Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2012, 14:39   #16
-2-
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
Aurelia chłonęła każde słowo swojej przełożonej, zarazem z odrazą wspominając prosty zabieg związany ze strzykawkami. Na obecną chwilę, igły napawały ją dogłębnym wstrętem. W głowie miała słowa Algiry, o jej przypadku... teraz igły ją przerażały, ale nie zawsze tak było.

Zresztą, od nich czasem zależy życie.

Przysłuchując się słowom przełożonej, siostra wyciągała z przekazywanych informacji suche fakty, prawdopodobne i możliwe stałe, zmiennym przypisywała szereg możliwych wyników tworząc rozległą siec powiązań. Na tym właśnie polegało ich śledztwo - na podstawie wszystkich faktów musieli ułożyć rozległą sieć zależności; niezmiernego skomplikowania równanie logiczne, ustalając możliwe niewiadome, a potem metodą analizy wszystkich możliwych wariantów wartości niewiadomych i odkrywając kolejne fakty powoli rozwiązywać je aż dostrzec dane im będzie pełen obraz.

Były też inne pytania, oczywiście.
- Milady, nie zrozumiałam połowy twych słów w ambulatorium ale mój przypadek... pozwolił mi przetrwać różne groźne schorzenia. Chciałam tylko zapytać, czy może... Nie chciałabym być bezczelna - szybko przeformułowała zdanie siostra - Ale na wypadek, gdyby przyszło nam za jakiś czas się rozdzielić, być może powinnam zabrać nieco leku ze sobą?
-Martwię bardziej o efekty uboczne choroby. Sama w sobie nie jest groźna, zwykłe przeziębienie. Kłopotem jest jednak to, że bakteria wprowadza zmiany w organach nosiciela. Nie są to mutacje, czy nowotwory. Tylko... zmiany genetyczne. Jakby organy przestały genetycznie przynależeć do ciała, w którym są.
- Jak po przeszczepie? - zapytała siostra, próbując zrozumieć naturę choroby. Wiedza nie pozwalała jej inaczej zakwalifikować fenomeny.
- Pani, dokąd lub do kogo się udajemy? Nieczęsto zdarza się nam współpracować, posiadasz wszelkie talenta oratorskie, a dwie kobiety mogą wzbudzić... niepokój lokalnej społeczności. - stwierdziła Aurelia, bacznie obserwując ich otoczenie i napawając się... czym? Głuszą? Nie znalazła specyfikacji dotyczących planety na której wylądowały, ciekawa też była ostatecznego poziomu... kulturowego lokalnych.
Miało to kluczowe znaczenie dla ich mentalności, mentalność zaś dla przenikliwości... wszelkich obserwacji.
Lokalna roślinność składał się obecnie z wysokich traw. W oddali widziała obszerny las.
-Miasto nazywa się Geneosa. Jest stolicą kultu Wielkiego Przodka. Dostałam raz raport stwierdzający, że pary z całego świata ruszają na pielgrzymki tam. Ciężko w to uwierzyć, ale..- Inkwizytorka nie dokończyła. Stepy zaczęły powoli ustępować polom uprawnym, chociaż nie spotkali do tej pory nikogo na polach.
- Pary? Lady inkwizytor powinna była kogo innego zabrać ze sobą... dla niepoznaki oczywiście. - wstrzymała uśmiech siostra - Naszym celem w mieście będzie?
-Tutaj nie musimy się bawić w dyskrecje. Chociaż mój autorytet jest tu bez znaczenia. Ci ludzie nie zrozumieją hierarchii eklezji i pozycji Inkwizycji. Co do celu...- zamknęła na chwile oczy - Główny Genealog Formis Mass. Nie jest głową kościoła, ale jest jednym z szczątkowej ilości populacji, który opuścił tą planetę i widział Imperium. Został ściągnięty w próbie naprostowania lokalnego kultu na bardziej... taki, który panuje w reszcie imperium.

Siostra skinęła głową, milcząc dalej. Rzadko dane jej było cieszyć się światem nienaruszonym w takim stopniu jak ten, z drugiej strony budził przerażenie, obcość. W dowolnym cywilizowanym mieście, choćby kopcu, czuła się pewnie, na miejscu i bystrzejsza od każdego człowieka, który mógłby chcieć dybać na jej życie. Także świadomość dzielenia niewielkiego obszaru z wieloma miliardami dusz napełniał spokojem. W zupełnej dziczy wobec nieprzewidywalnej miejscowej ludności wiedziała, że musi być bardziej niż zwykle wyczulona na drobne różnice i aspekty kultury jak też kultu... biednych prostaków. Podążała za swoją panią, wiedząc, że jej rola się zacznie dopiero, gdy wejdą pomiędzy ludzi. Wynik mógł być... jeden z dwóch.
 
-2- jest offline