Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2012, 13:49   #46
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=XXIu0MRuIQU&feature=related[/media]Od razu rozpoznała to miejsce.
Miejsce, którego już przecież nie było.

Najpierw zobaczyła patefon. Ciężką wykręconą tubę i szpulę podrygującą na gładkiej tafli winylu. Sonata Mozarta wypełniała pokój jak ciężkie rozgrzane powietrze, które utrudnia oddychanie.
W rogu pokoju zatańczył niewyraźny kształt. Gra świateł i cieni nie podsuwała jednoznacznych obrazów, raczej uwodziła wyobraźnię. A ta już wyrwała się do przodu i w szalonym galopie tkała najgorsze sugestie.

- To niemożliwe... - szepnęła Julia ciągnąc za sobą ołowiane stopy.

Widziała ich. Dwa sklejone z sobą kształty wirujące w tańcu. Jeden, stanowczy i pełen gracji i ten drugi. Sztywny, niedołężny i bezwolny, na siłę popychany do kolejnych piruetów i figur, ustawiany jak manekin na sklepowej wystawie.

Julia uzbroiła się w naftową lampę i podążyła ku atramentowej ciemności. Światło winno rozproszyć czerń ale tego nie zrobiło. Wbrew wszelkim prawom nauki ciemność pozostała ciemnością pożerając światło i nic sobie z niego nie robiąc. Ruchliwe kontury zatraconej w podrygach pary wyznaczało granicę cienia, którego nic się nie imało. Wtedy z tej gęstej plamy mroku wysunęła się chuda uformowana z cienia ręka i zacisnęła na nadgarstku Julii. Lampa upadła, szklany klosz stłukł się z hukiem a języki ognia poczęły pełzać gnuśnie po miękkim dywanie.

- To ty? - zapytała kobieta dławiąc butem płomienie, które nie zdążyły jeszcze obudzić się do życia.
- A kogo się spodziewałaś? Jego? - dobiegł ją głos awatara, lepki i stężały jak ciemność, która go otaczała.
- Po co to? Dlaczego mnie dręczysz? - jego dłoń, choć zdawała się być utkana z cienia powodowała całkiem realny ból zaciskając się na drobnym nadgarstku.
- Żebyś pamiętała - odparł. Zobaczyła kontur jego twarzy tuż przy swojej własnej. Długą męską pelerynę i prosty wysoki cylinder. Dopiero teraz mogła z całą pewnością przyznać, że jest tam tylko jedna osoba, nie dwie. Gra cieni po prostu ją zwodziła.
- A może ja nie chcę pamiętać? - syknęła z pewną niechęcią i z ulgą przyjęła fakt, że ją oswobodził.
- Jesteśmy sumą rzeczy, których doświadczamy. Nie ma dobrych ani złych emocji...
- ...są jedynie te, których jeszcze nie przeżyliśmy - dokończyła za nim Julia jakby recytowała wyuczoną formułkę. - Wiem, wiem.

W tejże chwili patefon zamilkł i cisza oplotła ich zachłannie.
- Dlaczego nigdy nie pozwalasz mi zobaczyć twojej twarzy? - podjęła Julią z pewną nutą wrogości.
- Zadam ci zagadkę.
- Znowu? - westchnęła, ale zaraz skinęła bo to było silniejsze od niej. - Mów.
- Kiedy mnie masz, dzielić się mną chcesz, lecz gdy to zrobisz - nie ma już mnie.
Julia zagapiła się na kontur jego sylwetki i podrapała po czubku nosa jak zwykła robić gdy była małą dziewczynką.
- Sekret.
- Właśnie. Sekret. Tajemnica. Czy nie za tym gonimy? Nie tego pożądamy?
- Chcesz powiedzieć, że jeśli cię zobaczę przestaniesz mnie interesować?
- Ty to powiedziałaś. Ale ekscytuje cię rozwiązywanie łamigłówek, prawda? Co się stanie jeśli poznasz już wszystkie?
- Nie wiem - zastanowiła się poważnie. - To chyba niemożliwe ale... przypuszczam, że straciłabym apetyt na życie.
- Pozwól więc, że pozostanę tym, co ten apetyt podsyca. Ale odbiegamy od tematu.

Drugi koniec rozległego salonu zalał się jaskrawym, oślepiającym wręcz światłem. Z sufitu padały słupy jasności, które ogniskowały się na drewnianym podeście i czarnym połyskującym fortepianie.
- Voila! - krzyknął Cień wyraźnie z siebie zadowolony.

Julia usiadła na twardym zydlu jakby wyczuwając, że tego od niej oczekuje. Pogładziła czarno białą mozaikę klawiszy.
- Co teraz?
- Teraz graj moja droga. Sonatę Mozarta, tak jak pamiętasz tamten wieczór. Nuta po nucie.

Rozczapierzyła palce i powoli naciskała klawisze, jeden po drugim. Początek poszedł wprawnie, melodia gładka i delikatna spajała się w zwiewną miłą dla ucha konstrukcję ale wtedy w ten zgrabny ciąg wkradła się fałszywa nuta. Misternie układany domek z kart zachwiał się i runął.

- Jeszcze raz! - krzyknął awatar wyraźnie zawiedziony.
- Lekcje muzyki nigdy nie były moją mocną stroną - warknęła w odpowiedzi.
- Nie chodzi o muzykę - wyjaśnienie to chyba wystarczyło lady Darlington bo zakasała rękawy bluzki i od nowa z zapałem zabrała się do dzieła.

Tym razem zagrała dłuższy fragment. Przeszła z preludium aż w żywiołowe rozwinięcie aby... po raz drugi położyć utwór niewłaściwym dźwiękiem.

- Skup się. Nie myśl o muzyce ale o tamtej nocy. Przypomnij sobie każdą sekundę i oblecz to w melodię.

Raz jeszcze ułożyła dłonie na klawiszach, zamknęła oczy i posłuchała rady.
Każda nuta niosła ze sobą bolesne i nadal intensywne wspomnienie. Widziała letnią rezydencję, tańczące sylwetki, ufne oczy Jamesa, oliwną lampę, płomiennie i krople deszczu zawieszone w przestrzeni nocy niby szlachetne kamienie uwięzione w niewidzialnej sieci.

Kiedy skończyła grać podniosła oczy na majaczący nieopodal cień i poczuła, że jej policzki zrosiły ciepłe łzy. Widziała tylko kontur jego twarzy ale w pewien sposób była pewna, że Cień się uśmiecha. Szerokim namiętnym uśmiechem.

- Doskonale... - szepnął i nagrodził ją oszczędnymi oklaskami. - Doskonale.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 26-04-2012 o 13:54.
liliel jest offline