Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2012, 23:06   #23
Serika
 
Serika's Avatar
 
Reputacja: 1 Serika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodzeSerika jest na bardzo dobrej drodze
***

Hrusk powoli dochodził do siebie, a zorientowawszy się, gdzie znajduje, przeraził się wielce. Po czym próbował się wymsknąć - ale siedząc pomiędzy dwoma sporymi osobnikami, nie był w stanie. Tym bardziej, że go przytrzymywali. I coś wspominali o przetrzepaniu skóry lub łamaniu kości.

Amaltea widząc, że młody ork się budzi i najwyraźniej próbuje wstać, podziękowała grzecznie za rozmowę wystrojonemu w błękitną koszulę z żabotem t’skrangowi i rozejrzała się w poszukiwaniu brata. Po nawiązaniu kontaktu wzrokowego z Awim, wskazała mu w kierunku Hruska. Chwilę później rodzeństwo podeszło do stołu, przy którym marynarze bawili się znakomicie, a pewien orczy złodziejaszek znacznie gorzej.

- Hrusk! Nareszcie się obudziłeś, ładnie to tak przesypiać dobrą imprezę? - zagaiła niewinnie. - Obiecałam, że ci kogoś przedstawię. Poznaj proszę mojego brata, na pewno się polubicie.

Awicenna uśmiechnął się najszerzej, jak tylko umiał.

- Zaszczyt móc poznać tak troskliwego adoratora siostrzyczki – skłonił się kurtuazyjnie, rozszerzając jeszcze trochę wredny uśmiech – Muszę pochwalić za troskę o Amę i jej dobytek.

Ork patrzył ponuro na oboje, ale się nie odezwał. Obrzucił spojrzeniem miejsce, w którym się znalazł i widząc brak jakichkolwiek szans na ucieczkę, czekał na rozwój sytuacji.

- Sądzę, że powinieneś mieć coś do powiedzenia – mówił dalej Awicenna – Choćby: komu oddałeś na przechowanie jej dobytek. I - może - jakieś usprawiedliwienie?
- Jaki znów dobytek? Ukradłem monety. I tylko monety - odparł krótko Hrusk i zamilkł, obrzucając oboje obrażonym spojrzeniem. Jakby to on był ofiarą, a nie Amaltea.
- W tej okolicy za złodziejstwo odrąbuje się rączki? – Awicenna spytał pytająco na sąsiedniego załoganta.
- Nie. Raczej baty na plecy - mruknął zapytany.
- O ile złapiesz złodzieja na gorącym uczynku - wtrącił się Hrusk.

Awicenna rozsiadł się przy stole naprzeciwko orka.

- Jeśli tego pragniesz, możemy się zapytać, czy ktoś mieszka z zawartością nie poznaje – wzruszył ramionami .– Z pewnością chętnie wytłumaczą kilka kwestii – zwrócił wzrok na bawiących się drabów.

Nie miał mieszków... ale tego już średnio przytomny ork kojarzyć nie powinien.

- I nie radziłbym odstawiać fochów przy mnie – zwrócił się do niego, mrużąc oczy. – Ja nie jestem tu ani siostrą, ani sprawiedliwością.
- Poza tym ograbianie niewinnego dziewczęcia na ulicy, tuż pod sklepem, przy tylu ludziach... - Amaltea z zażenowaniem pokręciła głową. Oczywiście blefowała. Nie sądziła, żeby ktoś zauważył, skoro ona sama zorientowała się dopiero po otworzeniu sakiewki. Ale niech Hrusk się obawia, że ma świadków! - Więc myślę, że możemy sobie spokojnie porozmawiać, zamiast robić wielki raban...
- Powiedziałem wam. Nie mam waszych pieniędzy. Nie mam. Przepadły. Zniknęły. Zostały wydane - bruknął Hrusk, starając wykrzesać z siebie jeszcze odrobinę buty.
- A ja mówiłem, że chciałbym dowiedzieć się, na co je wydano - chłodno odpowiedział elf - Nie byłbyś w stanie tego przepić w jeden dzień - a przynajmniej nie bez licznej a głośnej kompanii.
- Nie wiem. Wiesz, trochę tu, trochę tam. Na dziewczęta, na alkohol, na głodujące dzieci, na wystawny obiad. Tak jakoś... przepadło - kręcił ork.
- Hrusk, słoneczko ty moje, to bardzo proste... Albo pieniądze się znajdą, albo zapłacisz za moją sakiewkę w inny sposób - Amaltea uśmiechnęła się najsłodziej, jak umiała. Oczywiście chodziło jej o odpracowanie długu, ale na razie nie musiał tego wiedzieć.
- Już zapłaciłem. Ze swoim kompanem ograbiłaś mnie - odparł wyniośle Hrusk, spoglądając prosto w oczy elfki. - I przez ciebie nie przeszedłem testu...

Od momentu wzmianki o głodujących dzieciach wyglądało to, jakby Awicenna odchylił się do tyłu i namyślał. Przez... Dziesięć sekund? Potem nachylił się nad stołem i wyszeptał coś, czego Ama nie dosłyszała. A ork z nagłym charkotem zwalił się na stół.

- Awi... - Ama popatrzyła na brata z wyraźnym wyrzutem. - Tak nie można!...

Została jednak całkowicie zignorowana.

- Oj, nic ci nie jest. Wytrwałości trochę, to tylko iluzja - cmoknął elf, zwracając się do orka. – A myślałem, że mówiłem, żebyś sobie nie kpił. Sto pięćdziesiąt złotników w kilka godzin...?
- I gdzież są te szlachetne elfy?
- burknął Hrusk obolały. I rzekł wyniośle:
- Sam na sam, taki twardy to byś nie był, magiku.
- A chcesz sprawdzać?
- z wyraźną zapytał Awicenna, wyraźnie szukając się do wejścia na stół. Żeby coś... obwieścić? Zerknął w dół, sprawdzając, czy prowokacja się udała.
- Nie wiem co ty chcesz osiągnąć. Złota już nie ma. Pogódź się z tym. I tak ukradliście mi więcej - burknął ork.
- Niczego nie ukradliśmy! - tym razem Ama zirytowała się nie na żarty. - Ja w ogóle nic ci nie zabrałam, a tamten człowiek tylko odzyskiwał swoją własność! - wyjaśniła oburzona. - A przynajmniej tak twierdził... - dodała cicho pod nosem, pamiętając, jaką opinię miał na ten temat Awicenna.
- Okradł mnie ze wszystkich sakiewek. I być może z resztek zawartości twojej. Więc jego pytaj, gdzie jest twoje złoto - rzekł ironicznie Hrusk. Westchnął i rzekł spoglądając prosto w oczy elfki. - A potem spytaj się siebie, czy rzeczywiście potrzebujesz tych monet.
- Wszystko wskazuje na to, że TY ich nie potrzebowałeś jeszcze bardziej. Zgodnie z twoją własną filozofią - odgryzła się elfka.

Awicenna tymczasem wskoczył na stół.

- Panie i panowie! - zwrócił się do wszystkich zgromadzonych. – Biesiada jest przednia, aż żal przerywać! Ale trzeba. Bo widzicie...
- Dobra. Pogadacie sobie z mistrzem. On wam wytłumaczy
- burknął przestraszony ork.
- Nikt nie wzniósł jeszcze toastu za kapitana Tryskina! - uniósł się nagle iluzjonista. – Ani za Pustułkę! Ani za jego załogę! To oburzające i trzeba to naprawić!

Rozległy się toasty, jedne za drugim, najpierw za Tryskina, potem za Pustułkę, potem za Smoczą Tancerkę, Mewę, kolejne statki i kapitanów... Oraz na drugą nóżkę! Impreza trwała w najlepsze i tylko naburmuszony Hrusk, wciąż uziemiony pomiędzy marynarzami, nie wyglądał na uszczęśliwionego. Nawet, gdy Ama zlitowała się i na pocieszenie postawiła przed nim półmisek raków i kufel piwa. Wraz z bratem zdecydowała, że z wycieczką do złodziejskiego mistrza poczekają na powrót piratki – niech też ma coś z życia! Ponieważ jednak trudno było powiedzieć, kiedy Pustułka zaszczyci swoją obecnością tawernę po raz kolejny, nie było sensu bezczynnie czekać, gdy wokół wszyscy bawili się w najlepsze. W najgorszym razie jutro przecież też jest dzień!
 
Serika jest offline