Jeszcze przed chwilą zastanawiał się czy nie wdrapać się na drzewo i nie zdjąć wisielca.
Teraz siedział znów pod drzewem a Japonka opatrywała mu ranę. Umysł płatał mu figle, jego poczucie czasu musiało być zakłócone skoro uciekały mu całe minuty. - Morfina? Nie, nie ma potrzeby - Uśmiechał się do Sakamae kiedy ta zajmował się jego raną. - Chwycił ją za rękę - Robisz naprawdę dobrą robotę. Dziękuję.
Podźwignął się na nogi. Opatrunek był świetnie założony, nie krępował ruchu i ból, nie był już taki dokuczliwy. Poczekał na swoją kolej i dorwał się do manierki. Wraz z wodą do jego duszy wlała się odrobina nadziei, pierwszy raz od miesięcy poczuł coś, że chyba jest sens jeszcze trochę się pomęczyć. - Wezmę ten karabin jeśli nie jest Ci potrzebny - wyciągnął ręce po znalezisko, w końcu był tu jedynym mężczyzną i mimo, że nie było tot akie oczywiste chyba powinien zająć się bezpieczeństwem kobiet.
__________________ Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI! |