Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2012, 18:06   #9
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Audiencja skończyła się równie szybko, co się zaczęła. To znaczy zaraz po rozpoczęciu Jared uniósł do ust butelkę ginu, a gdy ją opuszczał, było już po wszystkim. Na odchodnym dostał jeszcze jakąś mapę – ta szybko zniknęła w czeluściach kapitańskiego ubrania. Akurat przemawiał jakiś świrus z blizną – Jared przysłuchiwał się temu z tępym wyrazem twarzy – gdy przybiegł chłopiec okrętowy.

- Panie kapitanie!
- Pepe… a co ty tu robisz? – wybełkotał Faithfull.
- Przybiegłem za panem.
- Aha… A co ja tu robię?
- Jest pan na ważnej misji dla króla. Ale pan jest cały obesrany!

Chłopak zajął się próbami czyszczenia ubrudzonej kamizelki, w czym nie pomagała bezwładność kapitana.

- Pepe… gdzie ja mam butelkę?
- W lewej dłoni.
- Tak, wiem.

Jared raz jeszcze uniósł butelkę do ust, dzięki czemu przestał się wiercić, umożliwiając chłopcu doczyszczenie materiału. Dopił, upuścił flaszkę, gdzie stał i przesunął mętnym wzrokiem po zgromadzonych.

- Pepe… co to za faceci? – szepnął.
- Pańscy towarzysze, panie kapitanie.
- Mogę nimi dowodzić?
- Nie, panie kapitanie.
- Mogę ich zastrzelić?
- Nie, panie kapitanie.
- To co ja mam robić?
- Niech się pan przywita.

Jakaś odmiana wstąpiła w pirata, w jego oczach pojawił się błysk, a w gestach ekspresja. Schylił się w teatralnym ukłonie (trochę tracąc równowagę, ale Pepe przytrzymał go za spodnie).

- Jared Faithfull – przedstawił się. – Kapitan piratów, książę złodziei, król pijaków.

Kapitan był mężczyzną przed trzydziestką o wysportowanej sylwetce, gęstych włosach i błękitnych oczach. Działał z werwą i płynnością w ruchach. Pewnie uchodziłby za przystojnego, gdyby wytrzeźwiał i przestał błaznować.

- Skoro los zapisał nam rolę osób dramatu tej epickiej eskapady, rozpocznijmy peregrynację, kierując kroki na ścieżkę przygody. Znaczy się idziemy: z miasta Vitrael na północny wschód, do Krawego Lasu, skąd w pipę jeża aż do Wymarłej Wioski, przez Dunel Tevony prosto jak w mordę strzelił, gdzieś tam… z resztą mam mapę… po linie z kotwiczką do zamku wiedźmy, dokonujemy abordażu, wiedźmie kij w oko, kradniemy co popadnie, ale pierścień odpalamy paserowi… znaczy królu… królowi. To którędy to?

Popatrzył za odchodzącym Hunterem i z lekkim opóźnieniem (a także zachwianiem) wystartował w jego ślady. A Pepe za nim.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 22-04-2012 o 18:09.
JanPolak jest offline