[media]http://www.youtube.com/watch?v=rb8RqrVdpfk[/media]
Języki ogniste zmieniały ciągle swe trzeszczące kształty, równie prędko jak myśli w głowie Saebrineth przeskakiwały. Chętnie by znalazła jakieś ukryte gorące źródełko, bez zbędnego towarzystwa, i pozwolić rozluźnić się nerwom, dać ulecieć wyobrażeniom, emocjom, rozważaniom, zmęczeniu..
Zakapturzona głowa przekręciła się, by żółte oczy wysłuchały drugiego drużynowego łotrzyka, i nie zareagowały na okrycie kocem.
Spojrzała Elfka potem niemrawo na podawaną jej butelkę, lecz chętnie wzięła do ręki, łacno otworzyła, pociągnęła solidny łyk z gwinta.
- Dziękuję, nie zwykłam pić z pucharów. - podziękowała znów gapiąc się w ogień i oddając flaszkę.
-
Nie jesteśmy wszak na dworskich salach - Mężczyzna uśmiechnął się do niej, po czym siadając obok, przejął flaszkę, i sam pociągnął sporego łyka -
Wojaczka to nie miejsce dla nas co? Ech... żeby to tak jakiś skarbiec... - Powiedział z rozmarzonym wzrokiem -
Cholerna sprawa z tymi Orkami....
-
Nie, nie jesteśmy na dworskich salach, i do nich również nie mam ochoty się wybrać. - wzięła jakiś patyk i poczęła nim ruszać w ognisku -
Orki mają to do siebie, iż nawet choć mądrością nie zgrzeszą, liczebnością będą nadrabiać, a łup po nich plugawy i śmierdzący zostaje, żadne tam skarby. Może choć żołd zwróci się za poniesione koszta. O ile przeżyjemy. - odwróciła ku niemu twarz uśmiechając się paskudnie.
-
Może się trafi na jakiego ichniego szamana, co ma jakieś błyskotki? - Uśmiechnął się równie paskudnie co ona.
-
Cóż, wtedy może faktycznie łup będzie większy, tylko sam całą zgraję jaka szamana chroni rozgrom, albo oszukaj tyle oczu. - zadrgała jej warga, na nie tak odległe w czasie wspomnienie potyczki.
-
Dobrze mieć wtedy też kogoś, kto wie co i jak w danej sytuacji. Kogoś obeznanego w tym fachu... - Poruszył wymownie brwiami, po czym podał jej flaszkę.
-
Na pogromcę stada orków mi nie wyglądasz.. - pociągnęła spojrzeniem po jego chudej postaci. -
.. ale może jako przynęta byś się zdał. - uchyliła mniej niż uprzednio wina.
-
Jeszcze czego! - Obruszył się -
Chcesz przynęty, to sobie weź jakiegoś tępego drwala. Ja znam swoje możliwości, a co ważniejsze je cenię - Wyszczerzył zęby.
-
Oo, twardy tępy drwal toby na pewno niejednego orka wyciął w pień.. i poległ od jednego za dużo. Przydatnym jest wiedzieć, kiedy należy się wycofać, żeby swego życia nie narazić, o tak. A znanie swych możliwości na pewno pomoże przy tym. - wykrzywiła usta w uśmiechu, marszcząc blizny. - Chcesz Veraelyn przekonać, byśmy zasadzili się na orki i złupili błyskotki ich szamana?
-
A znasz jakiegoś, wiesz gdzie taki będzie? Ja ogólnie tak gadam wiesz, że jakby się jakiś trafił, toby można go było na własną rękę obłupić... - Spojrzał na nią uważniej.
-
Cóż.. nieco uszczupliłam mniejszą, północno-zachodnią grupę, z ich szamanem, niestety on sam był za daleko, bym mogła niepostrzeżenie podkraść się do niego, i z dwa tuziny jego zabijaków też przeszkadzało. To niemało, ale jednak nie główna siła - wspomniała o swym niechlubnym zwiadzie, nie wspominając nic o uwięzionej.
-
Poradziłaś sobie, to i wspólnie dokonamy jeszcze więcej - Larsen wyczekiwał powrotu flaszki wina, wciąż trzymanego przez Elfkę.
-
Tak, nie dałam siebie samej zabić. - uśmiechnęła się z przekąsem, widziąc jego tęskne spojrzenie oddała flaszynę. -
Dobre to wino, ale za pierwszym łykiem, a potem coraz gorszym się zdaje. Chcesz znów odnaleść ową grupę, i tym razem towarzyszyć?
-
Skoro tak ładnie kusisz... - Mężczyzna zrobił wyjątkowo głupią minę, wlepiając gały w Saebrineth -
Bo szczerze powiedziawszy, nie mam nic przeciwko małemu skokowi w bok w towarzystwie pięknej długouchej...
-
Nie czaruj mi tu, nie czaruj, chłopcze, jak się spiszesz, będziesz miał swe błyskotki szamana. - skwaśniała jej mina od umizgów i wina Larsena. -
Byleby wykiwać całą jego gromadę.
Larsen rozrechotał się dosyć głośno, przez co został nawet uciszony przez resztę obozujących. Szturchnął Elfkę łokciem, wciąż - choć już cicho - rżąc pod nosem.
-
Obruszyłaś się nagle, niczym jakaś wielce świętobliwa dziewica z przybytku Helma czy cuś... podrażnić się nie można? - Zrobił niewinną minę.
-
Daleko mi do świętobliwej, do bycia dziewicą, na dodatek Helma. - przytaknęła mu. -
Mam ochotę poigrać sobie.. znów z brudasami Gruumsha. - uśmiechnęła się, szczerząc drobne elfie ząbki.
-
No to jest nas już dwóch - Larsen też wyszczerzył zęby, i nerwowo wyciągnął dłoń do przodu, poruszając palcami. Oczekiwał flaszki...
-
Och, proszę proszę, dwóch i butelczyna wina. - nie zauważyła, jak sama zaczęła poruszać jeszcze nie opróżnioną, oddała mu.
-
To zdrowie za przyszłe czyny! - Wychylił sporo z flaszki, i Elfka musiała przez chwilę przysłuchiwać się bulgotaniu w butelce...
-
Tylko żeby twoje zdolności nie uległy spowolnieniu, a percepcja nie mnożyła liczebności orków. - przyglądała się jego pochłanianiu trunku.
-
Nie bój żaby - Mrugnął do niej -
Już nie tyle się chlało i w bój szło...
-
Dobrze, już dobrze, wypij już do końca, na twoje zdrowie, i moje. A żaby będą, większe i mniejsze. Kiedy chcesz je odwiedzić? - zaczęła wchodzić w szczegóły ich “wypadu”.
-
Kiedy tylko się trafi okazja - Powiedział, ściaszając głos -
Mam gdzieś ich wojaczkę i wielkie bitwy, jak się “zapodziejemy” nikt i tak nie zauważy...
Skinęła mu nieznacznie i bezszelestnie, i wyrzekła iż czas dla niej na spoczynek...
***
Specjalny nadprogram koszmarowy dam w swoim czasie w osobnym poście, jak się będzie miało czym zlutować gniazdo zasilania albo jak podłączyć dysk :P