Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2012, 18:35   #93
Gryf
 
Gryf's Avatar
 
Reputacja: 1 Gryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputacjęGryf ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=nTvwKEApB9A[/MEDIA]

...tryk Gawron, z dołka przywieźli, nie ściągałbym mu kajdanek, podobno to...

Słyszy mnie pan?

Jest w szoku, to jeszcze chwilę potrwa.

Mówią, że obudził się w tym stanie.

Jasne, jak zawsze, samo się zrobiło.

...Że się zabić próbował... rękę sobie pociął. A na ścianie napisał "uciekaj stąd Patyk"... swoją krwią, uwierzysz Mariolka?

Siostra nie słucha wszystkiego co jej opowiadają, to stara blizna. Wystarczy spojrzeć.

Dawaliście mu coś?

Nie, sam z tego wyjdzie. Wracają odruchy.

Słyszy mnie pan? Halo!

Halo!

Pamięta pan jak się nazywa?

Kojarzy pan jakim mamy rok?

A jaki miesiąc?

Którego listopada?

Wie pan gdzie jest?

Data urodzenia?

Nazwisko?

Gdzie pan mieszka?

Gdzie pan jest?

Jaka?

Jaki?

Jakie?

Gdzie?

Czy?

...


***

Pytania. Pierwsze co pamiętam to cała masa niedorzecznych pytań. W kółko tych samych. Jak tylko wyjaśnisz jednemu debilowi jaki jest rok, miesiąc, dzień, w jakim mieście żyje i w jakim szpitalu pracuje, zaraz przyjdzie następny i zacznie wypytywać dokładnie o to samo. I skąd ja, kurwa, mam wiedzieć gdzie jestem? Sami mówiliście, że przywlekliście mnie tu, barany nieprzytomnego karetką. Że daty nie pamiętam? A co ja kurwa, chodzę z kalendarzem na czole? Wiem ile byłem nieprzytomny? To jakaś jebana zgadywanka?
No ale w końcu mniej więcej obczajasz zestaw poprawnych odpowiedzi, ostatecznie to nie fizyka jądrowa. Perfekcyjnie odpowiadasz raz. Drugi. Trzeci. Piątym razem z nudów zaczynasz zmyślać, wtedy debil albo rechocze, albo się zaniepokojony wzywa debila starszego stopniem, zwanego tu "doktorze". Temu odpowiadasz z sensem i zabawa może trwać nadal.

O co chodziło? To jakaś gra? Czekają aż się potknę w dacie i wyjdzie na jaw, że jestem przybyszem z 2000 roku? Raz tak odpowiedziałem, ale zamiast zacząć wypytywać mnie o porzucony wehikuł czasu, znów wezwali "doktorza".

Ten uznał wracające poczucie humoru za dobry objaw i w ten sposób chyba w końcu przeszedłem pierwszy level. Na drugim levelu pomniejsze debile zostawiły mnie w spokoju, a "doktorz" zabrał do śmierdzącego krwią, szczynami i lizolem gabinetu, gdzie pokazywał jakieś takie pseudoartystyczne graficzki z gołymi babami w dziwnych pozach i pytał co mi to przypomina. Potem powiedział, że to jakiś "Test Korczaka", czy jakoś tak, że to niby abstrakcyjne plamy atramentu tylko były. Ta... jassssne.

Powiem wam tyle - psychiatrzy to większe zjeby od tych, których leczą. I banda zboczeńców. Po jeszcze paru idiotycznych testach uznali, że nie mają pojęcia co mi było, ale chyba już przeszło, więc można mnie odesłać do aresztu.

***

Wspomnienia koszmarnego snu wróciły później. Właściwie już w czasie rozmowy z Hirkiem. Zabawne: ile czasu we śnie zajęło dziewczynom roztrząsanie, czy sen był tylko snem, ile czasu wymyślanie pokręconych strategii, jak się upewnić że to prawda po przebudzeniu. A nam, prostym i nieskomplikowanym samcom wystarczyło krótkie "kiepsko spałem" by wszytsko było jasne. Nazwijcie mnie szowinistyczną świnią...

***

Czuł, że rozmowa przywraca go do życia. Jakby odzyskiwał siły i poczytalność z każdym zdaniem wymienionym z przyjacielem. Prosta, ludzka rozmowa zdziałała w minutę więcej, niż psychiatrzy przez godziny swoich bezsensownych rytuałów. Po wstępnym podjaraniu się faktem synchronicznych snów, przyszedł czas na obmyślenie jakichś działań.

- Spowiedź nie wystarczy, a ucieczka z Miasta problemu nie rozwiąże. - Kontynuował Hirek. - Musimy się spotkać i spróbować to jakoś... No nie patrz tak! Musimy coś zrobić, bo następnym razem zostaną z nas warzywa. Po co poleźliśmy tym cholernym korytarzem. Pierwsza myśl kurwa zawsze jest dobra. Tereska powiedziała “siadać na dupach i czekać aż przejdzie”...

- I zostawić Grześka na pastwę demonicznej porodówki? Nie wydaje mi się. Poza tym, kto wam kazał leźć za mną w ten korytarz!? Mówiłem, kurwa, poczekać, to nie... poleźmy wszyscy, będziemy mniej rzucać się oczy! - Patryk zorientował się że mówi za głośno. Przygryzł spuchniętą wargę. Podjął trochę ciszej. - Dobra, może niepotrzebnie się tam pchałem. Jakoś się wydostaliśmy.. nie mam pojęcia co by było gdybyśmy zostali w tych krzakach. Może nadal byśmy tam siedzieli. Tyle pożytku, że już chyba wiem jak stamtąd wychodzić. - Dyskretnie zaprezentował bliznę na dłoni. - Co mówiłeś o tej spowiedzi? Bo niezbyt załapałem?

- Krew to zakończyła? Wystarczyło tylko to? - Hirek spojrzał na przyjaciela, ale przekonany nie był. - Dobre i to, może to rzeczywiście jakaś obrona. Wiesz... paradoksalnie to mi kuźwa ulżyło. Znaczy się że pamiętasz też, no że... - dawał popis elokwencji prawniczej. - Bo alternatywą byłoby naprawdę oddanie się pod opiekę panów w kitlach i kubraczek z długimi rękawami. Coś nas chce pozamiatać pod dywan. Nie mam pojęcia co, ani już bladego pojęcia jak. Wiem... że Milczanowski, ten twój gliniarz od drutu jest umoczony. Nie pytaj skąd, ale po prostu wiem. Tak jakby coś w nim siedziało, albo przejmowało kierownicę. - Hirek zamknął się na chwilę a potem parsknął śmiechem. - Słyszysz co mówię? Słyszysz jak to brzmi? Ja pierdolę Patyk jednak mi odpierdala. Może jednak spowiedź nie jest złym rozwiązaniem... - Zerknął na niego. - To przez to gadanie o nowym mesjaszu. A kij... - zdecydował. - I tak przecież słyszałeś co Tereska mówiła. Mamba zgodzi się tobie pomóc nie dlatego że ma dobre serduszko a ja dar przekonywania. I dlatego mi się tak jakoś...

- Hirek, na litość boską! - skrzywił się rozdrażniony, jednak po chwili spuścił wzrok i zaczął spokojnie, szeptem. - Słuchaj, doceniam to co dla mnie robisz, naprawdę, gdyby nie wy pewnie zgniłbym tu latami czekając na proces czy cokolwiek. Ale... no kuuuurwa, stary, zachowaj tą skruszoną minę dla Tereski. Przede mną naprawdę nie musisz udawać, że ci źle, bo musisz posuwać laskę z nogami po zęby i cycami jak Samanta Fox. Jakby taka pojawiła się w Miejscu, to pierwsi zaczęlibyśmy zakłady, kto pierwszy zaliczy mamuśkę. Dowiedzieliśmy się: Hirek jest hetero, robi to co każdy normalny facet zrobiłby na jego miejscu. Wielkie mi mecyje... - Zmarszczył brwi i podrapał się po czole. - Nie tak to miało zabrzmieć. Zmierzam do tego, że moim zdaniem nie zrobiłeś nic, co mogłoby spowodować to gówno.

- A to już zależy jak bardzo wielkim fanatykiem i bigotem jesteś. Bo ona mężata i... niektórym to przeszkadzać może w poczuciu własnej świętoszkowatości. - To że sypia z nią kiedy tamta zapragnie i z jakich powodów przemilczał. - Nie ważne. Ważne że ci pomoże. Trzeba się spotkać wszyscy do kupy, ten znajomy Basi też. Znaleźć wspólny mianownik. A co do Mamby, to czy ja mówię że mi źle? - miał zamiar uśmiechnąć się lekko, ale wyszedł kwaśny grymas na twarzy. - Niezbyt dobrze spałem, Gawron, to i użalam się nad sobą i marudzę. Ten cholerny koszmar nie może ze mnie ulecieć.

- W porządku. "Nie będziesz dymał żony bliźniego swego", wasi rodzice, stare nawyki. Łapię. Chwilowo, jako główny beneficjent tego układu, chyba jestem ostatnią osobą, która powinna się odzywać. Użalaj się i marudź na zdrowie. - zrobił groteskowo skruszoną minę, po czym uśmiechnął się - W kwestii koszmarów... sam, kurwa, nie wiem. Wspólne sny to dziwna rzecz, ale po mieście ciągle gania jakiś skurwiel z drutem kolczastym, który na nas poluje. Może zebrać wszystkich do kupy i zrobić sobie dłuższe ferie w jakichś Bieszczadach czy innym zadupiu. Kupić kilogram zioła, parę skrzynek browców i w spokoju ducha zająć się roztrząsaniem o co chodzi z naszym syndromem dzieci z Elm Street... - wbił spojrzenie w sufit z rozmarzoną miną. - Kurwa, nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyjechałem poza Miasto.

- Pomarzyć dobra rzecz, Gawron menelu. A praca to co? Antek? Rodzinki? Poza tym to jest jeszcze mniejszy problem. Widzisz, tak mi się wydaję że to raczej związane jest z nami, osobiście, a nie z Miastem. Zjaranie się w Bieszczadach może nie pomóc, w każdym razie nie na dłuższą metę. Mamy tylko dziesięć minut, więc muszę spytać. W mieszkaniu miałeś czysto? Tylko ten drut pieprzony w piwnicy, tak? Żadnych niespodzianek w postaci suszu roślinnego z zawartością 5 do 7 % delta 9 tetrahydrocannabinolu?

Gawron nie wyglądał na przekonanego w kwestii wyjazdu, ale najwyraźniej postanowił zostawić temat na później.
- Czysto. Żadnych ziół, grzybów, nawet cholerna herbata mi się skończyła. - Wzruszył ramionami. - Nie przemieszkałem tam nawet miesiąca, więc zapomniany worek zbunkrowany na czarną godzinę też raczej nie wchodzi w grę. Tego drutu osobiście na oczy nie widziałem, ale sam wiesz jak te piwnice na Węglowej wyglądają. Na razie rozkminiłem, gdzie jest mój węgiel i myślę że to sporo.

- Dobra, niby mówiłeś mi to już raz, ale to było no wiesz... Wolałem się upewnić na jawie. Na samym drucie sprawy nie zrobią, a terminn zatrzymania się kończy wieczorem. Mamba się stara, puszczą cię Gawron.
Zobaczył jak mundurowy już się szykuje do pogonienia go z pokoju, więc sam wstał i jeszcze na odchodnym powiedział.

- Pewnie nie dadzą znać wcześniej, więc nie dam rady podjechać po ciebie. - Hirek zerknął na kumpla. - Poza tym muszę wpaść do Tereski, bo wyjść wyszła, ale nie wiem gdzie łazi. W domu nie mogłem jej złapać. Po jaką cholerę myśmy tam poszli... Trzym się, przedzwoń jak wyjdziesz.

- Nie bój żaby, jeszcze tak źle ze mną nie jest, żebym do domu od własnych siłach nie trafił. - Gawron wyszczerzył się w uśmiechu, ale zaraz spoważniał. - Poszukaj jej, ostatnio jak ją widziałem nie wyglądała najlepiej. I zobacz co u reszty. Dzięki za wszystko.

***

Plany na popołudnie? Czekać i się, kurwa, modlić o cud.

I spytam, czy dadzą mi pogadać z kapelanem przed wyjściem... ciekawe czy był urojony.
 
__________________
Show must go on!

Ostatnio edytowane przez Gryf : 24-04-2012 o 19:15.
Gryf jest offline