Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2012, 00:29   #25
Eyriashka
 
Eyriashka's Avatar
 
Reputacja: 1 Eyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumnyEyriashka ma z czego być dumny
Pokład
Skrzynka zdążyła się zachybotać niebezpiecznie nim Kossori dobiegł do Septimusa. 30 szklanych fiolek zakończonych metalowymi przesłonami zadźwięczało groźnie. Szczęśliwie flecista zdążył w ostatniej chwili przytrzymując nie tyle co drogocenny, ale cholernie łatwowybuchowy ładunek.
Gdy znieśli skrzynkę przed oblicze Solaris ta powitała ich skinieniem ołówka. W odniesieniu do tej osoby był to niemal akt przyjacielski.

- Postawcie to tutaj - poczuła się od razu pewniej mając jakieś zadanie. Podczas, gdy załoganci wyznaczeni do tej roboty znosili kolejną skrzynkę blondynka zdążyła już przeliczyć zawartość pierwszej i bezzwłocznie przystąpiła do zliczania kolejnych piorunów. Gdy kapitan statku przechodził nieopodal, powiodła za nim obojętnym spojrzeniem.

- No dobrze. Tę skrzynkę zaniesiemy od razu na Wydział Wysokich Energii, a tę większą do Gmachu głównego - poczekała cierpliwie aż skrzynki zostaną ustawione jedna na drugiej i ruszyła. Wprost na grupkę chichoczących dziewcząt, które nadal szemrały między sobą o wzroście kapitana Winowajcy. Radosne sopraniki jednak urwały się jak ucięte nożem, gdy tylko przedstawicielki płci pięknej zauważyły zbliżające się na czele pochodu Słoneczko. Niemal odskoczyły na bok przepuszczając niepozorną dziewczynę wraz z tragarzami.
Rektor Savoy
Siedziba rektora znajdowała się w najwyższej komnacie najwyższej z wież. Jakież to pompatyczne. Typowe dla magów. Kaiser bywał już tutaj wcześniej. Kilka razy, możliwe do zliczenia na palcach jednej dłoni. Jednak Lazar po raz pierwszy przekroczyła próg pokoju najważniejszej osoby magicznego światka Megusty. Pomieszczenie rozplanowano na podstawie jakiegoś foremnego wielokąta. Płaskie ściany wypełniały gobeliny i półki z książkami natomiast w miejscu kątów architekt wyznaczył położenie strzelistych okien. O tyle zadziwiających, że z każdej strony wpadały wąskie snopy promieni słonecznych koncentrując się na środku komnaty. Zjawisko niemożliwe w normalnych warunkach. W szczególności nie podczas zachodu jaki zostawili za sobą wchodząc do Akademii.


Rektor Savoy siedział dokładnie w centrum pomieszczenia w swojej niedorzecznej pelerynce z leistego, karmazynowego materiału. Gdyby tylko Valentine zdążył uprzedzić swoją panią oficer o tym jak wielkim bufonem jest Najwyższy Mag.
- Ah, dzień dobry, kapitanie Kaiser. Widzę, że Solaris przekazała moją prośbę. A to pański... doradca? - ciemne oczy prześwietliły drobną Zorianę na wskroś, a następnie dodał zdawkowe i wyczuwalnie nieszczere - Miło poznać.

Nie czekając na reakcję któregokolwiek z gości przeszedł do meritum.
- Akademia jest o krok od dokonania przełomowego wynalazku. Jednak, jak wiadomo, potrzebujemy do naszych eksperymentów piorunów. I tu wkracza pan wraz z załogą. Proponuję podpisanie umowy o wyłączności połowów na najbliższe 2 miesiące.
Akademia
Tymczasem Solaris prowadziła pochód przez tereny Akademii. Zarówno Kossori, jak i Septimus czuli się trochę jak cyrkowe zwierzaki na paradzie. Choć większość dziewcząt była bardziej skryta niż grupka sopraników przy lądowisku, to i tak co chwila do ich uszu dochodziły chichoty, przekomarzania odnośnie tego, który jest bardziej w czyim typie, itepe. Można by pomyśleć, że uczą się tu same dziewczyny. Co prawdą nie było.

Najpierw podążyli przez krużganek do wejścia do akademii, gdzie czekała dwójka magów z dezaprobatą obserwujących zachowanie podopiecznych. Dopiero pod topornymi drzwiami z ciemnobrązowego szkła (lub może nie szkła? kto tych magów tam wie...) prowadzących do Wydziały Wysokich Energii, uwaga Słoneczka skupiła się na dwójce tragarzy. Skinęła nieznacznie głową w podzięce i wyrwała jedną z kopii formularza odbioru. Odbierając kwitek łowcy mogli wyczuć pewną zmianę nastroju blondyneczki. Jednak, żaden z nich nie mógł powiedzieć czy była to nostalgia, smutek, zmieszanie czy bogowie wiedzą co jeszcze. Dodatkowymi czynnikami niesprzyjającymi była także skryta natura dziewczyny jak i fakt, że teraz Kossori i Septimus mieli za zadanie wrócić na Winowajcę samodzielnie. Przez istne lachonarium.
Szklarnia
Świadomie czy nie, Lukrecja wyraźnie połechotała ego Botanika. Wyprostował się dumnie prężąc pierś i wykonując zapraszający gest w stronę grzybka przykucnął spoglądając to na swoje dzieło to na kobiecy profil.
- Magiczne. Mutacje scjetnyficzne są dobre dla pospólstwa - machnął zarozumiale ręką.
Pogrążając się w zawiłościach natury magicznego tworzenia roślin zupełnie zapomniał o istnieniu Bartoliniego. Jednak, nie ma tego złego. Strona przygotowana do wszycia do zielnika odpowiedziała na wszelkie zagadnienia nurtujące kuka. Basiliscus to zielsko, które zostało już sprawdzone na grupce ochotników z Akademii,i którzy zgodnie z datą dzisiejszą, nadal cieszyli się zdrowiem. Roślinka stworzona przez okularnika w bliskim czasie miała potroić swoją populację i zostać wprowadzona na rynek Borleais.
- Musisz zrozumieć, że opieranie się na samych podziałach mejotycznych to marnotractwo energii... - tłumaczył z zapałem Botanik korzystając z niezapowiedzianego wykładu do bliższego przyjrzenia się kształtom Victorii.
”Winowajca”
Pokład opustoszał. Kapitan i pierwszy oficer poszli w swoją stronę. Bartolini z podążającą za nim krok w krok Mittens w inną stronę, nie mniej też swoją. Na dodatek większość załogi zmógł ciężki rozstrój żołądka po wychłeptaniu zepsutego, jak się okazało, wina. Oresteia nadal nie mogła uwierzyć, że ktoś kupił zepsuty alkohol. Ba, sama myśl, że ktoś go sprzedał otwierała jej nóż w kieszeni. Szczęśliwie, wkrótce reszta się też obudzi i będzie znowu można na kogoś powrzeszczeć. Prawdę powiedziawszy, właśnie do trapu zbliżała się grupka skowronków w ciałach młodych kobietek.
- Przepraszam... - zaćwiergotała jedna i pomachała z borleańską manierą, tak jak się robi w niektórych knajpach by zwrócić uwagę kelnera. Chyba nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że właśnie skupiła na sobie wzrok Najgorszej z Najgorszych - Gdzie jest reszta załogi?

 
__________________
Life is a bitch. Sometimes I think it even might be a redhead with a bad case of short temper.

Ostatnio edytowane przez Eyriashka : 25-04-2012 o 09:47.
Eyriashka jest offline