patrzył na siostrę, ale przeważnie skupiał swoje uwagę na lokalnym elemencie żeńskim. Siostra miała przecież swój Drugi Krąg i mogła odstraszyć większość podejrzanych indywiduów kłębiących się w karczmie.

Szczególną uwagę przykuwała młoda dziewczyna, która najwyraźniej postawiła sobie za cel bronienie Poszukiwaczy Serca. Nie z uwagi na urodę – niezwykła pięknością nie była w żadnym wypadku! - ale przez jej koneksje z sektą, o której Therańczyk nasłuchał się z kostnicy... A jej dyskurs był zaiste przedni!

-Widziałaś kiedyś krwawego elfa? - wykłócał się z nią jakiś brodacz. Pytanie było chyba stricte retoryczne, bo po chwili odpowiedział - Ja widziałem. Coś koszmarnego. Toć to niewiele się od Horrora różni. A Poszukiwacze Serca nie chcą z nimi walczyć...tylko zmienić. Dobre sobie!
-Bo to Serce Rasy!, to Smocza Puszcza. To nasza królowa – żarliwie odpowiedziała dziewczyna - Dawna magia może przywrócić jej pierwotny blask. Odczynić zło.
-Bajki! Oni nie chcą się zmienić. Łudzisz się, dziewuszko. Uwierzyłaś w te opowiastki, które sama głosisz - zaśmiał się głośno mężczyzna i z lekką pogardą rzekł.- Tylko w jeden sposób można oczyścić tamto miejsce. Ogniem i mieczem. Nie ma innego sposobu.
-Nieprawda. Nieprawda. Pod ty całym plugastwem nadal bije szlachetne serce naszej rasy.- zaperzyła się dziewczyna, nie zważając na to, że przyciąga uwagę całej okolicy. Jakiś t'skrang, dwa orki już wskazywał ją palcami... ale wszystko wskazywało na to, że trubadurka tego nie zauważyła. Ba!, chyba gotowa była urządzić jeszcze większą scenę - zacisnęła palce na kubku z winem tak mocno, że Awicenna był niemal pewien, iż zamierza oblać mężczyznę...
Prowokować dryblasa... iluzjonista prawie klął. Nie miał zamiaru dołączać do sporu. Zwłaszcza, że z linią Poszukiwaczki Serca się nie zgadzał pasjami.

Bo jak to mówią? „Im dalej w las, tym więcej drzew...?”Awicenna przypomniał sobie opowieść Nereka Półtorarękiego, myśliwego nieopodal gór throalskich. Nerek był całkiem dobrym człowiekiem, ale miał tendencję do tęgiego picia. A głowę miał słabą – więc kiedy tylko umoczył usta w alkoholu, wnet zbierało mu się na wielkie wynurzenia, a czasami nawet szaleństwa. Wieść gminna niosła nawet, że takiemu szaleństwu zawdzięczał swoje przezwisko – demonstracje, że „ha, wino to tylko paniusiom zaszkodzi! Dajcie mi, hik, siekierkę! To pokażę, że tak zetnę i stuletni dąb!” nie były najszczęśliwszym wyborem. Iluzjonista miał z nim styczność podczas jednej z jego pijackich biesiad – i usłyszał na czym polega jego praca. Ścinał chore drzewa, żeby choroba się nie rozniosła. Pilnował, żeby kłusownicy nie wybili połowy zwierzyny... ale, oczywiście, jego puszcza była zbyt duża, by mógł pilnować jej środka. Słuchając dialogu elf czuł się, jakby rozmowa zabrała go właśnie do samego serca takiej puszczy – tam, gdzie nadzwyczaj naturalne choroby się pleniły, a dobrostanu lasu nikt nie doglądał. Taaaak, poglądy Poszukiwaczy Serca stanowczo wymagały rewizji. Na to jednak czasu nie miał... Bo sytuacja lada chwila mogła się wymknąć spoza kontroli!
- Uspokój się – syknął elf, zrywając się ze swego kąta i ruszając ku dysputantom. Nic sobie nie zrobił z tego, że po drodze musiał w gwałtowny sposób roztrącić kilka elfich parek – Biesiada jeszcze nie w porze, gdy uchodzą oblani goście i zęby na podłodze. A heroiczna ofiara z ząbków nic Puszczy nie pomoże.
Dziewczyna nie doceniła. Z ukosa spojrzała z ukosa na Awicennę, jakby chciała go zbić... a jak się już odezwała, to w jej głosie pobrzmiewała wyraźna pretensja.
- A ty kimże jesteś, że masz czelność wtrącać się w czyjeś dysputy?
- Biesiadnikiem na portowej zabawie – Awicennę odpowiedź kobiety lekko zaskoczyła. Czego się spodziewała – łagodnej braci zgromadzonej? - Algazali, jeśli chodzi o imię. Źle wybrałaś miejsce, jeśli żywiłaś nadzieję na prywatny dyskurs... - wymownie spojrzał na zgromadzonych dookoła drabów, którym najwyraźniej nie spodobało się, że elfka krzyczała im do uszu... i na jej rozmówcę.
Dziewczyna chyba uznała to za kraniec bezczelności, bo sprawiała wrażenie, jakby zachłysnęła się czystym powietrzem. Elf wykorzystał przerwę w rozmowie na sięgnięcie po kufel miodu, nie przejmując się gapiami...

-A co z ciebie za elf, skoro pozwalasz... skoro nawet nie próbujesz stanąć w obronie najważniejszego miejsca dla swej rasy?- odparła wreszcie dziewczyna, a w jej oczach zaszkliły się łzy. Iluzjonista zaś zakrztusił się miodem, widząc taką reakcję. Histeryczka jakaś? To histerii tylko jej dodać mogło, że jakiś ork o paskudnej mordzie zaśmiał się szyderczo z „elfiej siksy”...
-Realista zapewne. Smocza Puszcza to przeszłość – odmruknął ciszej jej brodaty rozmówca, któremu najwyraźniej nie uśmiechało się robić głośnej sceny przy ludziach - Niewiele się różni od Złoziemia obecnie. Jedno wielkie Plugastwo.
Przez moment Therańczyk czuł się, jakby ktoś zdzielił go młotem między oczy. Tubylcy... Barsawianie... Czemu – po przeszło osiemdziesięciu latach od otworzenia się Throalu na świat – wciąż nie mogli przejść do porządku dziennego z królową Alachią? I nawet nie chodziło mu o krytykę – ba!, zupełnie nie o to chodziło. Tylko, no... Barsawiańskie elfy mogły się nie zgadzać, ale wciąż uporczywie wracały w swoich rozmowach do tego tematu. Jakby bez tego tematu nie potrafili żyć.

Zresztą, niezbyt rozumiał, skąd elfom z Barsawii wzięły się tezy o wyjątkowości ich królowej. Wznieśli miasteczko w lesie, ustanowili hegemonię królowej nad elfami z Barsawii... i już im się uwidziało, że cała rasa elfów podziela prowincjonalny zachwyt nad Smoczą Puszczą. Prowincjusze! Niedoczekanie ich! - Theranie w trakcie swoich wojaży odwiedzili wiele lądów, a napotkane elfy nic nie były w stanie rzec o królowej z Puszczy.
- A co chcesz z tym najważniejszym miejscem zrobić? - zripostował wreszcie, mrużąc oczy – Przemienić... i co? Stwierdzić, że Alachia niczym nie zawiniła i jest łaskawą królową całej elfiej rasy? - dopytywał się z autentycznym zaciekawieniem. Bo i pytanie było dla niego nadzwyczaj ciekawe – na Therze najwyższy gubernator, który popełniłby takie głupstwo, straciłby wszelką szansę na reelekcję!
Zdecydował się zignorować, że burzy swoje szanse u dzierlatki. Ładnych dziewuszek były przecież tysiące... a odpowiedzi przychodziły dość rzadko.
-Odwrócić Rytuał Cierni. Odwrócić zło które zmieniło królową i całą puszczę.- wybąkała zdziwionym tonem dziewczyna. Jakby nikt nie zadał jej nigdy wcześniej takiego pytania.
-Już widzę jak kolczaste ścierwa stają się miłe i szlachetne. Dla nich już za późno – a wtedy zaatakował ją brodacz...
- Ja nie o tym – Awicenna zignorował przytyk mężczyzny. Ani trochę nie obchodziła go ta warstwa kłótni – bo była w pełni ideologiczna. A elfowi krwawe elfy były całkowicie obojętne...
Wolał, aby krzykacze podzielili się jakimiś konkretami – jak chcą zrealizować swoje zamiary...? Bo jeśli dyskurs miał utrzymać się na poziomie „jeśli miałbym wojska – których nie mam! - i sprzyjające okoliczności, to na Krwawą Puszczę bym poszedł...”, to Awicenna wolał wykorzystać te nieistniejące wojska, aby obwołać się imperatorem na Wielkiej Therze. Zdrowiej i z dala od domorosłych ideologów.
Wierzę, że jest to możliwe – zwrócił się cieplejszym głosem do dziewczyny. Bo w sumie, czemu nie miałoby być możliwe? Oczywiście, potrzebne środki były zupełnie inną kwestią... - Ale latopisy mówią, że Alachia była królową upartą i nieustępliwą. I zignorowała głosy, które ją ostrzegały. Dlaczego sądzisz, że po odwróceniu Rytuału Cierni by się zmieniła? I nie doprowadziła do kolejnej katastrofy? - starał się, żeby w jego tonie było słychać autentyczną ciekawość, a nie przyganę. Bo i to, jak Poszukiwacze Serca chcieli obejść się z lekkomyślną królową, mogło być bardzo ciekawe.
- Alachia nie była taka jak jej poprzedniczki, ale była wielką królową. A Pogrom zmusił ją do trudnych wyborów. Rytuał Cierni był takim trudnym wyborem i...- westchnęła smętnie dziewuszka. Mówiła ciszej niż wcześniej, więc zainteresowanie ichnią debatą zaczęło maleć - Rytuał mógł za wiele zmienić. Wyglądasz na maga. Chyba rozumiesz...?
- Iluzjonista, to kuglarz. Nie będzie wiedział – stwierdził kategorycznie człowiek, po czym dodał.- Bez urazy panie , ale wzorce to chyba czarodzieje znają.
- Iluzjonista, nie iluzjonista... rozsądku chyba po dyscyplinach się nie mierzy – odpowiedział mu Awicenna – I nie, nie chodzi mi o Rytuał Cierni. Żyje, nie? A póki żyje, to jest nadzieja... - mruknął. Bo w sumie... była to prawda. Potężni czarodzieje potrafili wiele zrobić. A zmiany we wzorcu... raczej nie była tak rozwzorcowana jak niektórzy Theranie – Ale podle kronik doradcy Alachii podnosili larum już przed Pogromem. Że drzewny kaer nie wystarcza, że wzorce kaeru ziemnego mogą być therańskie, ale są skuteczne... O to mi chodzi.
- Chodzi o to że Rytuał Cierni mógł wypaczyć wzorzec Alachii i elfów w Puszczy. I stąd niechęć do pozbycia się skazy - warknęła z irytacją w głosie elfka, znów przykuwając spojrzenia.
- Rozumiesz?- spytał drugi z rozmówców..
A więc rozważać motywy przemienionych im się zachciało? Zmian Prawdziwego Wzorca, które miałyby justyfikować niechęć do pozbycia się stygmatu krwawych elfów...? Po prawdzie, to było całkiem nowatorskie – samemu Therańczykowi na myśl nie przyszłoby, aby rozważać inne motywacje elfów z Krwawej Puszczy. Bo czyż można było spodziewać się, że ktokolwiek poczytalny i o zdrowym ciele chciałby ponosić cenę Rytuału Cierni...?

Ale to nadal nie czyniło tej wymiany zdań sensowną! Ale chyba przypominanie, że problemy z Alachią sięgały wcześniej niż Rytuał Cierni mijało się z celem...

Notabene, „nie była taka, jak jej poprzedniczki”. Taaaak, trubadurka... Jakby królowe Smoczej Puszczy zapisały się dobrze w historii! Ale w sumie... nie jego sprawa.


- Tak, rozumiem. Mógł wypaczyć – wzruszył rękoma iluzjonista - Ba, teraz to zrobił niemal na pewno! W nazwach jest moc, a stulecie nazywania ich krwawymi elfami, a ichniego dominium Krwawą Puszczą dopełniły dzieła.
Rozejrzał się powoli po rozmówcach.
- Zmienić ich zapewne można. Pytanie tylko, czy otrzymasz tą samą królową, która panowała przed wiekami...- Awicenna potarł brodę w zamyśleniu, kończąc swoją wypowiedź.
-Co z ciebie za elf ? - dziewczyna się obruszyła, mocno, głośno i na zawsze!, z tego co mógł stwierdzić rzeczony elf. A mierzyła iluzjonistę tak złowrogim spojrzeniem, że ork, który wcześniej śmiał się szyderczo, zaczął się głośno zastanawiać, czyje zęby ozdobią karczemną podłogę.
Elf chciał jej coś odpowiedzieć. Coś – bo nie był do końca pewien, jak mógłby temu zaprzeczyć... czy ona sama nie chciała tłumaczyć zmianami Wzorca duchowej przemiany królowej Alachii...? Dlaczego więc...? Zresztą, sam mógł na to znaleźć odpowiedź! - bo przejmowanie się niewygodnymi konsekwencjami burzyło całość wizji.

Na szczęście, niemal natychmiast wciął się drugi z dyskutantów – człowiek około lat czterdziestu, pokryty już siecią zmarszczek. Pyzate policzki, czerwona szarfa w pasie, orczy kindżał wepchnięty za tą szarfę... - wyglądał prawie jak rzeczny pirat. A to on spróbował uspokoić elfkę!
- Nie ma się o co spinać, Ylianis. On mówi to, co myśli. Jak każdy wolny Dawca Imion.
Ylianis nawet nie wysłuchała do końca – wstała, zła niczym osa, potrąciła kilku gapiów, i ruszyła w tłum kłębiący się przy darmowych rakach. I poszła. Przez chwilę Awicenna przyglądał się jej z nietęgą miną – jakby była jakimś pudelkiem, który obraził się na świat i poszedł gryźć wielkiego ogara... Ale potem tylko westchnął – dziewczyna najwyraźniej była młoda, niedoświadczona i bardzo ideologiczna, więc raczej nie wiedziała nic o sprawie ze śmiarcią Gelathaina.
- Mówiąc szczerze, z całym szacunkiem dla tradycji – Awicenna rozłożył ręce szeroko – Alachia nie wydawała mi się najlepszą królową i przed Pogromem. I nie wydaje mi się, żeby wszystkie elfy ponownie uznały jej zwierzchnictwo, nawet gdyby wróciła calusieńka i nienaruszona... - zwrócił się do człowieka z brodą, jednocześnie intensywnie próbując wypatrzyć swoją siostrę w tłumie. Gdzie ona się podziała?!
-A pies chędożył królów i królowe.- zaśmiał się brodacz, wzruszając ramionami. Następnie dodał ciszej - I te ich lahale, czy jak je tam zwą t’skrangi. Polityka to zło... Jak i politycy. Krwiopijcy zbierający podatki.
I w sumie tyle treści. Zamierzał się rozpytać brodacza o jego poglądy – i o to, skąd weźmie siły potrzebne do zniszczenia Krwawej Puszczy. Ale odpowiedź już miał – z „chędożonej przez psa polityki”. Ale, z drugiej strony, z tym człowiekiem mógł przynajmniej miło porozmawiać.

- Podatki to cna rzecz – wzruszył ramionami elf, uśmiechając się zawadiacko – Dużo pieniędzy w jednym miejscu i szlachetny cel każdego mężczyzny. Powinieneś kiedyś spróbować – zażartował, zupełnie nie dbając o to, że olbrzym miał szansę potraktować sugestię poważnie.
-Może kiedyś. Gartham jestem. -rzekł w odpowiedzi brodacz uśmiechając się wesoło.-Adept ale i kupiec, kiedy jest okazja. Zbrojmistrz oczywiście. - Nalał wina do drewnianych kubków które stały przy nim. - Obecnie zatrudnienia szukam, ale statek chyba sobie odpuszczę.
- Nie zrobi sobie nic? - zmienił temat i zapytał się o elfkę. Mimo wszystko nie chciał, żeby potem znaleziono ją z rozbitą głową... Zwłaszcza, że trochę przypominała mu bardziej histeryczną i gorszą wersję siostry. A skoro już o tym mowa... Poszukał wzrokiem i Ylianis, i Amy. Jakby na złość, żadnej widać nie było! Zaczynał się martwić o Amalteę... – I no, kapitan nabrał wody w usta. Trudno było cokolwiek z niego wyciągnąć.
- Trubadurki, elfki, baby... - rzekł kpiąco Gartham popijając wina.- Za bardzo rozemocjonowane - A Awicenna skinął mu głową, choć „rozemocjonowanie” nie dominowało jego zdaniem w tutejszym elfim ludzie.
Zerknął w kierunku biesiadników.- Nie. Nic jej nie będzie. Mocna w gębie, ale niezbyt wojownicza. Nie zrobi nic głupiego.
- A słuchaj, widziałeś tu może jasnowłosą elfkę? Dobrze ubraną, no... w kolorach szarości i błękitu? - zapytał się, biorąc kubek. Swoją drogą, pić w portowej karczmie wino z kubków... guwenerka Amy by dostała zawału – Siostra się tu kręci, a nie chcę, by ktoś jej mieszek skradł.
-Nie wiem. Sporo się elfek dziś naoglądałem. Nawet tutaj.- mruknął brodacz drapiąc się za uchem.- Więcej szczegółów brachu.
- Wysoka, mojego wzrostu, bardzo długie, jasne włosy, mieczyk u pasa... - wymienił kilka cech szczególnych - No, i pewnie rozpytuje każdego o najprzeróżniejsze kwestie, bo jest strasznie ciekawa świata.
-Taka młoda? Gdzieś tu sie kręciła.- mruknął zbrojmistrz, rozglądając się dookoła.- Może jakiś bohater ją zauroczył? I poszli... chyba ci nie muszę tłumaczyć, co dalej?
- Wątpię – uśmiechnął się wesoło Awicenna, rozglądając się po sali - Musiałby wpierw zaspokoić ciekawość Amy, a to trudne zadanie.
-Eeee tam. A bo to mało to chełpliwych Dawców Imion chodzi po Barsawii?- spytał retorycznie zbrojmistrz.
- A co do twego zajęcia - czyżbyś był tym kupcem, który zbił krocie na rakach? - zainteresował się elf - I – jeśli można pochlebić swojej dumie – skąd wiedziałeś, że jestem iluzjonistą? Moja sława rozniosła się już tak daleko?
- Magów łatwo rozróżnić po dyscyplinach, nieprawdaż?- Gartham wskazał palcem na wyszyty na szacie wzór, będący matrycą czarów.
- No, nie wiem... - spojrzał krytycznie po swoim ubiorze i zażartował – Psotnego czarodzieja-szaławiły nigdy nie widziałeś? Takiego, co się w fatałaszki innych dziedzin przebrał?
- Nie... żadnego w szatkach iluzjonisty. Niby słyszałem o ludziach, co ponoć dwie dyscypliny naraz praktykują, ale żadnego nie spotkałem. A i psotnych czarodziei też nie - odparł Gartham i wzdrygnął się na wspomnienie kogoś.- Zresztą od czarodziei to się trzymam z dala, zwłaszcza krasnoludzkich.
Awicenna już chciał podtrzymać rozmowę i zapytać o tego krasnoludzkiego czarodzieja, lecz wtedy wśród ucztujących mignęła mu siostra. I machnęła. I chyba prychnęła, ewidentnie starając się przykuć jego uwagę. Wymówił się więc prędko i ruszył ku siostrze.
 

Ostatnio edytowane przez Velg : 30-04-2012 o 15:29.
Velg jest offline