Gdy Elisabeth brała prysznic, bo chyba to czyniła w łazience, Ian zwrócił się do Nurii. - Zastanawiasz się pewnie tak jak i ja. Pytasz się sama siebie... Czy to ona zabiła lorda Hastingsa? - Wszystko na to wskazuje - powiedziała po chwili zastanowienia - to był szpikulec do lodu, prawda? -Nie wiem.. możliwe.-odparł Ian wzruszając ramionami. Usiadł na krześle i spytał. - A skąd przypuszczenie, że to szpikulec do lodu. No i... dlaczego jest cała mokra? - Nie mam pojęcia dlaczego jest mokra. A szpikulec... - popatrzyła na drzwi do łazienki - Rozmawiałam z Elizabeth na zaręczynach. Zbyła mnie i ruszyła w stronę Egona ze szpikulcem do lodu, minęła go i zniknęła mi z oczu. -Szpikulec do lodu tkwił w ciele lorda Hastingsa, niemniej to nie oznacza że był narzędziem mordu.-rzekł w odpowiedzi Ian.-Na pewno został wetknięty w czaszkę po śmierci denata. Natomiast ran na plecach nie widziałem, więc nie wiem.
Nagle spojrzenie szlachcica przesunęło się od dekoltu hiszpanki na jej twarz, gdy zadał dość zaskakujące pytanie.- Uważa się pani za namiętną i impulsywną kobietę?
Rana na plecach, tego nie widziałam, nie zbliżała się przecież do ciała - analizowała w myślach słowa mężczyzny - szpikulec w czaszce, dziwne. A może - Słucham? - jej przemyślenia przerwało pytanie mężczyzny. Jej duże oczy powiększyły się jeszcze bardziej. Głos był podniesiony, lecz nie można było wyczuć w nim urazy pytaniem Ramseya. -Czy jest pani namiętną i impulsywną kobietą? Tak jak Elizabeth?- Ramsay powtwórzył pytanie wpatrując się w twarz, choć nie mógł się powstrzymać przez okazjonalnymi zerknięciami na dekolt. - Aż tak dobrze zna Pan Elizabeth? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Znałem... Mam wrażenie, że... znałem.- odparł wyraźnie zmieszany tym pytaniem Ian i rzekł żartobliwie zmieniając temat.-Poza tym, mogę powiedzieć że tak. Na pewno namiętna. Nie jestem piewien, czy jest pani impulsywna. Ale na pewno namiętna. - Dosyć to - szukała przez moment właściwego słowa - bezczelne - powiedziała nie spuszczając wzroku z mężczyzny - siedzieć w sypialni nieznajomej kobiety i tak ją... oceniać - uśmiechnęła się kącikiem ust. -Bezczelne, przyznaję. I zapewniam zwykle w sypialni nieznajomej kobiety nie zdarza mi się przesiadywać. Zwykle szybko przechodzimy do pozycji leżącej, a zamiast rozbierać jej psychikę, rozbieram samą kobietę.- rzekł żartobliwym tonem szlachcic opierając dłonie o ustawiony w pionie parasol. Po czym przeszedł do sedna sprawy.- Jako namiętna i impulsywna kobieta, odrzucona przez kochanka na rzecz... innej damy. W dodatku osoby która mogłaby jeszcze bardziej zochydzić tą zniewagę. Sięga pani po szpikulec i... idzie zabić. Egona? Dalię? To by miało sens. Ale lord Hastings, równie zapewne zaskoczony tą sytuacją i raczej sojusznik niż wróg. Jakiż sens było go zabijać... nawet jeśli w afekcie? Czy pani tak by postąpiła? - Nie wiem Panie Ramsey - powiedziała szczerze i usiadła na łóżko przy którym od jakiegoś czasu stała - Może obie jesteśmy... impulsywne i namiętne, ale ja z całą pewnością nie wiem co siedzi w głowie porzuconej narzeczonej. I dlaczego właściwie Egon zostawił ja dla jakiejś aktoreczki. -To prawda, jednak nie z tego powodu co pani sądzi. Elizabeth zachowała się...-spojrzał w kierunku drzwi łazienki i dodał cicho. - Sama pani widziała. To nie było normalne zachowanie. To nie był gniew, czy żal czy... sam nie wiem. Możliwe że to szok jakiegoś rodzaju. -
I dodał zawadiacko. - I proszę mi mówić Ian. Panie Ramsay brzmi dziwnie, zwłaszcza w ustach wspólniczki porwania biednej Elizabeth do tej kryjówki.
Na słowa dotyczące Liz kiwała głową ze zrozumieniem. Jej śmiech był co najmniej niepokojący. - Nie sądzi Pan, nie sądzisz, że jakoś długo tam siedzi. Może chce sobie coś zrobić albo... nie wiem - właśnie dotarło do niej, że nigdy nie była w takiej sytuacji. -W zasadzie...- Ian poderwał się nagle z krzesła i ruszył do drzwi łazienki. - Nie powinnyśmy jej zostawiać samej. Samobójstwo może tu być kolejnym krokiem. Równie logicznym jak poprzednie, ale... możliwym. - Cholera jasna - syknęła - jeszcze mi trupa w łazience brakowało - podbiegła do drzwi łazienki i spojrzała pytająco na Iana. -Elizabeth, wszystko w porządku?!- krzyknął głośno szlachcic, czekając na odpowiedź.
Odpowiedział im jedynie szum nieustannie płynącej wody. - Otwieraj te cholerne drzwi albo sama je zaraz otworzę - głos Nurii brzmiał całkiem groźnie.
__________________ "You may say that I'm a dreamer
But I'm not the only one" |