Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2012, 08:44   #107
Viviaen
 
Viviaen's Avatar
 
Reputacja: 1 Viviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie cośViviaen ma w sobie coś
Zaskoczyła ją reakcja Ronalda. Już od dawna nikt nie trzymał jej dłoni w swojej. Ten gest wydawał się jej tak intymny, że z trudem opanowała się na tyle, żeby nie wyrwać ręki i kontynuować zakładanie opatrunku. Powtarzała sobie, że to nic, oni mają inne podejście, w tym geście nic nie było... a jednak w twarzy rannego ujrzała twarz innego mężczyzny, również cierpiącego, również ciepłym dotykiem dziękującego za opiekę... choć jej wysiłki poszły na marne. Jedyny człowiek, którego kochała, który dał jej szczęście na tak krótko... Sakamae powstrzymała łzy i schowała się za ochronnym pancerzem profesjonalizmu. Nie czas i nie miejsce na wspomnienia. Opłakała męża lata temu, nie powinna wracać do żałoby. Nie należy myśleć o martwych, gdy żywi potrzebują pomocy...

Jednak jeszcze bardziej zaskoczyła ją reakcja Sally. Kobieta faktycznie była brudna, ale miejscowo można było oczyścić skórę choćby odrobiną wody z manierki albo wodą zebraną z liści kawałkiem bandaża. Później... Widać było, że ją skrzywdzono...

Pół porcji jedzenia i kilka łyków wody to było i tak więcej, niż Japonka mogła zmieścić w skurczonym żołądku. Próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz jadła - i nie potrafiła. Żuła bardzo powoli i starannie, w tych warunkach nie mogła sobie pozwolić na marnotrawstwo ani kęsa.

Mgła, która podniosła się po wschodzie słońca nie byłaby niczym niezwykłym, gdyby nie smród, który jej towarzyszył. Niby w pobliżu mogły być bagna, ale coś jej mówiło, że to nie jest jedyne wytłumaczenie. Z oparów emanowało jakieś pierwotne zło... Niemal podskoczyła w miejscu, gdy w lepkiej ciszy rozległ się upiorny skowyt. Raz... I nie powtórzył się więcej. Wyobraźnia podsuwała najbardziej fantastyczne obrazy, widziane w książkach, chowanych na najwyższych półkach, żeby dzieci ich nie oglądały. A przecież to mógł być zwykły drapieżnik, zwierzę żyjące spokojnie w tropikalnym lesie. Mógłby...

Jednak to odgłos jadącego samochodu poderwał kobietę na nogi. Nie miała wątpliwości, że stanowił zagrożenie. Na tej wyspie tylko armia cesarska mogła mieć pojazd, a oni byli zbiegłymi jeńcami. Powinni uciekać, albo się schować... a może oni pojadą bokiem? Lepiej było nigdzie się nie ruszać i modlić, żeby nie zostali znalezieni? Co w takim razie z jedzeniem? Jakoś przeszła jej ochota, żeby we mgle szukać roślin zdatnych do jedzenia. Może jednak lepiej byłoby pójść w tym samym kierunku, w którym jechał samochód? Tyle że w ten sposób mogli się błąkać jeszcze długo...

Sakamae zacisnęła usta w wąską kreskę w nardzo charakterystycznym już grymasie. Biła się z myślami, niezdolna do podjęcia decyzji. Ostatecznie decyzje podejmowano za nią, ona miała rzetelnie wykonywać polecenia... Nie przyzwyczaiła się jeszcze do nowo uzyskanej wolności.
 
__________________
Jeśli zabałaganione biurko jest znakiem zabałaganionego umysłu, znakiem czego jest puste biurko?
Albert Einstein
Viviaen jest offline