Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2012, 16:40   #119
Lechu
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Przez drogę do klubu Josh nie mówił już nic więcej. Zastanawiał się nad losem Zicka. Ciekawe czy te skurwysyny coś mu zrobiły... Może w jego zawodzie i życiu było sporo krwi, wiele śmierci i przedwczesnych osądów, ale ta chwila zastanowienia pokazywała jedno: Joshua Greed nadal był człowiekiem. Pomimo śmierci wszystkich mu bliskich osób, pomimo wielu wszczepów i częstego pociągania za spust. Josh czuł, że to jeszcze nie jego czas. Mógł się poddać losowi, gdy parę lat temu ćpał żyjąc niemal w miejskim rynsztoku. W to co się działo teraz sam nie wierzył. Sam nie mógł uwierzyć, że tak bardzo się zmienił. Kiedyś był nikim - teraz czuł się silnym. Kiedyś od przeszłości uciekał w alkohol i narkotyki - dziś stawiał jej czoła... I będzie to robił tak długo jak długo starczy mu sił.

Po przybyciu na miejsce trójkę wojowników przywitała głośna muzyka, wrzask tłumu i wijące się w tańcu dziesiątki ciał. Przechodząc obok baru Josh walczył aby nie podejść i nie zamówić sobie drinka. Już dzisiaj pił i mimo niewielkiej różnicy musiał zostawić swój umysł sprawnym. W sumie spodziewał się, że może zostać czymś poczęstowany w biurze Ortiza. Ich zleceniodawca miał klasę. Od pieniędzy bardziej zależało mu na dobrej reputacji i rozgłosie. Podobnie z reszta jak Joshowi.

Po minięciu ochrony olbrzym skierował się kroki do środka biura szefa klubu. Ten - jak zwykle elegancko ubrany - przywitał się i przeszedł do rzeczy. Bez zbędnego pierdolenia. Otrzymanego drinka Josh sączył powoli delektując się jego pełnym smakiem. Podejrzewał, że tak się stanie i mimo iż nic na parterze nie zamówił nie można było odmawiać tak gościnnemu gospodarzowi. Dziękując skinieniem głowy Joshua usiadł na wygodnej kanapie. Słysząc o sprzęcie Greed przecząco pokiwał głową. Ortiz nie pracował z nim pierwszy raz i wiedział, że przygotowania są dopieszczone w granicy możliwości. Zbyt dokładny plan - podobnie jak jego brak - wprowadzał chaos. Jedno odchylenie, jedno potknięcie i była kicha. Dlatego zawsze wypadało mieć elastyczny szkic planu. Jego namiastkę, która później wychodziła bardziej naturalnie. Do głosu dochodziły tu zmysły i czyste doświadczenie ochroniarza. Nie było mowy o nietypowych gestach czy układzikach. Zawsze do celu, niemal odruchowo - nawet nieco robotycznie.

Dyskusja z Ortizem była dla Josha dziwna. W sumie nie dziwił się mu jak zareagował na słowa Maxa, ale musiało być coś poza tym. On wiedział więcej niż mówił. Greed może dostać informację na kwadrans przed koncertem i wtedy również da z siebie wszystko. Jak zawsze... Wystarczyło czekać na sygnał. Uspokoić się, zająć treningiem i dopracowywaniem szczegółów. Na wyjście Josh kulturalnie pożegnał się z Ortizem i ruszył za resztą. Przed nimi było jeszcze trochę roboty…
 
Lechu jest offline