Przez drogę do klubu Josh nie mówił już nic więcej. Zastanawiał się nad losem Zicka. Ciekawe czy te skurwysyny coś mu zrobiły... Może w jego zawodzie i życiu było sporo krwi, wiele śmierci i przedwczesnych osądów, ale ta chwila zastanowienia pokazywała jedno: Joshua Greed nadal był człowiekiem. Pomimo śmierci wszystkich mu bliskich osób, pomimo wielu wszczepów i częstego pociągania za spust. Josh czuł, że to jeszcze nie jego czas. Mógł się poddać losowi, gdy parę lat temu ćpał żyjąc niemal w miejskim rynsztoku. W to co się działo teraz sam nie wierzył. Sam nie mógł uwierzyć, że tak bardzo się zmienił. Kiedyś był nikim - teraz czuł się silnym. Kiedyś od przeszłości uciekał w alkohol i narkotyki - dziś stawiał jej czoła... I będzie to robił tak długo jak długo starczy mu sił.
Po przybyciu na miejsce trójkę wojowników przywitała głośna muzyka, wrzask tłumu i wijące się w tańcu dziesiątki ciał. Przechodząc obok baru Josh walczył aby nie podejść i nie zamówić sobie drinka. Już dzisiaj pił i mimo niewielkiej różnicy musiał zostawić swój umysł sprawnym. W sumie spodziewał się, że może zostać czymś poczęstowany w biurze Ortiza. Ich zleceniodawca miał klasę. Od pieniędzy bardziej zależało mu na dobrej reputacji i rozgłosie. Podobnie z reszta jak Joshowi.
Po minięciu ochrony olbrzym skierował się kroki do środka biura szefa klubu. Ten - jak zwykle elegancko ubrany - przywitał się i przeszedł do rzeczy. Bez zbędnego pierdolenia. Otrzymanego drinka Josh sączył powoli delektując się jego pełnym smakiem. Podejrzewał, że tak się stanie i mimo iż nic na parterze nie zamówił nie można było odmawiać tak gościnnemu gospodarzowi. Dziękując skinieniem głowy Joshua usiadł na wygodnej kanapie. Słysząc o sprzęcie Greed przecząco pokiwał głową. Ortiz nie pracował z nim pierwszy raz i wiedział, że przygotowania są dopieszczone w granicy możliwości. Zbyt dokładny plan - podobnie jak jego brak - wprowadzał chaos. Jedno odchylenie, jedno potknięcie i była kicha. Dlatego zawsze wypadało mieć elastyczny szkic planu. Jego namiastkę, która później wychodziła bardziej naturalnie. Do głosu dochodziły tu zmysły i czyste doświadczenie ochroniarza. Nie było mowy o nietypowych gestach czy układzikach. Zawsze do celu, niemal odruchowo - nawet nieco robotycznie.
Dyskusja z Ortizem była dla Josha dziwna. W sumie nie dziwił się mu jak zareagował na słowa Maxa, ale musiało być coś poza tym. On wiedział więcej niż mówił. Greed może dostać informację na kwadrans przed koncertem i wtedy również da z siebie wszystko. Jak zawsze... Wystarczyło czekać na sygnał. Uspokoić się, zająć treningiem i dopracowywaniem szczegółów. Na wyjście Josh kulturalnie pożegnał się z Ortizem i ruszył za resztą. Przed nimi było jeszcze trochę roboty… |