Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2012, 21:57   #101
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Krasnolud długo dochodził do siebie po pieszczotach jakimi obdarzył go tutejszy oprawca… cela mało mu wadziła podobnie jak smród czy towarzystwo. Właściwie to mało mu teraz wadziło. Wszystko zaczynało mu wisieć niczym ociężałe ramiona… Wpadł w kleszcze wisimidupostwa i miejstwa to miasto gdzieś… Ciało dopominało się odpoczynku przecież nie pierwsza to noc w której ni jak nie było mu dane zaznać wywczasu. Nic tylko gonitwy, sekrety, śledzenia, bitki, poszukiwania, ratowanie, spierdalanie… cholerne miasto. Zadowolenie pojawiło się jeno pierwszego dnia pobytu… murwa, której imienia już nawet nie pamiętał, pieczona gąska bogato okraszona przyprawami i młócka na arenie. Potem to już tylko śmierdzący kanał. Tak… mieszkańcy tego miasta stanowczo nie zasługiwali na bezinteresowną pomoc z jego strony. Odpłacili mu pięknie, bardzo pięknie.

Obudziło go stękanie konfratrów. Nie wiedział ile spał ale stanowczo za krótko bo dalej wydawało mu się, że tkwi w tym samym koszmarze. Więzienna cele – kolejny raz, wepchał nos w nieswoje sprawy i bogaci kupcy pokazali mu gdzie jego miejsce. Na przegniłej słomie w obsranej celi będącej przystankiem na szafot. Z ciemności, a raczej spod opuchniętych powiek wypatrzył Konrada, Ericha i bezskutecznie poszukiwanego krasnoluda… jednak nie specjalnie maił ochotę na jakąkolwiek gadkę. Doglądnął i ułożył wozaka tak aby nie zadławił się swoimi rzygowinami… bo niestety wszystkie próby cucenia spełzły na niczym. W milczeniu przysłuchiwał się opowieści Gottriego… czuł jak w sercu znowu wzbiera złość. Przecież on nie robił tego wszystkiego dla tych długonogich gamoni bez krzty honoru i godności ino dla pomszczenia śmierci Imraka.

Kiedy marzący się brodacz skończył opowieść Płonąca Łeb stwierdził krótko. – Posiekaliśmy już tego demona… a i ci, którzy go przyzwali nie śpią spokojnie… Chwile dumał nad tym czy to przypadek sprawił, że trafili do tej samej celi co Gottri ale bardzo krótko… tego nie mógł uczynić ślepy traf. Prędzej niefart nazwany Gideonem. Mimo wszystko kiedy strażnik dał im żarcie poinformował go, że chce porozmawiać z kapitanem.

Kasza i dla niego wydała się delikatnie rzecz ujmując za bogata… tak to w niejednej karczmie by nie podjedli. A co dopiero w ciemnicy. Nie tknął żarcia... już sama wizyta w katowni odebrała mu apetyt… tedy miast rzucić się do misy częstował co większym kawałkiem mięsa szczura, który się pojawił na posiłek.

Widząc jaki piorunujący efekt tutejsza kuchnia wywarła na drugim krasnoludzie zagadka się rozwiązała. – Chyba i nam Konradzie nie pozostaje nic innego jak podrzemać… jak inni. I poczekać na gości.
Wstał jeszcze przyglądnął się czy nie znajdzie czego w sianie czym można by wyrządzić komu krzywdę. Przysunął też wiadro na ekskrementy… tym też będzie można komuś zepsuć dzień. Wykonał parę cisów widmowemu przeciwnikowi i syknął z bólu. Lekko nie będzie, ale nikomu tanio skóry nie zamierzał oddawać. Nie miał ochoty posłużyć jako przekąska dla kolejnego przyzwanego demona.

Spoczął pod ścianą i zwiesił głowę na piersi… z każdą minutą wzbierała w nim złość, jak dzieci… załatwił ich jak cholerne dzieci.
 
baltazar jest offline