Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-04-2012, 23:31   #3
pteroslaw
 
pteroslaw's Avatar
 
Reputacja: 1 pteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumnypteroslaw ma z czego być dumny
Starszawy już, czarnowłosy mężczyzna, machnięciem ręki odgonił psa liżącego go po twarzy. Schował swój “skarb” do spodni. Nie wiedział do końca, czy to co widział było snem, czy nie. Stawiał na sen, z jego aparycją wieśniaczki rzucające się do spodni to zjawisko raczej niezwykłe. Adamas podniósł się ociężale z ziemi. Spojrzał na książkę którą jeszcze niedawno czytał, po czym rzucił ją przez ramię.
-Niziołek i tak nie może odciąć głowy nożem kuchennym, przynajmniej mam taką nadzieję.- Mruknął sam do siebie.
Chrys podniósł i przypasał swój miecz. Podszedł do studni, w wiadrze było pełno zimnej wody. Mężczyzna najpierw napełnił swój bukłak, następnie zaś z głośnym pluskiem zanurzył głowę po same uszy w cieczy. Odrzucił w tył mokre włosy. Wreszcie poczuł się rozbudzony. Adamas popatrzył z żalem na drzewo pod którym siedział, była to jabłoń, mimo, że było już ciepło to jabłka jeszcze nie obrodziły, a owoc ten był dla Adamasa tym, czym jest piwo dla krasnoluda. Chrys rozciągnął się jeszcze, by zakończyć swą pobudkę, po czym ruszył w kierunku miasta. Pieniądze się w końcu same nie zarobią. Chrys przeszedł kilka kroków, po czym usłyszał nieśnośny bulgot dochodzący z okolicy jego brzucha. Był głodny, a w sakiewce miał jeszcze trochę monet. Uznał więc, że pieniądze nie zając, pieczony kurczak też nie, ale głód wygrał. Swe kroki skierował więc do karczmy, by tam zjeść pieczone ptaszyszko.
Po drodze do “Zbłąkanego Rondla” mijał najróżniejszych przedstawicieli pospólstwa. Od wieśniaków spieszących spieniężyć swoje marne towary, po kupców w bogato zdobionych szatach poganiających tragarzy. Brukowana ulica mimo, że wyboista, była przyjemnia nagrzana promieniami słońca. Zewsząd dochodziły go najróżniejsze zapachy, świeżego pieczywa, niemytych ciał, ziemi... Zaduch panował niesamowity, budynki i tłok cisnący się pomiędzy nimi, powodował, że cudowna atmosfera rześkiego poranka dość szybko prysnęła.
Kiedy w końcu dotarł do karczmy, pchnął wzmacniane żelazem ciężkie drzwi i minął ponuro wyglądającego wykidajłę. Sala była dość niska, miała może ze 3 metry wysokości, była za to dość rozległa by pomieścić dwie ławy i tuzin cztero-osobowych stolików. Adamas spojrzał chciwie na kociołek z którego unosiła się przyjemna woń potrawki.
W całym swoim życiu Chrys zmieniłby jedną tylko rzecz, chciałby mieć mocniejszą głowę, jego odporność na alkohol zaczynała się na pierwszym, a kończyła na dnie drugiego piwa. Mężczyzna podszedł spokojnie do szynkwasu. Karczma wydała mu się całkiem przytulna, zwłaszcza wziąwszy pod uwagę w jakich miejscach zwykle się stołowach. Zastukał pensem w dębowy blat, dźwięk monety zadziałał dokładnie tak jak chciał tego Adamas. Z zaplecza wyszedł wysoki, brzuchaty no i oczywiście wąsaty mężczyzna, karczmarz jak z obrazka. Chrys wręczył mu kilka monet i powiedział:
-Potrawki bym zjadł, jeszcze kufel piwa do tego, tylko z wodą, więcej wody niż piwa, jeśli mam być szczery.
Karczmarz zdumiał się nieco, ale bez pytania zagarnął pieniądze. - Oczywiście, zajmij jakieś miejsce, Stella zaraz poda ci śniadanie. - Po czym odwrócił się by zająć sie realizowaniem zamówienia.
Minęło może kilka minut, nie dłużej niż zajęłoby wyszczanie się z pełnym pęcherzem, po całonocnej balandze. Podeszła do niego niezbyt urodziwa, jednakże młoda i obdarzona obfitym biustem kobieta. Podała mu dzbanek z piwem, wodą, pusty kufel oraz sporą miskę z brązową breją, która jednak pachniała cudownie... Jego żołądek ryknął z satysfakcją. Kobieta uśmiechnęła się wyraźnie rozbawiona i zapytała - W czymś jeszcze mogę pomóc kochaneczku?
Chrys z wprawą wymieszał sobie piwo i wodę, w takich proporcjach by nie uderzyło mu za bardzo do głowy. Następnie zaczął jeść, zajęty tą czynnością nie zwrócił nawet zbytniej uwagi na to jak kelnerka wyglądała. Jednak na jej pytanie odpowiedział błyskawicznie.
-Oczywiście, że możesz. Powiedz mi proszę, kto tutaj może potrzebować miecza na wynajęcie.
Obrzuciła go niemalże oburzonym spojrzeniem, widocznie mało kto ignorował jej gabaryty. Klient był jednak klientem, zastanowiła się więc przygryzając wargę.
- Miałam wrażenie, że jacyś... Nie jestem pewna... Kupcy czy jakoś tak mają problemy... Ponoć będą szukać pomocy na dniach... Chyba wystarczy poczekać, tylko tyle wiem. Teraz przepraszam, jestem zajęta. - Dodała i szybko oddaliła się na zaplecze.
Adamas nieco zdziwił się oziębłym pożegnaniem kelnerki, ale widać w tej karczmie serwowano nie tylko potrawkę, a dziewczyna najwidoczniej znalazła sobie sposób by dorobić do pensji. Nie wiedziała jednak, że gdy Chrys głodny to nie widzi nic prócz swojego talerza, skoro o nim mowa to zrobił się pusty, niemal natychmiast. Mężczyzna pogładził się po brzuchu. Dopił swoje piwo. Jako, że na pracy zależało mu ponad wszystko, wyszedł z karczmy i wrócił do miejsca w którym tak wielu bogatych kupców ganiało tragarzy. Uznał, że skoro plotki mówią, że na dniach będą szukać pomocy, to równie dobrze może wypytać teraz. Adamas wypatrzył osobnika, jakiego szukał. Bogatego kupca, obwieszonego pstrokatymi ubraniami. Chrys podszedł do osobnika. W przerwie pomiędzy jego krzykami na robotników, rzekł:
-Jestem Adamas Chrys, a w karczmach krążą plotki, że kupcy mają kłopoty, którymi trzeba się zająć. Ja zaś jestem dobry w rozwiązywaniu cudzych problemów.
Jeden z bogato ubranych kupców odwrócił się w jego stronę prezentując pokaźne brzuszysko i przyjrzał mu się dokładnie. Skinął głową jednemu z towarzyszy, a ten dodał - Zapytaj Shmitta. Ponoć ma jakieś problemy ze złodziejami. - Po czym powrócił do dalszego ciągu swojej opowieści. - Mówię ci Sigmundzie. Niedługo ceny będą tak astronomiczne, że nawet potrawka będzie już luksusem!...
Chrys nie lubił jednego, ludzi, którzy go ignorowali bo mieli więcej pieniędzy niż on. Podszedł więc do brzuchatego kupca, stuknął go trzy krotnie dwoma palcami w tył łysej głowy, a gdy ten się odwrócił, rzekł z
najszerszym uśmiechem, na jaki było go stać:
-Gdzie można znaleźć tego Shmitta? Ja nie tutejszy.
- Co ty sobie wyobrażasz chłopaczku, zostaw mnie w spokoju! - Prychnął kupiec poirytowany zachowaniem nieznajomego, odepchnął rękę Adamasa i z wściekłością pogonił jakiegoś tragarza który niemal upadł - Za co ci płacę łazę.... UWAŻAJ Z TYM KRETYNIE!
To, że Chrys nie lubił jednej rzeczy okazało się jednak kłamstwem, nie lubił wielu rzeczy, w tym chamstwa. Jeżeli kupiec nie zamierzał odpowiedzieć na jego pytanie, Adamas postanowił zmusić go by to zrobił. Zbliżył swoją twarz do twarzy kupca tak, że niemal stykali się nosami, po czym, zionąwszy mu w twarz całym aromatem swoich ust, niepłukanych od czterech dni niczym prócz rozcieńczonego piwa, rzekł:
-Ja bym temu Shmittowi pomóc chciał, a Pan mi w tym przeszkadza. Niechże Pan tylko powie gdzież on mieszka i już mnie nie ma.
- Zostaw mnie na Sigmara obdartusie albo zawołam straż! - Odrzucił kupiec cofając się a jego towarzysze zaniepokojeni rozejrzeli się za pomocą.
Adamas popatrzył na kupca jak na idiotę, który nie rozumie jak pozbyć się natręta. Chrys postanowił jednak nie odpuszczać, ufał swoim nogom, i swojemu mieczowi, nogom w takich sytuacjach zwłaszcza.
-Nie ma się co unosić. Wystarczy, że powiesz mi gdzie znaleźć Shmitta. Powiesz?- Ostatnie słowa znowu zostały wypowiedziane prosto w nos handlarza.
- STRAAAAAAŻ! - Ryknął kupiec, aż przechodnie zatrzymali się zainteresowani, a towarzysze grubasa szybko czmychnęli w tłum.
-Mówiłem żebyś się nie unosił.- Powiedział spokojnie Adamas.
Jednak, jakoś strażników nie chciał spotkać, zwłaszcza, że dopiero przyjechał, nie zdążył zrobić nawet jednej rozróby, a już mieliby go zamykać, albo co gorsza zabić. Trzeba było uciekać, a jak ucieczka, to improwizacja.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8ZhD78nMWCA[/MEDIA]
Adamas popchnął grubasa, ten zaś majdnął komicznie nogami, lądując na ziemi. To powinno na chwilę opóźnić strażników. Chrys rzucił się w kierunku z którego przyszedł. Jednocześnie krzycząc:
-ZRÓBCIE PRZEJŚĆIE!
“Ucieczka” przebiegła zgodnie z planem, tłum rozstąpił się, kupiec lądując na jednym z tragarzy wypuścił z ręki złotą koronę którą z niewiadomego powodu ściskał, zaś motłoch obserwujący scenę, jak jeden mąż rzucił się na nią. Sam Chrys wypadł na sąsiednią uliczkę i uspokoiwszy oddech, ruszył dalej spokojnym krokiem.
Skoro już udało się zbiec wściekłemu kupcowi, należało się wreszcie dowiedziec, gdzie ten cały Shmitt mieszka. Znał już jedną karczmę, swe kroki skierował więc z powrotem do “Zbłąkanego rondla”. Drzwi skrzypnęły lekko, kiedy Adamas Chrys przekroczył progi tego przypytku już drugi raz tego dnia. Znowu przyzwał karczmarza uderzając miedziakiem w blat szynkwasu. Gdy ten przyszedł Adamas podał mu monetę i powiedział:
-Muszę się dowiedzieć gdzie mieszka niejaki Shmitt.
- Oczywiście, jego rezydencja znajduje się 20 minut drogi stąd, wyjdź główną bramą, odbij pierwszą ścieżką z głównej drogi i dojdziesz na miejsce. Ciężko przegapić. - Karczmarz uśmiechnął się zadowolony i zapytał - Czy w czymś jeszcze mogę pomóc?
-Nie, dziękuję. Jeżeli będę potrzebował pomocy, przyjdę tutaj.- Prawda była taka, że nawet gdyby Chrys chciał poznać więcej szczegółów, to nie było go na to stać, wydał bowiem już wszystkie swoje miedziaki, a nie miał najmniejszej ochoty pozbywać się srebrników.
To powiedziawszy Adamas wyszedł z karczmy i skierował swoje kroki do rezydencji Shmitta.
Droga przebiegła bez niespodzianek, strażnicy najwidoczniej widząc, że nic konkretnego się nie stało, zignorowali sprawę, a słoneczna pogoda sprzyjała spacerowi. Po kilkunastu minutach, Chrys trafił przed czarną, żelazną bramę dworku Shmitta.
 

Ostatnio edytowane przez pteroslaw : 25-04-2012 o 23:33.
pteroslaw jest offline