- To świetnie - uśmiechnął się cierpko Ortiz - Zdajecie sobie sprawę, że koncert może się różnie potoczyć. Korpy raczej nie odważą się strzelać do ludzi w biały dzień w centrum miasta. Kto jednak wie, co im do głowy przyjdzie. Jak mówiłem musicie być gotowi na wszelkie okoliczności. To co się stanie z publiką was nie interesuje, niezależenie jakie działania podejmą korporacyjni. Każdy przyjdzie, tam na własną odpowiedzialność i musi umieć o siebie zadbać. Najważniejsze jest bezpieczeństwo zespołu. Sprzęt muzyczny też w razie konieczności możecie spisać na straty. Kapela pewnie płakać, ale to gitary i perkusja, to rzecz nabyta i nie można jej żałować.
Macie jeszcze jakieś sprawy?
Pytanie wypowiedziane było tonem dającym jasno do zrozumienia, że właściciel klubu nie ma czasu na czcze gadanie. Pytanie Maxa rozdrażniło go i popsuło nastrój. Z jego perspektyw sprawa była zakończona i nie pozostawało nic innego, jak czekać do jutra.
Runnerzy zdawali sobie sprawę, że jeżeli chcą się czegoś dowiedzieć, to muszą się bardziej postarać.
__________________ "Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman |