Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2012, 11:52   #66
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Podróż - doba piąta (wczesne popołudnie)

♪♫♬ Soundtrack ♪♫♬


Jak ustalili, tak zrobili. Yarkiss i Saelim ruszyli pierwsi, gdyż mieli największą drogę do przebycia. Pozostali podążyli na zachód, próbując zrównać się z wozem. Wkrótce i Rafael odbił w stronę traktu (założywszy wcześniej wnyki), klucząc między drzewami. “Przynęty” musiały nie tylko podejść na odległość strzału, ale i znaleźć dogodne do niego miejsce, co wśród przydrożnych zarośli nie było proste. Zważywszy na to ile czasu minęło od chwili zauważenia stada było dość prawdopodobne, że gobliny wyniosły się już spod wozu, zabierając tyle, ile zdołały unieść na swoich kościstych plecach. A jeśli nie... czy młodzieńcom uda się niepostrzeżenie podejść na tyle blisko, by oddać strzał? I jeszcze bezpiecznie uciec? W końcu i potwory miały strzelecką broń... Reszta grupy w napięciu zajmowała swoje pozycje. Etrom i Jarled za drzewami, gotowi dobić każdego goblina, który złapie się we wnyki; magowie i Fernas nieco dalej, również oddzieleni od przeciwników (magowie krzewami, a Fernas sporym głazem); Eillif natomiast została podsadzona przez Solmyra na najniższą gałąź wielkiego buku, który pod wpływem burz przechylił się mocno w lewo. Mogła z niej zarówno bezpiecznie czarować jak i szybko zeskoczyć, gdyby była potrzebna jej bezpośrednia pomoc. Thorbrand siedział nieopodal, gotów wydziobać oko każdej poczwarze, która probowała by dobrać się do jego pani. Wszyscy oczekiwali w ciszy, słysząc jedynie narastający szum wiatru i dudnienie własnych serc.

Tymczasem “przynęty” dotarły na miejsce. Ku uldze Rafaela (a wyraźnemu niezadowoleniu Saelima) gobliny nadal były przy wozie. Już z daleka słychać było ich szwargotanie. Nieco z przodu stało kilka wypakowanych worków, a wokół pojazdu walały się porozcinane worki, torby i całe dobro, które zostało z nich wysypane. Chociaż Yarkissowi wydawało się, że jest tego o wiele mniej, niż być powinno. Ale może była to kwestia odległości? Póki co potwory spakowały to, co chciały zabrać i teraz raczyły się przednim viseńskim miodem, przegryzając go (o, profani!) solonymi rybami, które wysypały się ze zrzuconych z wozu beczek.

Z perspektywy Ralfiego wszystko wydawało się proste. Od strony zasadzki stały trzy gobliny i hobgoblin, a z tyłu wozu stał chyba kolejny stwór. Gdy wystrzeli, wszystkie powinny rzucić się w jego stronę. Chociaż... teraz, gdy pierwszy raz ujrzał te stworzenia z bliska, wizja goniących go potworów nie była już taka różowa i pożałował trochę, że poszedł sam. Z drugiej strony jednak Yarkiss i Saelim mieli trudniejszą drogę do przebycia - ciche przedzieranie się przez nadbrzeżne chaszcze nie było łatwe - więc lepiej, że będą mieć na głowie mniej przeciwników... prawda? Gdyby jednak gobliny ich usłyszały... Rafael zdecydował się działać pierwszy. Naciągnął cięciwę... i w chwili gdy wypuszczał strzałę zobaczył, jak stojący najbliżej rzeki goblin gwałtownie odwraca głowę. Ale było już za późno. Pocisk ze świstem przeciął powietrze i wbił się w lewe ramię hobgoblina. Potwór wrzasnął - chyba bardziej z zaskoczenia niż z bólu, bo zbroja w dużej mierze wyhamowała pęd strzały - i rozejrzał się za napastnikiem. Myśliwy oczywiście dał się zobaczyć - w końcu taki był plan - i ruszył z kopyta na miejsce zasadzki. Za nim rozbrzmiewał trzask łamanych gałęzi i wściekłe krzyki potworów. Na szczęście hobgoblin nakazał ścigać człowieka (tak się przynajmniej wydawało) nie zwracając uwagi na podniecone wrzaski stojących od strony rzeki goblinów; inaczej z Yarkissem i Saelimem było by krucho.

I faktycznie, obaj młodzieńcy mieli problem z cichym podejściem adwersarzy, toteż gobliny usłyszały ich zanim jeszcze tamci zdołali znaleźć dogodne miejsce do strzału. Jednak dzięki łasce Tymory strzał drugiego z myśliwych odwrócił uwagę reszty stada. Mimo to obydwa gobliny skupiły się na skradających się ludziach. Większy z potworów chwycił krótką włócznię i cisnął nią w Yarkissa - ciężka broń przebiła się przez krzaki i rozorała bok łowcy, który właśnie przymierzał się do strzału. Yarkiss drgnął, a wypuszczona przez niego z etromowego łuku strzała... wbiła się prosto w klatkę piersiową atakującego go potwora! Goblin zacharczał i zwalił się na ziemię; chwilę darł pazurami ziemię, po czym znieruchomiał. Zaś drugi z potworów, nieświadom śmierci swojego towarzysza, chwycił morgensztern i z wrzaskiem rzucił się na ludzi. Kamień wystrzelony z saelimowej procy świsnął mu koło ucha, nie czyniąc krzywdy; na szczęście i potwór potknąwszy się w biegu, chybił ciosu. Zakończona kolcami kula mignęła przerażonemu Oszustowi przed oczami. Co prawda chłopak zdążył wyciągnąć miecz, ale nie wydawał się przekonany, czy jest to dobra broń w starciu z goblińskim orężem; zwłaszcza że przeciwnik miał również tarczę.

Tymczasem Rafael pędził w stronę zasadzki, mając pościg niemal na karku. Gdzieś w pień stuknęła strzała, potem kolejne... chłopak skulił się, przyspieszając tempa. Plan bycia przynętą wydawał się coraz mniej rozsądny, ale i reszta była coraz bliżej. Nie słyszał co prawda Yarkissa i Saelima, ale nie miał czasu się o nich martwić. Myśliwy skoczył, chcąc ominąć wnyki i wreszcie ukryć się wśród swoich, gdy naraz poczuł silne uderzenie w ramię. Siłą rozpędu przeleciał pomiędzy drzewami, za którymi czekali Jarled i Etrom, po czym zwalił się na ziemię.
 
Sayane jest offline