Maureen
Łowczyni ponaglona nawoływaniami Anzelma również dopadła drzewa, zbierając po drodze swój plecak, łuk i strzały zgubione w miejscu pierwszego starcia z czerwem. Lewa ręka paliła jak żywym ogniem, pewnie przez zanieczyszczenie rany. Mimo to będzie chyba w stanie ponownie naciągnać cięciwę. Jeśli mnich ma jakiś plan to już połowa sukcesu. Mogła się jednak narazie tylko domyślać co chodzi mężczyźnie po głowie. Ze swojej strony może jedynie posyłać w bestię strzały, albo... ogniste strzały! Ogień, trzeba skombinować ogień. Fosht'ka nie powinna mieć z nim większego problemu.
- Fosht'ko, potrzebujemy Twojej pomocy! - zawołała do opartej o pień drzewa dziewczyny. - Mogłabyś wyczarować nam kulę ognia? Spalimy tego robaka!
Niestety Maureen nie doczekała się odpowiedzi Nathiela, gdyż ten przepadł w tumanie kurzu i eksplodujących bryłkach zoranej ziemi. Tylko nie to! Oby drowowi udało się ujść z życiem. Wyglądał na obeznanego ze sprawą, moze więc wykaraska się jakoś. A co do diabła wyprawia Bast? Czy kompletnie mu odbiło? Jeszcze on chce się narażać i osłabiać drużynę?
- Bast, wracaj! - zawołała - Będziesz nam tu potrzebny, nie dokładaj nam zmartwień! |