Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-04-2012, 22:57   #331
 
Julian's Avatar
 
Reputacja: 1 Julian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie cośJulian ma w sobie coś
Reiner od przybycia w to miejsce na dobrą sprawę nie rozmawiał ze swoimi nowymi towarzyszami. Wszystko działo się dość szybko, a on był taki zamyślony... Jak zwykle ostatnimi czasy. Mężczyzna z kuszą zaskoczył ich wszystkich, ale Vinzent poczuł się przez chwilę jak wyrwany z głębokiego snu. Młodzieniec odwrócił się spięty w stronę obcego głosu. Minę miał, przynajmniej w pierwszej chwili, nietęgą. Jasne włosy na jego głowie były w zupełnym nieładzie, a niebieskie oczy rozbiegane. Z jednej strony zadbana twarz wskazywałaby na kogoś z majętnej rodziny, z drugiej strony ubrany był w zwyczajny, wręcz trochę zniszczony, strój podróżny. Na grzbiet naciągnięty miał długi płaszcz z kapturem, przewieszona przez jedno ramię wisiała manierka na skórzanym pasu, w drugiej ręce ściskał kij podróżny. Zdawało się, że poza drągiem w ręce nie był w ogóle uzbrojony.

Zanim pozbierał myśli, dwóch jego towarzyszy zdążyło się odezwać. Jak na jego gust z tej dwójki to Bretończyk powinien zająć się gadaniem, zabójcy z reguły nie grzeszyli elokwencją i ten chyba nie był wyjątkiem. Miał tylko nadzieję, że nie będzie musiał potem razem z Heleną któregoś z nich łatać. Reiner odchrząknął.

- To co mój towarzysz - powiedział Vinzent wskazując ruchem głowy na Wolfgrimma. - Tylko mniej toporów i wypruwania flaków. Doprawdy mamy ważną misję i nie szukamy niepotrzebnej zwady, no chyba że jesteś pan mutantem - pozwolił sobie na dowcip, ale miał wrażenie, że nikogo nie rozbawił.
 
__________________
Watch your back,
shoot straight,
conserve ammo,
and never, ever, cut a deal with a dragon.

Ostatnio edytowane przez Julian : 20-04-2012 o 23:00.
Julian jest offline  
Stary 21-04-2012, 10:42   #332
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Felixowi nie podobał się pomysł wchodzenia na górę ot tak. Nie chciał być choćby opluty przez jakieś zmutowane dziecko. Miał z takimi doświadczenie, jednak zazwyczaj mutanty dostawały od niego prezent w postaci strzały w serce. Tak też zamierzał zrobić. Zmęczenie dawało się jednak we znaki. Felix nie znosił od tego momentu wielu rzeczy takich jak chodzenie po jaskiniach, grotach, półkach skalnych i podziemnych miastach. Po prostu jak zwykle miał ochotę wrócić do miasta, do oberży tam opieprzyć jakiegoś ciekawskiego po czym urżnąć się w trupa. Na to jednak za wcześnie.
- Ustalcie plan, ja się dostosuję. Nie mnie tu dowodzić. Jeśli mi zapewnicie dogodne miejsce do strzelania daję Wam słowo, że sporo spośród tego robactwa zakończy swój żywot jeszcze dziś. - Westchnął i powiedział jeszcze:
- W końcu mutant to prawie człowiek... zasługuje na prawie szybką śmierć - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 21-04-2012, 15:19   #333
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Człek wejrzał na każdego z jeźdźców. Co prawda głos zabrała tylko dwójka z nich, jednak zdradzili swoje zamiary i podali imiona. Człek opuścił kuszę nie celując już w żadnego z nich.
-Wybaczcie, ostatnio trafiliśmy tu na zgraję banitów, którzy prawie zabili dwójkę naszych.- rzekł, podchodząc bliżej spokojnym krokiem.
-Jestem Rączka. Jak złota rączka. Jestem Strażnikiem dróg. Wraz z grupką najemników na usługach Von Waltera, mieliśmy spenetrować i oczyścić jaskinię, którą szukacie.- wyjaśnił -Sprawy nieco się nam pokomplikowały, ale na szczęście udało nam się wszystko uspokoić. Sir Eryk nie mówił nic o posiłkach.- uniósł lekko brew -Chodźcie do naszego obozu. Jest tam dwójka naszych, są ranni i zbierają siły.- rzekł Rączka, po czym zniknął w gęstych krzakach.

Wolfgrimm rozluźnił się lekko, jednak dalej pozostawał w pogotowiu, to że strażnik przedstawił się i wymienił miano ich pracodawcy wcale nie znaczyło, że faktycznie należy do grupy wysłanej dzień wcześniej. Przez chwile przeszło mu nawet przez myśl żeby mimo wszystko rozpłatać głowe przybysza, ot tak dla zabezpieczenia, jednak szybko przepędził te myśli. Nie godzi się zabijać kogo popadnie.
Też byłem zaskoczony tą prośbą, mam na myśli bycie grupą która rusza z odsieczą, może Von Walter nie powiedział zarówno wam jak i nam wszystkiego i szykuje się coś większego. powiedział Wolfgrimm pociągając łyk z flaszki, niestety gorzałka już się kończyła, i poszedł za Rączką.
Daleko stąd do jaskini? może zostawimy wam konie, które dostaliśmy od Eryka żebyście mogli przetransportować rannych na zamek, a sami pójdziemy piechotą Powiedział z nadzieją na to, że nie będzie już musiał gnieść się w siodle.
Nie zabawimy długo w waszym obozie, wszak wasza grupa jest już w jaskini, a nie chciałbym żeby ominęła mnie cała bitka. Ile osób poszło do środka? Strzelcy czy walczący wręcz? Jakieś znaki szczególne żebyśmy mogli ich rozpoznać? Dodał na koniec.

Prowadząc grupę nowo przybyłych do obozu, strażnik dróg nie omieszkał odpowiedzieć na wszystkie zadane mu pytania.
-Do jaskini niecała godzina pieszo. Konno i tak nie pojedziecie, bo większość drogi prowadzi przez leśne gęstwiny.- rzekł spoglądając przez ramię na krasnoludzkiego zabójcę.
-Ranni są w dość ciężkim stanie. Nie dadzą rady jechać konno. Przynajmniej młody Gracjan. Dostał bełtem w pierś. Ledwie przeżył. Yergowi poderżnięto gardło. Na szczęście też udało się go uratować za pomocą specjalnej maści leczniczej. O mały włos, a byłoby nas o dwójkę mniej.- kontynuował -Po za tym Twardy, znaczy niepisany dowódca grupy nakazał by na nich tu czekać.- po chwili wejrzał na pozostałych.
-Pomoc pewnie im się przyda. Jaskinia miała być pełna mutantów i innego paskudztwa.- zatrzymał wzrok dłuższą chwilę na Helenie.

-Ilu? Niech no policzę... Trójka moich ziomków... Siedmioro banitów. To z nimi walczyliśmy, ale sytuację udało się uspokoić i dogadaliśmy się. Złapaliśmy ich dowódcę i dobiliśmy interesu obiecując wolność za pomoc w walce z tym plugastwem w jamie. No i jest jeszcze siedmiu najemników. Po czym ich poznać? Może po tym, że zostawią po sobie dywan trupów w jaskini. Jest tam czwórka twoich kuzynów...- wejrzał na Wolfgrima -To spora grupka, poznacie ich na pewno.- dodał. Grupka dotarła do obozowiska. Była to niewielka polanka, na środku której znajdował się wielki głaz, w jego cieniu leżała dwójka mężczyzn. Młodzieniec z opatrzoną piersią i starszy, krzepki mąż z zabandażowaną szyją.
-Poznajcie. To Yerg i Gracjan.- burknął wskazując ręką dwójkę rannych.
-Sir Eryk, posłał posiłki.- Rączka zwrócił się do rannych kamratów.

Zostaniemy chwile w waszym obozie, posilimy się, moja dupa odpocznie trochę od siodła. Tak szybko jak tylko się da wyruszymy do jaskini żeby wspomóc reszte Powiedział Wolfgrimm
Jedzie z nami cyruliczka, może za ten czas obejrzeć twoich kamratów dodał spoglądając na Helenę.
Jest coś jeszcze o czym powinniśmy wiedzieć idąc do jaskinii?
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 21-04-2012, 17:57   #334
 
Aeraldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeraldo nie jest za bardzo znany
Za grupą złożoną z czterech mężczyzn i białogłowej, tak raźnie umilających sobie czas błyskotliwą rozmową, podążał jeszcze jeden podróżny. Gdyby któremuś z nich przyszło na myśl obejrzeć się za siebie, ujrzeliby ciemnowłosego człowieka z podkrążonymi oczami i kilkudniowym zarostem dosiadającego rumaka o błyszczącej, czarnej sierści. Jednak określenie "niezadbany" byłoby nieco nie na miejscu, biorąc pod uwagę ubiór młodzieńca - jeżeli nie samo odzienie przedniej jakości, to z pewnością starannie wyszyte na bordowym płaszczu ze skóry godło, przedstawiające sylwetkę gryfa, mogło sugerować pochodzenie z wyższych sfer.

Abelard nie przejawiał specjalnie skłonności do rozmowy, całonocna podróż do zamku dała mu się we znaki i ledwo powstrzymywał ciężkie jak ołów powieki. Nie trzeba było wiele czasu, by pozwolił sobie na nieco dłuższy odpoczynek dla przemęczonych oczu, a wtedy...

Symfonia przeszywających uszy pisków, podparta świdrującym, niskim brzmieniem. Abelard stoi na moście złożonym ze splecionych kolczastych gałęzi, pod nim zieje basowa czerń przepaści bez końca. Nad nim rozpościera się intensywnie czerwone niebo, po którym suną dziesiątki cieni, to wirując, to znów pędząc niczym nurt górskiego potoku. Spoglądają na niego ich puste, smutne oczy, jednak żaden nie próbuje podlecieć bliżej. Świat skąpany jest w gęstej jak smoła mgle, z której nagle wyłania się sylwetka o kobiecych kształtach, odziana w powłóczyste szaty, stając na moście w odległości kilku kroków od Abelarda. Jej białe włosy niepokojąco falują, mimo całkowitego braku wiatru. Postać uśmiecha się, ukazując rząd ostrych, żółtych zębów, ma czerwoną, jak gdyby poparzoną skórę, na której widać liczne pęknięcia i paciorkowe, całkiem czarne oczy.
-Abelardzie, gdzie się podziewasz? Stęskniliśmy się. Nie zapominaj, że macie wobec nas pewne zobowiązania.


Sen urywa się nagle, gdy Abelarda budzi głos kusznika. Dotyka on rozgrzanego, niczym w gorączce czoła, na którym pojawiły się kropelki potu i klnie cicho pod nosem. 'Co on sobie myślał? Że może tak po prostu wysłać mnie w świat i kazać przeczekać całe zamieszanie? Oby wiedział, co robi. Niektórym nie powinno się kazać czekać.'

Czuł się nieco osłabiony, więc pozwolił towarzyszom przeprowadzić fascynujący dialog bez niego. Gdy rozmowa dobiegła końca, ruszył za nimi, nie mogąc pozbyć się z pamięci dopiero co ujrzanych obrazów.
 
__________________
Prawdziwy mężczyzna nie je miodu. Prawdziwy mężczyzna żuje pszczoły.
Aeraldo jest offline  
Stary 22-04-2012, 14:10   #335
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Jaskinia Białego Wilka

Taktyka, którą ustalili wspólnie kamraci była mądra i praktycznie bez większego ryzyka. Strzelcy wdrapali się na mur usypany z kamieni, dobrali odpowiednie dla siebie pozycje i na rozkaz Twardego rozpoczęli ostrzał zmutowanych bestii. Każda z nich była ohydna, jak ta uwięziona, nieopodal obozu banitów. Każda z nich zdawała się być głupia jak but krasnoluda, myśląc tylko o zaspokojeniu głodu, czy potrzeby fizjologicznej pod siebie. Stwory czołgały się na brzuchach bez większego celu, naznaczając dno jaskini odbijającym refleksy świetlne śluzem, niczym ogromne ślimaki. Pierwszy wystrzelony pocisk skupił ich uwagę, jednak nim bestie zdążyły się zorientować w sytuacji kilka potworów wyzionęło ducha. Łucznicy mieli łatwiej, gdyż ich strzelanie nie wymagało takiego zachodu, jak w przypadku kuszników, którzy po każdym oddanym strzale musieli oddawać broń stojącym pod murem towarzyszom by naciągali stalową linkę na kolejny ostrzał.

Uśmiercenie stworów było tylko kwestią czasu. Nie trzeba się było zbytnio wysilać z ich ostrzałem. Bezmyślne mutanty same czołgały się pod mur, na którym stali strzelcy, tak że łucznicy i kusznicy nie musieli zbytnio się męczyć przy celowaniu. Podczas ostrzału pękła niejedna cięciwa, a liczba pocisków, które przemknęły pod sklepieniem jamy była niezliczona.
-I pies cię jebał ścierwojadzie!- warknął Dolf widząc jak ostatni ze stworów padł u podnóża muru.
-Wszystkie?- spytał Teodor.
-Tak. Przynajmniej z tego co tu widać.- odrzekł strażnik dróg, spoglądając na pozostałych strzelców. Tamci podzielali jego zdanie, potakując głowami.
-Dość się napracowaliście. Złaźcie.- burknął Twardy. Smród, do którego powoli się przyzwyczajali, duchota, oraz sporo wysiłku, który włożyli w ostrzał niemalże zwaliły ich z nóg.

Podczas, kiedy oni odpoczywali przy ognisku, w miejscu, gdzie niedawno siedziała trójka mutantów wojownicy z pierwszej linii zajęli się otwarciem drzwi, zablokowanych przez drewniany pal. Nie było to trudne zadanie, gdyż czwórka krasnoludów z łatwością przesunęła spory głaz, o który zaklinowana była ów belka.
-Niech oni tu zaczekają i odpoczną. My przeczeszemy jaskinię by sprawdzić czy wszystkie nie żyją...- Albert złożył swoją propozycję, podchodząc do czwórki krasnoludów.
-Niech maluch pójdzie przodem, my zbadamy jaskinię. I tak nie mamy innego wyjścia, a strzelcy dość się napracowali...- dodał po chwili. Nikt nie zaprzeczał, że miał rację. Twardy skinął głową i kompani ruszyli.

Dawit nie miał wiele pracy. Jaskinia miała jakieś trzydzieści metrów długości. Na jej krańcu nie było żadnego wyjścia. Na sporej ociosanej ścianie znajdowały się delikatnie wyryte runy, które w świetle pochodni mieniły się lekkim, zielonym blaskiem. Żaden z towarzyszy nie miał pojęcia, co jest tu napisane.
-To jakiś tajemny dialekt... Obawiam się, że tylko jedna osoba może go przeczytać...- burknął Teodor.
-Gracjan...- syknął Twardy.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 23-04-2012, 12:43   #336
 
PIOTROSLAV's Avatar
 
Reputacja: 1 PIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodze
Friedrich zsiadł z konia. Zostawił konia z resztą, odpiąwszy uprzednio pałkę okutą żelazem i sporą torbę podłużną. Torba zarzucił na ramię, pałkę przytroczył do czarnego pasa ze świńskiej skóry. Wygładził rękami koszulę i kurtę. Poprawiając czapę, otarł pot z czoła. Rzucił okiem w kierunku wejścia do jaskini, pokręcił głową ze zrezygnowaniem i siadł na ziemi oparłszy plecy o rosnący jesion.

- Eh, mistrzu Gregorze, w coś ty mnie wpakował? - wymruczał pod nosem.
 
PIOTROSLAV jest offline  
Stary 23-04-2012, 12:51   #337
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Dawit, można powiedzieć, odpoczywał przy starciach z maszkarami. Jego pistolety nie były zbyt przydatną bronią w jaskini. Nie chciał kolejny raz narobić więcej szkód, niż pożytku. Czyżby nawet ona czasami myślał nad konsekwencjami swoich czynów?
- Ja po Gracka pędzę, już pędzę! Tak? – wejrzał na Twardego i wyskrzeczał – Ale może nie sam? Może ktoś z Dawitem? Nie żeby się bał Dawit, ale żeby pomóc, bo on ranny, jemu ciężko iść.
- Jeśli ktoś chce iść szczególnie-
powiedział Twardy- niech idzie z Dawitem. Jeśli nie Ziring, Teodor macie lżejsze zbroje odemnie i Ragnara. Poczekamy tu i wypoczniemy trochę.
 
AJT jest offline  
Stary 23-04-2012, 14:10   #338
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gottwin, chociaż w zasadzie chętnie by usiadł przy ognisku,, wybrał się wraz z innymi obejrzeć pobojowisko. Interesowały go nie tyle trupy, co tkwiące w nich bełty. Pech chciał, że bełty w kopalnianych chodnikach nie rosły, a trudno było sądzić, że ciąg dalszy wyprawy w głąb jaskiń będzie spacerkiem nie wymagającym używania oręża. Każdy bełt był cenny, a odzyskanie tych, które wbiły się w ciała mutantów nie wydało mu się rzeczą zbyt trudną. Tyle tylko, że nieco mogło przypominać rzeźnicką robotę. Ale wiadomo - coś za coś.

Gdy skończył usiadł wreszcie, by nieco odpocząć. I - tak przy okazji - oczyścić nieco bełty opalając je nad ogniem. W tym właśnie momencie padła propozycja, by się wybrać na górę i sprowadzić uczonego w piśmie - Gracjana. Może i perspektywa odetchnięcia świeżym powietrzem byłaby kusząca, ale wizja wchodzenia do góry (w perspektywą późniejszego powrotu) i zestawienie paru łyków świeżego powietrza z koniecznością ponownego zanurzenia się w panujący w jaskini zaduch - to było nieco zbyt dużo jak na dobre chęci Gottwina. Wolał zebrać siły na nadchodzące starcie, które - czego był pewien - już niedługo powinno nastąpić.
 
Kerm jest offline  
Stary 23-04-2012, 18:33   #339
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Wschodnie granice Kislevu, miesiąc temu



-Dostaniesz w pizdę jak nie zamkniesz ryja...- wąsaty kozak wejrzał groźnie na kompana. Młodszy Kislevczyk uśmiechnął się zawadiacko, jakby nic sobie nie robił z gróźb znajomka. Misza był znany w swej niewielkiej mieścinie – Morogrocku, że z „ulicznego panowania”. Nie było gospody, w której jego twarz nie zostałaby rozpoznana. Nie było gospodarza, któremu Misza nie był dłużny strzaskany stołek, rozbite szkło, czy uszkodzone okiennicy, czy też drzwi. Młody Kislevczyk uwielbiał wszczynać burdy i bić się z przypadkowo spotkanymi ludźmi. Któregoś dnia gorzałka i emocje poniosły go za bardzo i w wyniku bójki w jednym z szynków rozbił głowę swego przeciwnika w tak niefortunny sposób, że ten stał się kaleką. Miejscowe straże dały Miszy wybór. Odsiedzieć w lochach trzy długie lata, lub w ramach rekompensaty ruszyć na dalekie ostępy, jako zwiadowca. Wybrał wolność, o ile można to tak było nazwać.

-Co się tak denerwujesz? Przecie żartuje.- przewrócił oczami. Michaił, który przewodził zwiadowi był starszy od Miszy o jakieś dwadzieścia lat. Nosił futrzastą czapę i grube futro z niedźwiedzia, którego ponoć sam zabił, podczas jednej z dalekich wypraw na dzikie tereny Kislevu. Michaił pogładził się po długim wąsie i uniósł brew. Jego wzrok przyciągnęły ślady na grząskiej ziemi. Człek zeskoczył z wierzchowca by zbadać ślady.
-Co żeś znalazł?- rzucił obojętnie młodszy ze zwiadowców.
-Ślady, a co żeś myślał, że flaszkę ze spirytusem?- wąsacz zmrużył brwi. Ślady, które dostrzegł niepokoiły go. -To odcisk stalowego buta, jakiejś ciężkiej zbroi.- dodał po chwili.
-No i?- Misza wzruszył ramionami.
-Widziałeś kogoś sto mil od cywilizacji w ciężkim pancerzu?- spytał ironicznie. Misza nie odpowiedział nic.

Obóz banitów, kilka mil od Jaskini Białego Wilka – dzisiaj

Regenerujący swe siły Yerg i Gracjan czekali już dobre kilka godzin, na powrót ziomków. Domyślali się jednak, że tak obszerna jaskinia, zajmie poszukiwaczom przygód jeszcze sporo czasu. O ile w ogóle wrócą żywi. Późnym południem obyty w lesie Yerg usłyszał rżenie konia. Znacząco wejrzał na młodego strażnika dróg, który z nimi pozostał w obozie. Ten również musiał coś usłyszeć. Człek prędko naładował kuszę, pokazał dwójce rannych by byli cicho i sam ruszył zobaczyć co się święci. Nie było go dobrych kilka chwil, ale w końcu wrócił prowadząc ze sobą kilku nieznajomych i jedną nieznajomą. Gracjan i Yerg wejrzeli na siebie zdziwieni. Jak się szybko okazało po rozmowie Rączki z krasnoludzkim zabójcą będącym członkiem grupki, były to jakiegoś rodzaju posiłki.

Brodaty wojownik również uznał, że Helena, znająca się na opatrywaniu ran, powinna zająć się dwójką mężczyzn. Kobieta nawet się nie zastanawiała. Prędko zbliżyła się do Yerga, delikatnie zdejmując opatrunek z szyi.
-Ktoś, kto się nim zajmował wiedział, co robi.- oznajmiła -Nic nie zrobię, musi odpoczywać i dać czas swej ranie by się zagoiła.- następnie zbliżyła się do Gracjana ciepło się do niego uśmiechając.
Kobieta pozbyła się opatrunku by zbadać ranę.
-Wybacz... Ale tu nie ma co oglądać. Twoje ciało jest przecie zdrowe...- wejrzała zdziwiona na Gracjana, na Rączkę i na całą resztę. Po ranie pozostała tylko blizna.

-Jak... Jak to możliwe? Przecież dziś przed świtem wyciągaliśmy mu bełt z piersi...- zastanawiał się strażnik dróg. Rana co prawda Gracjana ciągle bolała, ale było to do przewidzenia, wszak bełt pewnie naruszył organy wewnętrzne i możliwe, że obił żebra młodzika.
-Ten tutaj może chodzić.- odezwała się, wskazując skinieniem głowy na Gracjana.
Bretończyk po dotarciu do obozowiska w pierwszej kolejności zajął się oporządzeniem swojego wierzchowca. Skoro dalsza część wyprawy miała być w jaskini, to koń nie był mu tam potrzebny. Dopiero gdy skończył podszedł do reszty.
- Myślę, że godzina na odpoczynek i posiłek to wystarczająca ilość czasu. - odezwał się do reszty - Z tego co tutaj słyszę, to w jaskiniach jest już spora grupa tych, których mieliśmy wesprzeć w walce. Choć dziwi mnie ta współpraca z bandytami. Nie ufał bym im w ogóle i miał baczenie na nich.

Yerg z trudem powstrzymał się od ryknięcia. Nie dość, że jedna drużyna go zostawiła go tu, teraz drudzy mieli zamiar zrobić to samo.
- A mnie odcięto nogi, czy co? - powiedział - Gracjan i ja mamy się dobrze, idziemy z wami.
Rączka spojrzał na leśnika, następnie skierował swe spojrzenie na Helenę. Kobieta wzięła głęboki wdech widząc, że prośby mogą tu nie pomóc. Yerg zdawał się jej być człekiem niezłomnym, takim który nie narzeka, nie zrzędzi na trudy podróży i choć wczesnym rankiem tego samego dnia ktoś poderżnął mu gardło, był na tyle zawzięty, że miał zamiar wstać i ruszyć kamratom na pomoc. Imponujące, ale niezbyt mądre.
-Ma rację. Może pójść, ale musisz unikać wysiłku, by rana się nie otwarła ponownie.- oznajmiła -I najlepiej jakbyś trzymał się tyłów, byś nie musiał uczestniczyć w ewentualnej walce.- dodała na koniec.

Gracjan nie chętnie zaczął się podnosić. Magowi dobrze się odpoczywało, z daleka od problemów. Wiedział jednak też że musi w końcu wyruszyć dalej. Przepowiednia Gregora... Gdy wstał podszedł do dziewczyny, która zdziwiona była brakiem rany i rzekł:
-Magia kochana... Czysta magia... Mogę chodzić, skakać, tańczyć a jak i poprosisz to i umiem latać - uśmiechnął się szeroko i rozbrajająco.
- Dobra... Ruszajmy. W końcu lepiej zginąć jak bohater niż żyć jako tchórz..
Gracjan zabrał się za pakowanie swoich rzeczy.
Gdy wszyscy szykowali się powoli do wymarszu sir Valdon odszedł parę kroków od reszty. Wyciągnąwszy miecz ukląkł na jedno kolano, przed sobą wbijając oręż w ziemię. Zainteresowani mogli usłyszeć ciche słowa wypowiadane po bretońsku przez rycerza, który lewą dłoń miał na medalionie z wizerunkiem złotego pucharu, zaś prawą opierał o rękojeść miecza. Minęło parę minut nim podniósł się z klęczek. Broń wróciła do pochwy, rycerz poprawił paski zbroi, sprawdzając czy nie ma nigdzie luzu, wygładził noszony tabard po czym sięgnął po tarczę i hełm.
-W drogę zatem.- - rzekł do reszty.

~***~

-Niech Zirnig zostanie, przyda się tu w razie jakby was kto zaatakował.- odezwał się Dolf, dowódca strażników dróg -Rudolf, idź z Dawitem i Teodorem.- nakazał kompanowi, a ten bez mrugnięcia okiem skinął głową i ruszył za krasnoludzkim akolitą, oraz jeszcze niższym niziołkiem. Trójka mężczyzn maszerowała energicznym krokiem po niepewnym dnie jaskini, kojarząc już jako tako drogę. Wiedzieli, gdzie powinni uważać, gdzie mogli pozwolić sobie na patrzenie przed siebie a nie pod nogi. Dawit spamiętał drogę dość dobrze i zawsze, kiedy nakazał zwiększenie czujności kamratom, wysłuchanie go przynosiło odpowiedni skutek w postaci uniknięcia niebezpieczeństwa pod nogami. W końcu po dobrej godzinie męczącego pochodu korytarzami jaskini, wydostali się na zewnątrz. Choć najbliższe kilkadziesiąt metrów od jaskini było ewidentnie spaczone plugawymi mocami, emanującymi z jamy, to jednak odetchnęli z ulgą, łapczywie wciągając świeże powietrze do płuc.
-Nigdy nie spodziewałem się, że to powiem, ale cieszę się, że w końcu wychodzę z podziemi...- zażartował Teodor. Tutaj marsz był znacznie łatwiejszy, a i promienie popołudniowego słońca i orzeźwiający powiew wiatru dodawały im sił.

Niedługo potem dotarli do miejsca, gdzie dwójką rannych najemników opiekował się czwarty ze strażników dróg. Nie byli jednak sami. Towarzyszyła im grupka nieznajomych osobników. Krasnoludzki zabójca trolli, jakiego kiedyś Dawit, z Teodorem mieli przyjemność poznać. Mąż w zbroi, przypominający typowego rycerza, Piękna, blondwłosa kobieta, jasnowłosy młodzik, człek w sile wieku, ubiorem nie przypominający raczej awanturnika, oraz ostatni mąż, którego trudno było na pierwszy rzut oka zaszufladkować do konkretnego stereotypu człowieka.
-Co to za ludzie?!- warknął Rudolf, strażnik dróg mający na oko pięćdziesiąt lat.
-Spokojnie przyjacielu. To posiłki od Von Waltera.- wyjaśnił Rączka.
-Tak? A dlaczego przybywają dzień po nas? I czemu nic o nich nie wiemy?- burknął nieco podejrzliwym tonem.
-Von Walter sam nic nie wiedział.- odezwała się kobieta -Nazywam się Helena. Ten zacny rycerz to sir Valdon. Ten wielki duchem wojownik to Wolfgrimm. To jest Abelard. Ten tutaj to Friedrich a to Reiner. Do Eryka przysłał nas wasz znajomy mag. Gregor. Zaraz po tym jak powrócił do Hergig nakazał swemu znajomkowi nająć kilku najemników i wysłać ich z pomocą do sir Eryka. On zaś poprosił nas byśmy was wsparli...- wyjaśniła.

Rudolf wypuścił powietrze z płuc nosem. Puścił trzymaną rękojeść miecza i wejrzał na Rączkę.
-Ona zna się na medycynie. Obejrzała Yerga i Gracjana.- wyjaśnił młodszy ze strażników dróg.
-Co do Gracjana się tyczy...- burknął Teodor.
-Jesteś nam potrzebny w jamie. Natrafiliśmy na dziwne runy. Chyba magiczne. Nie wiemy jak to odczytać. Dasz radę pójść z nami?- spytał Rudolf.
-Ten młodzik jest zdrów jak ryba.- Helena szturchnęła lekko w ramię Gracjana.
-A Yerg? Co z nim?- spytał Teodor.
-Nieco gorzej, ale jeśli nie będzie się przemęczał rana się nie otworzy i da radę.- wyjaśniła kobieta.
-Dobrze. Ja jestem Rudolf. Ten dzielny strzelec.- wskazał skinieniem głowy niziołka -To Dawit, a ten khazad to Teodor.- przedstawił towarzyszy.
-Co znaleźliście w jaskini?- spytał Rączka.
-Masę bestii. Wszystkie wybiliśmy aż do momentu run na ścianie. Dalej nie ma przejścia.- wyjaśnił Teodor.
-Nie traćmy czasu. Ruszajmy.- ponaglił ich młodszy strażnik dróg.

~***~

Podróż do wejścia, do Jaskini Białego Wilka nie trwała długo i nie była zbyt męcząca. Po drodze Teodor wyjaśnił nowopoznanym najemnikom, że w jamie panuje smród nie do zniesienia, podłoże jest cholernie śliskie i co chwila można się przewrócić potykając o coś albo wpadając w wąskie szczeliny w dnie. Grupka była psychicznie przygotowana do tego, co może ich spotkać, jednak wzmianka o smrodzie w jaskini była zdecydowanie zbyt lekko określona. Czując straszliwą duchotę i zapach niektórym od razu zebrało się na wymioty. Szczególnie sir Valdonowi i Helenie, która musiała zasłonić usta dłonią, zatykając przy okazji nos. Na szczęście dość sprawnie pokonali odległość jaka dzieliła ich do obozu, w którym Gracjana i reszty wyczekiwali pozostali najemnicy.
A było ich sporo. Kiedy tylko wyłonili się zza ostrego zakrętu ujrzeli kilkunastu mężczyzn. Trzy krasnoludy, resztę ludzi. Jedni uzbrojeni dość dobrze, inni raczej poniżej przeciętnej, jednak zawsze była to jakaś siła bojowa. Grupka siedziała pod dwumetrowym murem zbudowanym z kamieni wielkości ludzkiej głowy.
-Nasz kochany Gregor...- odezwał się Teodor -Posłał nam posiłki.- dodał po chwili wskazując skinieniem głowy kilkuosobową grupkę która zaraz za nim weszła do jamy, w której wyczekiwali pozostali najemnicy...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 24-04-2012, 10:59   #340
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Było ognisko, przydałyby się jeszcze kiełbaski, by je podpiec nad płomieniami. Do tego jeszcze kufel piwa i byłoby całkiem przyjemnie...
Gottwin zwilżył usta odrobiną wody, a potem spróbował znaleźć jakieś bardziej wygodne miejsce. Prawdę mówiąc nie bardzo wierzył w to, że uda mu się odpocząć we wszechobecnym smrodzie, ale lepiej było siedzieć i nic nie robić niż łazić z kąta w kąt czekając na przybycie Gracjana.
Po raz kolejny sprawdził kuszę, przeciągnął osełką po ostrzu miecza i sztyletu, a potem zaczął sprawdzać bełt po bełcie. Wolał być całkiem przygotowany na ewentualne starcie, niż zostać zaskoczonym z niesprawną bronią.

Oczekiwanie przeciągało się, aż w końcu zaowocowało niespodziewanym pojawieniem się znacznie liczniejszej niż się spodziewali grupy. Goście, jak się okazało, byli wsparciem, przysłanym im przez zapobiegliwego von Waltera. Towarzystwo było dość zróżnicowane, ale stwarzało wrażenie dość przydatnego. Tylko po co im w jaskiniach niewiasta? Bo na zaprawioną w bojach nie wyglądała.
Gottwin wstał, ledwo tamci pojawili się w zasięgu wzroku.
- Gottwin - przedstawił się, opuszczając kuszę.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172