Córka
Gdy
Isobel otworzyła oczy, byli już sami z Willem, w jej pokoju. Taktyczny odwrót udał się bez pudła. Zawsze mogła liczyć na swojego Willa.
-
Co teraz? - zapytał spokojnie. Niewiele było w stanie wyprowadzić go z równowagi. Pytanie było jak najbardziej na miejscu. Co teraz? Co teraz będzie z Isobel, skoro jedyne pewne źródło jej dochodu właśnie stygło i rujnowało bezcenny perski dywan?
Ta pierwsza Sir Ian Ramsay nie był w stanie znaleźć Lady Margaret Hastings. Wyglądało to, jakby zapadła się pod ziemię. Co więcej, cała służba gdzieś nagle zniknęła, a oszołomieni ostatnimi wydarzeniami goście krążyli bez celu i wyglądali na zagubionych.
Nagle ktoś chwycił go za rękaw.
-
Panie Ramsay - Elisabeth Herbert wyglądała jak zmokła kura. Czyżby wpadła do sadzawki? Co za idiotyczny ... ale była prawie całą przemoczona. Zielona sukienka przelegała nieprzyzwoicie do jej nóg, włosy były w nieładzie, głos drżał, a oczy były wielkie jak spodki. Mimo wszystko, następne jej słowa były wręcz radosne i pełne swoistej dumy -
Panie Ramsay, zrobiłam to ... Detektyw Gael krążył z wrodzoną nonszlanacją, wśród gości państwa Hastings. Z marszu był w stanie zdyskwalifikować większość z nich. W przypadku niektórych, wystarczyło kilka prostych pytań. A reszta, resztą będzie się musiał zająć dokładniej, ale to zaraz, za momencik. Chciał sie jeszcze chwile podelektować atmosferą napięcia i strachu. Nie mógł już się doczekać przybycia policji, oni to dopiero wprowadzali chaos i panikę.
Nie spodziewał się wyciągnąć niczego konstruktywnego ze swojej małej przechadzki, a jednak na coś wpadł. Czyżby służba … To byłoby nudne, ale nie wszystkie morderstwa muszą być od razu ciekawe. To co zobaczył w kuchni dorobinę go zaskoczyło. Stojąca w drzwiach pokojówka, ta sama, która wystraszona uciekła z miejsca zbrodni, zasłaniała mu większą część pomieszczenie, ale widok i tak pobudzał jego małe szare komórki.
Kuchnia
Stwierdzenie
Sary nie wzbudziło oczekiwanej sensacji. Dopiero po chwili młoda pokojówka, która praktycznie rzecz biorąc dopiero zaczynała pracę w Hall, zorientowała się, że w kuchni panuje dziwna atmosfera. Pokojówka czuła wzrok wszystkich obecnych na sobie. Patrzyli na nią jakby była intruzem, jakby właśnie przeszkodziła im w czymś ważnym, jakby byli członkami tajnego stowarzyszenia, do którego Sara jeszcze nie została przyjęta.
Wszystko było nie tak, nikt nic nie gotował, w zlewie i na blacie piętrzyły się brudne naczynia, a nierozniesione przystawki psuły się na stole. Wszyscy stali lub siedzieli w bezruchu. A przecież ciao odkryto zaledwie przed kilkoma minutami? Czyżby coś innego zaburzyło pracę służby?
W całym, wielkim, pełnym rozmaitych służących pomieszczeniu były tylko dwie postaci, których ruchy zaburzały statyczną kompozycję tego obrazu. Pani White, kucharka, polerowała noże, które kolejno podawał jej Pan Willikins, kamerdyner. Oboje, zwrócili wzrok w stronę pokojówki jedynie na ułamek sekundy. Szybko wrócili do swojego metodycznego i spokojnego zajęcia.
Przed Panią White piętrzyła się spora góra wypolerowanych i wyczyszczonych ostrzy z całego domu.
-
Excusez-moi, mademoiselle - usłyszała za sobą głos detektywa. Była w potrzasku, między ciekawskim i spostrzegawczym francuzem, a ponurą kuchnią wyjętą prosto z gotyckiej powieści. Co wybierze?
Rodzinne sekrety Lady Margaret szukała miejsca, w którym mogłaby się schować przed bałaganem w jaki przeistoczyło się jej życie. Nie chciała uwierzyć w śmierć męża, nie chciała słuchać pustych kondolencji, ani plotek. Pragnęła się zaszyć gdzieś na czas całego tego zamieszania. W niewyjaśniony sposób trafiła do skrzydła dla służby. Jak? Bardzo dawno tutaj nie była. To gdzieś tutaj po raz pierwszy ...
Nie zamknęli drzwi - czy to z przeoczenia, czy z perwersyjnej podświadomej potrzeby. Powody były dla Lady Hastings zupełnie nieważne. Zamarła na korytarzu, nie mogąc odwrócić wzroku od makabrycznego widoku. Oni natomiast, musięli jej nie widzieć, tak byli zatraceni w perwersyjnej ekstazie. Umorusani krwią, spoceni i głośni. Gdy Anabell wstrząsnęły pierwsze fale uniesienia, w Margaret pękł balon narastającej frustracji.
-
Ty dziwko! Ty podstępna żmijo - podskoczyła do pokojówki i chwyciła dziewczynę za włosy, chcąc ściągnąć ją z Guya, który wyglądał na ledwo przytomnego. Dopiero teraz dotarło do niej, że cała ta krew należy do jej szwagra -
Głupia suko! Wszystkie jesteście takie same!
W głowie błysnęła jej myśl, że takie zachowanie jest absolutnie nieodpowiednie dla pani domu, jednak dobre wychowanie przegrywało w jej świadomości bitwę z istnym huraganem złych wspomnień i związanych z nimi rozdzierających serce emocji.
Powinni byli ją zabić. Chciała ich wszystkich zniszczyć, wystawić na pośmiewisko, skompromitować rodzinę na kolejne pokolenia. Powinni byli ją zabić, ale Harold okazał się idiotycznie sentymentalny.
-
Dom wariatów to dla ciebie za dużo - nie widziała już Anabelle. Przed oczami miała zupełnie inną twarz, niby niewinną i naiwną, jednak skrywającą okrutną, perfidną naturę. To tkwiło w krwi Hastingsów, dzieci jej i Harolda też nosiły to piętno. Margaret chwyciła żeliwny świecznik, stojący na komodzie i zamachnęła się z całej siły. Chciała raz na zawsze pozbyć się tego koszmaru.
W ogrodzie
Walter i Doris przebili się wreszcie do wyjścia. Na tarasie również nie było im dane jednak zaznać spokoju i samotności. Wielu uczestników balu także chciało uciec z Hastings Hall. W ogrodzie jednak, było chyba pusto. Nikt nie miał chyba ochoty brodzić w mokrej trawie, niszczyć satynowych bucików i nogawek luksusowych, szytych na miarę garniturów.
Altana wyglądała wyjątkowo zachęcająco. Późna godzina, sprawiała co prawda, że chłód robił się momentami dość przejmujący, wszystko jednak było chyba lepsze od wszechobecnej w domu woni śmierci. Nogi niosły młodych ludzi przez ogród, gdy w odbijającej się od spokojnej tafli wody poświacie księżyca ujrzeli postawną sylwetkę mężczyzny. Nadchodził od strony szpitala dla obłąkanych, chwiał się na nogach, był chyba pijany. Szedł prosto na nich ...