Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2012, 20:36   #31
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po dostarczeniu lady Aston środków uspokajających w postaci butelki mocnego alkoholu, Ian zostawił ją samą. Nie potrzebowała pocieszenie. Nie ze strony w gruncie rzeczy obcej osoby jaką był Ian.
Pozostało więc znaleźć żonę denata i powiadomić ją o tragedii. Oczywiście, uczynić to delikatnie co by nie spowodować szoku u kobiety.
Póki co jednak, zszokowany został sam Ian. Choć nie zrobił na nim wrażenie trup lorda Hastingsa to zbliżająca się topielica sprawiła, że stanął jak wryty.
Panie Ramsay, zrobiłam to …”- słowa te wdzierały się do umysłu mężczyzny, wwiercały w czaszkę, dudniąc odbijały stukrotnym echem w myślach. -“Mój Boże... coś ty zrobiła, biedaczko?”- pytał sam siebie szlachcic. Natomiast z jego ust padły inne słowa.-Chodźmy stąd, przeziębisz się biedaczko w tych mokrych łaszkach. Zaprowadzę cię do twego pokoju.
- Co takiego zrobiłaś Elisabeth? - Nuria Romero stała oparta o futrynę drzwi. W jednej dłoni trzymała kieliszek czerwonego wina, druga, zakończona długimi paznokciami stukała rytmicznie w drewnianą framugę. - Co zrobiłaś Elisabeth? - powtórzyła pytanie choć była niemal pewna odpowiedzi.
Spojrzenie Iana skupiło się na twarzy hiszpanki, gdy rzekł.- Może lepiej takie rozmowy przełóżmy na inny czas i miejsce. Choć niekoniecznie odległe. Niech się chociaż biedaczka wysuszy.
Czyżby ona wiedziała coś więcej, niż przypuszczał Ian. Nie znał tej kobiety, niemniej otulił ramieniem podekscytowaną Elisabeth, jakby chciał chronić ją przed oskarżycielskim tonem tamtej kobiety. Parasol znów miał zawieszony na przedramieniu. Umieścił go tam niepostrzeżenie niczym prestidigitator.
- Inne miejsce...Jak najbardziej panie... - powiedziała pytająco. Za chwilę jaj wzrok znów zatrzymał się na byłej narzeczonej Egona.
-Ramsay. Sir Ian Ramsay. Chyba nie mieliśmy się jeszcze okazji spotkać, bo tak pięknej twarzy nie potrafiłbym zapomnieć.- odparł szlachcic z lekkim uśmiechem.
- Nuria Sofia Romero - przedstawiła się i wyciągnęła do niego rękę zupełnie po męsku.
-Sufrażystka?- spytał ściskając lekko podaną dłoń.
- Nie - uśmiechnęła się - nie koniecznie - dodała i zabrała dłoń. - Po prostu w tych okolicznościach - spojrzała ostro na Elizabeth - nie będę się silić na sztuczne uśmiechy i dziękować za komplementy.
-Ach... No tak.- uśmiechnął się w odpowiedzi Ian.- Przepraszam. Niektóre nawyki są silniejsze ode mnie. - z zamyśloną zerknął na Elisabeth i dodał.- To może pójdziemy do pani? Obawiam się moje kiecki jeszcze nie dotarły. A w kiltach kobiety dość... ekstrawagancko wyglądają.
- To całkiem dobre nawyki Panie Ramsay. O ile słowa są szczere oczywiście -
mówiła nie odwracając wzroku od Liz. - Chodźmy stąd... gdziekolwiek. Kolejna sensacja nie jest nikomu potrzebna. - Złapała mokrą kobietę za nadgarstek i pociągnęła lekko w stronę wyjścia.
-Madame. Może pani wątpić w moją szczerość. Ale nigdy w mój dobry gust.-rzekł żartobliwie Ian podtrzymując Elizabeth i idąc za Nurią mówił.- Swoją drogą, bardzo ciekawe ma pani imię.
- Nie wątpię w szczerość tych słów
- odpowiedziała pewnym siebie tonem - kobiety, a przynajmniej większość z nich bez trudu poznaje fałszywe komplementy. - Nie żeby mi się to często przydarzało, dodała w myślach. - Co do imienia, jestem Hiszpanką. Siostra wdowy po bracie pani tego domu - zaśmiała się krótko słysząc dziwny zlepek swoich słów.
- Cóż... Szkoda, że nie mogliśmy porozmawiać wcześniej. Tylko przy tak...- westchnął zerkając na biedną Elizabeth, która pozwalając się prowadzić, wydawała się być w głębokim szoku.-... niecodziennych okolicznościach. Że też tak dobrze zna pani swoich krewnych. Ja niestety zostawiłem moją genealogię kronikarzom.
- Dziwnym byłoby nie znać swojej jedynej siostry i jej rodziny nie uważa pan?
- zapytała i stanęła przed drzwiami swojej sypialni. - Nie wiem gdzie miała mieszkać dziś Elizabeth więc zapraszam do siebie - wciągnęła ją do pokoju, nim ta zdążyła zaprotestować.

-To już zależy od owej rodziny.- odparł enigmatycznie Roger pozwalając Elizabeth wejść, a sam stanął przy drzwiach.- Proszę mnie zawołać jak już będzie przebrana.
Wypowiedź zakończył w swoim stylu. -Choć przyznaję, że widok nagiej kobiety jest mi znany.
- Dziwnym byłoby gdyby nie był -
rzuciła uśmiechając się przy tym dość bezczelnie - proszę wejść, przebierze się w sąsiednim pomieszczeniu.
-Chyba zdaje sobie pani sprawę, że wpuszcza wilka do owczarni?
- ostrzegł żartobliwie szlachcic, wchodząc do jej pokoju i rozglądając się ciekawie.- Ostatnio nie było tu śladów kobiecej ręki.
- Próbuje mnie Pan wystraszyć panie Ramsey? Hm, co ma pan na myśli? - zapytała po jego ostatnim stwierdzeniu.
-Znam doskonale każdy zakamarek tej posiadłości. W czasach dzieciństwa spędzałem tu chyba wszystkie wakacje.- odparł Ian i rzekł wskazując na obrazy na ścianach.- Kiedyś ten pokój był bardziej surowy w wystroju. Przynajmniej tak go pamiętam.
- Jest taki odkąd tu mieszkam
- stwierdziła krótko. - Jest Pan przyjacielem Egona? - zapytała podchodząc do jednaj z dwóch wielkich szaf. Otworzyła drzwi i zerknęła na Elizabeth. Była od niej szczuplejsza i nieco niższa jej figura przypominała trochę młodego chłopca. Mimo tego Nuria nie miała problemu w znalezieniu dla niej pasującego stroju. Podała jej długą ciemnozieloną spódnicę i kremową bluzkę. Za chwilę sięgnęła po duży ręcznik i bieliznę. - Ogarnij się Liz - powiedziała tonem, który można było uznać za miły a nawet troskliwy. - tam jest łazienka - skinęła głową na ciężkie, drewniane drzwi.
-Jestem przyjacielem rodziny, choć z Egonem mam najlepsze relacje, no i kiedyś z...- tu przerwał wyraźnie zamyślony. Przez chwilę patrzył się w okno coś zapewne wspominając. -... Isobel.
Po czym wrócił spojrzeniem do gospodyni, bo i było na co patrzeć.-Ale lata oddalenia od siebie erodują przyjaźnie z lat dziecięcych.
Elisabeth słuchała brzęczenia ich rozmowy trochę nieuważnie. Zrobiła to! Zrobiła! Ta jedna myśl krążyła w jej umyśle i wzbudzała niepokojącą euforię. Młoda kobieta podświadomie zdawała sobie sprawę, że nie powinna czuć się szczęśliwa po tym co się stało. Jednak spokojny uśmiech nie znikał z jej ust. Była wolna.
Gdy Nuria wepchnęła ją do łazienki z naręczem ubrań i ręcznikiem, Elisabeth zaczęła zachichotała. Zamknęła za sobą drzwi i próbowała powstrzymać histeryczny śmiech, ale mogła jedynie puścić głośno wodę, by zagłuszyć nieprzystojny wybuch radości.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline