Reiner od przybycia w to miejsce na dobrą sprawę nie rozmawiał ze swoimi nowymi towarzyszami. Wszystko działo się dość szybko, a on był taki zamyślony... Jak zwykle ostatnimi czasy. Mężczyzna z kuszą zaskoczył ich wszystkich, ale Vinzent poczuł się przez chwilę jak wyrwany z głębokiego snu. Młodzieniec odwrócił się spięty w stronę obcego głosu. Minę miał, przynajmniej w pierwszej chwili, nietęgą. Jasne włosy na jego głowie były w zupełnym nieładzie, a niebieskie oczy rozbiegane. Z jednej strony zadbana twarz wskazywałaby na kogoś z majętnej rodziny, z drugiej strony ubrany był w zwyczajny, wręcz trochę zniszczony, strój podróżny. Na grzbiet naciągnięty miał długi płaszcz z kapturem, przewieszona przez jedno ramię wisiała manierka na skórzanym pasu, w drugiej ręce ściskał kij podróżny. Zdawało się, że poza drągiem w ręce nie był w ogóle uzbrojony.
Zanim pozbierał myśli, dwóch jego towarzyszy zdążyło się odezwać. Jak na jego gust z tej dwójki to Bretończyk powinien zająć się gadaniem, zabójcy z reguły nie grzeszyli elokwencją i ten chyba nie był wyjątkiem. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał potem razem z Heleną któregoś z nich łatać. Reiner odchrząknął.
- To co mój towarzysz - powiedział Vinzent wskazując ruchem głowy na Wolfgrimma. - Tylko mniej toporów i wypruwania flaków. Doprawdy mamy ważną misję i nie szukamy niepotrzebnej zwady, no chyba że jesteś pan mutantem - pozwolił sobie na dowcip, ale miał wrażenie, że nikogo nie rozbawił.
__________________ Watch your back,
shoot straight,
conserve ammo,
and never, ever, cut a deal with a dragon.
Ostatnio edytowane przez Julian : 20-04-2012 o 23:00.
|