Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2012, 14:26   #22
Sierak
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Chaos wewnątrz tawernianego pokoju szybko rozgorzał na dobre. Ledwo zdradziecki szpieg wyskoczył przez okno na ulicę poniżej, do środka wpadła wynajęta przez niego grupka najemników mająca zatrzymać pościg. Jako pierwsza na nieoczekiwanych gości zareagowała Claudia, robiąc szybkie rozeznanie z kim przypadło jej się zmierzyć. Jej wzrok momentalnie utknął na szczupłej, czarnowłosej kobiecie odzianej w czerwone suknie i wspierającej się kosturem. No jak nic czarodziejka, a nasza płomiennowłosa nie lubiła mieć konkurencji. Nie czekając, co na to reszta zaczęła kumulować energię magiczną w swoich dłoniach, wykonując nimi skomplikowane gesty w rytm wypowiadania kolejnych słów inkantacji. W przeciwieństwie do większości znanych jej czarów, te bazujące na sprowadzaniu zajmowały trochę więcej czasu do wyegzekwowania i w tej chwili jej położenie na tyłach nowopowołanego zespołu miało swoje korzyści. Temperatura wokół czarodziejki znacząco wzrosła, co było efektem charakterystycznym dla tego typu zaklęcia, a może po prostu świadczyło o próbie nawiązania kontaktu z planem ognia. W czasie, w którym Claudia koncentrowała się na utrzymaniu inkantacji, do ataku ruszył mężczyzna stojący po drugiej stronie stołu (N2), na którym leżał ekwipunek. Błyskawicznie przeskoczył nad stojącą obok niego ławką i rzucił się w stronę ciężkozbrojnego Stragosa. Jego lekki pancerz pozwalał robić mu doskonały użytek z dzierżonych w obu dłoniach krótkich ostrzy, co mogło być zabójczo niebezpieczne biorąc pod uwagę fakt, że wybrał sobie wolniejszego od siebie oponenta. Szybko jednak wyszedł na światło dzienne brak doświadczenia i obycia w walce miecznika, tak więc sługa Selune oba ataki bez większego trudu sparował na tarczę.
Ragnar widząc, jak jego towarzysz broni blokuje flankę przed wrogim miecznikiem mógł zrobić użytek ze swojego pokaźnego topora. Z szybkością przeczącą jego gabarytom doskoczył do najbliższego siebie (i największego przy okazji) adwersarza i ciął poziomo po łuku, mając nadzieję że Smokobójca nie zahaczy nikogo z jego kompanów po drodze. Wielki mężczyzna stojący przed rudobrodym krasnoludem otworzył tylko szerzej oczy widząc, z czym ma się zmierzyć. Siła i szybkość wyprowadzenia ciosu absolutnie uniemożliwiała jakiejkolwiek próby bloku, w geście ostatniej próby ucieczki z sytuacji wraży topornik skoczył do tyłu, potykając się o swoje nogi. Pokój wypełnił chrzęst miażdżonych i ciętych kości, na koszuli barbarzyńcy pojawiła się wielka plama krwi wypływająca z ohydnego, głębokiego rozcięcia idącego właściwie wzdłuż klatki od jednego sutka, do drugiego. Widząc całą sytuację z tyłu, zakapturzony najemnik (N4) krzyknął kilka przekleństw i sam skoncentrował się na inkantacji zaklęcia. To, w przeciwieństwie do czaru wezwania rzucanego przez Claudię nie wymagało aż tyle czasu i koncentracji. W dłoni odzianego w zieleń mężczyzny pojawił się skwierczący i strzelający płomień, najemnik nie chcąc pozwolić rudobrodemu na dorwanie się do jego ofiary, czym prędzej cisnął nim w krasnala. Ku jego zdziwieniu, nie licząc lekko przysmażonej brody nic się nie stało. Ognisty pocisk właściwie rzecz biorąc rozbił się na ramieniu przerażającego topornika nie odnosząc najmniejszego skutku.

Sytuacja dla grupki najemników bardzo szybko zaczęła robić się nieciekawa. Stragos i Ragnar zabezpieczali tak swoje flanki, jak i tył kompanii przed nieproszonymi atakami. Rycerz Selune z niekrytym przerażeniem obserwował, co potrafi zdziałać w akcji rozeźlony krasnal i postanowił samemu zabrać się do roboty. Podobnie jak jemu udało się sparować oba uderzenia miecznika, tak i ten bez większych problemów uchylił się przed dwoma zamachami ciężkiego buzdyganu. Po jego minie sądzić można było, że doskonale zdawał sobie sprawę czym zakończy się chociaż jedna pomyłka z jego strony i spotkanie z kolczastą pałką paladyna. Biorąc pod uwagę, że nie miał po tej stronie stołu nikogo do pomocy, musiał pilnować się jak diabli.
Cała akcja koncentrowała się jednak wokół ciężko rannego barbarzyńcy, stojąca po jego prawej kobieta (N3), przeturlała się obok Ragnara i wylądowała za jego plecami. Wydawać się mogło, że stąd miała czyste uderzenie w powolnego i krępego krasnala, tak więc pchnęła z całych sił swoim rapierem na wysokości prawej łopatki. Jakież było jej zdziwienie, kiedy długie ostrze zwyczajnie odbiło się ze szczękiem od twardego pancerza topornika, ten łypnął okiem na coś, co zawracało mu gitarę sprawiając, że cała pewność siebie najemniczki uleciała gdzieś za okno. Chwilę nieuwagi wykorzystał ranny barbarzyńca wydając coś na wzór okrzyku bojowego i szarżując na spychającego swojego przeciwnika na ścianę paladyna. Niewiarygodne wydawało się, że ktoś z właściwie rozciętą klatką piersiową na pół będzie w stanie się poruszać, co więcej zamachnąć toporem i trafić! Ostrze topora wylądowało na lewym ramieniu Valesjusa wchodząc między płyty pancerza i ochlapując je strugami krwi. Rycerz jęknął z bólu starając się utrzymać na nogach, miał świadomość tego, że tylko kilka centymetrów dalej i mógł skończyć bez głowy.
Korzystając z całego zamieszania, Sareth zajął się opatrywaniem rannego Corrika. Ściskając symbol Lathandera w dłoni skoncentrował się na inkantacji modlitwy, moment ten wykorzystała kobieta flankująca Ragnara odwracając się i uderzając rapierem w okolice uda młodego kapłana, chcąc zakłócić jego koncentrację. Łotrzyca widocznie nie miała dziś szczęścia albo brakowało jej doświadczenia, gdyż ponownie jej pchnięcie zatrzymało się na pancerzu adwersarza, Sareth bez przeszkód już dokończył modlitwę i przyłożył lśniące boską aurą dłonie do rany w brzuchu szpiega. Magia utrudniająca leczenie czy nie, nie mogła się ona równać ze słowem Czempiona Poranka wspartego przez boską opatrzność. Tkanka szybko zaczęła się zasklepiać i goić, po kilku sekundach zaś po jej uszkodzeniu nie było najmniejszego śladu.
- Kheh, dzięki młody... Masz u mnie dług wdzięczności, moje dzieciaki też - powiedział agent Simbul ciągle trzymając się za brzuch, widocznie potrzebował chwilki na dojście do siebie. Kapłan nie był oczywiście jedynym wypowiadającym inkantację w tym momencie, stojąca z tyłu czarodziejka również koncentrowała się na swoim zaklęciu, wyzwalając je na kilka sekund przed dokończeniem rytuału przyzwania Claudii.
- Niedoczekanie twoje suko! - Krzyknęła do rudzielca, wskazując ją palcem i uwalniając energię czaru. Dziewczyna w momencie porzuciła koncentrację na rytuale i zwinęła się w pół. Stojący obok niej Sareth niemal automatycznie odwrócił się do niej, szukając ran lub oparzeń powstałych od magii. Ku swojemu zdziwieniu zauważył... Że Claudia leży na ziemi śmiejąc się w niebogłosy, waląc rękami o ziemię i tak dalej. No, głupi sposób na wyrobienie sobie marki wśród drużyny awanturników...

W międzyczasie Erianne miała nieco inne zmartwienia, gdyż wyrwała się oknem za uciekinierem. W momencie, w którym stanęła na ościeżnicy szpieg znajdował sie jakieś sześć metrów od niej i biegł ile sił w nogach, powiększając ten dystans jeszcze bardziej. Rudzielec zeskoczył na dół, upadając dość zwinnie na ziemię (na tyle zwinnie, by z tych trzech metrów się nie połamać) i zrobił krok w kierunku, w którym biegł mężczyzna. O nie, ona nie zamierzała bawić się w gonienie go po całym mieście, jeszcze mogła wpaść w zasadzkę... Ten młodzik urodził się jakieś kilkaset lat za późno, żeby zrobić w konia Erianne Rind. Kobieta przejechała palcem po pierścieniu noszonym na prawej dłoni, srebrna obrączka zdobiona była motywem skorpioniego ogona. W chwili dotyku jej skóry na chłodnym metalu, w powietrzu dało się wyczuć magię... Bardzo silną magię dającą swój upust mniej więcej w połowie dystansu dzielącego agentkę i zdrajcę. Całe szczęście o tej porze nie było już tutaj zbyt wielu przechodniów, bo mogliby się nieco zdziwić na widok ogromnego insekta wyłaniającego się z pustki prowadzącej na inny plan. Wielka, mocarna bestia w niczym nie przypominała swoich małych pobratymców. Gruby pancerz, zapewne bardziej wytrzymały niż pełna płytówka kończył się ostrymi zadziorami, zaś ogon i kleszcze skorpiona bez problemu mogły zabić człowieka na miejscu. Insekt dzięki swoim rozmiarom poruszał się dużo szybciej od spanikowanego już zdrajcy, w ułamku sekundy wystrzelił ku niemu potężny szpon łapiąc go i podnosząc w powietrze. Erianne spokojnym krokiem szła w kierunku szarpiącego się mężczyzny, mimo panującego już mroku dostrzegła jednak coś, czego nawet ona nie przewidziała. Jego skóra zaczęła szarzeć, oczy powiększać się, sylwetka szczupleć, po kilku sekundach zupełnie nie przypominał człowieka, widocznie silny ból złamał jego koncentrację.
Zmienniak, zwany też doppelgangerem.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline