Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-04-2012, 22:16   #110
Buka
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Paladynka przepuściła towarzyszkę przodem, ta z kolei sprawnie ruszyła w głąb domu, dokonując zwiadu. Sama Corella z kolei rozejrzała się po pomieszczeniu dziennym, w którym obecnie stała. Po chwili namysłu zabarykadowała wyważone drzwi najpierw przepychając barkiem dosyć ciężką szafę, a następnie barykadując je jeszcze stołem. Powinno to choć na chwilę powstrzymać... cokolwiek chciałoby tu wejść. Miały więc choć cień szansy nie zostać ukatrupionymi we śnie.
Po wykonaniu czynności związanych z barykadą, jęknęła z bólu. Wcześniej nie było kiedy, teraz więc dopiero sięgnęła do swojej torby, wypijając miksturę leczniczą, która chociaż odrobinę uleczyła jej rany. Następnie, z kropelkami potu świecącymi na swym czole, Corella ruszyła na piętro, poszukując Evelyn.

Viltis zamknięty w głowie Evelyn, pozbawiony możliwości działania, mógł tylko obserwować i snuć swoje rozważania. Analizował sytuację, w jakiej się znaleźli i to, czy można było jej uniknąć. Nie znajdował jednak takiej opcji. No może poza pierwszym krokiem. Wystarczyło nie przyjąć tego zlecenia... To co później się działo... nie byli na to przygotowani. Martwe miasto i martwe życie. Potężne czary i wciąż wymykający się im przeciwnik. Mimochodem obserwował mijane pomieszczenia. Wyglądało, że znowu jest bezpiecznie, a raczej bezpieczniej, bez bezpośredniego zagrożenia. Zaraz... przypomniał sobie. Jedno jednak jest. Gdyby był teraz w swojej głowie, to nie powstrzymałby się od zerknięcia na Corelię. “Co jej odbiło? Może już jej przeszło?” W myślach spytał się Evelyn, czy wypada się spytać paladynki o to.Przyzywaczka odparła mu na to, że cokolwiek paladynka odpowie i tak nie mogą być pewni, że nie skłamie. " Przemilczmy to, może pomyśli, że zapomniałam, może noc minie spokojnie. Muszę jednak się jakoś przed nią zabezpieczyć." przekazywała w myślach kolejne spostrzeżenie i rozważania sytuacji w jakiej się znaleźli.

- Tu jesteś... - Odezwała się Corella, pojawiając w progu. Oparła się o futrynę, przyglądając Evelyn. Sama Paladynka nie wyglądała za dobrze, a koszulka kolcza, koszulka należąca do nikogo innego jak właśnie Evelyn, miała kilka nieciekawych dziur. W owych dziurach z kolei, straszyła poparzona skóra Corelli.
- Potrzebowałabym pomocy... - Ranna wyciągnęła z własnej torby parę bandaży - Sama nie dam rady - Słabo się uśmiechnęła.
Evelyn uważnie przyjrzała się Corelli, po czym mruknęła pod nosem:
- Ja zajmę tą sypialnie, ta większa jest dla ciebie, większe tam łoże to wygodniej ci będzie z tymi ranami. - po czym wzięła od niej bandaże dodając - Najlepiej od razu tam chodźmy, usiądziesz na nim a ja cię opatrzę. - kiwnęła dłonią by wyjść do większej sypialni i poczekała aż paladynka pójdzie przodem.
- Nie wiem, jak w tej chwili możesz myśleć o noclegu... - Paladynka odwróciła się, po czym ruszyła do drugiej izby, gdzie usiadła na łóżku, przy okazji sycząc z bólu. Dosyć nieporęcznie odpięła pas z mieczem, spojrzała na Evelyn, i przyłożyła zdrową dłoń do podniszczonej, dziurawej kolczugi - Kiedyś ci odkupię...pomóż proszę mi ją zdjąć. Koszulę pod spodem też trzeba... - Wzrok Paladynki wyrażał zakłopotanie.

- Poczekaj chwilę. - rzekła Evelyn odwracając się na pięcie i pobiegła do pokoju w którym zostawiła swoje rzeczy. Chwilę później wróciła ściskając w dłoni flaszkę z eliksirem leczniczym i bukłak z wodą. Pomogła zdjąć Corelli zarówno jedną jak i drugą koszulkę, starając się jak najmniej przysporzyć jej przy tym bólu. Urwała kawałek bandaża i obmyła delikatnie rany dziewczyny., następnie polała je eliksirem leczniczym, a resztą jaka została nasączyła bandaże i obwinęła poranione ciało paladynki.
- Mam nadzieję, że to pomoże. Połóż się i odpocznij. Nie wiadomo jak długo uda nam się tutaj odpoczywać. Będę w pokoju obok, jak będziesz czegoś potrzebowała to krzyknij. - rzekła delikatnie popychając dziewczynę na łóżko, by się położyła.
Kusiło ją by jak najszybciej odwrócić się na pięcie i odejść stąd, jednak w głowie rozbrzmiewały jej cały czas słowa Viltisa. Patrząc na leżącą Corellę spytała:
- Co to było tam w katakumbach? To... kiedy, zaczęłaś mnie obwąchiwać mówiąc o mojej krwi? Czy... czy... ciebie coś zmieniło? Czy... no wiesz... - zamilkła czekając na odpowiedź paladynki.
Speszona Corella wbiła wzrok w podłogę, zwlekając z odpowiedzią. W końcu jednak, po głębokim oddechu, spojrzała na towarzyszkę.
- Nie wiem... nie wiem co ze mną się dokładnie stało. Od pewnego czasu odczuwam głód. Głód krwi... a przecież nigdzie nie spotkałam wampira, nie ugryzł mnie. Może to klątwa, nie wiem sama. Wydawało mi się, że mam wampirze zęby... i ugryzłam Lilię w sypialniach... a jej się to spodobało - Paladynce zatrząsł się na moment podbródek, odchrząknęła - Rozmawiałam o tym z mateczką, ale ona nic nie stwierdziła. Ciągle jeszcze odczuwam głód, a moje myśli krążą często wokół krwi innych. Nie wiem co się dzieje, po prostu nie wiem... - Zacisnęła pięści, a w jej oczach pojawiły się łzy.

- Widzisz? Warto było się spytać - Viltis nie wiedział, co wynika dla nich z wyznania Corelli, ale pewnym było to, że nie jest ich wrogiem. Czy jednak będą w stanie ją kontrolować? Widać było, że sytuacja nie jest dla niej łatwa, że walczy z niezrozumiałym pociągiem do krwi.
Evelyn patrzyła na paladynkę ze współczuciem w oczach, jednak w myślach toczyła rozmowę ze smokiem: "Warto, teraz jestem pewna, że na noc powinnam się zabarykadować w tej drugiej sypialni. Nie potrafię jej pomóc, a nie mam zamiaru obudzić się kiedy ona będzie wbijać zęby w moja szyję."
- Odpocznij Corello. Na razie i tak nic na to nie poradzimy. - rzekła na głos do leżącej na łóżku paladynki i zanim wyszła z pokoju, pocieszająco przesunęła dłonią po głowie Corelli, niczym matka obdarzająca swoje dziecko pocieszającą pieszczotą przed snem. - Jutro będzie lepiej. - sama nie wiedziała czy chce tym stwierdzeniem przekonać o tym siebie czy obolałą dziewczynę leżącą na łóżku.
- Dziękuję za wszystko - Powiedziała Paladynka za odchodzącą towarzyszką, po czym odwróciła się na bok, wywołując przy okazji tymi ruchami ból, jednak inaczej nie szło... znów zacisnęła pięści, zwrócona twarzą do ściany, a usta zaciskała tak mocno, że aż posiniały.

W końcu jednak zasnęła....






~

Przyzywaczka zaś wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi i poszła na dół obejrzeć pozostałe pomieszczenia. Ciekawa była czy w kuchni znajdzie taką samą studnię z woda jak była w domu w którym spędziły z Lilią poprzednią noc. Schodząc schodami w dół porozumiewała się z Viltisem. W kuchni tak jakby na nią czekając znajdowała się studnia z wodą. Przyzywaczka nie marnowała czasu, pospiesznie wyciągnęła wiadro wody, napełniła nią bukłak. Rozejrzała się po pomieszczeniu i dostrzegła miskę, która wypełniła wodą. Wiedziała, że obolała paladynka na razie nie jest w stanie zejść na dół więc przeszukała pomieszczenie i położyła znalezione płócienne serwetki i szmatki koło miski. Zdjęła ubranie i zaciskając zęby kiedy zimna woda obmywała jej ciało. Nie miała czasu ani chęci na to by ja zagrzać, a potrzebowała tego by się obmyć. Przesuwała zamoczoną szmatka po swoim ciele nasłuchując uważnie czy jakiś dźwięk nie zasygnalizuje jej, że nie jest już sama. Obmyła się, wytarła do sucha i nałożyła ubranie, krzywiąc przy tym nos. Je też powinna zmienić, ale dobre było chociaż to, ze mogła z siebie zmyć krew i brud, jaki do tej pory na swoim ciele nazbierała. Zabrała napełniony bukłak i ostrożnie zaczęła oglądać pozostałe pomieszczenia. Wdawało się że dom jest "bezpieczny", jeżeli w tym mieście mogło być jakieś bezpieczne miejsce. Evelyn wróciła do swojej sypialni i zamknęła za sobą drzwi. Rozejrzała się po niej po czym stanęła za łóżkiem i dopchnęła je do drzwi tarasując nim wejście do pokoju. Położyła się na nim twarzą do drzwi, zwinęła w kłębek i rozpłakała. Najpierw cicho, potem coraz bardziej szlochając i łkając. Emocje kolejnego dnia wypływały z niej wraz z łzami. Najbardziej jednak brakowało jej Viltisa, wiedziała, ze z nią jest, że z nią rozmawia, słyszała go, ale jednak zginął. Tu w tym zamkniętym pomieszczeniu, gdzie byli sami mogła sobie wreszcie pozwolić na łzy i żal.

- I czego ryczysz... - Vitlis spróbował zażartować, by trochę rozładować napięcie Evelyn - Wykpiliśmy się w sumie małym kosztem. Mogło być dużo gorzej. Jak pomyślę, jak blisko Ciebie był... - Wspomnienie potwora opatrującego rany Evelyn było niepokojące. - Dobrze, że się chociaż zna na robocie, czuję, że czujesz się lepiej
Przyzywaczka parsknęła śmiechem przez łzy. Mimo iż smok nie miał swojej cielesnej powłoki jednak nadal z nią był. - Masz rację... udało nam się. " i otarła rękawem łzy z twarzy.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline