Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2012, 19:59   #17
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Kevin zmierzył istotę wzrokiem. Cóż musiał przyznać, że mniej więcej takiego widoku spodziewał się, kiedy usłyszał, że przyjdzie spotkać mu się ze sfinksem. Istota miała w sobie jakieś królewskie rysy. Jednocześnie agent zdawał sobie sprawę, że mogła być śmiertelnie niebezpieczna. Musiał powstrzymywać się, aby instynkt nie wziął nad nim góry. Oddanie strzałów do niego, mogłoby być bardzo głupim pomysłem ... możliwe również, że ostatnim jaki przyszłoby mu wykonać.

-Nie wiem … trudniejszej zagadki nie mogłeś wymyślić, ale spróbujmy odpowiedzieć - Kevin chwilę się zastanowił, niestety w obecnej sytuacji, żadne sprytne rozwiązanie nie przychodziło mu do głowy, postanowił strzelić. Użyć pierwszej odpowiedzi jaka przyszła mu do głowy, jaka znajdowała się na końcu języka.

-Cóż, może kapłani odmówili mu pochówku wspólnie z synami, dlatego, że oni wyznawali innych bogów i kupiec, nie mógłby jako prawowierny wyznawca zostać z nimi pochowany, w grobowcu, który nie był już “poświęcony” bogom - odpowiedź nawet mu wydawała się naciągana, ale cóż ... musiał jakoś zacząć. Zwłaszcza, że w obecności istoty czuł się nieswojo. Żarty jakie rzucał były w tej chwili elementem strategii obronny. Zamienić całą tą niewesołą sytuację w żart.

Sfinks powiódł wzrokiem po okolicy, Kevinowi nie poświęcając nawet chwili. Jedynie wypowiedziane słowa, wskazywały, że w ogóle usłyszał odpowiedź.

- Dwie próby boski synu, dwie próby.

-Ta zagadka, nie ma większego sensu - powiedział Kevin, chociaż wiedział, że na istocie nie zrobi to najmniejszego wrażenia.

-Ojciec żył, jak mógł zostać pochowany za życia ze swymi martwymi synami? Kapłani mogli mu odmówić dlatego, że musieliby go zabić … żywy nie może do nich dołączyć - wypowiedział te słowa, po części ze złości, po części wyrzucając z siebie wyrzut, dotyczący jak mu się wydawało logiczności zagadki zadanej przez tą istotę.

Odpowiedział mu przeciągły pomruk. Bestia dłuższą chwilę przyglądała mu się w całkowitym bezruchu.

- Nie możesz pochować kogoś kto nadal żyje - sfinks skłonił się, następnie wskoczył na podest, na którym do niedawna tkwił jako posąg. - Jesteś godny. Masz więc prawo do trzech pytań. Nim je zadasz, musisz wiedzieć, że istnieje ograniczenie co do sekretów, które mogę ci zdradzić. Nie mogę mówić o bogach i tytanach. Podobnie o świecie pod i ponad nami. Każde inne nie pozostanie jednak bez odpowiedzi.

Na twarzy Kevina pojawił się uśmiech. Zaryzykował i odniósł sukces. To było ważne. Teraz musiał przejść przez część zadawania pytań, aby dowiedzieć się jak najwięcej o swoim przeciwniku. Zadecydował, że zacznie od pewnego standardu. Nie podobało mu się ograniczenie ilości pytań. Kto je wprowadził i jaka siła przestrzegała pilnowania tych zasad? Wiedział jednak, że te rozważania nie miały najmniejszego sensu. Przybył tutaj, rzucając się w niebezpieczną sytuację z jasno określonym celem. A teraz miał go na wyciągnięcie ręki.

-Kim jest Zachary, ten który zabił moją siostrę - słowa wypowiadał wolno, jakby zastanawiając się nad każdą częścią wypowiedzianego zdania. W wypowiedzianym zdaniu nie było żadnych emocji. Trzymał je na wodzy. Ktoś stojący z boku, mógłby pewnie równo dobrze przysiąc, że Kevin pyta tą istotę o pogodę na 4 lipca.

- Istota zwana Zacharym dawno już odeszła. Chcesz wiedzieć kim jest ten którego szukasz? Oto twa odpowiedź. Jest przeklętą, umęczoną ludzką duszą, zamkniętą w celi zbudowanej z ciał jego ofiar. Nawet my nie wiemy dlaczego tak uparcie trzyma się tej potwornej egzystencji, podczas gdy błogosławieństwo śmierci jest na jedno jego skinienie. Wiemy tylko, że tak długo jak chce stąpać po ziemi, jego głód nigdy nie zostanie zaspokojony i gdziekolwiek nie podąży, w ślad za nim podążać będzie zniszczenie. -

Przez plecy Kevina przebiegł dreszcz. Spodziewał się, że Zachary … istota tak nazwana, nie będzie najłatwiejszą zwierzyną. Jednakże odpowiedź sfinksa, była … ciężka. Jednocześnie nawet tutaj pojawiało się niewypowiedziane wprost stwierdzenie: potwór. Kolejny powód, aby go dopaść … o ile pokonanie go jest możliwe … musiał jednak wierzyć, że tak jest. W innym wypadku wiele pracy poszłoby na marne. Los nie mógłby być tak złośliwy. Każdy miał jakiś słaby punkt ... należało go tylko poznać.

-Jak mogę go znaleźć ? - zapytał bez ogródek Kevin. Musiał istnieć jakiś sposób, a w takim razie sfinks musiał go znać … i się nim podzielić ...

- Za tydzień licząc od dnia dzisiejszego, jedenaście minut po północy. Jeśli taka twa wola, odnajdziesz go wewnątrz Muzeum Brytyjskiego.

Kevin patrzył na sfinksa, a w jego głowie pojawiało się setki myśli. Miał czas i miejsce, gdzie będzie mógł odnaleźć Zachary’ego. Otrzymał parę ciekawych informacji. Ta wyprawa okazała się bardzo owocna, chociaż była dopiero początkiem wszystkiego. A mu pozostało jeszcze ostatnie pytanie. Od początku tej rozmowy, wiedział co chce osiągnąć. I należało teraz je wyrazić słowami

-W jaki sposób, mogę go pokonać ? -

- Na to pytanie nie ma odpowiedzi. Nie ma i nigdy nie było drugiego takiego jak on. Istnieją jednak rytuały, którym nie mogą oprzeć się nawet bogowie. Kiedy ich ofiarą padają duszę zbyt słabe, zostają pozostawione rozerwane na strzępy, zdeformowane i skazane na wieczne cierpienie. Niestety ich sekretu nie mogę ci zdradzić.

Sfinks zmienił pozycję. Przednie łapy wyprostowane i wyciągnięte przed siebie, złożone skrzydła, wygięty grzbiet i głowa uniesiona ku górze. Dopiero po chwili Kevin skojarzył, że wygląda dokładnie tak jak tysiące innych rzeźb przedstawiających te mityczne bestie.

- Życzymy ci szczęścia śmiertelniku. Będzie ci potrzebne.

Piach, który pozostawiła po sobie kobra zaczął powoli się unosić, by chwilę później zacząć zbierać wokół sfinksa. Kiedy już cały zawisł w powietrzu otaczającym tą tajemniczą istotę, zaczął wirować. Stopniowo coraz szybciej, zyskując jednocześnie na rozmiarach. Stał tak w bezruchu patrząc jak po chwili cały monument pokrywa szczelna zasłona. Wtedy zupełnie niespodziewanie wszystko ustało i drobinki wystrzeliły w każdym możliwym kierunku. Odruchowo zasłonił twarz. Kiedy zaś uznał, że jest już bezpiecznie, opuścił rękę. Jedynym co dostrzegł był jednak tylko monument. Zadziwiające, ale nigdzie nie było nawet śladu po którejkolwiek z bestii. Zupełnie jakby absolutnie nic się nie wydarzyło.

-Wolę liczyć na swoje umiejętności, niż szczęście ... ale dziękuję - powiedział w stronę pomnika, po czym odwrócił się na pięcie ruszając w stronę miejsca, w którym pozostawił swój samochód. Godzina była późna, ale on musiał skontaktować się ze swoim ojcem ... albo Bastet.

Budynek, w którym rano spotkał się z Ozyrysem był opuszczony. Cóż McGregor podejrzewał, że tak może się stać. Ochroniarz poinformował go, że wyższe piętra są o tej godzinie zamknięte, a pana Ausere nie ma w biurze. Na te rewelacje pracownik NCIS odwrócił się na pięcie i ruszył do wyjścia. Zignorował prośby o podanie nazwiska, nie miało to najmniejszego sensu. Skontaktuje się z ojcem jutro, wątpił aby ten ochroniarz był mu w stanie pomóc.

Pozostawało jeszcze jedno miejsce, które znał w Bostonie, ale klub, w którym rano spotkał się z Bastet również był zajęty. Cóż widać wszystko szło zgodnie ze wzorem jego szczęścia. Chyba nie mógł spodziewać się niczego innego. Godzina była późna i chociaż nie miałby problemów, z utrzymaniem się na nogach postanowił udać się do motelu. Innym razem gdy zajdzie taka konieczność urządzi sobie kilka białych nocy pod rząd.

Praca na całym świecie nauczyła go, że trzeba korzystać, z tych małych przyjemności.

Na nocleg wybrał mały motel, jakich wiele znaczyło krajobraz Stanów Zjednoczonych. Nikt nie przejmował się tam sprawdzaniem dokumentów gości, na „słowo honoru” wierzyli we wszystkie zapisywane dane. I chociaż Kevin nie ukrywał się, nie tak naprawdę, to nie chciał również być widoczny w każdej bazie danych. Zwykli policjanci mieli utrudnione odnalezienie go, jego koledzy nie do końca … wiedział, że gdyby zapragnął również oni, nie mogliby go znaleźć, ale nie było sensu nie teraz.

Zapłacił za pokój gotówką podpisując się jako L. Smith było to nazwisko przykrywka z misji w Afganistanie, od czasu do czasu używał go, w takich miejscach. Brzmiało całkiem przyjemnie i z tego powodu lubił je.

Gdy znalazł się w pokoju włączył znajdujące się tam radio. Takty „Nessun Dorma” wypełniły cały pokój.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nKW3fdUiIkM&feature=fvst[/MEDIA]


Używając internetu, wysłał krótką wiadomość do swojego ojca. „Spotkajmy się”.

Następnie popijając piwo, dał się ponieść muzyce i wspomnieniom. Czuł się samotnie … wiedział, że istnieje życie po życiu i jego siostrze było z pewnością dane, jeżeli Ozyrys dotrzyma słowa, to będzie miała lepiej niż za życia. Jednakże on … stracił jakiś swój punkt stabilizacji. Zdał sobie sprawę, że w ojczyźnie trzymają go pewne wspomnienia i zobowiązania, mógł jednak rzucić całe swoje życie.

Miłość zabija obowiązek. Nie wiedział, kto to powiedział, ale wiedział, że była to prawda … z całej rodziny jego matki, z jego ziemskiej rodziny … pozostał tylko on, aby kroczyć dalej.

Podniósł się ze swojego fotela, gasząc wszystko i odkładając pustą butelkę na stolik. Przed snem powtórzył zasłyszane kiedyś hasło: „Marche ou creve” … i taki miał plan ...
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline