Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2012, 12:08   #21
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Wzmianka o wynagrodzeniu ze strony szpiega wydawała się Stragosowi całkowicie zbędna. ~Jeśli wybrali takich, którzy w obliczu tak wielkiej tragedii myślą o wynagrodzeniu, czy ta wyprawa ma szansę powodzenia?~ . Oczywiście mawia się, iż zmotywowany odpowiednio żołnierz walczyć potrafi za dziesięciu, ale możliwość uratowania z opresji Simbul i zaufanie jakim zostali obdarzeni wydawało się Valesjusowi wystarczającym wynagrodzeniem.

+-+-+

Paladyn zareagował niemal natychmiast na nagły wybuch gniewu starszego szpiega. Chciał już rzucić się w kierunku zdrajcy i przycisnąć go do podłogi, kiedy w jego dłoni błysnęło ostrze. Sam Stragos nigdy nie był zwolennikiem raptownego dobywania oręża. Kiedy istniała możliwość spory należało rozwiązywać rozmową, w najgorszym przypadku przymusem fizycznym. Chwycenie w dłoń broni, szczególnie w otoczeniu wojowników, asasynów i czarodziei zawsze było równoznaczne z niepotrzebnymi ofiarami.
- Urt, smród tej zdrady doprowadzi nas do Ciebie, choćbyś skrył się w samym dupsku Loth. - warknął w kierunku szpiega, kiedy ten wydobył ostrzę z brzucha Corrika. W dłoniach dzierżył już ciężki buzdygan oraz tarczę.
Stragos na pewno nie był odpowiednią osobą do pościgu za zdrajcą, dlatego też zaszarżował w kierunku jednego z najemników, którzy właśnie wtargnęli do izby.


[ Szarża na N2 - akcja ruchu ]
[ Atak Ciężki Buzdygan+2 vs. Najemnik N2]
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 24-04-2012, 14:26   #22
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Chaos wewnątrz tawernianego pokoju szybko rozgorzał na dobre. Ledwo zdradziecki szpieg wyskoczył przez okno na ulicę poniżej, do środka wpadła wynajęta przez niego grupka najemników mająca zatrzymać pościg. Jako pierwsza na nieoczekiwanych gości zareagowała Claudia, robiąc szybkie rozeznanie z kim przypadło jej się zmierzyć. Jej wzrok momentalnie utknął na szczupłej, czarnowłosej kobiecie odzianej w czerwone suknie i wspierającej się kosturem. No jak nic czarodziejka, a nasza płomiennowłosa nie lubiła mieć konkurencji. Nie czekając, co na to reszta zaczęła kumulować energię magiczną w swoich dłoniach, wykonując nimi skomplikowane gesty w rytm wypowiadania kolejnych słów inkantacji. W przeciwieństwie do większości znanych jej czarów, te bazujące na sprowadzaniu zajmowały trochę więcej czasu do wyegzekwowania i w tej chwili jej położenie na tyłach nowopowołanego zespołu miało swoje korzyści. Temperatura wokół czarodziejki znacząco wzrosła, co było efektem charakterystycznym dla tego typu zaklęcia, a może po prostu świadczyło o próbie nawiązania kontaktu z planem ognia. W czasie, w którym Claudia koncentrowała się na utrzymaniu inkantacji, do ataku ruszył mężczyzna stojący po drugiej stronie stołu (N2), na którym leżał ekwipunek. Błyskawicznie przeskoczył nad stojącą obok niego ławką i rzucił się w stronę ciężkozbrojnego Stragosa. Jego lekki pancerz pozwalał robić mu doskonały użytek z dzierżonych w obu dłoniach krótkich ostrzy, co mogło być zabójczo niebezpieczne biorąc pod uwagę fakt, że wybrał sobie wolniejszego od siebie oponenta. Szybko jednak wyszedł na światło dzienne brak doświadczenia i obycia w walce miecznika, tak więc sługa Selune oba ataki bez większego trudu sparował na tarczę.
Ragnar widząc, jak jego towarzysz broni blokuje flankę przed wrogim miecznikiem mógł zrobić użytek ze swojego pokaźnego topora. Z szybkością przeczącą jego gabarytom doskoczył do najbliższego siebie (i największego przy okazji) adwersarza i ciął poziomo po łuku, mając nadzieję że Smokobójca nie zahaczy nikogo z jego kompanów po drodze. Wielki mężczyzna stojący przed rudobrodym krasnoludem otworzył tylko szerzej oczy widząc, z czym ma się zmierzyć. Siła i szybkość wyprowadzenia ciosu absolutnie uniemożliwiała jakiejkolwiek próby bloku, w geście ostatniej próby ucieczki z sytuacji wraży topornik skoczył do tyłu, potykając się o swoje nogi. Pokój wypełnił chrzęst miażdżonych i ciętych kości, na koszuli barbarzyńcy pojawiła się wielka plama krwi wypływająca z ohydnego, głębokiego rozcięcia idącego właściwie wzdłuż klatki od jednego sutka, do drugiego. Widząc całą sytuację z tyłu, zakapturzony najemnik (N4) krzyknął kilka przekleństw i sam skoncentrował się na inkantacji zaklęcia. To, w przeciwieństwie do czaru wezwania rzucanego przez Claudię nie wymagało aż tyle czasu i koncentracji. W dłoni odzianego w zieleń mężczyzny pojawił się skwierczący i strzelający płomień, najemnik nie chcąc pozwolić rudobrodemu na dorwanie się do jego ofiary, czym prędzej cisnął nim w krasnala. Ku jego zdziwieniu, nie licząc lekko przysmażonej brody nic się nie stało. Ognisty pocisk właściwie rzecz biorąc rozbił się na ramieniu przerażającego topornika nie odnosząc najmniejszego skutku.

Sytuacja dla grupki najemników bardzo szybko zaczęła robić się nieciekawa. Stragos i Ragnar zabezpieczali tak swoje flanki, jak i tył kompanii przed nieproszonymi atakami. Rycerz Selune z niekrytym przerażeniem obserwował, co potrafi zdziałać w akcji rozeźlony krasnal i postanowił samemu zabrać się do roboty. Podobnie jak jemu udało się sparować oba uderzenia miecznika, tak i ten bez większych problemów uchylił się przed dwoma zamachami ciężkiego buzdyganu. Po jego minie sądzić można było, że doskonale zdawał sobie sprawę czym zakończy się chociaż jedna pomyłka z jego strony i spotkanie z kolczastą pałką paladyna. Biorąc pod uwagę, że nie miał po tej stronie stołu nikogo do pomocy, musiał pilnować się jak diabli.
Cała akcja koncentrowała się jednak wokół ciężko rannego barbarzyńcy, stojąca po jego prawej kobieta (N3), przeturlała się obok Ragnara i wylądowała za jego plecami. Wydawać się mogło, że stąd miała czyste uderzenie w powolnego i krępego krasnala, tak więc pchnęła z całych sił swoim rapierem na wysokości prawej łopatki. Jakież było jej zdziwienie, kiedy długie ostrze zwyczajnie odbiło się ze szczękiem od twardego pancerza topornika, ten łypnął okiem na coś, co zawracało mu gitarę sprawiając, że cała pewność siebie najemniczki uleciała gdzieś za okno. Chwilę nieuwagi wykorzystał ranny barbarzyńca wydając coś na wzór okrzyku bojowego i szarżując na spychającego swojego przeciwnika na ścianę paladyna. Niewiarygodne wydawało się, że ktoś z właściwie rozciętą klatką piersiową na pół będzie w stanie się poruszać, co więcej zamachnąć toporem i trafić! Ostrze topora wylądowało na lewym ramieniu Valesjusa wchodząc między płyty pancerza i ochlapując je strugami krwi. Rycerz jęknął z bólu starając się utrzymać na nogach, miał świadomość tego, że tylko kilka centymetrów dalej i mógł skończyć bez głowy.
Korzystając z całego zamieszania, Sareth zajął się opatrywaniem rannego Corrika. Ściskając symbol Lathandera w dłoni skoncentrował się na inkantacji modlitwy, moment ten wykorzystała kobieta flankująca Ragnara odwracając się i uderzając rapierem w okolice uda młodego kapłana, chcąc zakłócić jego koncentrację. Łotrzyca widocznie nie miała dziś szczęścia albo brakowało jej doświadczenia, gdyż ponownie jej pchnięcie zatrzymało się na pancerzu adwersarza, Sareth bez przeszkód już dokończył modlitwę i przyłożył lśniące boską aurą dłonie do rany w brzuchu szpiega. Magia utrudniająca leczenie czy nie, nie mogła się ona równać ze słowem Czempiona Poranka wspartego przez boską opatrzność. Tkanka szybko zaczęła się zasklepiać i goić, po kilku sekundach zaś po jej uszkodzeniu nie było najmniejszego śladu.
- Kheh, dzięki młody... Masz u mnie dług wdzięczności, moje dzieciaki też - powiedział agent Simbul ciągle trzymając się za brzuch, widocznie potrzebował chwilki na dojście do siebie. Kapłan nie był oczywiście jedynym wypowiadającym inkantację w tym momencie, stojąca z tyłu czarodziejka również koncentrowała się na swoim zaklęciu, wyzwalając je na kilka sekund przed dokończeniem rytuału przyzwania Claudii.
- Niedoczekanie twoje suko! - Krzyknęła do rudzielca, wskazując ją palcem i uwalniając energię czaru. Dziewczyna w momencie porzuciła koncentrację na rytuale i zwinęła się w pół. Stojący obok niej Sareth niemal automatycznie odwrócił się do niej, szukając ran lub oparzeń powstałych od magii. Ku swojemu zdziwieniu zauważył... Że Claudia leży na ziemi śmiejąc się w niebogłosy, waląc rękami o ziemię i tak dalej. No, głupi sposób na wyrobienie sobie marki wśród drużyny awanturników...

W międzyczasie Erianne miała nieco inne zmartwienia, gdyż wyrwała się oknem za uciekinierem. W momencie, w którym stanęła na ościeżnicy szpieg znajdował sie jakieś sześć metrów od niej i biegł ile sił w nogach, powiększając ten dystans jeszcze bardziej. Rudzielec zeskoczył na dół, upadając dość zwinnie na ziemię (na tyle zwinnie, by z tych trzech metrów się nie połamać) i zrobił krok w kierunku, w którym biegł mężczyzna. O nie, ona nie zamierzała bawić się w gonienie go po całym mieście, jeszcze mogła wpaść w zasadzkę... Ten młodzik urodził się jakieś kilkaset lat za późno, żeby zrobić w konia Erianne Rind. Kobieta przejechała palcem po pierścieniu noszonym na prawej dłoni, srebrna obrączka zdobiona była motywem skorpioniego ogona. W chwili dotyku jej skóry na chłodnym metalu, w powietrzu dało się wyczuć magię... Bardzo silną magię dającą swój upust mniej więcej w połowie dystansu dzielącego agentkę i zdrajcę. Całe szczęście o tej porze nie było już tutaj zbyt wielu przechodniów, bo mogliby się nieco zdziwić na widok ogromnego insekta wyłaniającego się z pustki prowadzącej na inny plan. Wielka, mocarna bestia w niczym nie przypominała swoich małych pobratymców. Gruby pancerz, zapewne bardziej wytrzymały niż pełna płytówka kończył się ostrymi zadziorami, zaś ogon i kleszcze skorpiona bez problemu mogły zabić człowieka na miejscu. Insekt dzięki swoim rozmiarom poruszał się dużo szybciej od spanikowanego już zdrajcy, w ułamku sekundy wystrzelił ku niemu potężny szpon łapiąc go i podnosząc w powietrze. Erianne spokojnym krokiem szła w kierunku szarpiącego się mężczyzny, mimo panującego już mroku dostrzegła jednak coś, czego nawet ona nie przewidziała. Jego skóra zaczęła szarzeć, oczy powiększać się, sylwetka szczupleć, po kilku sekundach zupełnie nie przypominał człowieka, widocznie silny ból złamał jego koncentrację.
Zmienniak, zwany też doppelgangerem.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 26-04-2012, 14:03   #23
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Drobinki barwnika poszybowały w powietrze, po uderzeniach ostrzy najemnika Czerwonego Ogara. Stragos zmarszczył brwi odczuwszy, lekko mówiąc, nieprzyjemny ból w ramieniu, w którym dzierżył swą osłonę.
Niestety, sposób w jaki najemnik wyprowadził swój atak całkowicie nie oddawał jego zdolności odnośnie uników. Berło raz pogłaskało powietrze, zaś kolejny cios miast roztrzaskać kości miecznika, uderzył o kant stołu posyłając w powietrze kaskadę drzazg.
- Na siedem gwiazd ...- mruknął widząc brodatego towarzysza rzucającego się do walki, ściskającego w dłoniach o wielkości dorodnych kalafiorów, potężny niczym smocza kuśka topór.
Z precyzją, której pozazdrościłby niejeden rzeźnik z tutejszego cechu, krasnolud rozpruł pierś barbarzyńcy nieopodal miecznika. Cudem nazwać można też było fakt, iż ani jedna kropla krwi w całym tym burdelu nie opadła na lśniącą zbroję paladyna...
~Wykrakałem...~- pomyślał, kiedy mniej "finezyjny" cios rozgniewanego barbarzyńcy uderzył w jego bark. Uderzenie było tak silne, iż od samego impetu nogi Stragosa ugięły się lekko, a sam mężczyzna zganił się w myślach za nieuwagę. ~Tak, podziwiaj sobie dalej waleczność Ragnara a skończysz jak dobrze wysmażony udziec na stole~
Jakiekolwiek imię nosili, Bogowie do, których modlili się najemnicy musieli w tej chwili skierować na nich swe oczy. Jak inaczej wyjaśnić godny podziwu atak barbarzyńcy z tak fatalną raną ? Lub fakt, że pierwszy lepszy sprzedajny nożownik, był w stanie uniknąć jego ciosów ? ~Nie rozczulaj się już tak nad sobą, staruchu...~
Stragos trącił tarczą topór barbarzyńcy, wyrywając go ze swego ciała. Wszystkiemu zawtórował kolejny haust krwi. W nadziei, że ruch tarczy przesłoni nieco widok barbarzyńcy na drugą rękę, paladyn wyprowadził w tym samym momencie cios od dołu.



[Atak ciężki buzdygan +2 vs. N1 -]
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 26-04-2012 o 14:05.
Mizuki jest offline  
Stary 28-04-2012, 02:16   #24
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
-Karraz vek neshu. Ess ksharsath, koss`aresh ir, iszz ni yass akked namarah`as*-.Powiedziała Erianne, pokazując swemu potworowi okno pokoju z którego przed chwilą wyskoczyła. Olbrzymi insekt posłusznie złapał ją w talii i uniósł do okna. Przez sekundę poczuła ciarki na plecach, widziała co te ząbkowane kleszcze potrafiły zrobić nawet z kimś w pełnej płycie. Grube blachy gięły się praktycznie bez oporu, ona zaś miała na sobie koszulkę kolczą, choć porządnie wykonaną to praktycznie nieskuteczną wobec takiego ataku. Jednak strach zniknął równie szybko jak się pojawił.
~Całkiem niezłe wejście.~ pomyślała łapiąc za futrynę i wchodząc do środka, poza przewidywalnym obrazkiem porządnej bijatyki powitał ją maniakalny śmiech tarzającej się po ziemi Claudii Windfire. ~A tej co znowu?~Pomyślała skonsternowana Erianne, ~Nie no cholera nie mówcie, że mam liść kapusty we włosach albo jakiś inny badziew?~, nie, zmarszczyła brwi, ta ruda dziewuszka wydawała się całkiem rozsądna, nie robiła by takich głupot w czasie walki. To oznaczało jedynie magię albo sztuki mentalne. Skoncentrowała się przyspieszając swoje reakcje, nie mogła utrzymać tego stanu zbyt długo ale nawet kilka sekund mogło oznaczać czasem różnicę między zwycięstwem a śmiercią.

Wybrała swoją ofiarę, mężczyznę który stał z tyłu, co oznaczało, że do walki nie musiał się zbliżać do wroga. Przemknęła na drugi koniec pokoju ignorując wysiłki mijanego przeciwnika, była tak skupiona na swym celu, że nie zwracała nawet uwagi czy ją raniono. Jak wielokroć wcześniej przywołała pamięć pierwotnych dzikich bestii ukrytą głęboko w czeluściach umysłu jakich był świadom każdy adept ‘Drogi Bestii”. Pozwoliła tej pamięci pokierować jej działaniami gdy rzuciła się na wybraną wcześniej ofiarę tnąc wściekle szponami. Z ulicy dobiegł się zduszony jęk doppelgangera finalizującego spotkanie z miejskim chodnikiem. Dźwięk został szybko zduszony, gdy przywołany skorpion posłusznie ścisnął swą ofiarę blokując możliwość krzyku albo choćby jęku.

*Podnieś mnie tam. Nie zabijaj, walnij nim o ziemię, ucisz i trzymaj dopóki nie wrócę.
 
Rudzielec jest offline  
Stary 29-04-2012, 00:03   #25
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Krasnolud uderzył z nielichą siłą swego przeciwnika. Choć starał się włożyć w cios potężną dawkę energii by zmieść oponenta w jak najkrótszym czasie, to jednak zdziwił się gdy już po pierwszym ataku ten leżał na ziemi.
~Żałosne - przeszło mu przez myśl gdy, jak się zdawało najsilniejszy z grupy Thayskich adwersarzy, nie dość, że jako pierwszy ucałował podłogę, to jeszcze w przypływie szału miast przyjąć honorowy pojedynek rzucił się bez opamiętania na Stragosa. Gdzie takiemu do wojaczki skoro umie jeno na oślep machać swą bronią i pianą z pyska pluć niczym kundel cierpiący na wodogłowie. Próby czarownika i łotrzycy które warte były litości spowodowały tylko zwiększenie krasnoludzkiej pewności siebie i pogardy dla Thayczyków.

Ragnar kątem oka dostrzegł, jak ichnia czarodziejka również przywitała się z deskami podłoża tuż po skończonej inkantacji jej rywalki. Podczas walki nie było zbyt dużo czasu by przyjrzeć się dokładnie jakie szkody zostały wyrządzone magiczce toteż strażnik uznał ją za martwą. Nie znał jej za dobrze, jednak poczucie patriotyzmu jak i solidaryzacji z ziomkami rozpaliło pożar gniewu w jego oczach. Porzucając pierwotną myśl nauczenia berserkera szacunku i udowodnienia mu, czyj topór bywa bardziej rządny krwi, rzucił się w stronę wiedźmy.
- Ty wypierdku demona. Za rudzielca! - warknął niczym silnik parowy gnomich inżynierów, a metaliczny zgrzyt ostro rozbrzmiewał z jego ust.
Żelazne dłonie niczym imadła ściskały Smokobójcę gotowego by eksplorować organy czarownicy. Topór zawył w powietrzu i niczym kosa ścinająca zboża trawy sunął by ściąć kobietę w pół. Po drodze mógł zawadzić Thayskiego maguna, który stał akurat obok, ale nie zaprzątało to głowy brodaczowi. Chciał mordu. Chciał krwi. Chciał zemsty...

I wtedy usłyszał szczery i radosny śmiech.

[Krok (1.5m) na lewy górny róg (na skos) tak żeby stanąć na przeciw czarodziejce]
[Atak Smokobójca vs. najemnik 5]
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 29-04-2012, 12:49   #26
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Sareth z pewną dozą ulgi i szczęścia obserwował jak jago magia lecząca zasklepia ranę. Po raz kolejny jego bóg wspomógł go swoją mocą. Na słowa Corrika aasimar powiedział:
- Podziękujesz mi potem, teraz zostań tu, uleczyłem tylko ranę, jeśli jest też trucizna to szybkie bicie serca rozniesie ją błyskawicznie po twoim organizmie --

Po tych słowach kapłan podniósł się z klęczek i rozejrzał się po pokoju. Sytuacja nie była przesądzona dla żadnej ze stron. Przyszła pora na pokazanie drugiej strony mocy Lathandera. Pora uwolnić gniew Pana Poranka przeciw tym, którzy odważyli się podnieść rękę na innych, w tym na Czempiona Poranka. Aasimar po raz kolejny zwrócił się do swego boga z prośbą o pomoc. Tym razem podniósł ręce w górę i wyrecytował wers z Księgi Poranka, z psalmu na cześć zwycięstwa światła nad mrokiem. Kapłan ufał Lathanderowi na tyle, że nie zważając na sąsiedztwo łotrzycy zaczął przywoływać Boską Moc, licząc na to, że albo bóg albo stal ochronią go przed okazjonalnym atakiem.

[Rzucenie czaru Boska Moc - akcja standardowa]
 
Lomir jest offline  
Stary 08-05-2012, 10:10   #27
 
Sierak's Avatar
 
Reputacja: 1 Sierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłośćSierak ma wspaniałą przyszłość
Szanse doppelgangera na uwolnienie się z uchwytu monstrualnego skorpiona malały z sekundy na sekundę, gdy opuszczały go siły. Zakończone zadziorami kleszcze coraz mocniej raniły bok zmienniaka, po jego udach i tułowiu ściekały pojedyncze strużki krwi barwiąc ubranie w kolor szkarłatu, ten jednak nie poddawał się wiedząc, że jeżeli ktokolwiek zobaczy go tutaj w naturalnej formie będzie chciał go zlikwidować, a przynajmniej schwytać i przesłuchać. Dopiero po kilku sekundach paniki, po uspokojeniu się i zebraniu myśli przestał się szamotać i zwyczajnie zmienił formę. Erianne kątem oka dostrzegła wyślizgujące się z uchwytu dziecko i już miała zmienić swój plan działania, gdy zdrajca zrobił największą głupotę, na którą mógł sobie pozwolić. Zwyczajnie odwrócił się na pięcie i zaczął biec, uciekać przed siebie chcąc jak najszybciej się oddalić. Błąd wykorzystał oczywiście jej pupil uderzając dzieciaka szponem w plecy i powalając go na ziemię bez przytomności, po wolnym i miarowym oddechu rudowłosa widziała, że mężczyzna jeszcze żyje jednak nie był już w stanie w niczym jej zaszkodzić. Rozkazała jedynie insektowi zataszczenie ciała pod okno tawerny i podniesienie jej na wysokość pozwalającą wejście do środka, co ten niezwłocznie zrobił. Teraz mając już nieprzytomnego dopplera pilnowanego przez skorpiona mogła dołączyć do pozostałych walczących wewnątrz. Szybko wskoczyła do środka roztrzaskanym chwilę temu oknem koncentrując swoje psioniczne zdolności. Paznokcie kobiety przypominały bardziej szpony dzikiej bestii niż własność ładnej, zadbanej mieszczanki, jak szybko się okazało sejmitar wiszący u boku Erianne nie był jej ulubionym orężem. Psioniczka zdawała się poruszać nieznacznie szybciej od pozostałych, cienie ją otaczające tańczyły wokół niej gdy wystartowała przed siebie w kierunku ciskającego płomieniami najemnika. Przebiegła pod ramieniem Stragosa i wskoczyła na stół, przeskakując nad niespodziewanym atakiem krótkiego miecza z prawej flanki. Drugiego już niestety nie uniknęła i na jej nieszczęście był to ciężki topór, kobieta zmieniła tylko nieznacznie tor swojej szarży tak, że ostrze zamiast ją rozpołowić, rozharatało tylko ubranie na plecach (13 punktów obrażeń) i zamieniło znajdujący się pod nią stół w drzazgi. Nie przeszkodziło jej to w dobiegnięciu do nieprzygotowanego do takiego obrotu spraw mężczyzny, ten próbował cisnąć płomieniem również i w nią, jednak Erianne była od niego znacznie szybsza. Błyskawicznie wyprowadziła proste uderzenie skierowane na brzuch nieszczęśnika, który został przebity praktycznie na wylot ostrymi szponami i osunął się na ziemię w konwulsjach, o ile agentka Simbul nie znała się na medycynie, tak nie miała wątpliwości że najemnikowi zostało w najlepszym wypadku kilka minut życia.

Widząc taki obrót spraw pozostali najemnicy przypuścili kontratak, ten stojący za stołem z dwoma krótkimi ostrzami naparł na Stragosa wyprowadzając szerokie cięcie, które zostało sparowane na tarczę. Drugiego już rycerz uniknąć nie zdołał i wyglądało na to, że łowca od początku planował użyć pierwszego cięcia jako zmyłki. Klinga przeszyła powietrze nad gardą tarczy i wbiła się dokładnie w to samo miejsce, w które trafił chwilę wcześniej ciężki topór (12 obrażeń). Paladyn syknął z bólu robiąc krok w tył i wyrywając stal ze swojego, teraz już poważnie uszkodzonego barku. Stojący obok Ragnar co prawda widział jak się sprawy mają po jego prawej, ale było tam zwyczajnie zbyt ciasno na machanie jego Smokobójcą. Zamiast tego doskoczył do schronionej w kącie pomieszczenia czarodziejki i przywalił z całych sił. Po pomieszczeniu rozszedł się odgłos pękających desek podłogowych, a chwilę wcześniej ciętej na kawałki tkanki. Czarnowłosa magini z przerażeniem zauważyła, że jej lewa ręka, jak i część barku leży bez ruchu na ziemi, zaś ona traci z sekundy na sekundę kupę krwi. Ostatnie co zrobiła to wywróciła oczy białkami i osunęła się na ziemię bez przytomności. Magia użyta przezeń na Claudii w ułamku sekundy uległa rozproszeniu i dziewczyna mogła zacząć normalnie działać, ale czy był sens? Ciężko ranny Stragos widział co prawda tańczącego przed nim łowcę, ale to nie on stanowił największe zagrożenie, a stojący po jego lewej topornik. Nie zastanawiając się długo, spiął się w sobie i starając się utrzymać tarczę przywalił z całych sił buzdyganem w muskularną sylwetkę woja. W akompaniamencie trzaskanych kości barbarzyńca upadł z łoskotem na ziemię bez ruchu, nie żył. Pozostała dwójka stanęła w zakłopotaniu widząc, jak drużyna w Velprintalaru rozgromiła ich bez większych problemów. W drugiej części pokoju Sareth kończył modlitwę do swego bóstwa o użyczenie cząstki mocy. Kobieta walcząca rapierem rzuciła się do wyjścia, tam jednak stał już Ragnar odradzając jej ucieczkę. Tancerz z dwoma krótkimi ostrzami upuścił je na ziemię, podnosząc ręce do góry.

- Toście się kurwie syny doigrały teraz - dało się usłyszeć podnoszącego się z tyłu na równe nogi Corrika. Walka dobiegła końca, ale co teraz? Wszystkie informacje zdrajcy mogły być przecież fałszywe.
 
__________________
- Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3!
Sierak jest offline  
Stary 11-05-2012, 17:51   #28
 
Rudzielec's Avatar
 
Reputacja: 1 Rudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodzeRudzielec jest na bardzo dobrej drodze
Po wszystkim, serce powoli przestaje walić jak szalone, instynkt poddaje się dyscyplinie umysłu. Rozgląda się, przypadkowa zbieranina czy nie, całkiem nieźle sobie poradzili. „Rany się nie liczą, tylko zabici”, jak mawiał jeden z jej instruktorów, a w końcu po ich stronie nikt nie zginął.

-Rzuć mała to żelazo i na ziemię, ręce za głowę, nogi szeroko, pewnie już nie raz to przerabiałaś.- ~Zabrzmiało jak niedwuznaczna propozycja.~ pomyślała poniewczasie Erianne ale niezrażona kontynuowała dalej.
- Jesteście aresztowani, za napaść na oficera Straży, próbę morderstwa owego oficera, opór przy aresztowaniu, uszkodzenie mienia i parę innych rzeczy o których powiedzą wam śledczy kiedy się za was zabiorą.–Właściwie to nie do końca było jasne czy miała prawo kogokolwiek aresztować, jakoś jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło, ale tym biednym sukinkotom to i tak nie zrobi różnicy. Trafią do specjalnych cel i pewnie już stamtąd nie wyjdą. Nawet jeśli obejdzie się bez tortur, a różne słyszało się na ten temat plotki, to spróbują ich wykończyć pracodawcy. No ale dalszy los tych ludzi to już zmartwienie smutnych panów z wywiadu, jej zmartwieniem jest zabezpieczyć winnych i ewentualne ślady. Zerknęła na rannego mężczyznę, którego powaliła.

-Panie Corrick, ten nie dożyje przesłuchania jeśli nic nie zrobimy, podłatać czy niepotrzebny?-
spytała bez emocji przykucnąwszy nad konającym mężczyzną. Wyglądała jakoś tak nieludzko, pochylona nad swą ofiarą, twarz spryskana krwią, głowa przekrzywiona nieco na bok jak u kota albo sokoła gdy czemuś się przygląda. Z jej dłoni wciąż jeszcze kapała krew.
-Żywcem panno Rind, choć obiecuję, że nie będzie z tego zbyt zadowolony.-powiedział szpieg mrużąc oczy. Widać było, że troskliwie zaopiekuje się pojmanymi, a później jego ”troskliwość ” będzie się jedynie powiększać.

-A więc żywcem.
-powiedziała przykładając dłoń do pleców mężczyzny i wymamrotała coś pod nosem, dłoń lekko zalśniła przez chwilę. Mężczyzna zadrżał i przestał wściekle krwawić, nawet oddech uspokoił się i spowolnił.
-Jeśli pozwolicie pójdę po drugiego.-powiedziała tym samym bezbarwnym tonem. I wyskoczyła po raz kolejny przez okno. Będąc na ulicy powtórzyła sztuczkę z mamrotaniem i świecącą dłonią na Doppelgangerze, jego na pewno Corrick wolałby żywego. Odesłała skorpiona tam skąd przyszedł choć nie miała pojęcia gdzie to było. Zabrała nieprzytomnemu każdą broń jaką widziała, związała mu nogi w kostkach jego własnym paskiem a głowę zawinęła w jego własną opończę. Dopiero wtedy delikatnie zarzuciła go na ramię i wróciła z powrotem do karczmy. Jak tylko weszła zrobiło się wyjątkowo cicho, tylko karczmarz za barem mełł pod wąsem przekleństwa. Weszła po schodach, zamykając od środka drzwi. Położyła swój ładunek na stole i przyjęła postawę zasadniczą.

-Melduję pojmanie zbiega,-
Głos nadal bez wyrazu bez śladu zadyszki, mimo że niosła zdrajcę właściwie jedną ręką.~ Jakby była jakimś golemem. ~musiało przemknąć niejednemu przez myśl - w trakcie zatrzymania okazało się, że jest on zmiennokształtnym. Czy mam poinformować Straż o konieczności wysłania eskorty dla więźniów? –poniewczasie przypomniała sobie o konieczności używania mimiki gdy nie pracuje sama i postarała się uśmiechnąć, choć z twarzą zbryzganą krwią jednego z najemników efekt był raczej upiorny…
 
Rudzielec jest offline  
Stary 13-05-2012, 22:56   #29
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Atak, z pozoru spokojnego krasnoluda, przepełniony był niechęcią, a wręcz nienawiścią. Przez takich czarowników jak ta przed nim, świat musiał nie mało wycierpieć, ziemia pochłonąć morza krwi, a sama Simbul opuściła ich na czas nieokreślony. Przez takie wiedzmy istniały w tej krainie trucizny zdolne pochłonąć duszę człowieka uniemożliwiając mu powrót do zdrowia i zapewniając pewną śmierć. Przez takich magów stracił ramię.

Mówi się, że opadającego Smokobójcę nie jest w stanie nic zatrzymać. Nie prawda. Drewniana podłoga wywiązała się z tego zadania w stu procentach. Głuchy odgłos gruchotanych kości, miażdżonego barku i trzask desek podłogi wypełnił salę powodując krótką chwilę ciszy. Czarodziejka ze zdziwieniem spojrzała na swoją kończynę krwawiącą na podłodze. Zdawało się, że chciała coś powiedzieć, krzyknąć, rozpłakać się. Nie zdążyła.
~Ramię za ramię Thayskie ścierwo. - przemknęło mu przez myśl. Wyprostował się w porę by spojrzeć w twarz tancerzowi starającemu się chyłkiem wydostać z nieprzyjemnego pomieszczenia, jednak widząc zakrwawiony topór i zawziętość w oczach brodacza zrezygnował poddając się woli strażników.

- Ta już chyba nie dożyje przesłuchania, jeśli już trupem nie jest - wskazał toporem na wykrwawiającą się czarodziejkę, a poruszał nim z nadkrasnoludzką siłą. Jakby był jakimś golemem...

Widząc poczynania rudej, skocznej kobiety prawie, że oniemiał. Idealna postawa, nienaganne zachowanie i krzepa godna khazada. Gdyby była o stopę niższa mógłby się zakochać. Dziwne uczucie które pojawiło mu się w duszy nagle znikło pozostawiając po sobie jedynie chmurkę, widmo emocji ustępując służbowemu rygorowi. Był na misji. Na jego barkach spoczywały losy jego nowej ojczyzny. Nie było czasu na głupoty.
 
__________________
Why so serious, Son?
andramil jest offline  
Stary 13-05-2012, 23:39   #30
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Walka zakończona. Pierwsze wyzwanie postawione przed nowo powstałą grupą awanturników zakończyło się sukcesem. Mimo, że Sareth nie odegrał kluczowej roli w tej potyczce to i tak czuł się spełniony. Uratował Corrika, a przecież pomoc bliźnim była nadrzędną doktryną wiary w Pana Poranka.

W momencie gdy pozostali przeciwnicy poddali się, a pokonani zostali opatrzeni przez Erianne, Sareth nie mógł zrobić nic więcej niż wrócić do starszego szpiega. Czempion Poranka wyciągnął dłoń ku mężczyźnie i pomógł mu wstać. W momencie zetknięcia się ich dłoni, Aasimar wysłał odrobinę mocy Lathandera w głąb ciała Corrika. Zanim stanął na własnych nogach, wysłana energia wróciła do młodego kapłana, niosąc ze sobą informację o zawartości trucizn w badanym organizmie.

[Rzucenie czaru - Wykrycie trucizny]

Następnie Aasimar obejrzał starszego mężczyznę. Korzystając ze swoich umiejętności lekarskich i zestawu uzdrowiciela opatrzył Corrika. Następnie zwrócił się ku swoim towarzyszom. Również obejrzał ich rany, jeśli jakaś wymagała interwencji lekarskiej, to używał swojej wiedzy, aby im pomóc.
Jednocześnie Sareth przysłuchiwał się wymianie zdań między swoimi towarzyszami, a przeciwnikami. Czekał, aż ktoś zacznie przesłuchiwać pojmanych. Aasimar wiedział, że takie istoty jak zmiennokształtni są w stanie kłamać bez zmrużenia okiem, więc w myślach przypomniał sobie inkantację zaklęcia, które uwolniłoby moc Lathandera i wszyscy w zasięgu musieliby mówić prawdę, nawet zakłamani zmiennokształtni.

[Jeśli zacznie się przesłuchanie -> Rzucenie czaru - Strefa Prawdy]
 
Lomir jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172