Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-04-2012, 16:12   #34
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Od ich przybycia do miasta minęło już parę godzin, więc David postanowił udać się na miejsce spotkania. Okazało się to dobrym wyborem, dziewczyny już tam na niego czekały. Starały się zachować neutralną minę, widać jednak po nich było, że z czegoś się bardzo cieszyły.
- Dostałyśmy wreszcie własną misję! - szepnęła mu do ucha podekscytowana Betty.
- I Garon zgodził się z tobą zobaczyć - dodała ciepło Drusilla, ściskając go mocno, jakby zapomniała o dawnych urazach.
Poprowadziły go do portu i dalej do zapchanych wozami alejek wokół wielkich magazynów. Najwyraźniej o tej porze nikt nie miał tam interesów, bo miejsce to wydawało się niemal wyludnione. Wskazały mu drzwi do sporego składu desek. Nad framugą wisiał szyld przedstawiający dzierżoną w umięśnionej ręce piłę.
- Będziesz musiał zostawić u nas broń, bohaterze - tyknęła go Betty.
David z przyjemnością odwzajemnił uścisk Drusilli, ciesząc się z tego, że nie traktuje go jak potencjalnego wroga. Może nawet odwzajemniał go nieco za długo. Posiadanie sojuszników tak czy inaczej było ważnym elementem egzystencji w tym świecie. Oddawanie broni to już było jednak coś nieco innego, ale popatrzył dziewczynom w oczy, podając swój ekwipunek.
- Ufam wam. Więc nie zgubcie.
Powiedział to poważnym tonem, ale mrugnął już całkiem wesoło. Nie oddał tylko schowanych strzał, które dostał za wykonanie zadania. Jeszcze za wcześnie się do nich przyznawać.
- Kim jest ten człowiek, z którym mam się spotkać?
- On ci wszystko wyjaśni - zachęciły go, by wszedł do środka.

No i wszedł. Skład również i w środku wyglądał na typowy budynek tego typu. Wszędzie na podłodze leżały drewniane trociny, zaś pod ścianami zalegały pieczołowicie ułożone deski. W powietrzu czuć było tartaczny pył i świeży zapach żywicy. Kręciło się tam też trochę mężczyzn wyglądających na robotników. Spoglądali w jego stronę gdy koło nich przechodził, zachowywali się jednak tak, jakby jego obecność była najnaturalniejszą rzeczą na świecie. Łotrzyk nie zauważył by mieli przy sobie jakąkolwiek widoczną broń. Jeśli nosili przy sobie jakiś oręż to musiał on być bardzo mały i dobrze schowany. Jeden z nich bez słowa wskazał mu zaplecze.

To pomieszczenie również wyglądało zupełnie normalnie. Szafeczka, stół i parę krzeseł. Za stołem siedział lekko łysiejący mężczyzna w średnim wieku. Z wyglądu typowy majster.
- Siadaj pan - odrzekł tonem klasy robotniczej, stawiając na stole flaszkę.
Poczekał aż łotrzyk zajmie miejsce.
- Jestem Garon. - podał mu przez stół chropowatą dłoń - Słyszałem, że mamy wspólnych wrogów.
Polał mu do kubka. David podał mu rękę, ściskając mocno i zdecydowanie. Kamuflaż mieli dobry jak każdy inny, skoro wciąż żyli, znaczyło to, że był skuteczny. I umieli przy okazji jeszcze coś robić.
- Możesz mi mówić Joseph, choć imiona nie mają tu obecnie większego znaczenia.
Nie trudził się, by stwierdzać oczywiste, w końcu ostatnie zdanie było twierdzeniem, nie pytaniem. Nie wziął też kubka, na razie tylko siedząc w dość swobodnej pozie.
Garon skinął głową. Przysunął się bliżej do stołu, jakby chciał przejść do rzeczy.
- Poprosiłem dziewczyny, by opowiedziały mi o tobie i ostatnich wydarzeniach... I wiesz co myślę? - popatrzył mu szczerze w oczy. - Brzmi to wszystko jakbyś był szpiegiem. Choć nie naszym i raczej nie cheliańskim. - zawiesił na nim wzrok czekając na jakąś reakcję.
- Mogę zaprzeczyć albo się przyznać. W obu przypadkach nie uwierzysz - łotrzyk niemal wzruszył ramionami, patrząc tamtemu w oczy. - Mogę również zapewnić, że kimkolwiek nie jestem, nie mam zamiaru krzywdzić uczciwych obywateli. Polubiłem dziewczyny. A pewni zakuci dybają na moje życie. Mogę pomóc, skoro i tak nie lubimy tych samych osobników. Ale jak masz mi nie ufać, to taka współpraca może być pozbawiona sensu.
David starał się kłamać jak najmniej, nie mając zamiaru przyznać się do swoich dziur w pamięci. Na to przyjdzie być może jeszcze czas, gdy znajdzie się ktoś, komu zaufa w pełni.

Mężczyzna rozważył słowa łotrzyka.
- Zaufanie nie ma tu nic do rzeczy. - stwierdził w końcu - Pytam jedynie o to, co w moim fachu jest najważniejszą walutą, o informacje. Nie napiszę przecież w raporcie, że deklarujesz pan, iż może jesteś, a może nie jesteś agentem innego kraju - jego kąciki ust lekko poszy w górę.
- Chcę też żebyś pan wiedział, że żadna z odpowiedzi na to pytanie nie dyskwalifikuje. Cały kontynent trzęsie gaciami przed odradzającym się Cheliax i współpraca Andoranu z innym państwem jest czymś, na co moi przełożeni gotowi są się zgodzić. Poza tym - ciągnął. - Zależy mi na bezpieczeństwie Betty i Drusilli. Dlatego muszę wiedzieć czemu poszukują cię Czarni Rycerze. - orzekł stanowczo.
David rozbrajająco rozłożył ręce.
- Też chciałbym się dowiedzieć. Zapewne chodzi o moje czyny, które musiały się im nie spodobać. Wierz mi, bardzo bym chciał poznać odpowiedź na to pytanie, może to pozwoliłoby mi wreszcie przestać tylko uciekać - skrzywił się. - Niestety odpowiedzi nie znam, przez co nie mogę ci jej udzielić. Może to coś małego, być może coś cholernie wielkiego.
Garon wyraźnie się skrzywił.
- Cóż, masz pan szczęście, że podzieleni są na pełno porozrzucanych po Cheliax zakonów i większość z nich ma swoje własne cele. Może tylko jednym się coś nie spodobało.
Zmierzył go wzrokiem, wyraźnie próbując go rozgryźć.
- Napiszę, że jesteś pan wrogiem obecnego porządku w Cheliax i udowodniłeś już oddanie sprawie. Poza tym dziewczyny za pana ręczyły - stwierdził w końcu. - Tak, czy inaczej musimy was przenieść dalej na wschód, nim wrócą tu resztki karawany wraz z wojskiem i zaczną węszyć.
Powstał z krzesła i ponownie podał mu dłoń.
- Witamy więc w służbie Ludowej Republiki Andoranu! - orzekł uroczyście. - Musisz sobie pan już wybrać tylko jakieś drugie imie jako pseudonim operacyjny.
- W służbie - prychnął rozbawiony, ale uścisnął podaną dłoń. - Nic mnie nie trzyma w tym miejscu. Co z tymi trzema mężczyznami, którzy uciekli razem z nami? Gdyby ich dorwano, to wyśpiewają wszystko.

Zapewne było to oczywiste, ale wolał o tym wspomnieć.
- Będę miał oko na dziewczyny. I kolejne imię powiadasz? Pogubię się w nich - zaśmiał się krótko. - Ale niech będzie... Laufer. Nie uważasz, że pasuje do sytuacji?
- Obyś pan ich tylko nie pomieszał - szpieg uniósł brew. - Niektórzy nasi łącznicy wpierw dżgają, a dopiero potem zastanawiają się czemu hasło było błędne.
- Co zaś tyczy się reszty waszej kompanii... Wytransportujcie ich stąd. Zarówno ja, jak i moi przełożeni wolimy, by dobra Andoranu nie budowano na skrytobójstwach, więc niezmiernie będę wdzięczny jeśli zabierzecie ich po prostu z zasięgu tutejszych władz. Wstępnie mogą płynąć z wami do Westrcrown. Tam łatwo skryć się wśród innych wrogów Thrune.
- W Westrcown... - kontynuował. - odwiedzicie filie naszego wspaniale prosperującego składu budowlanego i dostaniecie dalszą część informacji, które powiodą was do stolicy - Egorianu. Już teraz jestem w stanie powiedzieć, iż informacje, które zbierzecie będą bardzo cenne dla Sprawy. W centrum kraju coś się szykuje i to wy będziecie najbliżej. Dla was ma to też tę zaletę, iż po tym, co tu się stało raczej nikt nie będzie się was tam spodziewał.
Uchwycił jego powątpiewające spojrzenie.
- Dla Betty i Drusilli to wielka szansa. - wytłumaczył - Nie jestem w stanie zagwarantować, że nic im się nie stanie, ale to ich decyzja i z tego, co wiem, również marzenie. Tak, czy inaczej tam pojadą. Albo pojedziesz pan z nimi, albo pojadą same.
- Jest jednak jeden problem. - oświadczył. - Z tego, co wiemy, żołnierze z fortu na północy wrócą już jutro o poranku i zacznie się tu chaos. Statek, na który możemy was bezpiecznie wprowadzić odpływa jednak dopiero jutro wieczorem. Albo więc na ten jeden dzień znikniecie i potem przekradniecie się do portu, albo zorganizujecie sobie inny morski transport.
Rzucił mu mieszek.
- 500 monet. To budżet na wszystkie wydatki do momentu skontaktowania się z łącznikiem w Westrcrown. Jeśli masz pan jakieś inne pytania, to najlepiej zadać je teraz

- Same monety? Przydałoby się trochę innych dóbr, kamieni półszlachetnych. Łatwiej wcisnąć, zauważyłem też, że płacą tym kapłani Asmodeusa. Mógłbym wymienić na to część monet u jakiegoś... bezpiecznego kupca? Co do transportu, warto skorzystać z tego co jest. Znasz kapitana tamtego statku? Podejrzewam, że ci co przybędą rano rzucą się do przeszukiwania okrętów, to da jasny sygnał, że jakieś konkrety znają. Na pokład więc lepiej będzie się dostać po przeszukaniu. Pomówię z pozostałymi, ufam też, że dziewczyny znają wszystkie potrzebne kontakty i sposoby, w jakie mamy przekazywać informacje? Zwłaszcza, gdy opuścimy już Westrcrown. Muszę przyznać, że moja znajomość tego kraju jest mała, więc nie posłużę za przewodnika, a co gorsza, sam mogę go potrzebować.
- Nie utrzymujemy zbyt rozległej sieci współpracowników - przyznał szpieg. - Będziecie więc musieli poradzić sobie sami z tym, co otrzymaliście. Dla kapitana będziecie po prostu podróżnikami. Naszym człowiekiem jest jeden z oficerów, który w odpowiednim momencie zapewni wam bezproblemowe wejście na pokład. Betty zna wszystkie szczegóły. Co zaś tyczy się przekazywania informacji... Dla agentów terenowych przewidziano jedynie bezpośredni kontakt z łącznikiem w naszych placówkach. Dziewczyny podzielą się z tobą hasłami.
David skinął głową, nie mając zamiaru pytać o więcej. Pomoże dziewczynom, przy okazji szukając odpowiedzi na własne pytania, które były zdecydowanie ważniejsze od jakiegoś tam Andoranu. Wstał i bez zbędnych ceregieli skierował się do wyjścia. W jego głowie kołatało się głównie jedno: byli trójką, którą można było poświęcić. A już na pewno takim osobnikiem był on sam, choć miał zamiar wypytać dziewczyny trochę o ich życie. Coś jednak musiało w tym być, skoro to właśnie ich wysyłali do paszczy lwa.
 
Sekal jest offline