Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2012, 22:28   #95
Cold
 
Cold's Avatar
 
Reputacja: 1 Cold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputacjęCold ma wspaniałą reputację
Treningi wspinaczki, którym była poddawana podczas szkolenia, jednak opłaciły się i wyszły Natashy na dobre.
Mimo ogromnego zmęczenia i wyczerpania organizmu, znalazła w sobie jeszcze resztki siły, by z niemałym wysiłkiem wspiąć się na wysokość ciała. Wszystkie mięśnie pracowały na pełnych obrotach, Natasha natomiast skupiona była na osiągnięciu swojego celu. I udało się. Wdzięczna wszystkim tym ćwiczeniom na zachodnim wybrzeżu Szkocji, odetchnęła ze spokojem, kiedy już dotarła na miejsce i upewniła się, że trzyma się w miarę stabilnie.

Jest taki młody. Był. Całe życie miał przed sobą. Ile mógł mieć lat? Co tu robił? Jaki był cel jego misji? Czy był z innymi? Wygląda tak spokojnie. Mam nadzieję, że jest w lepszym miejscu.


Apteczka okazała się bardzo cennym znaleziskiem. Będą mogli oczyścić i opatrzyć swoje rany, zapobiegając tym samym zakażeniu. W myślach podziękowała anonimowemu żołnierzowi za jego ekwipunek. Pistolet wsadziła sobie za pasek do spodni, resztę przedmiotów ostrożnie zrzuciła pozostałym.

Gdy już zbierała się do zejścia wydarzyło się coś, w co człowiek o zdrowych zmysłach na pewno by nie uwierzył. Przynajmniej do momentu, kiedy nie zostałby rozbitkiem na obcej wyspie, zagubionym w niebezpiecznej dżungli.

Nie potrafiła wykrztusić z siebie nawet cichego jęku. Po prostu wpatrywała się w trupie lico z niemym przerażeniem. Wszyscy zostaniecie pożarci. Nigdy nie ma dosyć. Te słowa dudniły jej echem w głowie jeszcze długo po tym, jak opuścili to miejsce.

Kiedy z ust żołnierza zaczęła wypływać czarna maź, Natasha straciła stabilizację i zaczęła w zastraszającym tempie spadać w dół. Przeciągły krzyk nie pomógł jej wcale. Natomiast masa konarów i gałęzi, o które się obijała owszem. W ostatniej chwili chwyciła jakiejś mocniejszej gałęzi, dzięki której ocaliła się przed połamaniem kości na twardym gruncie.

Pozostałym rozbitkom nie powiedziała nic o tym, co zaszło tam – na wysokości. Było to zbyt upiorne, zbyt absurdalne i obawiała się, że jej nie uwierzą. Sama zresztą nie była pewna czy wierzyła w to, co zobaczyła. Wciąż przed oczami miała twarz tego mężczyzny, a w głowie jego słowa.

Gdzie my jesteśmy...? Kto nie ma nigdy dosyć? Co miały oznaczać te słowa?

- Dzięki apteczce polowej możemy odkazić i opatrzyć poważniejsze rany. Racje żywnościowe powinniśmy oszczędzać. Ktoś umie się tym posługiwać? - powiedziała po chwili milczenia, starając się, by ton jej głosu nie był roztrzęsiony. Przy pytaniu wskazała brodą na karabin, który znalazła Michelle.

- Trzeba również sprawdzić, czy nie przemókł.

Trzeba było także rozdysponować pomiędzy nich wszystkich bronie, w jakich posiadanie weszli. Karabin, granaty, nóż, katana i pistolet. Sama postanowiła zachować dla siebie ten ostatni, choć wyposażony jedynie w pojedynczy magazynek.
 
__________________
Jaka, sądzisz, jest biblia cygańska?
Niepisana, wędrowna, wróżebna.
Naszeptała ją babom noc srebrna,
Naświetliła luna świętojańska.

Ostatnio edytowane przez Cold : 20-04-2012 o 22:32.
Cold jest offline