Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2012, 23:05   #44
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
- Nie, nie widziałam jej. - Ze schodów słychać było głos pani Etheringotn. - A w pokoju jej nie ma?
- Tam sprawdziłem na samym początku. - Towarzyszył jej pułkownik Chisholm.

Meg i Roger słyszeli tylko odgłos ciężkich kroków stawianych przez wojskowego. Pani domu, jak i jej szwagier właśnie podążali w ich kierunku. Rozkład pokoi był tak, że niemożliwością było nie wejście po schodach i przeoczenie wyłamanych drzwi w sypialni pani Telley.

Roger zerknął na sprzątającą Margareth i na to ile “dowodów rzeczowych” udało jej się już usunąć, po czym rzekł do niej.- Spróbuję zyskać na czasie.

Meg w milczeniu skinęła głową nie przerywając zacierania śladów, a Roger ruszył w kierunku Chisolma i pani Etherington. Właściwie nie wiedział za bardzo jak to rozegrać. Miał jednak dobry atut. Żonę Chisholma w osobnym pokoju. Pozwoli to niewątpliwie skupić uwagę mężczyzny, na czymś innym niż rozwalone drzwi.

Przybrał więc minę stroskanego obywatela i ruszył naprzeciw obojga.
Pułkownik i pani domu rozprawiali o tym gdzie też może być żona i siostra obojga. Stanęli przy tym w pół piętra. Chisholm stał przodem do sir Attenborougha, a pani Etherington dwa schody wyżej, twarzą w twarz ze swoim rozmówcą. Nawet teraz wojskowy był wyższy od swojej szwagierki. Pochłonięci rozmową, z której wynikało, że Laura Chisholm miała dotrzymać towarzystwa ciotce, nie zauważyli w pierwszej chwili nadchodzącego sir Rogera.

Magowi udało się też podsłuchać, że i rzeczonej cioteczki w jej apartamencie nie ma. Stroskany mąż zdążył był to sprawdzić.

Sir Attenborough zastanawiał się, jak... zacząć, by nie zabrzmiało to dziwnie. Westchnął głośno i rzekł.- Mam... złe wieści. Obawiam się, że pańska żona zasłabła nagle idąc korytarzem. Zaniosłem ją do najbliższego pokoju. Pozwólcie za mną.

Chwila konsternacji. Pułkownik patrzył z niedowierzaniem na sir Attenborougha. Tak samo jak pani Etherington, która na dźwięk słów kultysty odwróciła się.
- Laura? Zasłabła? - Pierwsza głos odzyskała lady Sylvia.- Gdzie? Jak? Co? - Chociaż nieskładność jej wypowiedzi świadczyła o tym, że nie do końca panuje nad sobą. Pułkownik stał nadal jak zaklęty. Lady Etherington pociągnęła go nieznacznie za rękaw i oboje ruszyli za sir Rogerem.

- Wezwał pan już doktora Bennetta? - Chisholm, jak na dżentelmena i wojskowego przystało zachował jednak zdrowy rozsądek i nie poddawał się emocją, tak jak jego szwagierka. Ale ona przecież była przedstawicielką tej słabej płci, tak podatnej na emocje.
-Szła korytarzem i zasłabła. Myślałem, że to jakaś kobieca dolegliwość, ale... nie odzyskuje przytomności.- łgał niczym z nut Roger ciesząc się w duchu, że kobiety nie postanowiły odprawiać swego rytuału nago. Byłoby to kłopotliwe w obecnej sytuacji. A tak, skutecznie odciągnął uwagę dwójki osób od rozwalonych drzwi. Wpuścił ich do pokoju, w którym leżała na łożu Laura Chisolm. I stanął tuż za nimi.-Nie wie pan, pułkowniku, czy pana małżonka nie brała jakichś leków ostatnio?

To pytanie przerosło możliwości pułkownika wojsk jego królewskiej mości. Przerosłoby możliwości każdego niemalże małżonka. Dlatego Chisholm nic nie opowiedział. Za to pani domu zabrała głos.

- Nie. Laura nic nie brała ostatnio. Wezwał pan pana Bennetta? - Powtórzyła pytanie zadane już przez męża nieprzytomnej kobiety.
-Nie. Jeszcze nie miałem okazji. Dopiero co ją położyłem i właśnie miałem schodzić. Gdzie szukać obecnie doktora Benetta?- rzekł spokojnym acz zatroskanym tonem Roger.
- Laura, kochanie. - Jonathan Chisholm ukląkł przy nieprzytomnej żonę. Wziął ją delikatnie za rękę i delikatnie zaczął po niej poklepywać starając się ją obudzi. - Kochanie? Kochanie? Obudź się.
- To ja poszukam doktora Bennetta. - Sylvia Etherington stanęła w drzwiach i z nieudawaną troską spojrzała na nieprzytomną siostrę. Po czym jak burza wyszła z pokoju.

Maggie, choć skryta w pokoju pani Telley, była wystarczająco blisko, by słyszeć dokładnie rozmowę sir Attenborougha z siostrą i mężęm nieprzytomnej kobiety. Pułkownik Chisholm był zbyt pochłonięty stanem swej żony, by o cokolwiek wypytywać, pani Etherington natomiast szcześliwie pobiegła szukać Benneta. To dawało Meg i Rogerowi dodatkowy czas na ogarnięcie tego rozgardiaszu. W sumie można było już przypuszcząć, że wszystko rozejdzie się po kościach. Christopher był co prawda bystrym człowiekiem i nie ulegało wątpliwości, że domyśli się całego zajścia. Był jednak również na tyle rozważny, by nie rzucać pochopnych uwag.

Roger przez chwilę przyglądał się nieprzytomnej Laurze i rozpaczającemu mężowi, po czym udał się do pokoju obok.

Margaret w międzyczasie zdołała rozetrzeć pentagram. W duchu dziękowała losowi za to, że lady Sylvia i pan Chisholm nie podążyli dalej korytarzem, by zbadać dokładnie miejsce zdarzenia, bo fakt iż jeden z gości gospodarzy ściera podłogę, mógłby być trudny do wytłumaczenia. Podobnie zresztą jak trudno było Meg zrozumieć, cóż sprawczynie całego zamieszania wyrabiały w pokoju pani Telley. Prawdopodobnie chciały pomóc nieprzytomnej biedaczce, pytanie tylko brzmiało “po kiego diabła?”. No chyba, że wbrew temu, czego można by oczekiwać, świadomość pani Telley odpłynęła gdzieś dalej niż tylko do Dziedziny Marzeń.

Arystokrata spojrzał na drzwi, które choć stanowiły problem, to jednak był on niczym w porównaniu do trzech kobiet w śpiączce. Roger miał nadzieję, że nikt nie zwróci na ten szczegół uwagi. A nawet jeśli, to znajdzie się jakieś odpowiednie wytłumaczenie. Póki co wziął w ramiona nieprzytomną panią Kempe i ruszył do kolejnego wolnego pokoju, by umieścić ją na łóżku.

Meg odprowadziła go do drzwi wzrokiem. Jedyne, co mogło ich jeszcze zdradzić to wyważone drzwi i ona ścierająca podłogę, dlatego też, gdy tylko lady Silvia na dobre zniknęła za zakrętem korytarza, Margaret odstawiła na szafkę dzban po wodzie, brudny i mokry ręcznik skryła pod materacem łóżka, sama zaś wygładziła fałdy sukni, a sprawdziwszy w lustrze swoją prezencję, jak gdyby nigdy nic wyszła na korytarz.
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline