Japońskie poszczekiwanie za plecami otrzeźwiło go momentalnie. Potępieńcze wrzaski, krwiożerczy nudyści i upiorne kształty we mgle nie sprzyjają może dobremu samopoczuciu, ale nic tak nie psuje humoru jak kulka w dupie. Zdecydowanie nie uśmiechał mu się powrót do domu na stojąco, a już na pewno nie w skrzyni.
Ta wyspa robiła ich w wała od samego początku, mogła teraz grzecznie zaczekać z dziwactwami, aż wykażą się jej skośnoocy lokatorzy. A z nimi marines potrafili sobie radzić.
Odwrócił się i nie tracąc czasu na beznadziejne w takich warunkach poszukiwania sensownej osłony, po prostu położył płasko na ziemi. Postman powinien mieć dosyć rozumu, żeby nie wyleźć mu prosto pod lufę. Zresztą zwalistego Teksańczyka nawet w takiej śmietanie niełatwo byłoby pomylić z Azjatą. Niedźwiadka też. A Yvan nie za dobrze radził sobie z samodzielnym chodzeniem.
Każdy, kto nie pasował do tego profilu, powinien liczyć się z przyjacielską serią na dzień dobry.
Przynajmniej dopóki Collins nie wyryczy gdzieś z boku odmiennych rozkazów. Zechce pewnie przesunąć się ostrożnie do ruin i tam urządzić obronę z prawdziwego zdarzenia. Luke, owszem, doceniłby konkretny kawałek ściany za sobą, ale z pchaniem się do środka wolał zaczekać na efekty rozpoznania. |