Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2012, 20:54   #32
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Gdy Elisabeth brała prysznic, bo chyba to czyniła w łazience, Ian zwrócił się do Nurii. - Zastanawiasz się pewnie tak jak i ja. Pytasz się sama siebie... Czy to ona zabiła lorda Hastingsa?
- Wszystko na to wskazuje - powiedziała po chwili zastanowienia - to był szpikulec do lodu, prawda?
-Nie wiem.. możliwe.-odparł Ian wzruszając ramionami. Usiadł na krześle i spytał. - A skąd przypuszczenie, że to szpikulec do lodu. No i... dlaczego jest cała mokra?
- Nie mam pojęcia dlaczego jest mokra. A szpikulec... - popatrzyła na drzwi do łazienki - Rozmawiałam z Elizabeth na zaręczynach. Zbyła mnie i ruszyła w stronę Egona ze szpikulcem do lodu, minęła go i zniknęła mi z oczu.
-Szpikulec do lodu tkwił w ciele lorda Hastingsa, niemniej to nie oznacza że był narzędziem mordu.-rzekł w odpowiedzi Ian.-Na pewno został wetknięty w czaszkę po śmierci denata. Natomiast ran na plecach nie widziałem, więc nie wiem.
Nagle spojrzenie szlachcica przesunęło się od dekoltu hiszpanki na jej twarz, gdy zadał dość zaskakujące pytanie.- Uważa się pani za namiętną i impulsywną kobietę?
Rana na plecach, tego nie widziałam, nie zbliżała się przecież do ciała - analizowała w myślach słowa mężczyzny - szpikulec w czaszce, dziwne. A może - Słucham? - jej przemyślenia przerwało pytanie mężczyzny. Jej duże oczy powiększyły się jeszcze bardziej. Głos był podniesiony, lecz nie można było wyczuć w nim urazy pytaniem Ramseya.
-Czy jest pani namiętną i impulsywną kobietą? Tak jak Elizabeth?- Ramsay powtwórzył pytanie wpatrując się w twarz, choć nie mógł się powstrzymać przez okazjonalnymi zerknięciami na dekolt.
- Aż tak dobrze zna Pan Elizabeth? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Znałem... Mam wrażenie, że... znałem.- odparł wyraźnie zmieszany tym pytaniem Ian i rzekł żartobliwie zmieniając temat.-Poza tym, mogę powiedzieć że tak. Na pewno namiętna. Nie jestem piewien, czy jest pani impulsywna. Ale na pewno namiętna.
- Dosyć to - szukała przez moment właściwego słowa - bezczelne - powiedziała nie spuszczając wzroku z mężczyzny - siedzieć w sypialni nieznajomej kobiety i tak ją... oceniać - uśmiechnęła się kącikiem ust.
-Bezczelne, przyznaję. I zapewniam zwykle w sypialni nieznajomej kobiety nie zdarza mi się przesiadywać. Zwykle szybko przechodzimy do pozycji leżącej, a zamiast rozbierać jej psychikę, rozbieram samą kobietę.- rzekł żartobliwym tonem szlachcic opierając dłonie o ustawiony w pionie parasol. Po czym przeszedł do sedna sprawy.- Jako namiętna i impulsywna kobieta, odrzucona przez kochanka na rzecz... innej damy. W dodatku osoby która mogłaby jeszcze bardziej zochydzić tą zniewagę. Sięga pani po szpikulec i... idzie zabić. Egona? Dalię? To by miało sens. Ale lord Hastings, równie zapewne zaskoczony tą sytuacją i raczej sojusznik niż wróg. Jakiż sens było go zabijać... nawet jeśli w afekcie? Czy pani tak by postąpiła?
- Nie wiem Panie Ramsey - powiedziała szczerze i usiadła na łóżko przy którym od jakiegoś czasu stała - Może obie jesteśmy... impulsywne i namiętne, ale ja z całą pewnością nie wiem co siedzi w głowie porzuconej narzeczonej. I dlaczego właściwie Egon zostawił ja dla jakiejś aktoreczki.
-To prawda, jednak nie z tego powodu co pani sądzi. Elizabeth zachowała się...-spojrzał w kierunku drzwi łazienki i dodał cicho. - Sama pani widziała. To nie było normalne zachowanie. To nie był gniew, czy żal czy... sam nie wiem. Możliwe że to szok jakiegoś rodzaju. -
I dodał zawadiacko. - I proszę mi mówić Ian. Panie Ramsay brzmi dziwnie, zwłaszcza w ustach wspólniczki porwania biednej Elizabeth do tej kryjówki.
Na słowa dotyczące Liz kiwała głową ze zrozumieniem. Jej śmiech był co najmniej niepokojący. - Nie sądzi Pan, nie sądzisz, że jakoś długo tam siedzi. Może chce sobie coś zrobić albo... nie wiem - właśnie dotarło do niej, że nigdy nie była w takiej sytuacji.
-W zasadzie...- Ian poderwał się nagle z krzesła i ruszył do drzwi łazienki. - Nie powinnyśmy jej zostawiać samej. Samobójstwo może tu być kolejnym krokiem. Równie logicznym jak poprzednie, ale... możliwym.
- Cholera jasna - syknęła - jeszcze mi trupa w łazience brakowało - podbiegła do drzwi łazienki i spojrzała pytająco na Iana.
-Elizabeth, wszystko w porządku?!- krzyknął głośno szlachcic, czekając na odpowiedź.
Odpowiedział im jedynie szum nieustannie płynącej wody.
- Otwieraj te cholerne drzwi albo sama je zaraz otworzę - głos Nurii brzmiał całkiem groźnie.
 
__________________
"You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one"
Vivianne jest offline