~ Samobójcy ~ pomyślał, słuchając, jak jeden przez drugiego najmici wyrywają się do walki twarzą w twarz z dwukrotnie liczniejszym wrogiem. ~ Cóż, tym z pewnością zwrócą uwagę i zajmą przydupasów tego szaleńca ~ stwierdzi cynicznie. - Idę z tobą. - rzekł krótko do elfki. - Też nieźle pływam. Dajcie nam około dwudziestu minut - zwrócił się do reszty - zanim zaczniecie atak, żebyśmy zdążyli dopłynąć do brzegu w pobliżu wozu.
Szedł śladem elfki, po cichu i ostrożnie, rozglądając się w okół. Do jeziora dotarli jednak bez problemów i niepożądanego towarzystwa. - Nie sądzę, żeby to było konieczne - powiedział cicho, patrząc jak elfka smaruje się błotem. - Ani skuteczne. Weź to - podał jej kilka łodyg trzcin, które przed chwilą ściął nożem i związał liśćmi rośliny - żeby oddychać pod wodą. W ten sposób nie zobaczą nas, póki nie dopłyniemy do brzegu.
Następnie taką samą rurkę zrobił dla siebie. Nim jednak wszedł do wody, zdjął kapelusz i zatknął porządnie za pasem. - No co? - odparł, widząc spojrzenie elfki - Lubię ten kaplusz.
Zanurzył się szybko i zaczął płynąć w stronę obozu. Starał się trzymać w miarę blisko brzegu, ale jednocześnie pod powierzchnią wody.
__________________ Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |