Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2012, 21:27   #109
Vantro
 
Vantro's Avatar
 
Reputacja: 1 Vantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie cośVantro ma w sobie coś
W uciekającej Evelyn przetaczały się różne uczucia, strach, że nie uda im się uciec, a wtedy zaciskała dłoń na dłoni paladynki i ciągnąc ją starała się przyspieszyć bieg w kierunku wyjścia ze świątyni. Drzwi wydawały się tak blisko, ale równocześnie z każdym krokiem tak jakby coraz dalej, tak jakby odległość do nich nie malała mimo iż każdy ich krok powinien sprawić, że są coraz bliżej, że je przekraczają, że uciekają. Wdzięczność... tak, wdzięczność do Kapłana, że zanim stał się tym co teraz chce odebrać im czaszkę i życie, najpierw jednak ją uleczył. Gdyby nie on, teraz by pełzła zamiast biec, mimo wszystko to dzięki niemu tak sprawnie teraz poruszały się jej nogi. Zmęczenie... tak bardzo chciałaby już odpocząć, znaleźć miejsce gdzie choć na chwile byli by bezpieczni. Słysząc zbliżającego się potwora odwróciła się by ocenić jak blisko już jest, czy zdoła ich dopaść tu w środku, czy może...
Przyzywaczka widząc, że Viltis ruszył w jego stronę otworzyła usta by krzyczeć NIE!!!, jednak z jej ust nie wydostał się żaden dźwięk, usłyszała za to słowa smoka. Wiedziała, że ma rację, wiedziała, że to ich jedyna szansa, jedyny ratunek, jednak...
Przyspieszyła kroku ciągnąc za sobą Corellę, słyszała za sobą odgłosy walczących, wrzaski a potem ten ryk. W chwili kiedy Viltis rozpadł się w błyszczący pył one minęły drzwi świątyni i wypadły na zewnątrz. Evelyn zachwiała się czuła jakby top jej ciało rozpadało się na miliony cząsteczek, czuła ból, z gardła jej wyrwał się szloch. Wiedziała, ze nie ma już z nią smoka, czuła to każdą cząsteczką swojego ciała.

Dreptająca posłusznie za towarzyszką ranna Paladynka miała spore trudności ze zorientowaniem się w zaistniałej sytuacji. Z całą pewnością docierało do niej, iż znajdują się w zagrożeniu, i że w każdym momencie może nastąpić ich koniec, fakt poświęcenia się smoka Evelyn jednak jakoś przeoczyła. Gdy dziwaczna bestia, będąca nie tak dawno Kapłanem była tuż za nimi, Corella położyła dłoń na swym mieczu, nie mając zamiaru zakończyć swego żywota od tak po prostu w biegu, rozszarpana przez dziwadło w trakcie ucieczki niczym pospolity tchórz. Wtedy też zaatakował Viltis, umożliwiając im wybiegnięcie wrotami świątyni.
Co było dalej, nie bardzo zrozumiała, zmęczona walkami, odczuwając ból ran, oraz pewne wewnętrzne cierpienie. Mocno narastające, rozdzierające ją z każdą godziną. Krzyki, ryki, bieg ulicami...

Dziwne to było. Viltis choć tyle czasu był już z Evelyn, to zginąć mu przyszło pierwszy raz. W każdej dotychczasowej zawierusze ich wspólne umiejętności z nadwyżką starczały, by wyjść bez większego szwanku. Aż do teraz. Śmierć okazała się przejściem, gwałtownym i nagłym, z jednego życia do drugiego. Jednak... teraz nie był sobą. Przemieszczał się tak jakby niesiony, bez własnej woli. Za to myśli Evelyn i jej emocje, zawsze obecne w jego życiu, teraz huczały, dominowały, zalewając jego własną osobowość. Gdyby tylko mógł wyskoczyłby już teraz z jej głowy. Nie mógł, więc skoncentrował się i spoza bariery chroniącej jego zmysły wysyczał - “Chyba zabiłbym Cię, gdybyś zginęła.” Nie tylko to się przedostało, lecz również radość z tego, że go posłuchała, i że wciąż żyją. Lecz co teraz? Biec ile sił starczy, ale gdzie? Już żadne miejsce nie było bezpieczne. Na wpół do siebie, na wpół do Evelyn myślał. Garnizon? Teraz to chyba jedyna szansa, by przeżyć, lecz czy wystarczająca? Ogrom nieszczęścia, jakie widział w tym mieście przytłaczał. Jak zwykli ludzie mogli się przeciwstawić potędze, która je zrujnowała? Lecz samotna próba przetrwania też nie miała sensu. Zużywali swe najlepsze czary, zdrowie i siły w zastraszającym tempie, co o krok nie przybliżało ich do sukcesu, do szansy przetrwania. “Evelyn!” nagle się zdecydował. “Musimy gdzieś przystanąć i sprawdzić co to za księga. Jeśli to nie jest cud, który nas uratuje, to... już po nas.”
Pomimo bólu i straty biegła, cały czas do przodu by uciec. Bo przecież gdyby nie smok, już pewnie było by po nich, biegła oddalając się od świątyni. Zmęczona,zrozpaczona, zła, osamotniona, bo jego już nie było. Choć nie! Znów się zachwiała tracąc rytm biegu. Był! Zatrzymała się i próbując złapać oddech skupiła się na tym co działo się w jej głowie. Poczuła radość i jego i swoją, rozejrzała się i nie widząc goniącego ich stwora poczuła ulgę. "Co teraz?" Z wrażenia zapomniała o stojącej obok paladynce. Rozejrzała się niespokojnie widząc, że nadchodzi zmrok. "Masz rację księga", zgodziła się w myślach wiedząc że Viltis ją słyszy i sięgnęła po księgę która zabrali Kapłanowi, równocześnie wciskając się pod daszek najbliższego domu, by uchronił ich od siąpiącego deszczu. Trzymając ją w ręku otworzyła zerkając do środka.

Przyzywaczka otworzyła księgę ostrożnie i zamarła ze zdziwienia, szybko przekartkowała kilkanaście stron nie wiedząc co powiedzieć. Kartki były z delikatnego pergaminu, lekko pożółkłego. Nie wiedziała z czego je zrobiono, choć na pewno nie był to welin. Lecz to akurat nie miało znaczenia, a fakt że strony były puste. Ani jednej litery, ani jednego znaku, ani jednej ryciny. Nic. Księga zabrana kapłanowi była czysta w środku.
Evelyn przekładała kartkę po kartce, aż dobrnęła do końca księgi. Otworzyła ją ponownie na pierwszej stronie i tym razem zaczęła przesuwać po kartce nie tylko oczami w poszukiwaniu zapisu ale również i opuszkami palców. W myślach zaś rozmawiała z Viltisem: "Widziałeś tą księgę jak on ja trzymał, czy była zapisana? Jeżeli tak to gdzie się ten zapis podział? Jeżeli nie to czemu tak bardzo się wzbraniał by ją nam pokazać?"
- Gdy widziałem poprzednio tą księgę też była pusta. - Vitlis zawiesił dramatycznie głos, dla większego efektu. Zamysł jego jednak spalił na panewce, gdyż Evelyn bez problemu przechwyciła jego myśl i dokończyła - ale się tekst pojawiał, gdy kapłan coś do księgi mówił?
" Nie pamiętasz co mówił?' przeleciało przez głowę dziewczyny kolejne pytanie. Smok wytężył pamięć i spróbował odtworzyć słyszane wcześniej słowa. - I już wiesz? - zapytał się Evelyn, która odczytała je w jego myślach. Słowa które przesuwały się w jej głowie, nie bardzo chciały jednak wydostać się przez usta. Przyzywaczka przymknęła na chwilę oczy, uciszyła swoje myśli oraz myśli Viltisa i wykonawszy kilka gestów oraz wypowiedziawszy kilka słów skupiła się na identyfikacji księgi która trzymała w dłoniach. Wyczuła, że ta księga zawiera w sobie silną magię powiązaną z szkołą przywołania i wywoływania, ale nie udało jej się odkryć przeznaczenia dziwnego przedmiotu. Na pewno nie była to księga czarów.
Przyglądająca się jej poczynaniom Corella zbliżyła się nieco do towarzyszki, również wpatrując w księgę. Dotknęła nawet jednej ze stronic, po czym zacisnęła dłoń w pięść, cofając się od Evelyn i woluminu.
- Ta księga... - Paladynce zamigotały oczy - Ta księga jest wykonana ze skóry Słonecznego Elfa... - Niespodziewanie wychrypiała.
Skóry słonecznego elfa? Czy to coś znaczy? Eidelon nie słyszał wcześniej, by słoneczne elfy wykorzystywano do produkcji materiałów piśmienniczych. Jakieś osobliwe upodobanie, czy praktyczna sprawa? - przyjrzał się Corelli kącikiem oka Evelyn. - Skoro rozpoznała materiał, to powinna też i wiedzieć czemu akurat taki.
Zerkając na zaciskającą z bólu zęby Corellę przyzywaczka odrzekła mu w myślach: " Później ją zapytam, nie wydaje się teraz zbytnio skora do rozmowy." Zresztą sama na jej miejscu też by nie była, pamiętała jeszcze ból jaki towarzyszył jej połamanym nogom.
Corella... Vitlis poczuł wahanie na myśl o paladynce. Myślę, że musisz z nią poważnie porozmawiać. Coś się z nią dzieje i lepiej żebyśmy dokładnie wiedzieli co to jest. Poza tym... może są jakieś plusy? Jeśli jest tym kim nam się wydaje, że jest, to... zawahał się to może uda się to jakoś wykorzystać? Wampiry mają pewne użyteczne umiejętności. Uważam, że musimy to wiedzieć

W głowie Evelyn przeleciały kolejne myśli w odpowiedzi na stwierdzenie Viltisa: " Szkoda, że nie mamy ze sobą fiolki ze święconą wodą, pokropilibyśmy ją trochę i sprawdzili jak to z nią jest. Zapewne masz rację powinnam z nią porozmawiać." Spojrzała uważniej na Corellę i kolejne pytanie rozbrzmiało w jej głowie; " Myślisz, ze teraz jest czas na to? Zbliża się zmrok. A jak ona... - nie dokończyła myśli wiedząc, że Viltis odczyta co chce mu przekazać. Zerkała na paladynkę, by i on mógł jej się przyjrzeć.
Jeśli coś jest nie tak... to już jest. Corella jest paladynką, więc dobro leży w jej naturze i edukacji. Na pewno łatwo nie ulegnie złu. Im szybciej z nią porozmawiamy o tym, tym większe szanse, że będziemy mogli jej pomóc. Że ona będzie chciała naszej pomocy. Porozmawiajmy z nią. Lepszej pory nie będzie.
"Najpierw jednak poszukajmy schronienia, noc jest coraz bliżej, a wraz z nią zapewne i stwory, których nie chcemy spotkać. - odparła mu Evelyn wpatrując się w puste kartki, zatrzasnęła księgę ze złością i schowała ją, w tej chwili nie bardzo chciała przywoływać tego z czym księga była związana a i czas nie był ku temu sposobny. Postanowiła, że spróbuje dokonać identyfikacji jeszcze raz, ale później.
-Chyba lepiej poszukać schronienia, zmrok nadchodzi coraz szybciej. Pamiętasz gdzie mógłby być ten dom w którym nocowałyśmy z Lilią? - spytała Viltisa rozglądając się wokoło po uliczce w której stały z paladynką. Nieświadoma, że wypowiedziała to pytanie na głos i tego, że przecież Corella nie wie iż przyzywaczka rozmawia ze swoim smokiem.
Niestety w nadchodzącym zmroku i w nieustannej szarudze, wszystkie budynki wyglądały tak samo.
- A skąd ja mam wiedzieć? - Odburknęła poszarpana Paladynka, opierając się ociężale o jakąś beczkę - A gdzie V... - Nie dokończyła, widząc spojrzenie towarzyszącej.

Evelyn podeszła, do drzwi domu przy którym stały i sięgnęła do klamki próbując dostać się do środka. Niestety drzwi były zamknięte. Dziewczyna podeszła więc do okna zastanawiając się czy nie wybić szyby by dostać się do środka.
Corella, wodząc zmęczonym wzrokiem za towarzyszką, i widząc jej poczynania, westchnęła z...taką jakby rezygnacją. Następnie wykonała dwa szybkie kroki w stronę drzwi, traktując je butem.
Evelyn zerknęła na paladynkę "z podziwem", sama chyba by szybciej sobie nogę złamała niż otworzyła w ten sposób drzwi. Jednak nic nie rzekła a skorzystała, że "wrota" domu stoją przed nimi otworem i wśliznęła się do środka uważnie jednak nasłuchując czy ktoś lub "coś" nie czeka na nich w środku. Na razie dosyć miała niespodzianek. Chciała odpocząć , przemyśleć co dalej, przetrwać kolejną noc w tym przeklętym mieście. Wnętrze domu było skromne, rozglądając się Evelyn doszła do wniosku, że musiał być to dom jakiegoś kupca lub rzemieślnika. Jednak na dole nie było miejsca, gdzie można było się przespać. Dziewczyna ostrożnie podeszła do schodów i starała się wejść po nich na piętro po cichu. Stawiała delikatnie nogę z jednego schodka na drugi tak by nie wywołać ich skrzypnięcia. Brakowało jej Viltisa, tego by to on poszedł na zwiady, jednak wiedziała, że jest z nią. Na piętrze znalazła dwie sypialnie. W jednej stojące duże łoże sugerowało, że to sypialnia małżeńska, w drugiej mniejsze łóżko sprawiało wrażenie, że spała w nim pociecha państwa domu. Evelyn zwróciła się w myślach do Viltisa: " Ta mniejsza nam wystarczy, powinnam się wyspać na tym łóżku. A jak będzie mi niewygodnie to lepiej, bo nie zapadnę w mocny sen i...", reszcie myśli pozwoliła płynąc swobodnie, wszak smok wiedział o czym one są. Dziewczyna weszła do mniejszej sypialni, postawiła swoje rzeczy pod ścianą i zaczęła się rozglądać za czymś czym mogłaby zastawić drzwi na noc.
 
__________________
W chwili, kiedy zastanawiasz się czy kogoś kochasz, przestałeś go już kochać na zawsze.
Vantro jest offline