Carl czuł się coraz lepiej, rana za sprawą babki przestała piec i marsz stał się znośny. Może nie licząc zmęczenia jego jak i jego ludzi. Gdy zbliżał się wieczór rozdał parę dyspozycji, polecił też pójście na zwiad połączony z poszukiwaniem zwierza na kolację. Niestety, jego ludzie wrócili z niczym i cały ich utarg zamknął się w paru przyprawach. Chłopcom wyraźnie to nie pasowało. Zobaczył jednak, że pozostali dowódcy wpadli na podobny pomysł, z mniejszym lub większym skutkiem. Postanowił wziąć ich na stronę.
-Chciałem wam zaproponować biesiadę. Jutro dotrzemy na miejsce i coś mi mówi że skończy się swoboda jaką mieliśmy do tej pory. Widziałem, że każdy z nas może coś zaoferować. Co wy na to? Jedenasty służy specjalnością regionu, przyprawami prosto z głuszy. Zabawmy się dziś i zapomnijmy o nieudanym początku- zdanie kierował głównie do Matta, który widocznie miał mu za złe wykonanie wyroku. |